Reklama

Rozstrojona liga. Pierwszoligowcy w tym sezonie pauzują najczęściej i najdłużej

Szymon Janczyk

Autor:Szymon Janczyk

29 marca 2021, 15:54 • 10 min czytania 2 komentarze

Jestem zadowolony. Wywozimy trzy punkty z trudnego terenu, w trudnym dla nas momencie, bo mamy określone kłopoty COVID-owe. To, co wymyśliliśmy, się sprawdziło – powiedział Tomasz Tułacz po wygranej Puszczy Niepołomice w Głogowie. Wspomniany trudny moment zdarzył się “Żubrom” nie po raz pierwszy. Puszcza w tym sezonie odhaczyła już czwartą przymusową przerwę od gry. Z powodu przekładanych spotkań zespół z Małopolski zaliczył 60 dni bez gry w lidze. To niemal tyle, ile wynosiła zimowa pauza w rozgrywkach. Jak wygląda rzeczywistość pierwszoligowców w wirusowych czasach? Czy ten sezon w porównaniu do poprzedniego jest normalny, czy to tylko pozory?

Rozstrojona liga. Pierwszoligowcy w tym sezonie pauzują najczęściej i najdłużej

Puszcza Niepołomice to przykład ekstremalny. Tylko jedna drużyna zaliczyła w tym sezonie tak długą pauzę między ligowymi kolejkami. Mecze zespołu Tomasza Tułacza przekładano w tym sezonie aż osiem (!) razy. Przypomnimy, że za nami dopiero 22. serie gier, więc wiele wskazuje na to, że to nie koniec. Zwłaszcza że Puszcza wciąż ma zaległy mecz na koncie. A to, że znamy jego datę, nie wyklucza kolejnej roszady. W końcu spotkanie niepołomiczan z Górnikiem Łęczna odbyło się dopiero w czwartym terminie.

Skąd takie rotacje?

  • pięć razy terminarz zmieniały pozytywne wyniku testów na koronawirusa
  • dwukrotnie w grę wchodziło powołanie do kadry narodowej
  • raz po prostu przesunięto datę rozegrania meczu
  • do tego mecz z Resovią odbył się w terminie, ale na innym obiekcie, niż początkowo zakładano

Od początku sezonu w wykonaniu Puszczy mija dziś 212 dni. Jak już ustaliliśmy, 60 z nich to okres bez gry w lidze. Natomiast przerwa zimowa trwała w ich przypadku 76 dni. Czyli 64% sezonu minęło Puszczy na czekaniu na granie. I nawet jeśli odejmiemy z tej puli okres przygotowawczy, to wciąż 1/3 sezonu, którą ciężko nazywać „rozgrywkami”.

Pauzy dłuższe niż zwykle

Oczywiście w poprzednich latach także mieliśmy do czynienia z przerwami w trakcie sezonu. Nie było koronawirusa, jednak były zgrupowania reprezentacji narodowych. Częste, ale wciąż – nie tak częste. Puszcza Niepołomice w ostatnich sezonach zaliczała pauzy ligowe:

Reklama
  • 2019/2020 – 27 dni
  • 2018/2019 – 49 dni
  • 2017/2018 – 56 dni

Dalej nie sprawdzamy, nie ma sensu. Tyle wystarczy, żeby pokazać, że aktualna sytuacja nie jest normalna, bo już w marcu mówimy o przerwach dłuższych niż w poprzednich, pełnych sezonach. A ta sytuacja ma przecież także drugie dno. Bo kiedy przekładasz mecz przez powołanie piłkarza do reprezentacji narodowej, zwykle trenujesz w praktycznie pełnym składzie. Jeden, góra dwóch zawodników wyjechało. Reszta jest zdrowa i ćwiczy.

A teraz? Z tego co słyszymy, na kwarantannie znajdowała się dwucyfrowa liczba piłkarzy. Średnie warunki, żeby cokolwiek przećwiczyć.

Ile dni przerwy pomiędzy przełożonymi meczami mieli pierwszoligowcy?

Kręcimy się wokół Puszczy, jednak ten problem dotyka praktycznie każdego. Pewnym kuriozum jest to, że drugim zespołem z najdłuższą przymusową przerwą między kolejkami jest Radomiak. Dlaczego to kuriozum? Bo w radomskiej drużynie wcale nie było ogniska zakażeń. Oficjalnie informowano o zaledwie jednym przypadku. Pech Radomiaka co do przekładanych meczów jest ogromny. Można rzec – jak nie urok, to sraczka. Puszcza wykręciła rekordowy wynik zmienionych terminów dlatego, że data pojedynczego meczu potrafiła być poprawiana nawet cztery razy. Zespół Dariusza Banasika natomiast po prostu rozgrywał poszczególne kolejki poza terminem. Aż sześć razy, czyli mniej więcej co czwarty mecz zespołu z Radomia nie odbywał się zgodnie z planem.

  • 2. kolejka – powołanie do kadry
  • 4. kolejka – koronawirus
  • 8. kolejka – powołanie do kadry
  • 10. kolejka – koronawirus
  • 15. kolejka – zły stan boiska
  • 21. kolejka – koronawirus (dwa razy)

Najlepsze w tym wszystkim to, że nawet kiedy mówimy o powołaniu do kadry, chodzi o piłkarza z przeciwnej drużyny. Radomiak z własnej “winy” nie przełożył żadnego spotkania. A mimo to jego mecze były przekładane najczęściej.

1. liga przekłada mecze częściej niż Ekstraklasa

W przypadku obydwu drużyn mówimy o jeszcze jednym, ważnym czynniku. Puchar Polski sprawił, że ich terminarz był jeszcze bardziej pogmatwany. Zwłaszcza po przerwie zimowej, bo pierwszoligowcy przez wczesną datę meczów 1/8 finału, miała niezłą wyrwę w przygotowaniach. Puszcza, Radomiak, ale także Arka, Górnik oraz ŁKS, musiały szykować formę na dwa terminy – początek i koniec lutego. Między pucharem a ligą przydarzyła się spora przerwa:

Reklama
  • Arka – 10 dni
  • Górnik – 11 dni
  • ŁKS – 11 dni
  • Puszcza – 17 dni
  • Radomiak – 15 dni

To trochę tak, jakby rozgrzać opony przed startem i musieć zjechać do boksu. Albo dalej je grzać, zamiast zacząć się ścigać. Wracając jednak do ligi – już w październiku, kiedy niebezpiecznie sypnęło nam przełożonymi meczami, zwracaliśmy uwagę na to, że sytuacja jest nieciekawa. Wtedy mówiliśmy o 20 przełożonych spotkaniach w sezonie. Na dziś jest 20 “wykręcił” sam wirus. Łącznie przełożonych meczów jest już ponad 30.

Ile meczów 1. ligi przełożono? Stan na 29.03.2021

Rzecz jasna nie jest to jakaś kosmiczna liczba. To 17% wszystkich dotychczas rozegranych spotkań. Natomiast nie oznacza to, że możemy spać spokojnie. W PZPN-ie słychać, że każdy kolejny przełożony mecz będzie problemem, bo terminarz jest wypełniony jak pociągi w Indiach. I przede wszystkim – tylko w 1. lidze przekłada się mecze tak często. Inne ligi na szczeblu centralnym grają zgodnie z terminarzem.

  • Ekstraklasa – 13 przełożonych meczów (+2 “przyśpieszone”), 7% całości
  • 2. liga – 16 przełożonych meczów, 7% całości

Wiadomo, że w porównaniu z Ekstraklasą w 1. lidze jest więcej okazji do przekładania gier – poziom wyżej przerwa na kadrę jest dla wszystkich, nie trzeba niczego przekładać. Ale różnica i tak jest ogromna. Z powodu koronawirusa w ESA przełożono osiem meczów. W drugiej lidze 13. A w pierwszej? 21. Tyle, co w obu łącznie. Owszem, statystyki podbijają tu spotkania wielokrotnie przekładane (w Ekstraklasie to pojedynczy przypadek), jednak nie zmienia to faktu, że to wciąż “majstrowanie w terminarzu”.

Zrobiliśmy eksperyment. Legia Warszawa przekładała w tym sezonie mecze ligowe z powodu walki o europejskie puchary i koronawirusa (w Warcie – przyp.). Pauzowała dwa razy krócej niż Radomiak. Pogoń? To samo. Śląsk? Też.

Pierwszoligowcy z największą liczbą zmian w terminarzu

Mamy więc prawo mówić o “rozstrojonej” lidze. W Ekstraklasie i 2. lidze znajdziemy tylko jeden zespół, któremu cztery razy przekładano spotkania – to Pogoń Szczecin. Poza tym w ESA jest jeden przypadek trzykrotnej zmiany terminu (Śląsk Wrocław), a w 2. lidze są trzy takie przypadki (Garbarnia, Sokół, Stal).

Tymczasem średnia przełożonych spotkań dla pierwszoligowca w tym sezonie to 3,66. ŚREDNIA.

Wynik Pogoni, która odbywała miesięczną kwarantannę, nie załapałby się nawet do TOP 5, jeśli chodzi o liczbę przełożonych spotkań pojedynczej drużyny na szczeblu centralnym w Polsce. Całą “topkę” zajmują zespoły z zaplecza Ekstraklasy. Największymi szczęściarzami są zawodnicy Miedzi Legnica, którzy nie pauzowali ani razu oraz piłkarze z Bełchatowa, którzy tylko raz doświadczyli tego problemu. Kluby, którym przekładano mecze tylko dwa razy, można policzyć na palcach jednej ręki.

Którym klubom najczęściej zmieniano termin meczu?

Aż strach pomyśleć, jakie wyniki wyśrubują poszczególne drużyny na koniec sezonu. Niektórym niewiele brakuje do dwucyfrówki. Funkcjonowanie w takiej rzeczywistości rodzi pewne problemy.

Nie można dać po sobie poznać, że człowiek się frustruje, bo to przełożyłoby się na zespół – mówi Dariusz Banasik, trener Radomiaka. – Teraz mieliśmy taką sytuację, że dwa razy byliśmy już na obiedzie, spakowani przed meczem z Puszczą i dwa razy ten mecz się nie odbył. Zarządziłem od razu drugi trening, a na nim bardzo mocne gry o zakład. Żeby była rywalizacja, mocna praca, bo to nam zastąpiło walkę w meczu. Zespół był podzielony na cztery drużyny, przegrani musieli coś postawić.

Lot Ikara Floty. Jak przegrano niemal pewny awans?

Bo największą bolączką nie zawsze jest przygotowanie do meczu. Michał Polczyk, trener przygotowania fizycznego Śląska Wrocław, także zwraca uwagę na podejście mentalne. – Najgorzej, jeżeli dowiadujemy się o tym przed samym meczem, wtedy pozostaje nam wykonanie treningu wyrównawczego, przygotowanie zmian w planie treningowym i realizacja mikrocyklu pod kolejnego przeciwnika. W naszym zespole mieliśmy takie przypadki kilkukrotnie i największym problemem było nie przygotowanie fizyczne, a psychofizyczne. Ciągle przekładane mecze, dwutygodniowe przerwy, to nie jest coś komfortowego. Zawodnicy chcą grać, po to trenują. W takich okresach wkrada się poczucie niepewności, może troszkę znużenia. O przygotowanie fizyczne bym się aż tak bardzo nie martwił, większym problemem jest całe to zamieszanie. Przygotowanie do meczu, logistyka, to się staje uciążliwe dla zespołu.

Puszczą już trochę „wymiotowaliśmy”, bo dwa razy ją omawialiśmy, dwa razy się przygotowaliśmy, dwa razy ćwiczyliśmy i dwa razy nie pojechaliśmy. Teraz po raz trzeci będziemy musieli ich przypomnieć naszych zawodnikom – dodaje trener Banasik na potwierdzenie tezy o znużeniu i problemach psychofizycznych.

Przerwa od gry może być atutem

Oczywiście każdy przypadek trzeba analizować inaczej. Wiadomo, że inny problem ma zespół, który jest zdrowy i musi czekać na mecz, a inny ten, w którym choroba rozłożyła pół drużyny. Nie każdy przechodzi COVID-19 bezobjawowo, jednym wyniszcza to organizm, innym psychikę, bo nawet jeśli wirus łagodnie go potraktował, mogło być tak, że gorzej przeszedł to ktoś z rodziny czy z grona bliskich znajomych.

Jest to jakieś nowe wyzwanie, ale nie mam zamiaru narzekać. Ludzie walczą o życie, my mamy naprawdę dobre warunki. Powinniśmy robić wszystko, żeby jako kraj wyjść z tego, a wtedy będziemy na spokojnie grać w piłkę – uważa Tomasz Tułacz, opiekun Puszczy.

W Niepołomicach sytuacja nie wyglądała ciekawie. – Było bardzo ciężko, bo miałem 11 zawodników gotowych do treningu. W tym roku mam najszerszą kadrę, a w pewnych momentach brakowało piłkarzy do przeprowadzenia zajęć. Może to wynika z mojego podejścia, nie chcę kogokolwiek narażać. Wyłapanie tego wirusa to największa trudność. Po jednym widać od razu, po innym wcale. Podam przykład: niektórzy piłkarze w meczu z Koroną wyglądali słabiej. Dzień czy dwa po meczu badania wykazały, że są zakażeni. Jesienią w meczu z Radomiakiem jeden z zawodników po 20 minutach meczu położył się i powiedział, że nie da rady zejść z boiska. Mięśnie nie pozwalały mu wstać i zejść. 9 stycznia podeszliśmy do badań, 10 zawodników było zakażonych, a nie widzieli się prawie miesiąc. Teraz dwóch z nich jest zakażonych drugi raz. Nie chcę tego krytykować, bo medycy wykonują niesamowitą pracę, dlatego podchodzę do tego w sposób odpowiedzialny. Gdy ktoś ma pozytywny wynik, trafia na kwarantannę. Wszyscy zawodnicy już przeszli wirusa, ale nie możemy spać spokojnie. Niektórzy przechodzili chorobę dwa razy.

Portugalczycy w 1. lidze – skąd wziął się nowy trend?

Zupełnie inaczej jest, gdy problem dotyka rywala. – Rozwiązań jest bardzo wiele i wszystko trzeba dostosować do tego, jak długa jest przerwa i na jakim etapie jest zespół. Jeżeli o pauzie wiemy od początku, można to wykorzystać na plus, można potrenować – mówi Michał Polczyk.

Widać to także po wynikach. Skoro kręcimy się przy Puszczy i Radomiaku – ci pierwsi, którzy przekładali mecze przez własne problemy, wygrali tylko jedno (na trzy) spotkanie w zmienionym terminie. Radomianie z kolei… ani razu nie przegrali. Dwa remisy, trzy zwycięstwa. Fatalnie na przekładaniu spotkań wyszedł Chrobry, który przegrał wszystkie trzy starcia. Punkty tracił Bruk-Bet, który dopisał sobie pięć na dziewięć możliwych „oczek”. Na przeciwnym biegunie jest natomiast Widzew Łódź, który odroczył termin dwóch ostatnich spotkań rundy jesiennej, a wiosną wycisnął z nich cztery punkty i dziś jest już tylko krok za miejscami barażowymi.

Nie ma więc reguły, wszystko zależy od wielu czynników. Natomiast w środowisku słyszymy jedno – “COVID-owe” mecze to zawsze pewne wypaczenie wyniku. Nie można mówić o równych szansach, kiedy ktoś trenuje, a rywal jeździ na rowerku w domu. – Przywracanie zawodników do dyspozycji fizycznej to największy problem. Osoby zajmujące się sportem zdają sobie sprawę, jak różnie poszczególne organizmy reagują na tę chorobę, jak różnie wracają do wysiłku – uważa Tomasz Tułacz.

Jego zdanie potwierdza Michał Polczyk. – Zdarzają się też takie przypadki, że zawodnicy są na kwarantannie, ale są zdrowi i wypada, żeby trzymali formę w domu. Rozpisanie im zajęć to nie jest proste zadanie, potrzeba specjalisty. Trening w domu to tylko podtrzymanie pewnych zdolności, wytrzymałości mięśniowej. To tylko utrzymanie ciała w takiej dyspozycji, żeby po powrocie na boisko jak najszybciej wrócić do formy.

***

Dlatego, mimo że wydaje nam się, że obecny sezon jest normalny, bo na całe szczęście nie zanosi się na trzymiesięczne zamknięcie ligi i letnią gonitwę terminów, to jednak całkowicie normalny on nie jest. A to, że nie da się z tym za wiele zrobić, poza minimalizowaniem ryzyka wystąpienia ogniska wirusa w zespole, nie oznacza, że nikt nie będzie miał na koniec żalu, jeśli coś pójdzie nie tak.

I za parę lat pewnie usłyszymy historie w stylu „gdyby nie COVID…”

SZYMON JANCZYK

fot. Newspix

Nie wszystko w futbolu da się wytłumaczyć liczbami, ale spróbować zawsze można. Żeby lepiej zrozumieć boisko zagląda do zaawansowanych danych i szuka ciekawostek za kulisami. Śledzi ruchy transferowe w Polsce, a dobrych historii szuka na całym świecie - od koła podbiegunowego przez Barcelonę aż po Rijad. Od lat śledzi piłkę nożną we Włoszech z nadzieją, że wyprodukuje następcę Andrei Pirlo, oraz zaplecze polskiej Ekstraklasy (tu żadnych nadziei nie odnotowano). Kibic nowoczesnej myśli szkoleniowej i wszystkiego, co popycha nasz futbol w stronę lepszych czasów. Naoczny świadek wszystkich największych sportowych sukcesów w Radomiu (obydwu). W wolnych chwilach odgrywa rolę drzew numer jeden w B Klasie.

Rozwiń

Najnowsze

Felietony i blogi

Ekstraklasa

Trela: Przewagi i osłabienia. Jak czerwone kartki wpływają na losy drużyn Ekstraklasy?

Michał Trela
4
Trela: Przewagi i osłabienia. Jak czerwone kartki wpływają na losy drużyn Ekstraklasy?

Komentarze

2 komentarze

Loading...