Reklama

Z czego zapamiętamy Lavickę?

Paweł Paczul

Autor:Paweł Paczul

21 marca 2021, 17:24 • 4 min czytania 15 komentarzy

Spodziewaliśmy się tego od dłuższego czasu, coraz więcej na to wskazywało i w końcu stało się. Vitezslav Lavicka nie jest już trenerem Śląska Wrocław. Tomasz Włodarczyk informuje, że jego następcą ma być Jacek Magiera, ale zanim zastanowimy się nad wyzwaniami, które stoją przed nowym szkoleniowcem, wypada pożegnać starego. Z czego zapamiętamy Czecha?

Z czego zapamiętamy Lavickę?

Gdy Śląsk brał go do siebie, trudno było tej decyzji nie przyklasnąć, bo Lavicka ma bardzo porządne CV. I to nie takie, jak często u nas bywa, że kiedyś miał sukcesy, ale było to w okolicach czasów dorożek na ulicach i lamp naftowych. Wygrywał mistrzostwo Czech w sezonie 13/14, tuż przed objęciem posady w Śląsku prowadził czeską młodzieżówkę z niezłą średnią punktów na mecz – 1,91. No, miało to ręce i nogi, trudno było coś rządzącym wrocławskim klubem zarzucać.

UDANY POCZĄTEK

A też trzeba przypomnieć, że Lavickę od razu rzucono na głęboką wodę. Trzeba było bronić ten zespół przed spadkiem. Gdy Lavicka przejął stery, wrocławianie byli na 14. miejscu w tabeli i mieli ledwie oczko przewagi nad strefą spadkową. Tamten zespół był w dużej mierze zbiorem przypadkowych ludzi z Tarasovsem na czele – zresztą po jednym z meczów kibice kazali mu oddać koszulkę i wymagali, by trener już z Łotysza nie korzystał.

Wspominamy o tym, by zaznaczyć, jaki bałagan zastał Lavicka. Ale ostatecznie uporządkował ten syf – Śląsk utrzymał się jako dwunasty zespół w tabeli.

Kolejny sezon miał być kolejnym krokiem postawiomym w dobrą stronę i tak też się stało. Z zespołu pozbyto się niepotrzebnych piłkarzy jak wspomniany Tarasovs, Farshad czy Piech, a w drugą stronę ruchy wyglądały na rozsądne. Putnocky, Puerto i przede wszystkim Płacheta. Mając do dyspozycji spójny zespół, Lavicka zrobił to, czego od niego właściwie oczekiwano. Po raz pierwszy od sezonu 14/15 Śląsk wszedł do górnej ósemki i zajął piąte miejsce. Jasne, apetyty urosły w miarę jedzenia i serię pięciu meczów bez zwycięstwa na końcu przyjęto z rozczarowaniem, natomiast Śląsk miał to sobie odbić w kolejnym sezonie.

Reklama

I my też mówiliśmy: oczekujemy od Śląska lepszego wynika, bo podstawy są. Owszem, trener stracił kluczowego Płachetę, ale zarząd nie przespał letniego okienka. Sobota, Pawłowski, Piasecki, Zylla, Praszelik, Makowski, Janasik. No, Lavicka nie mógł narzekać, miał z czego lepić, klub kontynuował rozsądną i spójną politykę transferową. Więc skoro sezon wcześniej z gorszą i węższą ekipą było piąte miejsce, to teraz wszyscy oczekiwali co najmniej czwartego. Progresu.

GORSZY KONIEC

Zaczęło się dobrze, bo od dwóch zwycięstw, ale potem było coraz gorzej. Śląsk topił się w przeciętności, zanurzał w marazmie. Był i jest po prostu nudny. W 22 spotkaniach strzelił ledwie 25 bramek, czyli tylko o jedną sztukę więcej niż minimalistyczna Warta. Stworzył sobie jedynie 29 okazji, to drugi najgorszy wynik w lidze (za Ekstrastats). Na jego mecze nie czeka się ani trochę.

Liderzy? Zawodzą. Sobota pokazał na początku, że dalej grać jak najbardziej potrafi, ale im dłużej trwał sezon, tym bardziej przeciętniał. Pawłowski nie przypomina siebie z Zagłębia, gdzie zapracował na transfer. Pich miał zawsze bardzo solidne liczby, tymczasem od listopada nie potrafi dać nic, przez cały sezon zanotował tylko jedną asystę. O Praszeliku w dobrej formie już nikt nie pamięta. Jasne, piłkarze też powinni się uderzyć w pierś i przyznać do błędu, ale z drugiej strony: nie wyglądało, że Lavicka ma na tych gości pomysł. Są, bo są, jak grają dobrze, to fajnie, natomiast jak źle – klops. Wydaje się, że po prostu coś się wypaliło na linii drużyna – szkoleniowiec.

Ponadto Śląsk chciałby odważniej stawiać na młodych piłkarzy, a Lavicka w tej kwestii też nie był orłem. No bo kogo wypromował? Stawiał na Płachetę, to się obroniło jak najbardziej, ale dalej? Wspomniany Praszelik był świetny na początku, a potem zgasł. Inni albo grali słabo, albo mało. Można powiedzieć: bez talentu. Natomiast ten przykład Praszelika nie daje spokoju. Kiedyś potrafił, a teraz nagle nie? Coś jest nie tak.

No i doszło już do tego, że utalentowany Szpakowski wolał iść do Korony, niż wiecznie czekać na prawdziwą szansę w Śląsku.

Koło się zamyka, bo gdyby te decyzje Lavicki broniły się wynikami, trudno byłoby szafować krytyką, ale wyników od pewnego czasu nie ma. Tak wygląda tabela za czas kadencji Lavicki w Śląsku:

Reklama

90minut.pl

Dramatu nie ma, absolutnie, ale ta maszyna nie rozpędziła się na tyle, na ile mogła. Natomiast ustalmy – to nie jest przegrany czas. Śląsk zrobił z Lavicką kilka kroków do przodu. Tyle, że jednak by pójść jeszcze dalej, potrzebuje za przewodnika kogoś innego. Czech swoje zrobił, ale więcej już chyba by nie dał rady.

Fot. FotoPyk

Na Weszło pisze głównie o polskiej piłce, na WeszłoTV opowiada też głównie o polskiej piłce, co może być odebrane jako skrajny masochizm, ale cóż poradzić, że bardziej interesują go występy Dadoka niż Haalanda. Zresztą wydaje się to uczciwsze niż recenzowanie jednocześnie – na przykład - pięciu lig świata, bo jeśli ktoś przekonuje, że jest w stanie kontrolować i rzetelnie się wypowiedzieć na tyle tematów, to okłamuje i odbiorców, i siebie. Ponadto unika nadmiaru statystyk, bo niespecjalnie ciekawi go xG, półprzestrzenie czy rajdy progresywne. Nad tymi ostatnimi będzie się w stanie pochylić, gdy ktoś opowie mu o rajdach degresywnych.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Ekstraklasa

Trela: Napastnicy drugiego wyboru. Kto w Ekstraklasie ma w ataku kłopoty bogactwa?

Michał Trela
1
Trela: Napastnicy drugiego wyboru. Kto w Ekstraklasie ma w ataku kłopoty bogactwa?

Komentarze

15 komentarzy

Loading...