Reklama

Waśniewski: – Zmiana trenera Lavicki miała niewiele wspólnego z liczbą punktów

Paweł Paczul

Autor:Paweł Paczul

10 kwietnia 2021, 12:35 • 11 min czytania 9 komentarzy

– Ja będę równie szczęśliwy z trzeciego miejsca, jak i z szóstego w momencie, gdy dokonamy transferów za parę milionów w okienku. Uważam to za równie istotne w funkcjonowaniu klubu – mówi Piotr Waśniewski, prezes Śląska Wrocław. Dlaczego Magiera? Czy oferta Lecha dla Skorży pokrzyżowała plany Śląskowi? Jak ważny w zarządzaniu klubem jest Excel? Zapraszamy.

Waśniewski: – Zmiana trenera Lavicki miała niewiele wspólnego z liczbą punktów

Czy pana zdaniem Śląsk Wrocław jest jednym z większych rozczarowań tego sezonu Ekstraklasy?

Nie, dlaczego? Na jakiej podstawie takie podejrzenie? Jesteśmy na miejscu w tabeli, które – porównując do poprzednich lat – jest bardzo przyzwoite. Natomiast prawdą jest to, że apetyt przed startem sezonu mieliśmy dużo większy. Jak każdy klub z ambicjami chcieliśmy wykonać krok do przodu. Jeżeli spojrzeć przed pryzmat oczekiwań, to można uznać, że sytuacja mogłaby być lepsza. Ale patrząc szerzej i obiektywnie – nie można postrzegać tego sezonu za rozczarowanie. Uważam, że mieliśmy bardzo dobre okienko transferowe…

Przerwę – dlatego zadałem to pytanie. Okienko było dobre, skład jest uważany za lepszy niż przed rokiem, więc naturalnie oczekiwaliśmy czegoś więcej niż to piąte miejsce w rozgrywkach 19/20.

To nie jest zero-jedynkowe i oczywiste. Naturalnie mamy inne założenia, ale nie są one związane tylko z wynikiem sportowym. Tutaj mamy szerokie widełki, czy coś jest pozytywne, czy negatywne. Jako zarząd patrzymy szerzej niż przez pryzmat jednego meczu. Może to zabrzmi wyświechtanie, ale tak jest – patrzymy z perspektywy strategii budowy przedsiębiorstwa. A tego Śląskowi przez lata brakowało. Czyli wykraczanie poza najbliższe trzy-cztery miesiące.

To jakim klubem ma być teraz Śląsk? Przy zmianie trenera w elemencie strategii też się coś zmieniło?

Mamy duże oczekiwania związane z tą zmianą. Jak pewnie pan zauważył, nasze ostatnie okienko transferowe było nastawione na młodych Polaków. Pozyskaliśmy wartościowych piłkarzy. Perspektywicznych, takich, którzy mogą budować wizerunek klubu, ale i być prospektem sprzedażowym. Uważamy, że trener Magiera zapowiada się na szkoleniowca, który wpisuje się w tę strategię. Próbę znalezienia balansu między doświadczonymi zawodnikami a tymi wchodzącymi w większy świat futbolu. Chcemy być taką trampoliną, jaką byliśmy dla Płachety czy Łabojki.

Czyli zdecydowało między innymi to, że Magiera prowadził gwiazdy w Legii, ale był też trenerem U20.

Tak, trzeba znaleźć balans i go utrzymać w tej rzeczywistości. Przecież to widać chociażby na przykładzie Ligi Mistrzów. Tam nie grają tylko 30-letni zawodnicy. Jest grupa zawodników poniżej 24. roku życia. Już nie mówię o super gwiazdach jak Mbappe, ale tych rodzynków jest zdecydowanie więcej. A to nie są kluby, które muszą sprzedawać. Tylko wiedzą o tym, że jeśli myślą o budowaniu kręgosłupa zespołu, to trzeba patrzeć dalej niż na dwa-trzy lata. Naturalnie Śląsk jest w innym miejscu swojej budowy i chcemy mieć pozycję zespołu, gdzie młody może się rozwinąć i być sprzedanym. Zdajemy sobie sprawę, jak przychód z transferów buduje budżet. W roku covidowym transfery Płachety i Łabojki przyniosły nam po prostu święty spokój.

Reklama

To jest ciekawy model, ale trudny jeśli chodzi o wyniki. A presja sukcesu ze strony choćby kibiców będzie rosnąć.

Bardzo łatwo w przekazie medialnym opierać się na konstrukcji – coś jest zasługą trenera, coś jest winą trenera, coś jest zasługą zawodnika, bo kopnął piłkę prosto, a coś winą, bo kopnął krzywo. To jest dużo bardziej skomplikowany proces. Musimy szukać złotego środka. Nie jest najlepszą drogą klubu ta, gdzie stawia się wszystko na jedną kartę i bierze tylko doświadczonych piłkarzy. Taka strategia jest strategią, ale krótkoterminową. Można na niej przyzwoicie wyjść, jak Śląsk w 2012 roku, ale i popaść w kłopoty jak przed laty Wisła Kraków, gdy postawiła na „szkołę holenderską”. Potknęła się w jednym miejscu i z dnia na dzień pojawiła się w innej rzeczywistości. Stawiając na zawodników doświadczonych, dużo droższych, brak awansu do fazy grupowej sprawia, że budżet się nie spina. My rozmawiamy o sporcie i rozwoju poszczególnych zawodników, ale w tle tak naprawdę rozmawiamy o pieniądzach.

Ile prawdy jest w tym, że rozmawialiście jednocześnie z Magierą i Skorżą, byliście bliżej tego drugiego, ale on wybrał Lecha?

Jeśli połączyć te wszystkie wątki, odpowiedź jest następująca: nie, to nie jest prawda.

Ta informacja jest z dobrego źródła i mogłaby pokazywać, że nie zrobiliście wszystkiego od A do Z, tak jak byście chcieli.

Informacja, że coś nie potoczyło się po naszej myśli, jest nieprawdziwa. Gwarantuję panu i kładę rękę do ucięcia, że jest po prostu nieprawdziwa.

Czyli mówi pan: zdecydowaliśmy się na Magierę i sytuacja Lech-Skorża nie miała znaczenia.

Nie jestem menadżerem trenera Skorży i nie mogę powiedzieć, czy i kiedy dostał ofertę z Lecha, ale wybór trenera Magiery nie miał nic wspólnego z tym, że inny kandydat numer jeden miałby przerwać z nami rozmowy. Żaden ze szkoleniowców nie usłyszał też od nas, że jest jedynym kandydatem. I proszę pamiętać – my nie prowadziliśmy z żadnym z trenerów rozmów na zasadzie: proszę być przygotowanym, że przejmie pan Śląsk w trakcie przerwy na reprezentację. Te rozmowy nie dotyczyły tego momentu. Przygotowywaliśmy się na wypadek ewentualnej zmiany po zakończeniu sezonu, bo uważaliśmy, że to byłoby najrozsądniejsze rozwiązanie. Natomiast okoliczności zmusiły nas, by tę decyzję przyspieszyć.

Okoliczności sportowe czy pozasportowe?

Rozstaliśmy się z trenerem w bardzo elegancki sposób. Tutaj nie ma drugiego dna. Próba rozliczania kogokolwiek podczas jego nieobecności byłaby po prostu niekulturalna. Najprostsze wytłumaczenie było w naszym komunikacie prasowym, mówiącym o tym, że od ładnych paru miesięcy rozmawialiśmy o rozbieżnościach dotyczących tego, jak my wyobrażamy sobie funkcjonowanie klubu, a jak klub na poziomie pierwszej drużyny funkcjonował. Nie udało się tego wszystkiego pogodzić. Nie chcę mówić, że to czyjaś wina. Ale uznaliśmy, że w tej konstrukcji nie będziemy już czuli komfortu. Mówiąc wprost – nie chodziło tutaj o problem ze zdobywaniem trofeów. W naszej specyficznej lidze można je zdobyć, a w następnym sezonie zaliczyć dużą obniżkę formy i nawet spaść. I czy to wtedy okaże najważniejsze w tym wszystkim? Mam wątpliwości. Mnie zależy, żeby o Śląsku mówić jako o poważnym kandydacie w walce o trofea, ale jednocześnie z dumą wskazywać na kariery, jakie robią wychowani tutaj zawodnicy.

Reklama

Zwolnienie Lavicki to była najtrudniejsza decyzja od czasu pana powrotu do Śląska?

Nie chcę tego stopniować. Czas pandemii i 2020 roku był trudnym, obciążającym okresem dla Śląska. Mimo to wykonaliśmy dobrą pracę w różnych obszarach, czasem w takich, którymi nie możemy się jeszcze chwalić. Rozumiem, że trener jest najbardziej medialną postacią takiego przedsiębiorstwa, ale to tylko wierzchołek góry lodowej. Chciałbym, żeby Śląsk był tak zorganizowany, że zmiana pierwszego szkoleniowca nie będzie burzyć całej rzeczywistości.

Przy okazji gier reprezentacji pojawił się temat, by to piłkarze brali większą odpowiedzialność za wynik. Wydaje się, że w Śląsku jest z tym problem. Tacy doświadczeni zawodnicy jak Sobota czy Pawłowski zawodzą.

Nie będę mówił, kto jest winny, kto nie, natomiast drużynę mamy zbudowaną w sposób bezpieczny. Są doświadczeni zawodnicy, są utalentowani z dużymi perspektywami. Wydaje się, że ten cały twór ma prawo dobrze funkcjonować. Ale rzeczywiście – mogliśmy zauważyć duży spadek formy zawodników. Wówczas trudno jest oczekiwać, że wszystko będzie szło tak, jak myśmy zaplanowali. Ale proszę mi wierzyć: zmiana trenera Lavicki miała bardzo niewiele wspólnego z osiągniętą liczbą punktów. To nie jest przecież tak, że straciliśmy szansę na cele założone przed sezonem. W budowaniu silnego Śląska potrzebnych jest więcej elementów niż osiągnięcie danego miejsca na koniec rozgrywek. Ja będę równie szczęśliwy z trzeciego miejsca, jak i z szóstego w momencie, gdy dokonamy transferów za parę milionów w okienku. Uważam to za równie istotne w funkcjonowaniu klubu.

To nie jest pułapka Lecha Poznań? Wstawianie Excela do gabloty.

Myślenie o klubie piłkarskim wyłącznie przez pryzmat sportu to największa pułapka.

Ale jednak gra się, by wygrywać.

Oczywiście. Tyle że żadnym momencie ruchy, które wykonujemy – na przykład transferowe – nie stały w opozycji do możliwości osiągania sukcesu sportowego. Wręcz przeciwnie. Nie dostrzegam, by nas potencjał spadał. Ja nie powiedziałem, że wybrałbym szóste miejsce i transfer zamiast trzeciego przy braku transferu. Ja powiedziałem, że mógłbym uznać to za równie duży sukces. Wie pan, ja bym chciał wygrać mistrzostwo Polski i sprzedać zawodnika, który nie gra w pierwszym składzie za 10 milionów euro. Tylko Śląsk nie jest w takim miejscu, by na taką historię mógł liczyć. To by było idealne: grać w eliminacjach Ligi Mistrzów, nie tracić nikogo z pierwszej jedenastki i na dodatek się wzmocnić. Ale świat nie jest taki piękny. Schodzimy do ideałów, które możemy spotkać w grze komputerowej. Staram się, abyśmy my – jako Śląsk Wrocław – twardo stąpali po ziemi i znali swoje miejsce w szeregu. Musimy rywalizować z klubami o takim potencjale jak Legia i Lech, ale jesteśmy świadomi, jakie mamy braki sportowe i przede wszystkim finansowe. Wiem o tym, że profesjonalny sport jednak opiera się na Excelu. Bez Excela się nie uda. Jeżeli spojrzymy na fenomen w postaci Slavii Praga, to przecież ogromną rolę w tym fenomenie miał właśnie Excel.

Tylko że pieniądze trzeba wydawać rozsądnie, a z tym w polskim futbolu jest problem.

Zawsze łatwiej się dyskutuje w momencie, gdy się tych pieniędzy nie ma i mówi, jakby się je genialnie wydawało. Nie uważam, że gdybym miał dwa-trzy razy większy budżet, to łatwo byłoby mi te środki wydać. Moim zdaniem podobnie jest z pracą trenera. To, że trener pracuje w przeciętnym klubie i odnosi sukcesy, nie oznacza, że z wielką łatwością poprowadzi zespół pełen gwiazd.

Inna sprawa, że nie byłoby przyjemnych kolumn w Excelu, czyli transferu Płachety, gdyby nie dobra gra całego zespołu.

Oczywiście. Ja nie sprowadzam zarządzania klubem tylko do Excela. Dla mnie istotne jest stworzenie równowagi tych dwóch czynników. Zdaję sobie sprawę z ograniczeń budżetowych. Jeżeli ktoś nie siedzi w środku, to nie ma często możliwości wyciągnięcia odpowiednich wniosków. Ile głosów słyszałem o tym, że odejście Płachety jest wielkim błędem Śląska.

Pierwsze słyszę, prawdę mówiąc.

Tak? A ja słyszałem. Że za szybko, że po kolejnym sezonie można byłoby wziąć większe pieniądze, że to spadek jakości. Chodzi mi o to, że to wszystko jest bardzo złożone. Organizm drużyny piłkarskiej wymaga długiej pielęgnacji, a z drugiej strony jest bardzo kruchy. Jedna drobna zmiana, jedna kontuzja potrafi kompletnie zmienić kształt tego tworu. Bardzo trudno jest tym zarządzać, a bardzo łatwo oceniać post factum. W Polsce nie stać nas na zabezpieczanie się na każdą ewentualność. Mówię to choćby przez pryzmat rozmów na temat kształtu zespołu przy okazji zbliżającego się okienka transferowego.

Czy w tym modelu – nazwijmy to skrótowo – talentów, sprawa Szpakowskiego jest kłopotem? Pan mówił, że ten temat jest przeceniany.

W dalszym ciągu tak uważam. Jego dotychczasowa rola w zespole, będąca efektem rywalizacji z innymi zawodnikami, nie stawiała go w kategoriach super talentu. Natomiast cokolwiek powiem, zwłaszcza negatywnego, mogłoby zostać odebrane jako umniejszanie rzekomej wpadki. Nie sądzę, by wydarzyło się coś dla nas diametralnie wielkiego. Uważam tylko, że wystąpiły tutaj dwuznaczne historie związane z konkurencyjną lojalnością, ale nie chciałbym ich szerzej komentować. Ocenę etyki pracy pozostawię sobie i swoim pracownikom.

To teraz doświadczony piłkarz: Israel Puerto. Kończy mu się kontrakt, przedłużenie jest uzależnione od liczby minut na boisku, ale stoper ma kontuzję. Jakie macie wobec niego plany?

W przypadku niespełnienia określonych warunków potrzebnych do przedłużenia umowy, sprawa również jest dla nas bardzo przejrzysta. My widzimy gotowość kontynuacji tej współpracy, pozytywnie oceniamy jego rolę w drużynie. A jeśli druga strona miałaby przykładowo zupełnie inne podejście, to nie ma sensu iść dalej, bo po drodze małe rozbieżności będą powodować kłopoty. Nie będziemy niczego robić na siłę.

Rozmawiając z Jackiem Magierą, rozmawialiście już o kolejnym okienku transferowym?

Jeżeli się przyjrzeć kadrze Śląska i długości kontraktów, to widać, że umowy nie kończą się po sezonie. Mowa o paru zawodnikach, niekonieczne wychodzących regularnie w pierwszej jedenastce. Zaznaczaliśmy, że nie zamierzamy być przesadnie ofensywni w letnim okienku, chyba że dokonamy jakichś transferów wychodzących.

Na to się nie zanosi. Nie ma piłkarza, którego można by sprzedać za połowę Płachety, tak mi się zdaje.

Zobaczymy. Ja jestem trochę większym optymistą.

On wynika z postaci Praszelika czy gdzie indziej widzi pan taką szansę?

W kilku piłkarzach widzę taką szansę – poczynając od młodzieżowców. Oczywiście nie chcę zakłamywać rzeczywistości i mówić, że będziemy sprzedawać za duże pieniądze 30-latków, ale są zawodnicy poza wiekiem młodzieżowca, po których widać zainteresowanie innych klubów od dłuższego czasu.

Kończąc – wciąż będę się upierał, że Śląsk jest rozczarowaniem na dzisiaj, ale tabela jest, jaka jest. Płaska. Wciąż jest coś do wygrania. Postawiliście sobie z Jackiem Magierą jakiś konkretniejszy cel jeszcze w tym sezonie?

Jest wiele możliwych scenariuszy. Równie prawdopodobne jest dziesiąte miejsce, jak i czwarte. Natomiast tego typu celów nie stawialiśmy. Nie wiem, dlaczego miałbym to robić trenerowi, który przychodzi na kilka kolejek przed końcem. Byłoby to nie fair. Trener Magiera jest jednak bardzo ambitnym człowiekiem. Z drugiej strony, co podkreślaliśmy w chwili rozstania z Vitezslavem Lavicką – to nie było rozstanie w trakcie gaszenia olbrzymiego pożaru i dramatycznej sytuacji w tabeli. Chodziło o szerszy obraz. Dzisiaj natomiast wszystko jest w rękach trenera i nogach piłkarzy. Możemy walczyć medal, ale i osiągnąć gorszy wynik niż rok temu. Wciąż mamy szanse na europejskie puchary, więc czemu z tej szansy nie spróbować skorzystać? Śląsk jest na to gotowy i Wrocław również jest na to gotowy.

Rozmawiał PAWEŁ PACZUL

Fot. Newspix

Na Weszło pisze głównie o polskiej piłce, na WeszłoTV opowiada też głównie o polskiej piłce, co może być odebrane jako skrajny masochizm, ale cóż poradzić, że bardziej interesują go występy Dadoka niż Haalanda. Zresztą wydaje się to uczciwsze niż recenzowanie jednocześnie – na przykład - pięciu lig świata, bo jeśli ktoś przekonuje, że jest w stanie kontrolować i rzetelnie się wypowiedzieć na tyle tematów, to okłamuje i odbiorców, i siebie. Ponadto unika nadmiaru statystyk, bo niespecjalnie ciekawi go xG, półprzestrzenie czy rajdy progresywne. Nad tymi ostatnimi będzie się w stanie pochylić, gdy ktoś opowie mu o rajdach degresywnych.

Rozwiń

Najnowsze

Komentarze

9 komentarzy

Loading...