Reklama

13 dni królestwa. Jak czarujący oszust z Wilna został władcą Andory?

Michał Kołkowski

Autor:Michał Kołkowski

28 marca 2021, 15:11 • 15 min czytania 14 komentarzy

Z łatwością zdobywał serca arystokratek i milionerek, choć czasami nie było go stać nawet na kupno maślanej bułeczki. Suchą stopą przeszedł przed dwie wojny światowe, mimo że w trakcie obu znajdował się w centrum wydarzeń. Nie złamał go pobyt we francuskim i hiszpańskim więzieniu, nie złamała sowiecka, amerykańska i francuska niewola. Rozmachu w rozpychaniu się łokciami na salonach mógłby mu pozazdrościć Nikodem Dyzma. Pomysłowości w organizowaniu szytych grubymi nićmi szwindli mógłby się od niego uczyć Frank William Abagnale. Poznajcie Borysa Skosyriewa.

13 dni królestwa. Jak czarujący oszust z Wilna został władcą Andory?

Człowieka, któremu niespełna sto lat temu zamarzyła się władza nad Andorą. Więc – jakie to proste! – został jej królem. Wprawdzie na tronie przetrwał tylko dwa tygodnie, ale gdy się spojrzy na drogę, która go na ten tron zaprowadziła… Cóż, nie sposób nie pokiwać z uznaniem głową. Skosyriew – czy może należałoby napisać: król Borys I – osiągnął ten poziom tupetu, jaki pozwala bezkarnie wyważać właściwie wszystkie drzwi.

BORYS SKOSYRIEW – KRÓL ANDORY

PRYMUS i KONTRREWOLUCJONISTA

Borys Michajłowicz Skosyriew urodził się 12 stycznia (lub czerwca) 1896 roku w Wilnie, będącym wówczas częścią Cesarstwa Rosyjskiego. O jego pochodzeniu i dzieciństwie wiadomo w gruncie rzeczy niewiele. Albo ujmijmy to inaczej – sam Borys bardzo chętnie dzielił się szczegółowymi i niezwykle precyzyjnymi wspomnieniami ze swej burzliwej młodości, lecz większość tych opowiadań historycy bez chwili wahania odkładają między bajki. Jest bowiem skrajnie nieprawdopodobne, by Skosyriew rzeczywiście by za młodu bliskim druhem Edwarda VIII – księcia Walii i późniejszego władcy całego Zjednoczonego Królestwa. Nie wydaje się również możliwe, by naprawdę pobierał nauki w najbardziej prestiżowych szkołach i uczelniach Starego Kontynentu, takich jak francuskie Lycée Louis-le-Grand czy też Uniwersytet Oksfordzki. Choć on sam bez mrugnięcia okiem przedstawiał się jako absolwent tych słynnych placówek. Jego słów nie potwierdzają żadne dokumenty czy archiwa.

Borys był jednak niewątpliwie człowiekiem co najmniej nieźle wykształconym. Władającym wieloma językami obcymi, obdarzonym wielką swadą i iście dworskimi manierami. Co każe przypuszczać, że wywodził się z drobnej szlachty. Wystarczająco zamożnej, by młody arystokrata mógł odebrać szeroką i rzetelną edukację, ale też nie na tyle znaczącej, by o rodzie Skosyriewów słyszał ktokolwiek poza cesarstwem. Przyjmuje się, że ojcem Borysa był Michaił Michajłowicz Skosyriew – oficer Armii Imperium Rosyjskiego (w najniższym stopniu korneta) i naczelnik ziemski z okolic Grodna. Matka, Jelizawieta z domu Mawros, była zaś szlachcianką pochodzącą z Tarnowszczyzny (dzisiejsza Białoruś).

Reklama
Borys Skosyriew

Za ciekawszą postać może uchodzić dziadek późniejszego króla Andory, Michaił Iwanowicz – kupiec z Petersburga, któremu interesy zdarzało się robić nawet z carskim dworem. Jego świetnie prosperujący sklep odziedziczył jednak pierworodny syn. Ojciec Borysa musiał obejść się smakiem.

Sam Borys cieszył się opinią wszechstronnie utalentowanego młodzieńca.

Był przystojny – ciemnowłosy i jasnooki, zawsze gładko ogolony, modnie uczesany – a także piekielnie inteligentny. Z wyróżnieniem kończył kolejne szkoły, bardzo szybko nauczył się m.in. języka angielskiego. Problem w tym, że w 1914 roku świat pogrążył się w chaosie Wielkiej Wojny, a trzy lata później przez cesarstwo przetoczyły się dwie rewolucje – najpierw lutowa, później październikowa. 21-letni wówczas Skosyriew stanął naturalnie po stronie Białych, którzy usiłowali zatrzymać marsz bolszewików po władzę nad krajem. Jak wiadomo – nieskutecznie. Dlatego jesienią 1918 roku Borys – wraz z pokonaną armią generała Nikołaja Judenicza, której nie udało się zdobyć Petersburga (czy raczej Piotrgrodu) – wycofał się na teren Finlandii. Do kraju już nie wrócił, nie wziął udziału w wojnie polsko-bolszewickiej. W styczniu 1919 roku pojawił się w Londynie.

KANCIARZ CZY SZPIEG?

Dlaczego skierował się akurat do stolicy Anglii?

Możliwe, że pomogły mu znajomości porobione w brytyjskiej armii podczas I Wojny Światowej. Borys przez blisko dwa lata służył bowiem na froncie wschodnim pod komendą niejakiego Olivera Locker-Lampsona. To zresztą jeden z naprawdę niewielu faktów z życiorysu Skosyriewa, który znajduje stuprocentowe potwierdzenie. Zarówno w dokumentach, jak i we wspomnieniach samego Locker-Lampsona. Wersje opowieści różnią się wyłącznie w szczegółach. Borys twierdził, że zdarzało mu się walczyć na pierwszej linii frontu. Zapewniał nawet, że dorobił się kilku wojennych ran podczas szczególnie zaciętych batalii. Natomiast dowódca zapamiętał wszystko odrobinę inaczej. Jego zdaniem Skosyriew ograniczał swoją wojskową działalność do roli tłumacza. Wydatnie pomagał Brytyjczykom w kontaktach z japońską misją wojskową. Japończycy byli żywo zainteresowani rozwojem wypadków w rosyjskiej wojnie domowej. Oczywiście ich celem było zwalczanie bolszewików.

Reklama

Raporty z tamtego okresu świadczą, że pomiędzy Skosyriewem a jednym z japońskich dyplomatów doszło do jakiegoś „incydentu”, nie zachowały jednak żadne konkrety na temat tego wydarzenia. Tak czy owak, na początku 1919 roku Borys był już w Anglii.

pocztówka z okresu I Wojny Światowej, świadcząca o przyjaźni brytyjsko-japońskiej

Jak sam twierdził po latach w rozmowie z The Times, po przeprowadzce do Anglii wykonał szereg niezwykle spektakularnych i niebezpiecznych misji szpiegowskich. Zapewniał, że w imieniu Jego Królewskiej Mości zdarzało mu się nadstawiać karku w Stanach Zjednoczonych, na Bliskim i Dalekim Wschodzie, a także na terytorium Syberii. Kiepsko by to jednak świadczyło o standardach pracy w brytyjskich służbach specjalnych, ponieważ dość szybko Skosyriew został schwytany przez angielską policję za… posługiwanie się czekami bez pokrycia oraz wyłudzenie złotego zegarka.

O tych skandalach rozpisywała się nawet londyńska prasa bulwarowa.

Niebywałe, prawda? Tajny agent, który posuwa się do przestępstw typowych dla drobnego cwaniaczka. Wyobrażacie sobie Jamesa Bonda podpieprzającego komuś podstępnie złoty sikor? Historia wszakże nie jest jednoznaczna. Skosyriew stanął przed angielskim sądem, co do tego akurat nie ma wątpliwości. Tam wygłosił płomienną przemowę o okrucieństwach, jakich względem jego rodziny dopuścili się bolszewiccy siepacze. Mówił o czasie spędzonym w więzieniu, o bliskich, którzy usłyszeli wyroki śmierci. O ucieczce z lochu, którą umożliwił mu przyjaciel. Wreszcie – o konfiskacie majątku. Zapewniał, że miał zamiar rozliczyć się ze wszystkich należności, kiedy tylko uda mu się odzyskać zagrabione przez komunistów pieniądze.

Sprawa rozeszła się po kościach w okolicznościach cokolwiek tajemniczych. Co później stanie się znakiem rozpoznawczym Borysa, który notorycznie będzie się pakował w kłopoty z prawem, by ostatecznie wyjść z kabały obronną ręką. Czyżby zatem faktycznie strzegł go jakiś zakulisowy protektor?

Niewykluczone jest również, że Skosyriewa przed konsekwencjami jego rozmaitych przekrętów chroniły wysoko postawione, zamożne kochanki. A miał ich na pęczki. Brytyjskie, francuskie czy też amerykańskie arystokratki łatwo ulegały urokowi przystojnego awanturnika. Zawsze gotowego, by zaskoczyć je mrożącą krew w żyłach opowieścią o jednej ze swoich brawurowych, wojennych przygód. Borys najczęściej posługiwał się w ich obecności wyssanymi z palca tytułami . Bywał baronem, bywał hrabią. Bywał posłem, profesorem i pułkownikiem. Miał rozmach.

EUROPEJSKIE WOJAŻE

Trudnych do wyjaśnienia faktów z życiorysu Skosyriewa jest więcej.

W 1925 roku otrzymał on (będący wówczas nowością) paszport nansenowski, przyznawany uchodźcom i bezpaństwowcom. Niedługo potem prysnął z Anglii do Holandii. Jeśli wierzyć jego opowieściom, przeprowadzka wyszła mu na dobre. Borys wspominał bowiem na łamach The Timesa, że holenderska królowa Wilhelmina do tego stopnia ceniła sobie jego usługi, iż nadała mu prestiżowy tytuł szlachecki. Doświadczenie uczy nas jednak, że historyjki sprzedawane przez Skosyriewa miały na ogół dość luźne związki z prawdą. I podobnie jest w tym przypadku. Jeżeli królowa Wilhelmina kiedykolwiek słyszała o jakimś Borysie, był to ewentualnie Borys Pasternak. Choć odtajnione akta holenderskich służb specjalnych świadczą o tym, że przyjazd Skosyriewa do kraju został odnotowany. Szpiedzy określili go jako „międzynarodowego aferzystę” i uznali, że warto mieć na niego oko.

Co ciekawe, przez całe lata 20. poprzedniego stulecia Borys pozostawał w kontakcie ze swoim dowódcą z czasu I Wojny Światowej, wspomnianym Oliverem Locker-Lampsonem. To kolejny trop, który może świadczyć o tym, iż Skosyriew faktycznie wykonywał jakieś tajne zadania. Locker-Lampson wydał nawet podkomendnemu zaświadczenie o służbie dla brytyjskiej armii, które otwierało potem przed Borysem wiele drzwi.

holenderski paszport Borysa Skosyriewa

Na wyżyny układów towarzyskich Skosyriew wzniósł się w 1931 roku, urzędując już na terenie Francji i przedstawiając się jako holenderski hrabia i oficer, kapitan Borys von Skossyreff den Haag. 35-latek, który najbardziej charakterystycznym elementem swojego wizerunku uczynił widoczny na wielu fotografiach monokl, poślubił wówczas obrzydliwie bogatą (i dziesięć lat od siebie starszą) mieszkankę Marsylii – Marie Louise Parat. Oczywiście nie powstrzymało go to przed nawiązywaniem intymnych relacji z innymi kobietami, lecz małżeństwo pozwoliło mu uzyskać pewną finansową stabilizację, której poszukiwał od lat. Rok po ślubie otworzył firmę zajmującą się importem kawy z Kolumbii. Przy zarządzaniu tym interesem do bogatej gamy języków obcych, jakimi się biegle posługiwał, dołożył jeszcze jeden – hiszpański.

W tamtym okresie Borys postanowił także zmienić wyznanie z prawosławnego na protestanckie. Nie sposób jednak powiedzieć, dlaczego zdecydował się na taki krok. Nie był człowiekiem przesadnie religijnym, więc można się domyślać, iż uczynił to za namową partnerki.

Znajomość języka hiszpańskiego skusiła oszusta do odwiedzenia Półwyspu Iberyjskiego i innych hiszpańskich posiadłości. W 1932 roku gościł w Barcelonie, a potem pojawił się na Majorce. Na Balearach widywano go z byłą żoną Howarda C. Marmona – wybitnego inżyniera, założyciela wielkiej fabryki amerykańskich samochodów. Magnat finansowy z Indiany postanowił porzucić małżonkę dla jej najbliższej przyjaciółki, więc, chcąc nie chcąc, musiał podzielić się z nią częścią swojego majątku. Prawdopodobnie przesyłał też regularnie swojej poprzedniej żonie pokaźne alimenty. Jest zatem całkiem możliwe, że najbardziej bezczelny pomysł w całym burzliwym życiu Borysa Skosyriewa – próba zapanowania nad Andorą – był w istocie współfinansowany z pieniędzy amerykańskiego producenta samochodów. I jak tu nie przytaknąć, że życie pisze najciekawsze scenariusze?

KRÓL ANDORY

Lata 30. na Starym Kontynencie były okresem wrzenia. Dzisiaj oczywiście nazywamy ten czas międzywojennym, no bo wiemy już, że w 1939 roku dotychczasową „Wielką Wojnę” trzeba było przemianować na „I Wojnę Światową”. Jednak wytrawni znawcy prawideł geopolityki pewnie już w 1933 roku zdawali sobie sprawę, że lada moment świat ponownie zatrzęsie się w posadach. 30 stycznia Adolf Hitler został mianowany kanclerzem Rzeszy, niedługo potem doszło do spalenia gmachu Reichstagu. W siłę rósł nazizm. We Włoszech już wcześniej władzę zdobył faszysta, Benito Mussolini. Europa boleśnie odczuwała skutki tak zwanego „wielkiego kryzysu”, jednej z najbardziej znaczących zapaści gospodarczych w dziejach kapitalizmu.

Narastały niepokoje w Hiszpanii, które w 1936 roku przerodziły się w przepełnioną niesłychanym okrucieństwem wojnę domową. We Francji swą pozycję usiłował umocnić Edouard Daladier z Partii Radykalno-Socjalistycznej. Krótko mówiąc – działo się.

W takim chaosie łatwo przeoczyć przewrót polityczny w mikroskopijnej Andorze.

Andora na mapie Europy

Tymczasem w skromnym państewku położonym pośród Pirenejów, pomiędzy Hiszpanią i Francją, także nie było spokoju. W latach 30. minionego stulecia Andora (z katalońska: Principat d’Andorra, czyli Księstwo Andory) znajdowała się bowiem pod wspólnym władaniem katalońskiego biskupa z La Seu d’Urgell i francuskiego prezydenta. Ten podział kompetencji utrzymywał się od XIII wieku, choć początkowo po stronie francuskiej kuratelę nad krajem trzymali okoliczni hrabiowie. Dopiero później doszło do swoistej centralizacji. Oczywiście okresy konfliktów między Hiszpanią i Francją – na przykład czas wojen napoleońskich – wywracały niekiedy ten porządek do góry nogami, lecz prędzej czy później sytuacja wracała do normy.

W 1933 roku w Andorze doszło jednak do rewolucji. Był to zryw tamtejszej młodzieży, która domagała się demokracji, wolności słowa, równości wobec prawa dla wszystkich obywateli, a także większej ochrony prawnej dla katalońskich robotników pracujących przy budowie elektrowni wodnej. W pewnym momencie grupa protestujących opanowała nawet budynek parlamentu i zaczęła wygłaszać tam buntownicze manifesty. Doszło po prostu do puczu, stłumionego przez francuską żandarmerię, która przez pewien czas okupowała strategiczne punkty Andory.

Ostatecznie do zmian ustrojowych nie doszło, ale nastroje rewolucyjne wciąż się w kraju tliły.

Borys Skosyriew postanowił je na nowo rozniecić. Na początku 1934 roku francuska prasa po raz pierwszy odnotowała z pewnym niepokojem, że tajemniczy, lecz zdumiewająco bogaty arystokrata o niezwykłym dorobku naukowym pojawił się w Andorze i ma zamiar służyć radą lokalnym wywrotowcom. Krążyły nawet z pozoru niedorzeczne słuchy, że chce on zostać władcą Andory. – Tutaj nie ma żadnego przywódcy. Ci ludzie nie wiedzą, co dalej robić. Myślę, że to moja szansa – pisał tymczasem Skosyriew w liście do jednego ze swoich przyjaciół. Rzeczywiście kiełkowała mu w głowie myśl, by zawładnąć państewkiem o terytorium ledwie przekraczającym 450 kilometrów kwadratowych.

Borys Skosyriew (ok. 1934 roku)

Przedstawiciele andorskiej opozycji byli zachwyceni przybyszem, który – doskonale przygotowany do swojej akcji – zaskakiwał ich notorycznie opowiadaniem ciekawostek o historii Andory albo doskonałą znajomością aktualnej sytuacji społeczno-politycznej w państwie.

Traktowali go jak gwiazdkę z nieba. Widzieli w nim nadzieję na niepodległość. Bogaty, bywały, charyzmatyczny. Niezwykle doświadczony życiowo, ale i doskonale wykształcony. Borys do tego stopnia zbajerował Andorczyków, że ci zupełnie szczerze traktowali go po jakimś czasie jako wybitnego prawnika i konstytucjonalistę. Uwierzyli, że pomoże im w przeprowadzeniu niezbędnych reform ustrojowych w kraju. Rada Generalna Dolin (parlament Andory) początkowo wyśmiał te propozycje i wydaliła Borysa z kraju jako uzurpatora, co nie było do końca przemyślanym ruchem, ponieważ nadało sprawie dodatkowy rozgłos. Niedoszły monarcha zaczął urzędować w Katalonii i ściągnął na siebie uwagę mediów z całego świata. Długi wywiad przeprowadzili z nim między innymi dziennikarze The Times. Skosyriew zachowywał się już wówczas z gracją godną nie andorskiego, lecz brytyjskiego króla – dumnie błyskał monoklem, robił dostojne miny i subtelne gesty. Sprawiał wrażenie postaci wręcz karykaturalnej.

A jednak – jego charyzma i tupet znów okazały się niezastąpione. Borys sporządził szalony projekt nowej, 17-punktowej konstytucji dla Andory. Miał on uczynić kraj rajem podatkowym, centrum europejskiej finansjery i w ogóle najbardziej innowacyjnym miejscem na całej Ziemi. Korzystając na zawartych przez lata znajomościach, rozesłał dokument do wielu znaczących postaci z Francji i Hiszpanii. Konstytucja w formie ulotek trafiła też do tysięcy mieszkańców Andory. I bardzo przypadła im do gustu. 7 lipca 1934 roku Rada Generalna Dolin postanowiła tę konstytucję uchwalić.

23 z 24 parlamentarzystów zagłosowało za. Biorąc pod uwagę ciężar gatunkowy dokumentu, głosowanie prawdopodobnie powtórzono i wynik był identyczny. Przewrót stał się zatem faktem – Borys Skosyriew, podchodzący z Wilna czaruś i hochsztapler, stał się Borysem I. Królem Andory.

UPADEK MONARCHY

Trzeba królowi Borysowi I oddać, że swoje panowanie rozpoczął z impetem. Spełnił właściwie wszystkie zachcianki mieszkańców szeregiem edyktów królewskich. Zarządził bezpłatną edukację i służbę zdrowia. Dopuścił do głosu w wyborach powszechnych wszystkich mężczyzn od 18 roku życia. Naturalnie natychmiast zniósł wszelką cenzurę, która tak uwierała andorską młodzież. Wedle niektórych źródeł zlikwidował także wszelkie obciążenia podatkowe i upaństwowił wszelkie majątki ziemskie, by potem – wedle swojego uznania – wydzierżawić je konkretnym obywatelom.

12 lipca wypowiedział wojnę biskupowi Urgell.

Podbiłem Andorę w imieniu prawowitego króla Francji – grzmiał Borys I, mając na myśli księcia Jana Orleańskiego, pretendenta do francuskiego tronu. – Jestem jego namiestnikiem, ale nie oddelegowanym przedstawicielem. Kiedy już zajmę kraj, ofiaruję go księciu Janowi. Dysponuję armią złożoną z 500 ochotników. Zobowiązujemy się, by wyzwolić Andorę spod hiszpańsko-francuskiej kontroli.

Tutaj się jednak monarcha odrobinę zagalopował. Książę Jan oczywiście z satysfakcją przyjmował wieści o tym, jakoby prezydent Francji nie posiadał formalnego prawa do sprawowania rządów nad Andorą, ale nie miał też zamiaru w żaden sposób wspierać takiego cudaka jak Skosyriew, razem z jego dziwaczną świtą – amerykańską bogaczką i paroma dawnymi białogwardzistami. Tymczasem biskup Justí Guitart i Vilardebó natychmiast poprosił o zbrojne wsparcie hiszpańską Straż Obywatelską, która bez najmniejszych trudności poradziła sobie z armijką (w rzeczywistości liczącą mniej niż 100 uzbrojonych żołnierzy) Borysa I. Król został zdetronizowany, aresztowany i przewieziony do Madrytu na przesłuchanie.

flaga Andory pod rządami króla Borysa I

Summa summarum panowanie Skosyriewa – legalne, co warto podkreślić – pośród Pirenejów potrwało niespełna dwa tygodnie. 23 lipca 1934 roku Andora formalnie przestała być królestwem. Co jednak ciekawe, także i tym razem Borys uniknął jakichkolwiek poważnych konsekwencji za swoje wybryki, choć wywołał przecież międzynarodową awanturę, stawiając na nogi hiszpańskie i francuskie wojsko. Madrycki sąd uznał, że nie może skazać Skosyriewa za przestępstwa, jakich dopuszczał się na terenie Andory. Dlatego ograniczono się do wydalenia łobuza z kraju.

Interesujący fakt numer dwa: hiszpańskie media przedstawiały go wówczas jako Polaka. Być może dlatego, że w 1934 roku Wilno było już częścią II Rzeczpospolitej, aczkolwiek nie brak źródeł, które dowodzą, iż Skosyriew mógł funkcjonować przez lata pod zupełnie zmyślonym nazwiskiem i w rzeczywistości być Żydem polskiego pochodzenia. Tego już nie zgadniemy, za mocno nachachmęcił w swojej biografii.

CO BYŁO POTEM?

Na tym historia Borysa I naturalnie się nie kończy. Wciąż nosiło go po świecie – bywał w Portugalii, Maroku, we Włoszech, a następnie powrócił do Marsylii, pod skrzydła swojej pierwszej żony. Tam raz jeszcze powinęła mu się jednak noga i wylądował za kratami.

Przyjmuje się najczęściej (choć naturalnie nie jest to w stu procentach pewne), że z więzienia wydostał się po upadku Francji w II Wojnie Światowej, uwolniony przez żołnierzy III Rzeszy. Najpewniej zaimponował im znajomością wielu języków i uznano go za zbyt przydatnego, by pozwolić mu tak po prostu sczeznąć. Wcielono go do Wehrmachtu jako tak zwanego sonderführera – żołnierza, który nie przeszedł przeszkolenia wojskowego, ale wykazuje się wystarczającymi kompetencjami, by dobrze służyć w armii. Potem dostał się do niewoli amerykańskiej, a następnie francuskiej. W 1946 roku finalnie został uwolniony i osiadł w Niemczech Zachodnich, w miejscowości Boppard. U boku swej francuskiej żony.

To była chyba prawdziwa miłość.

Kilka lat później wpakował się w kolejne tarapaty. Tym razem schwytano go, gdy bez zezwolenia przebywał w sowieckiej części Niemiec. I to chyba ostateczny dowód na to, że Skosyriew był agentem. Wielokrotnie werbowanym i odwracanym, ze skłonnościami do niesubordynacji, ze zdecydowanie zbyt dużą fantazją, ale jednak agentem. Skazano go na 25 lat przymusowych robót na Syberii. Dla 54-letniego mężczyzny był to wyrok śmierci.

Ale – nie zgadniecie! – i tym razem mu się poszczęściło. Z łagru zwolniono go już w 1956 roku dzięki porozumieniu politycznemu. Powrócił do żony w całkiem niezłej kondycji, a gdy owdowiał, ożenił się ponownie. Z dziewczyną młodszą od siebie o 40 lat. Zmarł w 1989 roku.

***

Jak oceniać króla Borysa I?

Portugalski historyk Francisco Fernandes Lopes spogląda na jego postać dwojako. Jego zdaniem, na pierwszym etapie życia Skosyriew był po prostu ordynarnym kanciarzem. Oszustem, kłamcą, kobieciarzem. Uzależnionym od alkoholu i prawdopodobnie również od twardszych używek. Chciał żyć lekko, lecz bogato, dlatego decydował się na wszystkie swojego bezczelne szwindle. Jednocześnie Lopes zauważa, że andorska przygoda zmieniła Borysa. Jego zdaniem – w pewnym momencie król Borys I naprawdę uwierzył, że uda mu się uczynić z Andory raj. Szczerze współczuł młodym mieszkańcom tego kraju, pragnącym wolności i niezależności. Założenie królestwa w Pirenejach było niewątpliwie dziełem jego życia. Co paradoksalne, Andora ma dzisiaj opinię podatkowego raju, więc w pewnym sensie pomysły króla Borysa zostały z opóźnieniem wcielone w życie.

Jedno jest pewne, niezależnie od tego, jak wiele historii odnośnie działalności chwilowego króla Andory to bzdury czy legendy, które rozsiewał on sam lub zaprzyjaźnieni z nim ludzie. Borys Skosyriew niewątpliwie się w życiu nie nudził.

fot. WikiMedia

Za cel obrał sobie sportretowanie wszystkich kultowych zawodników przełomu XX i XXI wieku i z każdym tygodniem jest coraz bliżej wykonania tej monumentalnej misji. Jego twórczość przypadnie do gustu szczególnie tym, którzy preferują obszerniejsze, kompleksowe lektury i nie odstraszają ich liczne dygresje. Wiele materiałów poświęconych angielskiemu i włoskiemu futbolowi, kilka gigantycznych rankingów, a okazjonalnie także opowieści ze świata NBA. Najchętniej snuje te opowiastki, w ramach których wątki czysto sportowe nieustannie plączą się z rozważaniami na temat historii czy rozmaitych kwestii społeczno-politycznych.

Rozwiń

Najnowsze

EURO 2024

Szymon Marciniak zmienił asystenta na Euro. „Dwa dni przez to nie spałem”

Piotr Rzepecki
1
Szymon Marciniak zmienił asystenta na Euro. „Dwa dni przez to nie spałem”

Weszło

Polecane

Czy każdy głupi może wejść na Mount Everest? „Bilet lotniczy i wio”

Kacper Marciniak
7
Czy każdy głupi może wejść na Mount Everest? „Bilet lotniczy i wio”
Inne kraje

Życie i śmierć w RPA. Dlaczego czarni są rozczarowani wolnością i partią Mandeli?

Szymon Janczyk
69
Życie i śmierć w RPA. Dlaczego czarni są rozczarowani wolnością i partią Mandeli?
Polecane

Aleksander Śliwka: Po igrzyskach czułem się, jakbym był chory. Nie mogłem funkcjonować [WYWIAD]

Jakub Radomski
4
Aleksander Śliwka: Po igrzyskach czułem się, jakbym był chory. Nie mogłem funkcjonować [WYWIAD]
Ekstraklasa

Droga Kapralika wiedzie przez Górnika. „Może być wart więcej niż 10 milionów euro”

Jakub Radomski
10
Droga Kapralika wiedzie przez Górnika. „Może być wart więcej niż 10 milionów euro”

Komentarze

14 komentarzy

Loading...