Reklama

Odejście po sezonie? Optymistyczne to założenie Sobolewskiego

redakcja

Autor:redakcja

10 kwietnia 2021, 17:44 • 3 min czytania 5 komentarzy

Radosław Sobolewski w trakcie ostatniego tygodnia ogłosił, że niedługo, bo wraz z końcem sezonu, przestanie być trenerem Wisły Płock. Cóż. Wydaje się, że ta deklaracja może być tylko wyprzedzeniem ruchu działaczy – Nafciarze bowiem znów nie wygrali. I okej – nie jest żadnym wstydem porażka z Pogonią w Szczecinie, wszak mowa o wiceliderze Ekstraklasy. Sęk jednak w tym, że styl, w jakim płocczanie dostali w cymbał, trochę wstydliwy już jest. 

Odejście po sezonie? Optymistyczne to założenie Sobolewskiego

Żarty kończą się w momencie, w którym uświadomimy sobie, że to już ósmy mecz Wisły z rzędu bez zwycięstwa. Od spotkania z Lechem Poznań, do którego doszło w połowie lutego, ekipa Sobolewskiego potrafiła jedynie dzielić się punktami, a i to miało miejsce dość rzadko, bo tylko trzy razy. Jej sytuacja w tabeli jest taka, że ma tylko dwa punkty przewagi nad Cracovią, jutro Podbeskidzie może doskoczyć na oczko, a zakładając, że Stal wygrałaby z Wartą i w zaległym meczu z Rakowem (tak, wiemy, optymistycznie), to i beniaminek z Mielca miałby taką samą zdobycz jak zespół z Mazowsza.

To po prostu śmierdzi nerwową końcówką i regularną walką o utrzymanie. To – wracając do Sobolewskiego – zalatuje również wezwaniem jakiegoś strażaka.

A jakby tego było mało, Wisła Płock ma również wielkie problemy, żeby cokolwiek strzelić. To był już trzeci mecz z rzędu na zero z przodu. Przeciwko Pogoni do przerwy płocczanie stworzyli tylko jedną jedyną sytuację, gdy Szwoch strzelił w kosmos po podaniu Gjertsena. Po zmianie stron było trochę lepiej, bo Uryga po stałym fragmencie walnął w poprzeczkę, a Tuszyński – korzystając z błędu Pogoni w rozegraniu – w słupek, ale każdy, kto widział to spotkanie, ma świadomość, że dobrych akcji gości było żenująco mało. W pewnym momencie Sobolewski zebrał się na odwagę, wpuścił na plac za jednym zamachem Tuszyńskiego, Sheridana i Pyrdoła, ale kilkadziesiąt sekund później Kucharczyk walnął między nogami Kamińskiego i było pozamiatane.

No właśnie, skupiliśmy się na Nafciarzach, ale trzeba powiedzieć, że całkiem nieźle Pogoń zareagowała na to, co wydarzyło się tydzień temu na Legii. Odnosi się to zarówno do indywidualności jak Luis Mata, jak i do całej drużyny. To byli typowi Portowcy – grający uważnie w defensywie i cierpliwie szukający swoich okazji w przodzie. Już w pierwszej minucie Kucharczyk przestrzelił po podaniu Kowalczyka. Potem próbował ten drugi po wrzutce Maty, ale prowadzenie dali młodzieżowcy. Kozłowski pięknie zakręcił Garcią i posłał ciasteczko na głowę Benedyczaka, a ten nie dał szans bramkarzowi rywali.

Reklama

16. minuta, 1-0, rywal bezjajeczny, więc względny spokój.

Tym bardziej, że mowa przecież o specjalistach od wygrywania w minimalnym rozmiarze – do tej pory Portowcy w stosunku 1-0 zwyciężali w tym sezonie aż osiem razy. No ale grzechem było nie wsadzić takim gościom drugiej bramki. Zrobił to Kucharczyk, który – no szok i niedowierzanie – wcześniej knocił tyle, ile się dało. Pogoń strzeliła też trzecią bramkę, ale w tej sytuacji Kurzawa, który dogrywał do Frączczaka, był na spalonym i sędzia cofnął decyzję po konsultacji z VAR-em.

Nie napiszemy, że ta wygrana pozwala na nowo uwierzyć, że jeszcze nie wszystko w kontekście mistrzostwa stracone. Ale w walce o wicemistrzostwo to na pewno cholernie ważny krok, który Pogoń postawiła bardzo pewnie.

Najnowsze

Ekstraklasa

Komentarze

5 komentarzy

Loading...