Reklama

„Sousie dajecie czas, a Brzęczka byście jechali” – dlaczego tak jest?

Damian Smyk

Autor:Damian Smyk

28 marca 2021, 09:10 • 4 min czytania 77 komentarzy

Po debiucie Paulo Sousy w reprezentacji Polski wysypało w internecie komentarzy pod pomeczowymi tekstami. – Sousie dajecie czas, a Brzęczka byście już jechali – nie brakowało takich wpisów. – Gdyby Brzęczek zremisował z Węgrami, to byście mieszali go z błotem, a że pan Portugalczyk zna angielski, to jesteście oczarowani – wtórowali kolejni. Ale takie tezy kompletnie mijają się z rzeczywistością. Dlaczego zatem Sousa ma większy kredyt zaufania od byłego już selekcjonera?

„Sousie dajecie czas, a Brzęczka byście jechali” – dlaczego tak jest?

Przede wszystkim warto zaznaczyć, że Brzęczek dostał swój kredyt zaufania. Oczywiście trudno było do niego podchodzić z pełnym zaufaniem i wierzyć, że objawiło nam się drugie, ulepszone wcielenie Adama Nawałki. Były obawy – uzasadnione. Wszak mówiliśmy wówczas o trenerze, który poza prawie-że-pucharami z Wisłą Płock nie osiągnął nic na poziomie Ekstraklasy. Natomiast to nie tak, że Brzęczek miał przekichane w mediach zanim jeszcze rozesłał pierwsze powołania i zanim po raz pierwszy wbił się w reprezentacyjny garnitur.

Brzęczek był chwalony po debiucie

Z ciekawości zerknąłem do pomeczowych tekstów na Weszło z debiutu Brzęczka z Włochami. Pamiętacie – 1:1 po naprawdę niezłym meczu, stracone zwycięstwo po nieroztropnym faulu Błaszczykowskiego we własnym polu karnym. Co wówczas pisaliśmy?

– … trzeba jasno podkreślić, że debiut Jerzego Brzęczka w roli selekcjonera piłkarskiej reprezentacji Polski był powiewem optymizmu. Absolutnie nie takim zwalającym z nóg, ale dającym ukojenie w czasach, gdy „biomet” w polskiej piłce jest wyjątkowy niekorzystny.

Oczywiście, że debiut Brzęczka wypadł lepiej od debiutu Sousy. I to na tle zdecydowanie lepszego rywala. To jasne, niepodważalne i nawet nie ma sensu z tym polemizować. Natomiast powtórzę – Brzęczek ani nie był skreślany PRZED debiutem, ani tym bardziej po nim. Dopiero czas pokazał, że z nim w roli selekcjonera nie zrobimy żadnego progresu. Zweryfikowały go upływające miesiące. Biało-czerwoni byli w punkcie wyjścia po fatalnym mundialu – z kilkoma ogniwami wymienionymi, z odrobiną świeżej krwi dopuszczonej do zespołu. Natomiast na końcu tunelu nie migotało światło. Nie wiedzieliśmy nawet gdzie ten tunel ma poprowadzić biało-czerwonych.

Reklama

A co wiemy po debiucie Sousy?

Że na pewno chce zaimplementować w tej kadrze swój autorski pomysł. Chce właściwie całościowego wywrócenia taktyki, którą obserwowaliśmy przez ostatnie lata. Nawałka i Brzęczek z pewnością nie byli entuzjastami zmian. Ten pierwszy próbował gry na trzech obrońców po klęsce z Danią, gdy padły sugestie, że biało-czerwoni są zbyt mało elastyczni taktycznie. Brzęczek raz spróbował gry bez skrzydłowych i błyskawicznie się z tego wycofał.

A Sousa z Węgrami zagrał: wysokim pressingiem w bocznych sektorach, trójką w tyłach, asymetrią wahadeł. Czyli czymś, czego w tym zespole nie widzieliśmy w takim zestawie nigdy.

Nowa taktyka może potrzebować czasu

Dlatego na ocenę debiutu selekcjonera wielu dziennikarzy (ale również i kibiców) bierze poprawkę. Bo po prostu trzeba mieć świadomość tego, że początkowo ten pomysł może być niedoskonały. Sousa mówił zresztą o tym na konferencji przed Andorą: – Uczymy się czegoś nowego, ale piłkarze mają swoją rutynę i to coś nowego potrzebuje czasu. Nie może się to zdarzyć raz, ale wiele razy, by oni to przyswoili. To zajmuje znacznie więcej czasu. Na przykład jadąc do Wielkiej Brytanii będziecie musieli odnaleźć się w ruchu lewostronnym, a przyzwyczajenie do tego również trochę zajmie. Na wszystko potrzeba czasu. 

Ponadto – co może nawet istotniejsze – Sousa jest uwiarygodniony pracą w klubach, o których każdy polski trener może tylko pomarzyć. Pracował w Ligue 1, Serie A, Premier League, prowadził kluby w Szwajcarii, Izraelu czy na Węgrzech. Przy całym szacunku do dorobku polskich trenerów – zdecydowana większość z nich najdalej na zachodzie może pracować tylko wtedy, gdy dostaną pracę w Pogoni Szczecin.

Nie oznacza to, że do Portugalczyka należy podchodzić bezkrytycznie. Jeśli będzie popełniał błędy, to będzie za to krytykowany. Gdy źle dobrał wyjściowy skład na Węgry, to zebrał za to zasłużone słowa krytyki. Natomiast kredyt zaufania do Sousy jest większy niż byłby do jakiegokolwiek polskiego szkoleniowca z prostej przyczyny – on uwiarygadnia się po prostu swoim CV.

Reklama

Brak czasu? Wińmy Bońka, nie Sousę

I jasnym jest, że ten system zaproponowany przez nowego selekcjonera może początkowo nie funkcjonować tak, jak byśmy sobie tego życzyli.

Na takie zmiany potrzeba czasu, a tego czasu nie mamy, bo eliminacje ruszyły, a latem już jestem Euro! – powiedzą niektórzy.

Zgoda. Tylko o brak czasu nie obwiniajmy Sousy. Obwiniajmy Zbigniewa Bońka, który najpierw autorytarnie postawił na Jerzego Brzęczka, a później w tej decyzji trwał zbyt długo. Straciliśmy dużo czasu, który dzisiaj byłby niezwykle cenny.

fot. FotoPyk

Pochodzi z Poznania, choć nie z samego. Prowadzący audycję "Stacja Poznań". Lubujący się w tekstach analitycznych, problemowych. Sercem najbliżej mu rodzimej Ekstraklasie. Dwupunktowiec.

Rozwiń

Najnowsze

Komentarze

77 komentarzy

Loading...