Reklama

Albo remis, albo w łeb. Debiuty selekcjonerów w XXI wieku nie są najłatwiejsze

Paweł Paczul

Autor:Paweł Paczul

25 marca 2021, 16:07 • 7 min czytania 9 komentarzy

Paulo Sousa debiutuje dziś w roli selekcjonera pierwszej reprezentacji Polski. Chcielibyśmy przy tej okazji zwycięstwa, to jasne, ale przeszłość pokazuje, że nie będzie to proste. Otóż w XXI wieku żaden trener nie zaczął od wygranej. Co najwyżej remis. Powspominajmy, jak to było.

Albo remis, albo w łeb. Debiuty selekcjonerów w XXI wieku nie są najłatwiejsze

ZBIGNIEW BONIEK

Debiut: vs Belgia, 21.08.2002, 1:1

Po nieudanych mistrzostwach świata Zbigniew Boniek zmienił na stanowisku selekcjonera Jerzego Engela. Nie był to wybór oczywisty, bo Boniek wcześniej prowadził (bez sukcesów) słabe włoskie kluby, nie pracował w tym zawodzie, piastował przecież stanowisko wiceprezesa PZPN-u. Ale stało się.

Michał Listkiewicz wspominał w sport.pl: – Engelowi wygasł kontrakt, byliśmy po mistrzostwach, a już zaraz mieliśmy ważne mecze. Nie było czasu. Nie mieliśmy też oczywistego pomysłu, kogo wziąć. I wtedy Zbyszek Boniek powiedział: „A może ja bym to wziął?”. Był wtedy wiceprezesem PZPN do spraw marketingu. Odpowiedziałem: „A czemu nie?”. Wybitny piłkarz, jeden z najważniejszych ludzi w federacji, znający tę kadrę, bo był przy Engelu na każdym treningu. To naprawdę była całkiem naturalna propozycja.

I rzeczywiście, może mało kto pamięta, ale wówczas ten wybór był przyjęty całkiem sympatycznie. Coś jak Smuda przed Euro – Bońka chciał naród, bo naród pamiętał jego piłkarskie sukcesy. Natomiast wiadomo: bycie piłkarzem to jedno, a trenerem czy selekcjonerem to drugie.

I Boniek nie dał rady, choć zaczął przyzwoicie, czyli od remisu 1:1 z Belgią. Nie powołał na to spotkanie choćby Olisadebe, który wówczas oblał testy medyczne w Birmingham City i generalnie miał problemy. Boniek zapowiadał budowę nowej reprezentacji. Mówił na konferencji: – W tej kadrze nie ma kilku piłkarzy, do których wszyscy przyzwyczaili się. Wprawdzie drzwi dla nikogo nie są zamknięte, ale chcemy zbudować nową reprezentację. Kilku zawodników po mistrzostwach musi udowodnić swoją przydatność grą w klubach.

Reklama

Zagrało przyzwoicie, ale pamiętajmy, że tamta Belgia, a Belgia dzisiejsza to niebo i ziemia. W każdym razie: wynik otworzył Żurawski, przed przerwą wyrównał Sonck i tak się skończyło. Boniek może i dał jako-taką nadzieję, ale jak to się wszystko skończyło… Pamiętamy.

PAWEŁ JANAS

Debiut: vs Chorwacja, 12.02.2003, 0:0

Paweł Janas długo wahał się, czy brać kadrę po Bońku. Miał wątpliwości, czy wystarczy mu czasu, by zebrać tę ekipę do kupy, która przegrała z Łotwą i ledwo wygrała z San Marino. Wahał się też Listkiewicz, który w tamtym czasie radził się Kazimierza Górskiego. Górski obiecał mu, że jak mu się coś przyśni, Listkiewiczowi podpowie. No i pan Kazimierz powiedział, że przyśniła mu się piękna blondynka.

– Sen szkoleniowo zupełnie nieprzydatny – skwitował Listkiewicz.

W końcu jednak zdecydowano się na Janasa, bo uznał, że drugi raz taka oferta może mu się nie przytrafić.

Janas, mając mało czasu, w swoim debiucie nie eksperymentował. Wystawił mocną jedenastkę – z Dudkiem, Olisadebe, Żurawskim, Świerczewskim. Chorwaci odpowiedzieli między innymi Oliciem, Srną, Tudorem, Simuniciem. Miało się dziać. A nie zadziało się prawie w ogóle. 0:0 po bezbarwnej.

Reklama

LEO BEENHAKKER

Debiut: vs Dania, 16.08.2006, 0:2

– Będą grać w stylu odpowiadającym ich umiejętnościom, bo zawsze dostosowuję taktykę do możliwości piłkarzy. Jedno jest pewne – lubię grać po to, żeby wygrywać. Zasadnicze pytanie w futbolu brzmi: kto gra przeciwko komu? Co zrobimy w meczu z Danią – zaczekamy, jak zagrają rywale, i zareagujemy albo sprawimy, by to Duńczycy musieli zareagować? Chcę, by moje drużyny wybierały tę drugą opcję. Polska też. Tylko nie oczekujcie cudów od razu, bo mam zaledwie dwa dni, żeby poznać się z piłkarzami, i dwa treningi, żeby wyjaśnić im, o co mi chodzi. (…) Najlepszą defensywą jest posiadanie piłki. Problemy z obroną zaczynają się, kiedy odda się piłkę na własnej połowie – mówił Beenhakker niedługo po nominacji.

Chciał wjechać na grubo, byśmy nie bali się operować piłką i nie grali tak archaicznie jak na mundialu. Leo – w przeciwieństwie do Sousy – na początku nie szukał jednak nowych rozwiązań jeśli chodzi o nazwiska. Szansę dostali w dużej mierze ci, którzy zawalili mundial plus ci, którzy sensacyjnie na mundial nie pojechali: jak Dudek czy Frankowski.

Dopiero potem został wymyślony Błaszczykowski, Bronowicki, Matusiak czy Golański.

Jaki był ten mecz z Danią? Przede wszystkim przegrany, ale mieliśmy 20-25 minut dobrej gry, kiedy rzeczywiście operowaliśmy piłką i zmuszaliśmy rywala do defensywy. Rzadko 0:2 budzi optymizm, a wtedy tak naprawdę się stało.

STEFAN MAJEWSKI

Debiut: vs Czechy, 10.10.2009, 0:2

– To są medialne spekulacje. Żadnych rozmów z Polskim Związkiem Piłki Nożnej nie prowadzę, a wszystko co pojawia się w mediach to w głównej mierze domysły dziennikarzy – krygował się przez jakiś czas doktor Stefan, ale ostatecznie dopiął swego i przejął pierwszą reprezentację. Do tamtej pory kierował tylko idiotycznym tworem, jakim była reprezentacja U23. Oczywiście Majewski uważał, że to fantastyczna inicjatywa na wysokim poziomie, a jeżdżenie po świecie z Jakubem Smektałą na szpicy jest komukolwiek potrzebne, natomiast to opowieść na inną historię.

Majewski po nominacji mówił: – Nie wyobrażam sobie, by przyjechali na zabawę. Ich zaangażowanie i to, co pokażą na boisku, ocenią kibice. Żaden mecz reprezentacji nie jest bez znaczenia. Czy zostanę na stanowisku, czy przyjdzie ktoś inny, ci zawodnicy dalej będą grać dla Polski. Muszą sobie z tego zdawać sprawę. To nie jest tak, że piłkarzowi wszystko wolno. On musi wiedzieć, co robi i musi za to odpowiadać i ponosić konsekwencje.

I dalej: – Będziemy dobrze grać w piłkę, to kibice się od nas nie odwrócą.

Ach, jak zabawnie to brzmi z perspektywy czasu. Majewski miał już czysto teoretyczne szanse na baraże, musiałby wygrać oba mecze. Oba przegrał. Debiut z Czechami gładko – 0:2. Mimo że próbował swoich rozwiązań. To znaczy: na stoperze wyszedł z Piotrem Polczakiem. Polczak po tym spotkaniu już nigdy nie zagrał w reprezentacji.

FRANCISZEK SMUDA

Debiut: vs Rumunia, 14.11.2009, 0:1

Naród chciał Smudę, to naród dostał Smudę. Franz zebrał 15 z 16 głosów, wstrzymał się tylko Stefan Majewski. Być może uważał, że po takiej szarży w poprzednich eliminacjach powinien dostać szansę. W każdym razie – PZPN miał wówczas tak fatalny wizerunek, że poświęcił nawet wybór selekcjonera pierwszej reprezentacji, by go ratować. Boniek słusznie mówił: – Ten wybór to postawienie parawanu ochronnego pomiędzy związkiem, a opinią publiczną, która nie ma dobrego zdania o związku.

A Franz, jak to Franz, od razu odpalił swój arsenał głębokich myśli. Na pierwszej konferencji został zapytany między innymi o to, czy powołany zostanie Euzebiusz Smolarek. Wtedy bez klubu. Smuda rzucił, że równie dobrze mógłby powołać Dariusza Szpakowskiego, bo on też nie ma zespołu.

No i Smolarka nie powołał. Ostatecznie okazało się, że z tamtej listy powołanych na pierwszy mecz Euro wyszli Szczęsny, Lewandowski i Murawski.

A jaki był ten pierwszy mecz Smudy? Przegrany. Po bezbarwnym meczu na budowanym stadionie. Drużyny nie udało się zbudować.

WALDEMAR FORNALIK

Debiut: vs Estonia, 15.08.2012, 0:1

Przypomnijmy nasz tekst, w którym opowiadaliśmy jak Fornalik został wybrany na selekcjonera:

Nawet tamten PZPN, działający – by tak rzec – dość rozrywkowo, nie pozwolił sobie na pozostawienie przegranego trenera na stołku (choć oczywiście Smuda uważa, że wygrał). Giełda trenerów była grzana wówczas w najlepsze, mówiło się o Piotrze Nowaku, Macieju Skorży, ale ostatecznie decydowano – za sprawą wyboru kapituły pod przewodnictwem Antoniego Piechniczka – między Fornalikiem właśnie, Jackiem Zielińskim (wcześniej asystent Smudy) i… Jerzym Engelem. Tak, tak, może mało kto pamięta, ale zaginiony brat Apoloniusza Tajnera kręcił się koło reprezentacji jeszcze w 2012 roku.

To o tyle ciekawe, że nie pracował w zawodzie przez sześć lat. A jednak ochotę na trenerski stołek w kadrze nawet miał. Co więcej, trzech członków zarządu oddało na niego swój głos.

No, ale przewaga była jednak spora: 11 wskazań padło na Fornalika, Zieliński nie mógł się pochwalić żadnym głosem.

Pierwszy mecz Fornalikowi przypadł na Estonię. Wydawałoby się – prosty rywal, żeby dobrze wejść w kadencję. Taki figiel. Polska przegrała 0:1 po golu dobrze znanego u nas Wasiljewa.

Fornalik mówił: – Początek dzisiejszego meczu nie był w naszym wykonaniu taki, jak oczekiwaliśmy. Byliśmy rozciągnięci, statyczni i mało agresywni. Zawodnicy ofensywni biegali do presingu i bywało, że między nimi a obrońcami było aż 60 metrów. Dlatego te dalekie podania były tak groźne i powodowały błędy. Nie było asekuracji, którą zobaczyliśmy po przerwie. W drugiej połowie meczu gra wyglądała trochę lepiej, coś drgnęło, utrzymywaliśmy się przy piłce, ale brakowało podań po których moglibyśmy skończyć akcję golem czy celnym strzałem. Remis w dzisiejszym spotkaniu byłby bardziej sprawiedliwy, przed przerwą nie radziliśmy sobie z ruchliwością Estończyków i ich agresywną grą, w drugiej połowie gra była bardziej uporządkowana.

Jak się okazało – jaki debiut, taka cała kadencja.

ADAM NAWAŁKA

Debiut: vs Słowacja, 15.11.2013, 0:2

Jak zaczął Nawałka, pamiętamy. Od testowania wszystkich Polaków, którzy potrafią zrobić 10 żonglerek. Pierwsza jedenastka była kuriozalna, bo obronę selekcjoner złożył z Olkowskiego, Jędrzejczyka, Kamińskiego i Kosznika (Glik nawet nie był powołany). Jak to się musiało skończyć? Naturalnie, że bezbarwną porażką.

JERZY BRZĘCZEK

Debiut: vs Włochy, 7.09.2018, 1:1

Historia najnowsza. Co tu dużo mówić – pewnie również najlepszy mecz za kadencji Jerzego Brzęczka, co wiele świadczy o tej przygodzie. Wydawało się, że może Zieliński za Brzęczka będzie tym Zielińskim, którego chcieliśmy. Strzelił w końcu bramkę. Fajnie wyglądała jego współpraca z Lewandowskim. Dobrze wszedł Klich. Ale dalej – doskonale wiemy.

Fot. FotoPyk

Na Weszło pisze głównie o polskiej piłce, na WeszłoTV opowiada też głównie o polskiej piłce, co może być odebrane jako skrajny masochizm, ale cóż poradzić, że bardziej interesują go występy Dadoka niż Haalanda. Zresztą wydaje się to uczciwsze niż recenzowanie jednocześnie – na przykład - pięciu lig świata, bo jeśli ktoś przekonuje, że jest w stanie kontrolować i rzetelnie się wypowiedzieć na tyle tematów, to okłamuje i odbiorców, i siebie. Ponadto unika nadmiaru statystyk, bo niespecjalnie ciekawi go xG, półprzestrzenie czy rajdy progresywne. Nad tymi ostatnimi będzie się w stanie pochylić, gdy ktoś opowie mu o rajdach degresywnych.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Media: Ramirezowi nic nie zagraża. Badania nie wykazały żadnych anomalii

Piotr Rzepecki
0
Media: Ramirezowi nic nie zagraża. Badania nie wykazały żadnych anomalii

Komentarze

9 komentarzy

Loading...