Reklama

„Wojtkowski musi się zmienić. Inaczej będzie miał ciężko w życiu”

Jan Mazurek

Autor:Jan Mazurek

27 marca 2021, 10:52 • 7 min czytania 12 komentarzy

Czy będzie pracował w Jagiellonii do końca sezonu? Dlaczego klub nie spieszy się ze znalezieniem nowego szkoleniowca? Czy Bogdan Zając stracił szatnię i czy prowadził zbyt długie odprawy? Dlaczego Jagiellonia rozczarowuje i traci swoją tożsamość? Na co stać ten zespół? Jaki jego jego pomysł na Jagę? Czy częściej będziemy mogli zobaczyć Fedora Cernycha w formie z jego poprzedniej przygody w Polsce? Co myśli o Fernanie Lopezie, a co o Krisie Twardku? Jak zareagował na historię z Kamilem Wojtkowskim? Czy Jagiellonia zainwestowała już w dział skautingu? Na te i na inne pytania w rozmowie z nami odpowiada aktualnie pierwszy trener Jagiellonii Białystok, Rafał Grzyb. 

„Wojtkowski musi się zmienić. Inaczej będzie miał ciężko w życiu”
Ma pan zapewnienie od klubu, że będzie pan prowadził Jagiellonię Białystok do końca sezonu?

Nie mam takiego zapewniania. Jagiellonia szuka trenera i daje sobie czas, żeby znaleźć właściwą osobę na to stanowisko. Rolę pierwszego trenera będę pełnił aż do momentu, kiedy uda się znaleźć odpowiedniego szkoleniowca.

Ale coraz częściej słyszy się, że doprowadzi pan zespół do końca rundy. 

Póki będzie taka konieczność, będę pracował jako pierwszy trener, ale nikt nie zapewnił mnie ze stuprocentowym przekonaniem, że na pewno, bezwzględnie, Rafał Grzyb zostanie w tej roli do końca sezonu. Jest taka opcja, jest ona możliwa, ale istnieje też możliwość jej skrócenia.

Jagiellonia daje sobie czas. Nie ma usilnego poszukiwania nowego sternika. 

Oczywiście, że tak, bo ta decyzja musi być gruntownie przemyślana. Jagiellonia nie zamierza zdecydować się na kogoś z pierwszej łapanki, kogoś pierwszego lepszego, kogoś przypadkowego. Klub chce się przyjrzeć ewentualnym kandydatom. Zadbać o to, żeby wybór był trafny i odpowiedzialny, nie można sobie pozwolić na lekkomyślność przy podejmowaniu tak ważnej dla przyszłości decyzji.

Dlaczego nie wyszło Bogdanowi Zającowi?

Trudno wskazać konkretną przyczynę.

Reklama
Proszę spróbować. 

Mimo wszystko zostawię odpowiedź dla siebie.

Może Bogdan Zając robił zbyt długie odprawy? A może stracił szatnię?

O to, czy odprawy były zbyt długie, trzeba pytać zawodników, a nie mnie, bo to do nich są one bezpośrednio kierowane. Każdy trener ma swój własny sposób prowadzenia drużyny, zarządzania nią, przemawiania do niej, trafiania do niej. Jeśli zawodnik jest profesjonalistą, nie robi problemu z różnic między stylami różnych szkoleniowców.

Jaką pan wyznaje filozofię długości odprawy? Dziesięciominutowy konkretny przekaz czy półtoragodzinne rozwleczone przemówienie przed treningiem?

Jako zawodnik nie lubiłem odpraw. Teraz też nie miałem przyjemności prowadzić jakichś dłuższych narad. Lubię konkretne rzeczy, konkretne cele, konkretny przekaz. Ale też nigdy nie ma tak, że pięć minut wystarczy na przekazanie wszystkiego. Nic się nie da zrobić w chwilę, w sekundę, nikt niczego nie załapie w mig. Pewne rzeczy trzeba wyjaśnić dłużej, rozświetlić, pokazać dokładniej. Nie mówię, że to godzina, półtorej godziny, ale pięć czy dziesięć minut to też jest za mało.

A zresztą, skąd wzięła się ta wersja o dziewięćdziesięciominutowych odprawach?

Tak informował Piotr Wołosik z Przeglądu Sportowego.

Rozumiem.

Miał pan wrażenie, że drużyna Jagiellonii była specjalnie zmotywowana przed meczem z Lechem Poznań? I że odrobienie strat i wygranie meczu wynikało z ponadprzeciętnej mobilizacji pana zespołu? 

Mam wrażenie, że niewiele się zmieniło. Piłkarze z identyczną motywacją wychodzili na murawę we wszystkich poprzednich meczach, tylko wcześniej czegoś po prostu brakowało. Nawet nie wyobrażam sobie, żeby było inaczej. Niezależnie, czy trener leży, czy nie leży, czy zespół jest w dole, czy na fali – obowiązkiem zawodnika jest danie z siebie absolutnego maksa.

Reklama
Czego najbardziej brakuje więc Jagiellonii, żeby osiągnąć satysfakcjonujące wyniki?

Stabilizacji. To jest największy problem ten drużyny. Przeplataliśmy mecze gorsze z meczami lepszymi. Brakowało serii zwycięstw, która pozwoliłaby zyskać większą liczbę punktów i zbudować ten zespół. Lepiej gra się ze świadomością, że dobrze idzie, że żre, że wcześniej już coś wychodziło. A tak zbyt często zawodziliśmy, zbyt często schodziliśmy z boiska pokonani.

Miał pan wrażenie, że szatnia Jagiellonii jest podłamana?

Czy podłamana? Nie wiem. Decyzja o zwolnieniu każdego szkoleniowca zawsze ma jakiś wpływ na zespół.

A jaki miała wpływ decyzja o zwolnieniu Bogdana Zająca? 

Każdy piłkarz w szatni Jagiellonii ma świadomość tego jak wygląda świat futbolu. Nikt nie gra od wczoraj. Raz są cięższe momenty, raz są lżejsze momenty. Przyszła chwila, kiedy trzeba było odbić się od dna i z Lechem się to udało.

Zgadza się pan ze stwierdzeniem, że przez ostatnie kilka lat Jagiellonia konsekwentnie rozmywa własną tożsamość?

Co możemy rozumieć pod słowem tożsamość? Sam się nad tym zastanawiam, trochę przyzwyczailiśmy się do sukcesów za czasów Michała Probierza. Walczyliśmy o podium, o mistrzostwo, o drugie, o trzecie, o czwarte miejsce, o europejskie puchary. Napędziło to Jagiellonię. Staliśmy się klubem bardziej docenianym, szanowanym, uznawanym w całej Polsce. Ludzie zaczęli więcej od Jagi wymagać.

Nic dziwnego. 

Oczywiście. Dlatego też nasze miejsce w tabeli jest przyjmowane z dużym rozczarowaniem. I to naprawdę, ja nie jestem zadowolony, piłkarze nie są zadowoleni, władze klubu nie są zadowoleni i kibice nie są zadowoleni. Nasza pozycja nie odzwierciedla naszego potencjału i tego na co nas stać. W pełni to rozumiemy i chcemy wybrnąć z tej sytuacji.

Na jaką pozycję w tabeli stać ten zespół?

Kadrowo stać nas na miejsce w pierwszej ósemce.

Jaką rolę w zespole widzi pan dla Krisa Twardka? Właśnie przedłużył kontrakt, a umówmy się: argumentów ku temu dał bardzo niewiele. 

Kris Twardek może zagrać na boku obrony i na skrzydle, to wszechstronny zawodnik. Jest profesjonalistą. Przykłada się do swoich obowiązków. Złego słowa o nim nie powiem. Głęboko wierzę w to, że po pierwszym okresie aklimatyzacji częściej będziemy widzieć go prezentującego pełnię swoich umiejętności. Złapie wiatr w żagle, będzie szedł tylko w górę.

A Fernan Lopez? To kolejne rozczarowanie. Hiszpan zawodzi na całej linii. 

Czy zawodzi? Nie przesadzajmy, nie powiedziałbym. Jeden zawodnik będzie potrzebował miesiąc na aklimatyzację, inny pół roku, a jeszcze inny rok. Każdy jest inny. Ciężko mi cokolwiek powiedzieć na temat Ferniego. Na pewno to zawodnik o bardzo dużych umiejętnościach. Nieraz na treningach wyglądał bardzo korzystnie, a trochę gorzej szło mu w meczach. Myślę, że musi podbudować się mentalnie, żeby błyszczeć w lidze, a nie tylko na zajęciach.

Możemy spodziewać się większej liczby udanych spotkań Fedora Cernycha?

Fiedzię pamiętamy z innych spotkań, z zupełnie innej gry niż miało to miejsce przez ostatnie pół roku. Teraz jego forma nie jest jeszcze ustabilizowana. Potrzebuje czasu, żeby się odbudować.

Bardzo zawiódł się pan na Kamilu Wojtkowskim? 

Byłem w szoku.

To zrozumiałe. 

Wszyscy dookoła w klubie tak samo. Nikt, ani ja, ani włodarze klubu, ani inni zawodnicy, nie spodziewał się, że stanie się to, co się stało. Przykra sprawa. Chłopak popełnił duży błąd. Mam nadzieję, że wyciągnie wnioski. Musi się zmienić, bo jakby tak dalej miało to wyglądać, to myślę, że będzie miał bardzo ciężko nie tylko w piłce, ale przede wszystkim w życiu.

Na którymkolwiek etapie waszej współpracy Kamil Wojtkowski wysyłał niepokojące sygnały swoim zachowaniem?

Nie, nie było żadnych sygnałów, które mogłyby zapowiadać taką historię.

To duży talent?

Niewątpliwie ma bardzo duże umiejętności. W Wiśle Kraków momentami wyglądał bardzo korzystnie, ale pojawiły się problemy, jakieś demony, które skierowały go w złą stronę. To trwało, nie służyło mu w karierze, w Jagiellonii też się nie przebił, ale cóż, już nie jest zawodnikiem klubu. Jednym nierozmyślnym zachowaniem doprowadził do rozwiązania kontraktu.

Jak ma grać pana Jagiellonia? Przebojowo, ofensywnie, nowocześnie czy pragmatycznie, bezpiecznie, punktująco?

Nie powiem nic oryginalnego. Chyba każdy ligowy trener chciałby, żeby jego zespół grał pięknie, dominująco i tracił jak najmniej bramek. Pokazaliśmy to z Lechem, ale na pewno nie będziemy sztywno trzymać się jednej koncepcji. To wszystko będzie zależało od naszego przeciwnika, od konkretnego meczu, od planu taktycznego na spotkanie. Życzyłbym sobie efektownej i ofensywnej gry, ale wszystko może się zdarzyć – kontuzje, kartki, absencje. I wszystko trzeba będzie zmienić, bo przeciwnik nagle zagra zaskakującym systemem i nic nie pozostanie z pierwotnego planu. Są też w lidze drużyny, które mają na tyle silne kadry, że nie będziemy mogli pozwolić sobie na położenie wszystkich akcentów na atak.

Czeka Jagiellonię rewolucja?

Nie sądzę. Potrzebne są kosmetyczne zmiany. Liczymy na to, że zespół będzie funkcjonował stabilnie i punktował w sposób regularny.

Pojawił się już w klubie dział skautingu?

Myślę, że tak.

Nie brzmi to do końca przekonująco. 

Działamy, żeby parę rzeczy poprawić, również w kwestii funkcjonowania działu skautingu.

Czyli nie jest tak, że oprócz trenowania musi pan zajmować się skautowaniem piłkarzy, którzy mogliby wzmocnić Jagiellonię latem?

Na razie nie ma takiej opcji i takiej potrzeby.

ROZMAWIAŁ JAN MAZUREK

Fot. Newspix

Urodzony w 2000 roku. Jeśli dożyje 101 lat, będzie żył w trzech wiekach. Od 2019 roku na Weszło. Sensem życia jest rozmawianie z ludźmi i zadawanie pytań. Jego ulubionymi formami dziennikarskimi są wywiad i reportaż, którym lubi nadawać eksperymentalną formę. Czyta około stu książek rocznie. Za niedoścignione wzory uznaje mistrzów i klasyków gatunku - Ryszarda Kapuscińskiego, Krzysztofa Kąkolewskiego, Toma Wolfe czy Huntera S. Thompsona. Piłka nożna bezgranicznie go fascynuje, ale jeszcze ciekawsza jest jej otoczka, przede wszystkim możliwość opowiadania o problemach świata za jej pośrednictwem.

Rozwiń

Najnowsze

Komentarze

12 komentarzy

Loading...