Reklama

Wisła Płock znowu zrobiła Wisłę Płock. Od 2:0 do 2:2 z Rakowem

redakcja

Autor:redakcja

13 marca 2021, 17:43 • 4 min czytania 9 komentarzy

Co robi Wisła Płock kiedy ma szansę wygrać? Postanawia jednak zlitować się nad rywalem. Robi się to trochę kuriozalne, bo to już trzeci mecz w ciągu dwóch tygodni, w którym „Nafciarze” oddają punkty mimo prowadzenia. I ponownie jest to prowadzenie dwubramkowe, z którego chwilę później robi się 2:2. W dodatku obydwie stracone bramki ewidentnie obciążają konto defensywy gospodarzy.

Wisła Płock znowu zrobiła Wisłę Płock. Od 2:0 do 2:2 z Rakowem

Nie będziemy was oszukiwać – po pierwszej połowie mieliśmy ochotę wyłączyć telewizor. Kolejny paździerz w ten weekend to już za wiele. W meczu Wisły z Rakowem nie działo się absolutnie nic ciekawego. Po obu stronach jedna okazja. Raz spektakularnie spudłował Fran Tudor, który z kilku metrów nie trafił do pustej bramki. Raz Dominik Holec kapitalnie wyciągnął strzał Kristiana Vallo. No i tyle, zamknęliśmy notes i zastanawialiśmy się, co się dzieje z naszym życiem, że kolejny dzień mija nam na oglądaniu czegoś takiego. Jeśli ktoś naliczył pięć minut dobrej gry, to gratulujemy. Nam nie wyszło nawet tyle.

ALE. Ale druga połowa w końcu nosiła znamiona meczu piłki nożnej.

Pół godziny Wolskiego? Wystarczy

Jak znamy Marka Papszuna, tak możemy twierdzić, że „mityczne męskie słowa” w jego przypadku nie musiały być wcale mityczne. W szatni Rakowa pewnie sporo się działo, bo po przerwie częstochowianie zabrali się do roboty. Aktywny z przodu Kamil Piątkowski wywalczył rzut wolny, a jak rzut wolny, to wiadomo – Ivi Lopez. I Hiszpan zrobił co trzeba, bo Krzysztof Kamiński musiał się napracować, żeby wyjąć jego uderzenie. Niedługo potem wyręczył go Alan Uryga – Ivi znowu strzelał, piłka otarła się o plecy Urygi i trafiła w poprzeczkę. Było blisko, coraz bliżej, więc gola strzeliła… Wisła.

Logika Ekstraklasy.

Reklama

Wiemy, że w ostatnich latach wrzuty z autu zyskały na popularności, jeśli chodzi o możliwość stworzenia zagrożenia pod bramką rywala. Ale – poprawcie nas, jeżeli się mylimy – to chyba chodzi o wrzuty z autu w wykonaniu drużyny atakującej? Bo mamy wrażenie, że Jarosławowi Jachowi coś się pomyliło. Jego aut przyniósł Rakowowi więcej szkód niż pożytku. Wisła odebrała piłkę, Mateusz Szwoch potwierdził, że przynajmniej jeden czołowy asystent ligi musi być z Płocka i dograł do Patryka Tuszyńskiego. A ten nie spudłował i Wisła objęła prowadzenie.

Przed meczem z Rakowem Radosław Sobolewski powiedział, że Rafał Wolski póki co ma siły na 30 minut gry. I że będzie robił wszystko, żeby te pół godziny maksymalnie wykorzystać. Trenerowi „Nafciarzy” nie zarzucimy po dziś, że nie ma planu, bo jak powiedział, tak zrobił. Dał Wolskiemu 30 minut i niedługo potem pomocnik wpisał się na listę strzelców. Ok, trochę pomógł przy tym rykoszet, po którym piłka podbiła się i zaskoczyła Holca, ale jednak Wisła znów zaskoczyła Raków po akcji prawą stroną boiska i wydawało się, że karta w końcu się dla płocczan odwróci.

Nie odwróciła się.

Kosztowny faul Kamińskiego

Raków chyba chciał gospodarzy podpuścić. Wiedział, że łatwiej urwać Wiśle punkty, jeśli da się jej przez chwilę poczuć, że wygraną ma na wyciągnięcie ręki. Z odrabianiem strat poszło szybko. Jakub Rzeźniczak faulował Vladislavsa Gutkovskisa przed polem karnym. A jak rzut wolny to wiadomo – Ivi Lopez. No i Lopez znów sieknął tak, że Kamiński stanął przed trudnym zadaniem. Wypełnił je w stu procentach, bo piłkę zbił, ale za senność kolegów, którzy nie upilnowali rywali we własnym polu karnym, odpowiadać już nie mógł. Piątkowski był najszybszy i załadował do pustaka. 1:2.

Ale za drugiego gola Kamiński nie może już mieć do nikogo pretensji. Nie mamy pojęcia, o co chodziło bramkarzowi Wisły Płock, ale jego wyjście z bramki od początku wyglądało na mocno ryzykowne. I takie było. Kamiński źle obliczył lot piłki i choć do tej pory pracował na dobrą ocenę, to wpadając we Frana Tudora, wszystko zaprzepaścił. Ewidentny rzut karny, Paweł Gil nawet się nie zastanawiał (warto pochwalić – to był dobry mecz arbitra) i wskazał na wapno.

Ivi Lopez spróbował po raz trzeci pokonać bramkarza ze stałego fragmentu gry. Tym razem skutecznie, więc Raków zgarnął punkt. Cóż, lepszy rydz niż nic. Ale obie strony na pewno będą musiały zrobić sobie rachunek sumienia po dzisiejszym meczu.

Reklama

fot. Newspix

Najnowsze

Ekstraklasa

Trela: Gotowi na czarną godzinę. Dlaczego kluby muszą dać sobie prawo do gorszego sezonu

Michał Trela
2
Trela: Gotowi na czarną godzinę. Dlaczego kluby muszą dać sobie prawo do gorszego sezonu

Komentarze

9 komentarzy

Loading...