Reklama

Arek, kiedy zdejmiesz pelerynę niewidkę?

Kamil Warzocha

Autor:Kamil Warzocha

29 marca 2021, 13:27 • 5 min czytania 18 komentarzy

Ilekroć widzimy Arkadiusza Milika w koszulce reprezentacji Polski, tylekroć zastanawiamy się, czy zawodnik w takiej dyspozycji jest nam w ogóle potrzebny. Napastnik Marsylii już od dłuższego czasu sprawia wrażenie, jakby u boku reszty zespołu grał swój własny mecz. Gdzieś na marginesie, bez konkretów pod bramką rywali, z wieloma gorszymi zagraniami, o których wolelibyśmy zapomnieć. Warty podkreślenia jest fakt, że nasz sposób postrzegania byłego snajpera Napoli ulega zmianie. Kiedyś – piłkarz notorycznie marnujący stuprocentowe sytuacje, obiekt memów. Dzisiaj – na boisku piłkarz-widmo.

Arek, kiedy zdejmiesz pelerynę niewidkę?

Nie jest to opinia wymyślona pod wpływem emocji na zasadzie „bo tak”. Nikt nie urwie się z choinki, mówiąc, że Milik stał się w kadrze napastnikiem bezproduktywnym. Wiecie, niby porusza się po murawie, od czasu do czasu wyciągnie coś fajnego ze swojego arsenału, lecz robi to tak rzadko, że jego absencji najprawdopodobniej byśmy nawet nie zauważyli. Nie chodzi tutaj o złośliwości, a bardziej o zwrócenie uwagi na istotny problem widoczny choćby we wczorajszym meczu z Andorą. Ale nie tylko. Tendencja ze znikaniem Arka w czasie spotkania – niezależnie od klasy rywala – nie zmierza ku poprawie.

Ale, ale, czy my się aby nie czepiamy? No nie. Test oka wystarczy poprzeć statystykami, które w meczach reprezentacji od dawna nie są sprzymierzeńcem 27-latka. Niektórych rzeczy, mimo szczerych chęci, po prostu nie da się wybronić. Ot, rzeczywistość Milika w polskiej kadrze nie pisze się w kolorowych barwach. Trochę nam to wszystko wyblakło.

Liczne zera mówią same za siebie

Jasne, że trzeba pamiętać o dłuższych przerwach od piłki, które Arkadiusz Milik ma za sobą. Ten czynnik na pewno w jakimś stopniu odbija się na jego pewności siebie i pułapie, jaki może jeszcze osiągnąć w swojej karierze. Obecnie trudno doszukać się w nim zawodnika, którego pamiętamy z eliminacji do Euro 2016 i gry na samym turnieju. Tego jegomościa w podobnej formule już nie ma i raczej nigdy nie będzie. Nawet teraz, gdy Polak w końcu regularnie gra w klubie i strzela bramki.

Niestety nijak ma to się do kadry, co pokazują mecze z Węgrami i Andorą.

Reklama
  • Węgry: 84 minuty, zero celnych strzałów, jeden udany drybling (na trzy próby), jeden wygrany pojedynek (na siedem), 37 kontaktów z piłką
  • Andora: 60 minut, zero celnych strzałów, zero dryblingów, jedna zmarnowana setka, jeden (jedyny) wygrany pojedynek, 22 kontakty z piłką

Wygląda to dość niemrawo. Szczególnie wczoraj, na tle słabszego rywala, Milik niemal nie istniał na boisku. Według naszych not „zasłużył” na ocenę 1. Z Węgrami – słabiutka trójka. Gdy spojrzymy w przeszłość, przypomnimy sobie, że takie mecze w wykonaniu tego jegomościa to żadne novum. Czasami bywało odrobinę lepiej, liczne próby tworzenia czegoś wartościowego okazyjnie nie kończyły się fiaskiem, ale ogółem nie znajdziemy spotkania o punkty powyżej kreski.

Milik poza meczem towarzyskim z Finlandią, w którym zaliczył gola i asystę, gra słabo lub fatalnie.

  •  ostatni mecz z Włochami za kadencji Brzęczka: bez noty, zbyt krótki czas na boisku, żadnego pozytywnego akcentu
  •  drugi mecz z Bośnią: nota 4, brak wyraźnego wpływu na grę zespołu, wejście z ławki bez głębszej historii
  •  spotkanie z Włochami u siebie: nota 4, początek meczu z kilkoma fajnymi zagraniami i strzałem, ale ogółem niewidoczny przez cały mecz
  •  Bośnia: nota 3, jedno ciekawe zagranie piętką, a poza tym mizerne próby strzałów i żółtka kartka, mecz do zapomnienia
  •  Holandia: nota 3, pusty przelot po wejściu z ławki

Połączenie statystyk z tych wszystkich meczów w jedną całość sprawi tylko, że na polskim napastniku ktoś będzie chciał postawić kolejny krzyżyk. Spójrzmy:

  • 2020 rok (mecze o punkty): pięć występów, 185 minut, jeden celny strzał, jedno kluczowe podanie, jeden udany drybling

Lekko mówiąc, widok takich liczb szału nie robi. Najgorsze jest to, że jak na razie poziom nijakości z okresu gry w Lidze Narodów zostaje podtrzymany. Trudno jednoznacznie stwierdzić, skąd to wynika. Widzimy jednak na boisku, że Milikowi całkiem sporo brakuje do stanu, który określamy akceptowalnym.

Piłkarz występujący w tej kadrze od 2012 roku najzwyczajniej w świecie zatracił swoje atuty. Albo je schował do momentu nastania lepszych czasów w klubowej karierze, albo one zaginęły bezpowrotnie. W tym roku się o tym przekonamy.

Co w Miliku najbardziej denerwuje?

Że czasami irytuje niedokładnością podań czy brakiem błyskotliwości. Wolno zbiera się do podejmowania decyzji na połowie przeciwnika, w szkolny sposób psuje akcje ofensywne czy zaskakuje nieporadnością w polu karnym, kiedy po wygraniu pojedynku główkowego nie potrafi celnie i mocno uderzyć na bramkę. Wypada blado nawet na tle Piątka, a zgodnie przyznamy, że poprzeczka nie jest przecież zawieszona specjalnie wysoko. Napastnik Herthy różni się od Milika właściwie tylko tym, że jest bardziej ruchliwy. Wykazuje większą ochotę do gry, stara się być mobilny mimo swoich ograniczeń. No i w kadrze stał się o niebo skuteczniejszy.

Właśnie – mobilność. To rzecz, która chyba najbardziej razi w oczy. Kiedyś mówiliśmy, że Milik to idealny napastnik do współpracy z Robertem Lewandowskim z racji właśnie tego atutu. Milik potrafił mądrze poruszać się między różnymi strefami na murawie, być swego rodzaju wolnym elektronem za plecami „Lewego”. Dzisiaj, cóż, da się zauważyć, że 58-krotny reprezentant Polski próbuje nawiązywać do czegoś podobnego, ale efekty widzimy wszyscy. To znaczy: efektów starania nie przynoszą. W meczach reprezentacji ten piłkarz boryka się z naprawdę osobliwym trudnością, jaką jest niemożność znalezienia się w odpowiednim miejscu i czasie. A jeśli to już się dzieje, raz na kilka występów, objawia nam się nieskuteczny Milik sprzed lat.

Reklama

Fot. FotoPyk

W Weszło od początku 2021 roku. Filolog z licencjatem i magister dziennikarstwa z rocznika 98’. Niespełniony piłkarz i kibic FC Barcelony, który wzorował się na Lionelu Messim. Gracz komputerowy (Fifa i Counter Strike on the top) oraz stały bywalec na siłowni. W przyszłości napisze książkę fabularną i nakręci film krótkometrażowy. Lubi podróżować i znajdować nowe zajawki, na przykład: teatr komedii, gra na gitarze, planszówki. W pracy najbardziej stawia na wywiady, felietony i historie, które wychodzą poza ramy weekendowej piłkarskiej łupanki. Ogląda przede wszystkim Ekstraklasę, a że mieszka we Wrocławiu (choć pochodzi z Chojnowa), najbliżej mu do dolnośląskiego futbolu. Regularnie pojawia się przed kamerami w programach “Liga Minus” i "Weszlopolscy".

Rozwiń

Najnowsze

Anglia

Media: Gwiazdor West Hamu może zostać następcą Mohameda Salaha

Maciej Szełęga
1
Media: Gwiazdor West Hamu może zostać następcą Mohameda Salaha
Ekstraklasa

Trener Cracovii: W Białymstoku zagraliśmy konsekwentnie, nie mówiłbym o szczęściu

Damian Popilowski
0
Trener Cracovii: W Białymstoku zagraliśmy konsekwentnie, nie mówiłbym o szczęściu
Niemcy

Oficjalnie: Julian Nagelsmann nie dla Bayernu. Niemiec zostaje w reprezentacji

Damian Popilowski
1
Oficjalnie: Julian Nagelsmann nie dla Bayernu. Niemiec zostaje w reprezentacji

Komentarze

18 komentarzy

Loading...