Reklama

Fabiański: Pandemia pozwoliła mi zająć się domem. Zostałem ogrodnikiem!

redakcja

Autor:redakcja

26 marca 2021, 08:03 • 14 min czytania 15 komentarzy

Co dzisiaj w prasie? Wiadomo, echa debiutu Paulo Sousy. Mamy sporo ocen naszych kadrowiczów, mamy ciekawostkę serwowaną przez „Super Express” o siostrze Kamila Grosickiego. I ciekawy, piłkarsko-życiowy wywiad z Łukaszem Fabiańskim. Bramkarz przyznaje, że pandemia pozwoliła mu zająć się domem. – Wysprzątałem wszystko dookoła domu i… zostałem ogrodnikiem. Cóż, czasami jest tak, że człowiek stroni od prac fizycznych w obawie o kontuzje. Kiedy rok temu przerwano rozgrywki, postanowiłem nadrobić domowe zaległości. Głównie jednak na pełen etat jestem tatą – mówi „Sportowi” golkiper West Hamu.

Fabiański: Pandemia pozwoliła mi zająć się domem. Zostałem ogrodnikiem!

Sport

Oceny od „Sportu”. Najgorszy na boisku Jakub Moder, najlepsi Robert Lewandowski i Kamil Jóźwiak.

Jakub MODER (59 min.) – 2 Od jego nieodpowiedzialnej straty blisko bramki rywala zaczęła się… bramkowa akcja Węgrów. Niedbale przyjął piłkę po wyrzucie z autu Recy i oddał ją przeciwnikowi, który szybko zrobił z tego właściwy użytek. Dwa razy w pierwszej połowie chciał poszukać Lewandowskiego efektownym zagraniem. Bezowocnie. Szwankowała współpraca z kolegami.

Piotr ZIELIŃSKI – 5

Doskonale wiemy już, że potrafi zagrać nietuzinkowo i efektownie. To, że umie założyć rywalowi siatkę? Też wiemy, ale co z tego, skoro nic z jego sporadycznych akcji nie wynikało? Przed przerwą irytowała, a nawet frustrowała jego bezradność i przypominały się podobne występy, których już było zbyt wiele. W końcu pięknie zagrał do Jóźwiaka, który wyrównał stan rywalizacji. Nadal jednak oczekujemy od niego więcej.

Reklama

Robert LEWANDOWSKI – 7

Gdy zauważył, że nie radzimy sobie w rozegraniu, postanowił cofnąć się po piłkę na połowę boiska, a tak być nie powinno. To świadczyło o tym, że gra nam się nie układała. Węgrzy, by go zatrzymać, stosowali proste, ale skuteczne środki. Na granicy przepisów, o których dyskutował z sędziami. To dziwne, ale atakowany przez trzech rywali stracił piłkę w akcji, po której Węgrzy zdobyli drugą bramkę. Miał udział przy drugim golu. A trzeciego zdobył sam, bo przecież takich sytuacji nie marnuje.

Rozmowa z Łukaszem Fabiańskim. Nie tylko o tym, co na boisku.

Przed kolejnym zgrupowaniem reprezentacji Polski nie zabrakło dyskusji o tym, czy to pan, czy Wojciech Szczęsny będzie pierwszym bramkarzem. Trener Paulo Sousa postawił na pańskiego rywala, ale czy takie dywagacje będą trwać do końca waszych przygód z drużyną narodową?

– Zobaczymy. Podchodzę do tego spokojnie. Wiele razy mówiłem, że trzeba robić swoje. Trzeba mieć świadomość, że zrobiło się wszystko, co tylko można było zrobić, by później – po decyzji selekcjonera – móc stanąć przed lustrem i powiedzieć sobie: „zrobiłem, co mogłem”. Selekcjoner zawsze ma trudne decyzje do podjęcia. My robimy co w naszej mocy, by na naszej pozycji był spokój. To jest najważniejsze i jestem przekonany, że robimy to dobrze.

Reklama

Czy zrobił pan w czasie pandemii coś, na co zwykle nie miał czasu?

– Wysprzątałem wszystko dookoła domu i… zostałem ogrodnikiem. Cóż, czasami jest tak, że człowiek stroni od prac fizycznych w obawie o kontuzje. Kiedy rok temu przerwano rozgrywki, postanowiłem nadrobić domowe zaległości. Głównie jednak na pełen etat jestem tatą. Razem z żoną zajmujemy się naszym synem. Ale ani na moment nie przerwałem programu treningowego. W miarę upływu czasu trenowaliśmy w dwóch etapach. W klubie, a także w domu, właśnie w ogrodzie. Trzeba było budować siłę i utrzymywać kondycję. Starałem się też biegać, nawet w najbliższym sąsiedztwie domu. Tak się akurat stało, że rok temu byłem po kontuzji, której doznałem w ubiegłym sezonie. Przerwa od grania w czasie pandemii pozwoliła mi na powrót do pełni sprawności. Moja rekonwalescencja przebiegała bardzo dobrze i osiągnąłem nawet lepszą sprawność niż przed urazem. Bywały dni, kiedy trenowałem przez kilka godzin dziennie, nie przestawałem przed 18.00. Miało to swoje dobre strony, bo mój syn był już wyczerpany i szedł spać, a ja padałem na fotel i oglądałem filmy.

A czego w obecnych czasach najbardziej panu brakuje?

– Bardzo miło wspominam czasy, kiedy do Londynu przyjeżdżała… liga NBA! Mam wielką nadzieję, że najlepsi koszykarze świata jeszcze do nas wrócą. Co roku musiałem być na spotkaniach rozgrywanych w Londynie. Pamiętam jak to było pewnego razu w 2018 roku. Ogromnie się ucieszyłem, kiedy dowiedziałem się, że przyjedzie drużyna z Waszyngtonu, bo występował w niej Marcin Gortat. Znamy się, bardzo go szanuję i kibicowałem mu, gdy jeszcze grał. Bardzo liczyłem, że uda nam się spotkać. Tymczasem okazało się, że Marcin… zmienił klub i został zawodnikiem LA Clippers, dlatego nie mogłem go wspierać. Generalnie podczas wizyt drużyn NBA zawsze był wysyp środowiska piłkarskiego. Pojawiali się również znani ludzie z różnych dziedzin. To było takie miejsce, gdzie każdy chciał się pokazać. Czy wszyscy ci ludzie to kibice NBA? Nie wiem. Osobiście zawsze kierowałem się tym, by jako wielki fan najlepszej ligi świata, zobaczyć mecze z bliska, a gdy przy okazji spotkać paru znajomych. To było sympatyczne. Czasami myślę, że fajnie byłoby być koszykarzem. Gdyby w moim rodzinnym mieście była sekcja koszykówki, to kto wie? Nie jestem pewien czy dobrze się stało dla mnie czy też dla koszykówki, że takiej sekcji nie było. Potoczyło się to zupełnie inaczej, jednak nie narzekam.

Miał być dramat, a będą puchary? Piast Gliwice wciąż ma szansę na grę w Europie.

Z wyliczeń statystyków i matematyków wynika, że Piast ma bardzo duże szanse na grę w Europie. Największymi atutami zespołu trenera Waldemara Fornalika jest dobra forma od dawna i gra na dwóch frontach. Ten ostatni czynnik sprawia, że matematyczne wyliczenia procentowych szans są bardzo wysokie. Bardzo wiele daje gra w Pucharze Polski. Najważniejsze – z perspektywy kibica Piasta – będzie to, by gliwiczanie wraz z Rakowem awansowali do wielkiego finału. To sprawi, że szansa na europejskie rozgrywki przy Okrzei mocno wzrośnie. Zdobycie pucharu z automatu da przepustkę do gry na arenie międzynarodowej, a jeśli tym wygranym będzie Raków, wówczas najpewniej 4. miejsce w tabeli również oznaczać będzie udział w europejskich pucharach. Z tego samego miejsca w 2013 roku gliwiczanie wywalczyli historyczny udział w Europie. – Mieliśmy katastrofalny początek. Nie brakowało głosów, że Piast spadnie, a ja mówiłem: „spokojnie”. Drużyna potrzebuje czasu, wiemy o co gramy. Wszystkie te wiadomości, które ukazywały się w internecie, trzeba by teraz usunąć, bo Piast w tym sezonie na pewno nie spadnie. Jesteśmy na 6. miejscu i zaczynamy deptać po piętach zespołom z górnej części tabeli – przyznał po ostatnim meczu kapitan drużyny, Gerard Badia.

Erik Janża może przedłużyć kontrakt w Zabrzu. Rozmowy trwają.

Jak niedawno zdradził nam sam Janża, jego kontrakt zostanie przedłużony automatycznie o kolejny sezon, jeżeli w bieżących rozgrywkach uzbiera 2000 minut. Na dziś tych minut ma już 1703. Gdyby nie wspomniane kłopoty zdrowotne, to miałby ich więcej. Jak łatwo obliczyć, Janży wystarczą niewiele ponad trzy mecze, by jego umowa została przedłużona, zresztą – jak mówi – rozmowy w tej kwestii już trwają. – Otrzymałem propozycję dalszej gry w Górniku i mogę powiedzieć, że na 99 procent zostanę w nim na kolejny sezon. Na razie nie jest to jeszcze potwierdzona informacja, ale jesteśmy blisko ostatecznego porozumienia. Cieszę się z tego, bo w Zabrzu dobrze się czuję. Dobrze mi się tu gra, lubię klub, kibiców i trzymam kciuki, by jak najszybciej wrócili na trybuny, bo mocno potrzebujemy ich wsparcia – podkreśla zawodnik.

Widzew Łódź jest wiosną niepokonany, a przed nim mecze z dołem tabeli. Autostrada do awansu czeka?

W tym roku zespół Enkeleida Dobiego jest niepokonany – wygrał 3 mecze, 3 zremisował, przy czym w Opolu 2 punkty zabrał RTS-owi arbiter, nie uznając prawidłowej bramki Pawła Tomczyka. Straty do czołowej szóstki są sukcesywnie odrabiane i dziś baraże dla czerwonej części Łodzi mogą jawić się nie jako marzenie, a zwykły cel. Tym bardziej patrząc na kalendarz. W ciągu najbliższego miesiąca drużyna zagra z Jastrzębiem, Zagłębiem, Puszczą i Sandecją czyli rywalami z dolnej części tabeli. […] Konstruując budżet na kolejny sezon, łodzianie dość niespodziewanie muszą dziś całkiem poważnie zakładać również opcję związaną z występami w ekstraklasie. Powrót doń po 7 latach byłby dobrą wiadomością dla całej polskiej piłki.

Zagłębie Sosnowiec jest na dnie tabeli i potrzebuje wygranych. Z kolei Szymon Sobczak potrzebuje bramek, więc wszystko się zazębia – wystarczy strzelić i dwa problemy z głowy.

28-latek był blisko zdobycia premierowego gola dla Zagłębia w ostatnim meczu z ŁKS-em, ale przegrał pojedynek z Arkadiuszem Malarzem. – Szkoda, bo mogliśmy objąć prowadzenie, a zawsze kiedy zdobywa siębramkę otwierającą spotkanie, to ułatwia to grę. Były okazje, były szanse, ale brakowało ostatniego podania, dokładności, wykończenia, tak jak w moim przypadku. To był dobry występ w naszym wykonaniu, ale zabrakło najważniejszego, a więc goli. Cieszy fakt, że po słabym meczu z Odrą szybko zareagowaliśmy i pokazaliśmy, że potrafimy grać w piłkę. Do pełni szczęścia brakuje skuteczności, brakuje nam bramek. Mówię o zespole, ale także o sobie, bo też czekam na przełamanie. Poprawiliśmy grę w defensywie, teraz czas na ofensywę – podkreśla Sobczak.

Na Śląsku zawieszono rozgrywki młodzieżowe. Wszystko przez najtrudniejszą w kraju sytuację wirusową.

Przez najbliższe dwa tygodnie w naszym regionie najmłodsi nie pograją w piłkę. Śląski ZPN podjął decyzję o zawieszeniu do 9 kwietnia prowadzone przez siebie zmagania juniorów i młodzieży. Do gry wrócą 17 kwietnia. Powodem jest sytuacja epidemiczna panująca na Śląsku – najtrudniejsza spośród wszystkich województw w kraju. […] Wczoraj w okolicach południa wydawało się przesądzone, że związek zamknie nie tylko rozgrywki młodzieżowe, ale też ostatnie „czynne” prowadzone przez siebie zmagania seniorów, czyli IV ligę. Potem jednak z tego pomysłu zaczęto się wycofywać. Ostateczna decyzja ma zapaść dziś około południa. Jak słyszymy, nie wszyscy garną się do gry, duże wątpliwości zgłasza choćby Kuźnia Ustroń. […] – Trzymając się tego, co było, kluby z III i IV ligi spełniają wymogi, dlatego wygląda to tak, że w weekend gramy – mówi Tomasz Garbowski, prezes Opolskiego ZPN. – Ale czekamy na rozporządzenie, bo nie wiemy, co zapisze w nim władza centralna. Oczekiwałbym, że w tym samym dniu, w którym premier ogłasza obostrzenia, było już znane rozporządzenie. Jak można czymś zarządzać, nie znając podstawy prawnej? Ostatnio rozporządzenie pojawiło się około godz. 17-18 dnia poprzedzającego wprowadzenie obostrzeń. Ciągle czekamy, czekamy, czekamy… Dlatego komunikat wydamy dopiero w piątek – dodaje szef Opolskiego ZPN, w którym wszyscy IV-ligowcy wyrazili chęć gry i poparli to dokumentami.

Super Express

Siostra lepsza niż „Grosik”? Kornelia Grosicka robi karierę w piłce kobiecej i jest ponoć lepsza niż Kamil.

Kornelia gra na tej samej pozycji co Kamil, czyli na lewym skrzydle, a boiskowy pseudonim „Grosik” też ma po bracie. – Pierwsze 5 m po starcie wykonuję w niecałą sekundę. Jak to się mówi: „Po rodzinie nic nie zginie”, więc szybkość mamy oboje z Kamilem po naszym tacie – mówi nam Kornelia, którą po wspomnianym meczu media ochrzciły… Turbo Grosicką. O jej talencie w samych superlatywach wyraża się trener Olimpii Adam Gołubowski, który znakomicie zna też Kamila. – Znam go od czasu, kiedy miał 12 lat, gdy jako trener Salosu grałem przeciwko Pogoni, w której występował – mówi Gołubowski. – Pamiętam, jak wyglądał w wieku 19 lat, i zachowując wszelkie proporcje między piłką kobiecą i męską, to Kornelia w wieku 19 lat miała… wyższe umiejętności od Kamila. Ona naprawdę bardzo dużo umie, ale brakuje jej pewności i wiary w siebie.

Franciszek Smuda twierdzi, że powołanie dla Kacpra Kozłowskiego to przesada. Za wcześnie.

– Sousa argumentuje, że utalentowanemu Kozłowskiemu należy skracać drogę do pierwszej reprezentacji, a dzięki przebywaniu i treningom z Lewandowskim czy Milikiem może zyskać pewność siebie.

– Mamy duży wybór wśród innych piłkarzy. Dlatego jeszcze trochę zaczekałbym z powołaniem, żeby młodemu się w głowie nie przewróciło. Ja oceniam Kozłowskiego na podstawie kilku meczów, które widziałem w telewizji. A trzeba chłopaka oglądać na żywo i poznać bliżej, i może Sousa to zrobił. Ze swojego doświadczenia pracy w kadrze wiem, że im szybciej pozna się zawodników i wybierze najlepszych, tym szybciej będzie się miało wyniki.

Przegląd Sportowy

Czy Paulo Sousa zrezygnował z Kamila Glika, bo za słabo zna kadrę? Taką tezę wysuwa „Przegląd Sportowy”.

Widać, że portugalski selekcjoner dopiero poznaje możliwości i umiejętności nowych podopiecznych, bo kilkoma nominacjami w Budapeszcie zaskoczył. I pewnie sam był zdziwiony, jak mógł się tak pomylić przy niektórych wyborach personalnych. Najpoważniejszą zmianą było umieszczenie wśród rezerwowych podpory formacji obronnej – Glika. 32-letni stoper włoskiego Benevento, jeśli tylko znajdował się w meczowej kadrze, ze spotkań o punkty opuścił spotkanie z Senegalem podczas MŚ w Rosji (był wtedy kontuzjowany), a z Kolumbią wszedł z ławki rezerwowych. Poza tym rozegrał aż 51 spotkań o stawkę, 48 z nich od początku do końca. Zastąpił go debiutant Michał Helik z Barnsley, piątej drużyny angielskiej Championship. W pierwszej połowie mógł wylecieć z boiska za dwa faule, potem został zmieniony.

Jest też inna opcja – miało nie być nietykalnych, więc nie ma. Pięć wniosków po meczu.

2. MIAŁO NIE BYĆ NIETYKALNYCH

Jeżeli czegoś nie da się zrobić, potrzebny jest ktoś, kto o tym nie wie – przyjdzie i to zrobi. W przypadku naszej kadry narodowej wydawało się, że nie ma siły, która zatrzymałaby na ławce rezerwowych Kamila Glika, o ile tylko stoper byłby zdrowy. A jednak. Sousa już w debiucie pokazał odwagę i nic sobie nie zrobił z zastanej hierarchii. Chciał, by jego obrońcy ustawiali się daleko od własnej bramki, do czego wolny Glik się nie nadawał, więc postawił na innych. Przekaz był jasny – nie ma nietykalnych. A raczej nie było do pewnego momentu. Bo gdy zrobiło się już bardzo źle, Portugalczyk posłał do boju właśnie Glika. Więc może Sousa pomylił odwagę z odważnikiem?

3. SAMOTNOŚĆ KAPITANA

Czasy się zmieniają, a Robert Lewandowski w reprezentacji Polski ciągle nie może się doczekać odpowiedniego wsparcia od kolegów. Wszyscy rywale wiedzą, że to kapitana Biało- -Czerwonych trzeba pilnować najuważniej i wciąż zespół nijak nie potrafi sobie z tym poradzić. Wystarczy napisać, że kiedy Kamil Jóźwiak strzelał wyrównującego gola, Lewandowski nie zanotował ani jednego kontaktu z piłką w polu karnym Madziarów. Jak na środkowego napastnika mało, prawda? A kiedy wreszcie doczekał się dobrych podań, w drugim kontakcie z futbolówką zdobył piękną bramkę.

Oceny „PS” za wczorajszy mecz. Bednarek i Helik najgorsi na boisku.

JAN BEDNAREK OCENA: 3

Młodszy, ale dużo bardziej doświadczony z duetu stoperów fatalnie ustawił się w sytuacji, w której gospodarze otworzyli wynik. Jego pościg za biegnącym od połowy boiska na bramkę Sallaiem… Polak sprawiał wrażenie, jakby biegł resztką sił w doliczonym czasie drugiej połowy za świeżo wprowadzonym rezerwowym, a to przecież była dopiero 6. minuta. No ale to już kwestia wspomnianego ustawienia na początku akcji.

MICHAŁ HELIK OCENA: 3

Nieudany debiut 25-letniego obrońcy w narodowych barwach (nigdy nie zagrał nawet w żadnej reprezentacji juniorskiej). Jego wysokie, szybkie wyjścia z linii obrony miały być naszym atutem, a okazały się raczej bolączką, bo jedno zakończyło się żółtą kartką, a i kolejne mogło. Zagubiony (to w niego wpadł przed przerwą Szczęsny, kiedy główkował za polem karnym) i z tendencją do ryzykownych ataków.

KRZYSZTOF PIĄTEK OCENA: 6

Chwilę po wejściu na boisko cieszył się z gola, dając impuls do skutecznego pościgu. Przypomniał sobie pamiętną, efektywną strzelecką jesień w barwach Genoi, kiedy co nie uderzył, to wpadało

A co słychać u Anglików? Zabawa i pozycja lidera grupy po wygranej z San Marino.

Southgate zdecydował się na sporo zmian. Przede wszystkim wrócił do ustawienia z dwoma środkowymi obrońcami, chociaż w ostatnich siedmiu spotkaniach wystawiał trzech. Pokazać się w narodowych barwach mogło również kilku graczy, których dawno nie widzieliśmy w koszulce reprezentacji Anglii – Jesse Lingard ostatni raz założył ją w czerwcu, a John Stones w listopadzie 2019 roku. Poza tym wystąpili piłkarze, których mecze w narodowych barwach można było policzyć na palcach jednej ręki. W sumie aż sześciu zawodników miało na koncie pięć lub mniej spotkań w kadrze – Calvert Lewin (5), Reece James, Kalvin Phillips, Nick Pope, Ward-Prowse (po 4) oraz Conor Coady (3). […] Anglicy bezspornie dominowali przez całe spotkanie, ale paradoksalnie szkoleniowiec na pewno będzie miał zastrzeżenia do gry swoich zawodników. Southgate mówił przed meczem, że najważniejsze dla niego jest to, by piłkarze dobrze się bawili, ale pod bramką San Marino mają być bezlitośni. Ten cel nie został osiągnięty. Reprezentacja Anglii w pierwszej połowie zmarnowała dużo sytuacji, po przerwie trochę zwolniła i nie kreowała już tak wielu okazji strzeleckich. A gdy już dochodziła do strzałów, nie potrafiła ich wykorzystać.

Mateusz Bogusz to nowy kapitan kadry U-21. Zespół Macieja Stolarczyka przebywa na zgrupowaniu w Hiszpanii.

Mateusz Bogusz – to on będzie kapitanem ekipy Stolarczyka. 19-latek był podstawowym zawodnikiem już u Michniewicza, który ceniąc jego umiejętności, we wrześniu chciał go nawet sprowadzić do Legii. Polski pomocnik w 2019 roku trafi ł do Leeds United, latem ubiegłego roku zadebiutował w Championship. Uznał, że chce grać częściej, zależało mu, by być wypożyczonym do klubu, w którym będzie to możliwe. – To zawodnik, który cały czas jest w ruchu, Marcelo Bielsa nauczył go w Leeds, by wbiegać w wolne korytarze. Mati daje bardzo wiele opcji – charakteryzował tego zawodnika szkoleniowiec mistrzów Polski. […] Bogusz jest jednym z sześciu zawodników z klubów zagranicznych, którzy polecieli do Hiszpanii. Pozostali to Jakub Stolarczyk z Leicester, Jakub Kiwior z MŠK Žilina, Bartosz Białek z VfL Wolfsburg, Michał Karbownik z Brighton i Sebastian Walukiewicz z Cagliari. Stolarczyk powołał też Patryka Pedę ze SPAL, ale w jego zespole wykryto przypadek koronawirusa i zawodnik musiał udać się na kwarantannę (z powodu pozytywnego testu na Covid-19 na zgrupowanie nie pojechał też Michał Skóraś z Lecha Poznań).

Gazeta Wyborcza

Nic o piłce.

fot. FotoPyK

Najnowsze

Komentarze

15 komentarzy

Loading...