Reklama

Niezły Numer – Glik, Skorupski i Zieliński, czyli trzech muszkieterów z Serie A

Szymon Janczyk

Autor:Szymon Janczyk

24 marca 2021, 14:26 • 6 min czytania 0 komentarzy

To, że reprezentacja Polski będzie oparta na piłkarzach Serie A, nikogo już nie dziwi. W końcu tylko Brazylijczycy, Argentyńczycy oraz Hiszpanie mają na koncie więcej minut w tym sezonie włoskiej ekstraklasy. Ale nie tylko minuty wyróżniają naszych zawodników na włoskiej ziemi. Tak się składa, że trzech z nich wykręca liczby, dzięki którym możemy powiedzieć o nich per: liderzy rozgrywek. I – co ciekawe – nie ma w tym gronie Wojciecha Szczęsnego, co pewnie dla wielu jest sporym zaskoczeniem.

Niezły Numer – Glik, Skorupski i Zieliński, czyli trzech muszkieterów z Serie A

Kto jest więc w trójce? Piotr Zieliński to żadne zaskoczenie. Natomiast Kamil Glik oraz Łukasz Skorupski – już tak. Jeśli zastanawialiście się, czemu numerem trzy (lub dwa) w polskiej bramce może być „Skorup”, a nie Bartłomiej Drągowski, to warto rzucić okiem na liczby. Polak jest w czołówce trzech kluczowych dla bramkarza kategorii:

  • Obronione strzały – 74,8% (2. miejsce)
  • Post-Shot Expected Goals (minus bramki stracone) – 2,9 (2. miejsce)
  • Post-Shot Expected Goals (minus bramki stracone)/90 minut – 0,14 (1. miejsce)

Spokojnie, już wyjaśniamy, o co chodzi w dwóch ostatnich sprawach. To żadna czarna magia, a jedynie pokazanie, ile goli powinno jeszcze wpaść do siatki danej drużyny, a nie wpadło, bo bramkarz spisał się lepiej, niż się spodziewano. Czyli Łukasz Skorupski „zaoszczędził” Bolonii ok. trzy gole, co daje mu najlepszą średnią na 90 minut w Serie A. Ciekawostka jest taka, że nasz bramkarz w tym zestawieniu jest tuż za TOP 10 w pięciu topowych ligach w Europie. Niewiele lepszy od niego pod tym względem jest w tym sezonie Marc-Andre Ter Stegen.

To robi wrażenie, choć wiadomo, że od stawiania znaku równości między tą dwójką nie ma mowy.

3 – piłkarzy z reprezentacji Polski ma topowe statystyki w Serie A

A Glik? Dla niektórych jego obecność wśród czołowych piłkarzy ligi włoskiej może być zaskoczeniem. Nie ma co ukrywać, bycie liderem trzeciej najgorszej defensywy we Włoszech to żaden powód do dumy. Natomiast w Italii często dodają, że akurat winy Kamila Glika w tym dramacie zbyt wiele nie ma. Liczby to potwierdzają, bo Polak to:

Reklama
  • Najskuteczniejszy piłkarz Serie A pod względem wybić (169)
  • Najlepiej pressujący zawodnik ligi włoskiej (43,9% udanych pressingów)

W obydwu przypadkach Polak ma sporą przewagę nad rywalami. To dowód na to, że obrońca z Jastrzębia wciąż trzyma poziom i potrafi kierować defensywą Benevento. Oczywiście można żartować, że ekipa Filippo Inzaghiego przełamała się akurat, kiedy Glika nie było w składzie, to nie ma co ukrywać, że bez byłego zawodnika Torino wyglądałoby to zdecydowanie gorzej. Ciekawe jest to, że w Serie A mamy sporą liczbę obrońców znad Wisły – Bereszyński, Dawidowicz, Reca, Walukiewicz – a obok Glika tylko „Bereś” wyróżnia się na tle ligi. Bereszyński zajmuje trzecie miejsce w klasyfikacji… zablokowanych strzałów. Czyli weterani mają się dobrze.

Piotr Zieliński – lider Napoli

https://twitter.com/mnowo8/status/1374623613983277063

„Zielek” TOP. „Corriere dello Sport” poświęciło mu dziś duży tekst, w którym pełno zachwytów. Włosi zauważają, że Zieliński pasuje do wielu ról w drugiej linii. – U Sarriego grał przede wszystkim jako mezzala. Ancelotti uczynił go „dziką kartą”, grał na pograniczu skrzydłowego i ofensywnego pomocnika. Potem jego rola całkowicie się zmieniła, Ancelotti chciał zrobić z niego nowoczesnego Andreę Pirlo. Teraz jest jak wolny strzelec biegający między liniami. Kiedy inni mają piłkę, schodzi niżej. Nie biega mniej, ale biega lepiej. Nauczył się dysponować siłami.

Nas jednak przede wszystkim interesują liczby, które w tym roku budzą respekt. W końcu nie musimy opierać się tylko na tym, że xGBuildup Zielińskiego było w czołówce ligi, a tak w ogóle to mało kto zaliczał tyle podań w tercję ataku. Sześć goli i sześć asyst wystarcza, żeby stwierdzić wprost – fuoriclasse. Natomiast na liczby poboczne i tak warto spojrzeć, bo Zieliński nadal w nich bryluje.

  • Założone „siatki” – 10 (1. miejsce w Serie A)
  • Stworzone okazje bramkowe – 18 (1. miejsce w Serie A)
  • Stworzone okazje bramkowe/90 minut – 0,93 (4. miejsce w Serie A)
  • „Holowania” piłki w tercję ataku – 64 (9. miejsce w Serie A)

Zieliński w tym sezonie wykręca niemal trzykrotnie wyższy wynik jeśli chodzi o stworzone okazje bramkowe niż w poprzednich latach. Ewidentnie wzrosła więc jego produktywność. Co więcej, jeśli weźmiemy pod uwagę stworzone okazje bramkowe/90 minut, to Polak łapie się także do TOP 10 w łącznej klasyfikacji dla pięciu topowych lig w Europie. Jest niewiele gorszy od Jadona Sancho i równie dobry, co Thomas Muller.

Nie będziemy pompować balonika i pisać, że teraz to już na pewno poprowadzi kadrę do Pucharu Galaktyki. Ale żal byłoby tego nie przekuć na kadrę.

Reklama

9 – Tomas Pekhart to dziewiąty piłkarz w historii Legii, który zdobył cztery gole w jednym meczu

Skoro już o liczbach to trzeba zatrzymać się przy wyczynie Tomasa Pekharta. Choćby dlatego, że o czteropakach piłkarzy w naszej lidze częściej mówiliśmy w nieco innym kontekście… Ostatnio cofnęliśmy się do początków XXI wieku i znaleźliśmy tylko 10 zawodników, którzy dokonali podobnej sztuki. Czyli cztery bramki w wykonaniu jednego zawodnika obserwujemy mniej więcej raz na dwa lata. Pocieszające jest jednak to, że Pekhart to dopiero trzeci zagraniczny piłkarz, któremu ta sztuka się udała – po Gergelu oraz Gyurcso. Jeśli chodzi o zawodników Legii, którzy popisali się takim wyczynem, jest jeszcze lepiej. Jak wyliczył portal „Legia.net” łącznie z Czechem jest ich dziewięciu, a ostatni czteropak w lidze to rok 1968 i czwórka wrzucona ŁKS-owi przez Kazimierza Deynę.

Być jak Deyna nabiera nowego znaczenia.

Od tamtej pory piłkarze Legii sześciokrotnie sięgali po tytuł króla strzelców Ekstraklasy, jednak ani razu nie zdołali być aż tak skuteczni w pojedynczym spotkaniu. Ciekawostka jest taka, że także dla Pekharta był to wyczyn wyjątkowy. Mimo że napastnik mistrzów Polski ma już 31 lat na karku (a rocznikowo nawet 32), jeszcze nigdy nie popisał się nawet hattrickiem. – Wcześniej strzeliłem cztery gole stosunkowo niedawno, na obozie treningowym w Dubaju. Ale w grze o stawkę zrobiłem to po raz pierwszy. Od początku sezonu obiecywałem córce, że przyniosę jej piłkę, gdy zdobędę hat-tricka. Po meczu, ze stadionu odebrała mnie żona z córką. Wróciliśmy do domu w nocy. Rano córka przyniosła piłkę do łóżka i chciała ze mną zagrać – mówił w rozmowie z serwisem repre.fotbal.cz, przetłumaczonej przez „Legia.net”.

Niespotykana skuteczność pozwoliła Pekhartowi ustalić inny ciekawy wynik. Napastnik Legii ma lepszą średnią goli na mecz niż Podbeskidzie Bielsko-Biała i taką samą, jak Cracovia.

Tak, mówimy tu o całych zespołach.

4 – Jose Mourinho po raz czwarty z rzędu znalazł się poza półfinałami europejskich pucharów

„The Special One” nie ma ostatnio dobrej passy. Wiadomo, Jose Mourinho całkiem niedawno wygrał Ligę Europy, więc nie jest tak, że Portugalczyk nic nie wstawia do gabloty. Natomiast ostatnie lata w europejskich pucharach wyglądają fatalnie:

  • 20/21 – 1/8 finału Ligi Europy
  • 19/20 – 1/8 finału Ligi Mistrzów
  • 18/19 – 1/4 finału Ligi Mistrzów
  • 17/18 – 1/8 finału Ligi Mistrzów

Cztery poprzednie sezony to porażka w przedbiegach. W dodatku Mou odpadał z pucharów z rywalami, których mógł pokonać. O Dinamie Zagrzeb już nie wspominamy, to kompromitacja. Ale 0:4 z Barceloną i Lipskiem oraz odpadnięcie przed własną publicznością z Sevillą… Nie wygląda to za dobrze. W Tottenhamie nad Portugalczykiem ciąży cień Mauricio Pochettino, który doprowadził Tottenham do finału Ligi Mistrzów. Tymczasem „The Special One” ma na koncie już pięć edycji Champions League z rzędu, w których nie dotarł nawet do półfinału. Tymczasem wcześniej miał passę pięciu lat z rzędu, w których docierał minimum do najlepszej czwórki.

Oczywiście statystyki wciąż Mourinho bronią:

  • 11 razy grał minimum w półfinale Ligi Mistrzów lub Ligi Europy
  • 8 razy odpadał w 1/8 finału tych rozgrywek lub wcześniej

Ale w ostatnich latach liczba wpadek niebezpiecznie goni liczbę sukcesów, więc Mou powinien uważać. I wziąć się do roboty.

SZYMON JANCZYK

Nie wszystko w futbolu da się wytłumaczyć liczbami, ale spróbować zawsze można. Żeby lepiej zrozumieć boisko zagląda do zaawansowanych danych i szuka ciekawostek za kulisami. Śledzi ruchy transferowe w Polsce, a dobrych historii szuka na całym świecie - od koła podbiegunowego przez Barcelonę aż po Rijad. Od lat śledzi piłkę nożną we Włoszech z nadzieją, że wyprodukuje następcę Andrei Pirlo, oraz zaplecze polskiej Ekstraklasy (tu żadnych nadziei nie odnotowano). Kibic nowoczesnej myśli szkoleniowej i wszystkiego, co popycha nasz futbol w stronę lepszych czasów. Naoczny świadek wszystkich największych sportowych sukcesów w Radomiu (obydwu). W wolnych chwilach odgrywa rolę drzew numer jeden w B Klasie.

Rozwiń

Najnowsze

Niezły numer

EURO 2024

Pracował dwa dni w Niecieczy, teraz pojedzie na Euro. Wielki sukces Probierza

Patryk Fabisiak
1
Pracował dwa dni w Niecieczy, teraz pojedzie na Euro. Wielki sukces Probierza

Komentarze

0 komentarzy

Loading...