Reklama

Świetny selekcjoner, 3-5-2 i twarda defensywa. Rozmawiamy o kadrze Węgier

Leszek Milewski

Autor:Leszek Milewski

25 marca 2021, 10:52 • 7 min czytania 5 komentarzy

– Nie mówimy, że z Polską na pewno będzie zwycięstwo, bo Polacy mają mocne nazwiska, z Lewandowskim na czele. Ale jest taki podszyty realizmem optymizm, że Węgrzy zrobią dzisiaj wynik, chociaż remis – reprezentacja Węgier jako drużyna przyzwyczajona do wyrywania punktów zespołom, który wyglądają lepiej na papierze. Marco Rossi, szkoleniowiec, który poukładał węgierską kadrę, a atmosfera wokół jego drużyny jest znakomita. Węgry jako specjaliści od rzetelnej gry defensywnej, ale, szczególnie pod nieobecność Dominika Szoboszlaia, mający problem ze strzelaniem bramek. O naszym dzisiejszym rywalu rozmawiamy z Tomaszem Mortimerem, węgierskim dziennikarzem.

Świetny selekcjoner, 3-5-2 i twarda defensywa. Rozmawiamy o kadrze Węgier

***

Jaka jest atmosfera wśród kibiców i ekspertów na Węgrzech przed meczem z Polską?

Tomasz Mortimer: – Pokutuje przekonanie, że jest duża szansa na dobry wynik. Mimo, że mamy świadomość, że Polska ma więcej jakości piłkarskiej. Ale jesienią graliśmy z samymi zespołami, które na papierze miały więcej jakości od nas, a jednak robiliśmy wyniki. Pod Rossim takie mecze się zdarzały – czy z Chorwacją, Rosją, Turcją, Serbią, Islandią. Wszyscy mieli teoretycznie lepsze drużyny. Stąd dziś mamy pewność, że bez względu na rywala, nasza kadra podejmie walkę. Będzie konkurencyjna. Nie mówimy, że z Polską na pewno będzie zwycięstwo, bo Polacy mają mocne nazwiska w kadrze, z Lewandowskim na czele. Ale jest taki podszyty realizmem optymizm, że Węgrzy zrobią dzisiaj wynik, chociaż remis.

Tak, patrząc po waszych wynikach z zeszłego roku, coś ewidentnie działa. Jest powtarzalność.

Reklama

To na pewno coś nowego dla węgierskiej piłki. Różnica jest taka, że w przeszłości opieraliśmy siłę kadry na kreatywnych zawodnikach, mających dużo polotu, fantazji. Dzisiaj ten zespół jest bardziej zorientowany defensywnie. Jest Willi Orban z Lipska. Attila Szalai z Fenerbahce. Oczywiście Gulcasi. Adam Nagy w środku pola. Wygląda to bardzo solidnie i takie są też Węgry. Ta drużyna ma mocne fundamenty.  Nie ogląda się nas najprzyjemniej na świecie, ale potrafimy zrobić wynik.

Rossi gra 3-5-2, ale w praktyce, w fazie defensywy, to pięciu obrońców. Do tego Nagy jest pomocnikiem, który przede wszystkim dba o tyły. Kolejny środkowy pomocnik, David Siger z Ferencvarosu, może nie jest tak defensywny jak Nagy, ale też dobrze zabezpiecza. Masz więc już siedmiu graczy z pola w jedenastce, których specjalnością jest obrona. Na pewno gdy spojrzy się na Polskę, te proporcje między defensywą a ofensywą są u nas inne – wy macie Lewandowskiego, Zielińskiego, Milika. Na pewno w dyskusji o waszej kadrze podnosi się ten temat – Polska ma naprawdę świetnych zawodników. To nie sam Lewandowski. Patrząc dalej, Zieliński – znakomity piłkarz. Lubię też Mateusza Klicha z Leeds. Nie widziałem Milika w Marsylii, ale bardzo lubiłem go z czasów, gdy grał w Napoli. Lubiłem Piątka, choć wiem, że teraz idzie mu gorzej. Bednarek jest bardzo solidny. Bereszyński, Krychowiak – znani piłkarze. Do tego obsada bramki.

Jak oceniasz waszą formację taktyczną? My właśnie też przenosimy się na 3-5-2, przynajmniej według wszelkich przewidywań.

Nigdy wcześniej nie graliśmy tym systemem. Nawet w lidze mało kto grał w ten sposób jeszcze kilka lat temu. Natomiast Rossi, odkąd tylko zaczął pracę na Węgrzech, od razu preferował tą formację. Tak grał jego Honved. To było dość szokujące, jak skuteczna była jego taktyka. Reprezentacja na pewno potrzebowała czasu, by się zaadaptować. Pierwsze mecze pod Rossim nie były najlepsze – porażka z Finlandią, remis z Estonią, słaby styl. Ale dzisiaj wszyscy już mają te automatyzmy, zaadaptowali się.

Jaka jest atmosfera wokół kadencji Rossiego, jaki to szkoleniowiec?

Na ten moment wydaje się, że pasuje do nas idealnie. To obcokrajowiec za sterami, ale innego rodzaju niż Paulo Sousa u was. Rossi zna bowiem ligę, realia węgierskie, był tutaj trenerem ligowym. Wcześniej mieliśmy szkoleniowców takich jak Lothar Matthaus czy Erwin Koeman – duże nazwiska. Za których kadencji jednak zdarzały się dziwne powołania, po których widziałeś, że oni może nie znają ligi. Rossi prowadził drużyny węgierskie, prowadził też DAC Dunajska Streda na Słowacji, czyli też klub po części węgierski. Zna bardzo dobrze całe środowisko, piłkarzy, ba – można powiedzieć, że jest honorowym obywatelem Węgier. Kupuje całą kulturę węgierską, wielokrotnie podkreślał, jak dobrze się tu czuje, można było go też przed COVID-em spotkać po prostu na ulicach Budapesztu. Uważam, że to daje bardzo wiele, gdy prowadzi się reprezentację. Koeman, Matthaus – oni przyjechali tylko do pracy, nie traktowali tego z takim poziomem głębi.

Reklama

Piłkarze skoczyliby za Rossim w ogień?

Myślę, że w tym momencie tak. To jest człowiek bardzo lubiany, natomiast potrafi też być bardzo stanowczy. Umie zbalansować swoją relację z drużyną. Nie boi się też odważnych decyzji. W pewnym momencie jego pracy doszło do konfliktu z Dzsudzakiem, który obraził się za zejście z boiska. Dzsudzak był wtedy kapitanem, a Rossi po prostu go wyciął z zespołu. Pokazał: nie interesuje mnie jak duże masz nazwisko, jeśli nie grasz dobrze, schodzisz z boiska i tyle. Zyskał w ten sposób dużo szacunku. Z perspektywy tylko bardziej widać, że Dzsudzak miał za dużo do powiedzenia w drużynie i to jej nie pomagało.

Liga węgierska nie grała w miniony weekend ze względu na mecz z Polską. To pokazuje dodatkową presję spotkania?

Na pewno różnica między Polską a Węgrami jest taka, że u nas w kadrze jest wielu graczy z rodzimej ligi, więc takie zabieg może coś dać. Robiliśmy już tak wielokrotnie, szczególnie podczas udanej kampanii eliminacyjnej o Euro 2016. Nikt nie miał problemu z tym, żeby przesunąć kolejkę ligową. Na pewno mamy przekonanie, że to jest niebywale ważny mecz. Grupa jest taka, że pewnie Anglicy wyjdą z pierwszego miejsca. Albania, Andora, San Marino – tu bardzo możliwe, że zarówno my jak i wy zdobędziemy pełną pulę punktów. Jest bardzo możliwe, że to mecze między Węgrami i Polską bezpośrednio zdecydują o tym, kto znajdzie się w barażach. My na to patrzymy więc tak, że mecze z Polską mają największą wagę.

Co cię martwi przed meczem z Polską?

Strzelanie bramek. Jak mówiłem, jesteśmy solidni defensywnie, ale problem polega na tym, kto ma Polsce strzelić. Jestem ciekaw co zrobi Rossi, jeśli – powiedzmy – będzie 0:0 i 20 minut do końca meczu. Czy zrobi ofensywne zmiany, poszuka bramki. Natomiast jeśli spojrzy się po węgierskich zawodnikach, nie ma nikogo kto byłby w tym momencie seryjnym snajperem. Nikolić strzelił osiem bramek w lidze węgierskiej – jest dopiero szóstym strzelcem w lidze.

Jak wielką stratą jest dla was w tym kontekście absencja Dominika Szoboszlaia?

Na pewno jego kontuzja to duży problem. Jesienią pokazał dużo jakości, potem poszedł do RB Lipsk, co też pokazuje skalę jego talentu. Być może wyzdrowieje na Euro, takie są nadzieje. Mamy kilku uznanych piłkarzy z pola – Willie Orban. Rolland Sallai z Freiburga. Ale Szoboszlai jest klasę nad resztą. To nie nasz Lewandowski, bo ma dwadzieścia lat, ale jest szansą na to, że kiedyś stanie się dla Węgier tym, kim dla Polski jest Lewandowski.

W jesiennych spotkaniach był absolutnie kluczowy. Piękny gol z Turcją Albo bramka na wagę Euro przeciw Islandii, gdzie zrobił rajd przez pół boiska. Niesamowity talent, niesamowity potencjał. Co jest istotne – mieliśmy w kadrze zawodników obdarzonych fantazją, polotem, ale którzy czasem grali swoje mecze. Szoboszlai, gdy przyjrzysz się uważnie jego grze, zawsze łączy drużynę. Wpływa mocno na mecze, sprawia, że inni wyglądają dzięki jego grze lepiej. Powiedziałbym tak: Quaresma, wielki talent techniczny, świetny piłkarz. Ale czy odciskał piętno na meczach, czy sprawiał, że inni grali lepiej? Na pewno to nie była jego cecha stała. Natomiast Szoboszlai jest takim rodzajem piłkarza. Potrafi też uderzyć z rzutu wolnego, co przy drużynie takiej jak nasza, defensywnej, ma wielkie znaczenie.

Mówiło się na Węgrzech o zwolnieniu Jerzego Brzęczka, dziwiło to was?

Tak, mieliśmy to za dość dziwny ruch. Był dość duży materiał o waszej zmianie selekcjonera w Nemzeti Sport. Dla nas zmiana Brzęczka na Paulo Sousę w takim momencie to… dość węgierski pomysł. W sensie, desperacki. Nie wygląda to zbyt logicznie. Natomiast dla nas to dodatkowa ciekawość, bo wiadomo, Sousa pracował na Węgrzech. W zasadzie za każdym razem, gdy od czasu jego pracy z Videotonem mówiło się o zmianie na stanowisku selekcjonera kadry Węgier, pojawiał się na giełdzie nazwisk.

Czyli musicie mieć o nim dobre wspomnienia.

To trochę bardziej złożone. Wprowadził Videoton to fazy grupowej europejskich pucharów. Udało mu się to jako pierwszemu szkoleniowcowi od lat, więc to było wielkie wydarzenie. Natomiast przejął mocny klub, który już grał wcześniej dobrze. Miał choćby Nikolicia w szczycie swojej formy, a sami wiecie jaka to była maszyna do bramek. Mimo to wyniku w pucharach z tym zespołem nie zdołał potwierdzić w lidze, gdzie przegrał mistrzostwo. Jeśli porównać go do Siergieja Rbertowa, który osiągał sukcesy w pucharach, wprowadził zespół do Ligi Mistrzów, a przy tym potwierdzał to wszystko w lidze… Sousa nie miał aż tak dużego wpływu. Jego drużyny grały ładnie, ale traciły bramki, a w konsekwencji punkty.

Fot. NewsPix

Ekstraklasa. Historia polskiej piłki. Lubię pójść na mecz B-klasy.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Droga Kapralika wiedzie przez Górnika. „Może być wart więcej niż 10 milionów euro”

Jakub Radomski
1
Droga Kapralika wiedzie przez Górnika. „Może być wart więcej niż 10 milionów euro”

Komentarze

5 komentarzy

Loading...