Reklama

Murawa nie przeszkodziła Radomiakowi w rozjechaniu Górnika

Szymon Janczyk

Autor:Szymon Janczyk

27 marca 2021, 15:09 • 4 min czytania 7 komentarzy

Ależ meczycho obejrzeliśmy dziś w południe w Radomiu. Murawa, która bardziej przypominała łąkę za domem. Komentatorzy, którzy zaserwowali nam obszerne podsumowanie spotkania Węgry – Polska. Karol Angielski zdejmujący pajęczynę z okienka strzałem sprzed pola karnego. Druga bramka zdobyta kolanem, w które trafiła piłka po niecelnym strzale. Słowem – mecz godny hitu kolejki na zapleczu Ekstraklasy.

Murawa nie przeszkodziła Radomiakowi w rozjechaniu Górnika

Tych, którzy nie wyłapali ironii uspokajamy – tak, przez pierwsze pół godziny można było przyciąć komara. Głównie dlatego, że piłkarze obydwu zespołów toczyli walkę ze wspólnym wrogiem, czyli radomską murawą. A nie była to równa walka, trzeba przyznać. Jednym i drugim dziury, kępki, piach i błoto przeszkadzały przy każdym ruchu. Trzeba było się przyzwyczaić, więc trochę z tym zeszło. W międzyczasie przypadek mógł jednak pomóc stworzyć nam niezłe widowisko. Najpierw radomianie odpuścili pogoń za piłką, ta została w polu i trzeba było rzucać się pod nogi Bartosza Śpiączki, żeby zablokować strzał. Potem futbolówka odbiła się tak, że chyba uratowała Górnika od stracenia bramki po uderzeniu Dawida Abramowicza. Aż w końcu z dystansu huknął Mateusz Radecki, a futbolówka podbita przez obrońcę sprawiła duże problemy Maciejowi Gostomskiemu.

Wszystko, czego nie chcieliśmy wiedzieć (ani słyszeć)

I były to próby lepsze niż to, co „dla wypełnienia czasu antenowego” serwowali nam komentatorzy. Wiemy, że gdy niewiele się dzieje, to trzeba kibicom zaserwować jakieś anegdoty. Ale duet Marcin Feddek – Janusz Kudyba nas zabił. Dosłownie, bo usłyszeliśmy:

  • kilkuminutową analizę meczu Węgry – Polska ze szczególnym naciskiem na Bartosza Bereszyńskiego
  • historię o tym, że Janusz Kudyba zabłądził i pojechał na nie ten stadion co trzeba w Radomiu
  • i wszystko byłoby ok, zdarza się, tyle że Radomiak nie gra na nim od pięciu lat, bo trwa tam budowa
  • co jednak nie przeszkadza w tym, żeby murawa na tamtym obiekcie była lepsza niż ta, którą Radom pochwalił się dziś przed telewidzami

Później dowiedzieliśmy się także, że Aleksander Jagiełło nie jest skrzydłowym (a tak naprawdę jest), a VAR anulowałby żółtą kartkę Leandro za poczęstowanie rywala łokciem. Usłyszeliśmy także profesjonalną analizę tego, czy Michał Mak poda rękę Kamilowi Kieresiowi, który ściągnął go z boiska przed końcem pierwszej połowy. To wszystko okraszone obrazem, bo realizator zafundował nam minutowy przemarsz Maka po bieżni radomskiego stadionu. I jeszcze byśmy to zrozumieli, gdyby nie fakt, że w międzyczasie obydwie drużyny nadal grały, a nas ominął faul i żółta kartka dla trenera Dariusza Banasika.

Karol Angielski show

Dobra, ale do brzegu, bo jest o czym mówić. I wierzymy, że o bramkach zdobytych dziś przez piłkarzy Radomiaka, będą dyskutować nawet ludzie w tramwajach. Zwłaszcza o pierwszym z nich, bo Karol Angielski udowodnił nim, że w pierwszej lidze czuje się jak ryba w wodzie. Napastnik dostał sprytne podanie od Damiana Jakubika i równie sprytnie przełożył sobie Marcina Stromeckiego. A skoro nic nie stało mu już na przeszkodzie, uderzył precyzyjnie w samo okienko, tuż zza linii pola karnego.

Reklama

Klasa światowa.

Zresztą Angielski miał dzisiaj prawdziwy dzień konia. Co prawda jego licznik bramek zatrzymał się na tej, która była jego dziewiątym trafieniem w sezonie, ale:

  • oddał cztery strzały i wszystkie były celne
  • jak już piłka po jego uderzeniu mogła minąć słupek, to trafił w kolano Radeckiego i zaliczył asystę
  • miał udział także przy trzecim golu – zanotował asystę drugiego stopnia, świetnie uruchamiając Abramowicza podaniem w pole karne

Pozostając przy ostatnim ze zdarzeń: Abramowicz dograł wtedy do Damiana Gąski, który sprawił, że nie minął nawet kwadrans drugiej połowy, a Górnik mógł już pakować walizki i spadać do domu. Przynajmniej nie ryzykowałby większego lania.

Górnik Łęczna wpadł w dołek

A trzeba przyznać, że lanie mogło być większe. Gdyby murawa nie przeszkodziła Miłoszowi Kozakowi, gdyby po kiksie Kamila Pajnowskiego lepiej przymierzył Gąska, gdyby… No tak, wiadomo, gdybać to sobie można. Natomiast w tym przypadku nie jest to szukanie usprawiedliwienia, tylko podkreślenie dominacji Radomiaka w tym spotkaniu. Górnik nie grał dzisiaj nic. Zupełnie nic. Goście musieli ładować z 30 czy 40 metrów, żeby stworzyć jakieś zagrożenie pod bramką Mateusza Kochalskiego. Ok, raz trafili w słupek, ale to była loteria – więcej szczęścia niż efektów ciężkiej pracy. Podsumowanie dokonań ekipy z Łęcznej dziś?

  • Jeden celny, groźny strzał głową – w pierwszej połowie Kochalski świetnie zatrzymał Midzierskiego po stałym fragmencie gry
  • Dwa inne celne strzały, ale to typowe farfocle
  • Wspomniany już słupek
  • Kilka gorszych prób z dystansu

Górnik miał więc świetny początek, ale dwa ostatnie mecze boleśnie przegrał. Padła twierdza w Łęcznej, a Radomiak sprał ich jak jeszcze nikt w tym sezonie. Radomianie to odwrotna sytuacja – słabszy start, tylko punkt w dwóch pierwszych meczach, ale potem dwa zwycięstwa i dwa czyste konta. Na dziś ekipa Dariusza Banasika traci więc cztery „oczka” do strefy premiowanej bezpośrednim awansem. A że przed Radomiakiem mecze z Miedzią, Bruk-Betem i GKS-em Tychy, to w kwietniu sporo może się w czołówce pozmieniać.

Radomiak Radom – Górnik Łęczna 3:0

Reklama

Angielski 30′, Radecki 47′, Gąska 56′

fot. FotoPyK

Nie wszystko w futbolu da się wytłumaczyć liczbami, ale spróbować zawsze można. Żeby lepiej zrozumieć boisko zagląda do zaawansowanych danych i szuka ciekawostek za kulisami. Śledzi ruchy transferowe w Polsce, a dobrych historii szuka na całym świecie - od koła podbiegunowego przez Barcelonę aż po Rijad. Od lat śledzi piłkę nożną we Włoszech z nadzieją, że wyprodukuje następcę Andrei Pirlo, oraz zaplecze polskiej Ekstraklasy (tu żadnych nadziei nie odnotowano). Kibic nowoczesnej myśli szkoleniowej i wszystkiego, co popycha nasz futbol w stronę lepszych czasów. Naoczny świadek wszystkich największych sportowych sukcesów w Radomiu (obydwu). W wolnych chwilach odgrywa rolę drzew numer jeden w B Klasie.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Daniel Szczepan: Pracowałem na kopalni. Myślałem, by się poddać i rzucić piłkę [WYWIAD]

Jakub Radomski
0
Daniel Szczepan: Pracowałem na kopalni. Myślałem, by się poddać i rzucić piłkę [WYWIAD]

Komentarze

7 komentarzy

Loading...