Reklama

Tomasz Kędziora. Urodzony pracuś i przywódca I KOPALNIA TALENTÓW

Kamil Warzocha

Autor:Kamil Warzocha

09 marca 2021, 17:04 • 14 min czytania 2 komentarze

Zanim Tomasz Kędziora zaczął rywalizować z takimi drużynami jak Barcelona czy Juventus oraz zakładać koszulkę reprezentacji Polski, od najmłodszych lat biegał po boiskach w Zielonej Górze. Czy wróżono mu taką karierę? Na to i inne pytania odpowiedzieli nam ludzie, którzy znają Tomka jak własną kieszeń. Ba, jeden z naszych rozmówców zna go nawet od kołyski. Opiekował się nim, wpajał sportowe wartości, które procentują do dziś. – Tomek wychowywał się w sportowej rodzinie. Był w niej obecny nie tylko sport amatorski, ale również półzawodowy, bo też byłem piłkarzem. Ten fakt na pewno mu pomógł. Duma rozpiera, kiedy widzę Tomka reprezentującego nasz kraj. On spełnia marzenia nie tylko swoje, ale także całej rodziny – mówi Mirosław Kędziora, ojciec piłkarza Dynama Kijów. 

Tomasz Kędziora. Urodzony pracuś i przywódca I KOPALNIA TALENTÓW

UKP Zielona Góra trampoliną do sukcesów

Michał Janota, Tymoteusz Puchacz, Kamil Jóźwiak czy Rafał Figiel. Co łączy tych jegomości? Ano fakt, że w czasach młodości bronili barw UKP Zielona Góra. Zanim na dobre weszli do świata piłki seniorskiej, właśnie tam stawiali pierwsze kroki jako juniorzy. To oczywiście nie wszystkie nazwiska, ale warto wiedzieć, że ze szkółki, która niestety już nie istnieje, wywodzą się naprawdę ciekawe postaci. Co więcej, patrząc na Zieloną Górę i województwo lubuskie ogółem, nie wystarczyłoby nam miejsca, żeby przedstawić wszystkich przedstawicieli tamtejszego regionu na szczeblu centralnym. To absolutna czołówka w Polsce, jeśli chodzi o produkowanie profesjonalnych piłkarzy.

W dość znaczący sposób rękę do tego przyłożyli trenerzy UKP, którzy w przeszłości świętowali wiele mistrzostw w swoich kategoriach. Jeździli po Polsce, wygrywali z lepszymi od siebie, zbierali owoce ciężkiej pracy. To o tyle niesamowite, że nie mówimy przecież o akademii powstałej na bazie konkretnych finansów i niesamowitej infrastruktury. To był projekt autorski, skromny projekt pasjonatów, który przyniósł chlubę Zielonej Górze w skali całego kraju.

Tam po prostu wiedzieli, co robią. Mieli swój przepis.

Niekiedy przychodziło pracować w warunkach polowych, do pewnego czasu z boiskiem bez sztucznej murawy i bez udogodnień, które oferują akademie wyższego rzędu. Jak w takich okolicznościach wykuć talent na miarę Tomasza Kędziory? Wygląda na trudne, ale może niekoniecznie. Opowiada o tym Piotr Żak, wieloletni trener zawodnika i założyciel UKP Zielona Góra. – Nie ma drogi na skróty. Myślę, że stworzyliśmy fajny pomysł i zebraliśmy odpowiednich ludzi. Potem wyselekcjonowaliśmy ciekawą grupę zawodników, co było chyba najtrudniejsze. To znaczy: wybrać taki materiał ludzki, na którym praca będzie miał sens, a trenerzy będą mieli frajdę. Sposoby mieliśmy dość proste. Kolokwialnie mówiąc, wszystkie podwórka i szkoły musieliśmy zaliczyć. Pójść na obserwacje, zapisać nazwiska w notesach, zaprosić na trening. Porozmawiać też z rodzicami, przekonać ich do wspaniałych walorów uprawiania sportu. 

Reklama

Ojciec Tomka dodaje, że nie spodziewał się takiej drogi swojego syna, zważywszy na warunki, w jakich przychodziło szkolić chłopców. – Na początku nie zdawałem sobie sprawy, że z takiego miejsca jak UKP Zielona Góra można zajść aż do reprezentacji Polski. Na szczęście Tomek trafił na takich trenerów i takie realia, że to mu się udało. On wiele może zawdzięczać swojej pracowitości. Myślę, że to idealny przykład dla innych chłopców. Każdy teraz widzi, że aby dotrzeć na wyżyny, nie trzeba zaczynać w bogatej szkółce czy wielkim mieście.

Dodaje: – W grupie Tomka byli bardziej utalentowani chłopcy, ale zabrakło im charakteru. Może też szczęścia. My akurat dość często rywalizowaliśmy z wieloma drużynami z wyższej półki. Wtedy tacy zawodnicy brylowali. Mimo to skończyli swoją przygodę dość wcześnie, w wieku 12-13 lat, i dziś nie są już piłkarzami. 

Tomek trafił do UKP w wieku 6 lat.

Jak usłyszeliśmy, do treningów nie trzeba było go namawiać. Ba, to mało powiedziane. Syn był jak ten kierowca podczas nauki jazdy, a ojciec niczym instruktor z nogą na swoim hamulcu. Piotr Żak zauważa, że na dobrą sprawę wystarczyło tylko wrzucić nasionko do ziemi. Nie trzeba było go doglądać, kiełkowało samo. – Tomek trafił do UKP w chwili, kiedy obowiązywał już kilkuletni cykl w naszej szkółce. Miał kogo podpatrywać. Poza tym jego tata jest trenerem, który prowadził część zespołów, więc w przypadku Tomka od rozmów o piłce na pewno nie dało się uciec. Tata na pewno chciał poznawać jego dziecięce spojrzenie na futbol. Widział jego mecze, był obecny na treningach. Nie trzeba było dodatkowej inwencji, żeby zobaczyć efekty rozwoju. Pozostawało jedynie czekać, aż to wszystko ruszy. A ruszyło szybko.

Mirosław Kędziora zaznacza, że nie było innego wyjścia niż regularny progres przy takich wartościach wyniesionych z domu. – Przesiąknął atmosferą, która panowała w naszej rodzinie. Wpajaliśmy mu określone zasady od małego. Chodzi tu przede wszystkim o chęć sportowej rywalizacji i poświęcenie dla tego, co się robi. Zawsze mu mówiłem, żeby się poświęcał, jeśli chce zajść wysoko. Życie piłkarza poza boiskiem bywa zgubne, dlatego ostrzegałem, że nie warto przekraczać pewnych granic. To nie pomaga w prowadzeniu kariery, kiedy coś z zewnątrz cię rozprasza. Mówił mi „dobrze tato!”. Chyba posłuchał, bo nigdy nie doszły mnie słuchy, że zatracił się w czymś innym niż piłka. Z jego inteligencją, nie tylko boiskową, wiedział, co, kiedy i gdzie można robić. Prowadził się idealnie w każdym aspekcie. 

Dodaje:  Kiedy Tomek trafił do Lecha, trener w zespole Młodej Ekstraklasy musiał zganiać go z boiska. Zostawał za długo, chciał się ciągle doskonalić. Predyspozycje piłkarskie miał na tyle rozwinięte, że mógł to robić. Mógł się piąć. A to, że był zafiksowany na punkcie futbolu, można było wykorzystać w jego młodości. Bodźcowaliśmy go, łączyliśmy ten aspekt z nauką. 

Reklama

Inteligencja, żelazna determinacja, inna definicja talentu

Kiedy słyszymy, że na szczeblu juniorskim pojawił się jakiś wielce utalentowany zawodnik, czasami zdarza nam się kogoś takiego przewartościowywać. Zapominamy, że, jak mawia Zbigniew Boniek, w piłkę gra się głową. Tę, jak twierdzą nasi rozmówcy, Tomek miał na karku. Może nie był piłkarskim wirtuozem, w końcu aż do czasów Lecha Poznań grał na pozycji środkowego obrońcy, ale bronił się w każdym innym aspekcie. Posiadał paletę cech, której zabrakło choćby Michałowi Janocie. Kędziora miał wielki talent, który objawiał się w nieco inny sposób. Nie był diamentem, przekuwał żelazo w złoto.

– Talent to szerokie pojęcie. Poza tym ono w mojej głowie ewoluowało. Według mojej wiedzy i doświadczenia słowo „talent” ma dzisiaj inne znaczenie. Chodzi o pracowitość. Tomek miał takiego talentu za dwóch, trzech, czterech. Jakiejkolwiek liczby użyję, i tak będzie za mało w stosunku do tego, co prezentował sobą na boisku. Jeśli chodzi o talent czysto piłkarski, którzy dostają różni zawodnicy, by potem móc zdecydowanie lepiej prowadzić swoje kariery, to nie. Tego Tomek nie miał. Ale posiadał z kolei wszystko, żeby ten brak w genach zrównoważyć. Dlatego dla mnie talent to praca, konsekwencja i motywacja. Dzięki tym cechom Tomek jest tam, gdzie obecnie się znajduje – podkreśla Piotr Żak.

Kiedy byłem trenerem Lechii Zielona Góra w 2. lidze, Tomek grał w UKP Zielona Góra. Jego ojciec spytał, czy byłaby taka możliwość, żeby dać mu szansę w treningach seniorskich. Powiedziałem, że nie ma żadnego problemu. Okazało się, że Tomek od samego początku radzi sobie bardzo dobrze. Nie obniżał poziomu, a wręcz przeciwnie – pokazywał rzeczy, których moi starsi zawodnicy mogli się od niego uczyć. Tomek miał niezwykłą zawziętość, charakter, umiejętność czytania gry. To były cechy, które on już posiadał, mając niespełna 16 lat. Myślę, że gdyby był zawodnikiem Lechii, miałby duże szanse na grę w pierwszym składzie. Niestety był zawodnikiem UKP, dlatego mógł z nami tylko trenować i grać w sparingach opowiada Maciej Murawski, który miał okazję „dotknąć” Tomka przed jego transferem do Lecha.

Mirosław Kędziora: Moim zdaniem Tomek wyróżniał się przede wszystkim inteligencją boiskową. Potrafił przewidzieć, jak rozwinie się dana akcja i wiedział, kiedy trzeba zaasekurować kolegę. Grał jako stoper, a wtedy taki zawodnik odpowiadał za ustawienie całej drużyny, często projektował akcje. To mu wychodziło bardzo dobrze, dlatego na kadrach młodzieżowych też na tej pozycji występował. Tomek nie zwracał również uwagi, czy jest od kogoś dużo młodszy czy mniej doświadczony. Zawsze chciał wygrywać i starał się, żeby każdy wokół angażował się tak samo jak on. Tomek zaszczepiał pasję i ambicję nawet starszym, niezależnie od stażu piłkarskiego. 

Słowo klucz: charakter. Tomasz Kędziora wyróżniał się nim dość znacząco.

Tomek zawsze zaznaczał swoją obecność. Nie przeszkadzało mu, że ma kilka lat mniej. Nie dawał sobie w kaszę dmuchać. Oczywiście z szacunkiem do starszych kolegów. Miał świadomość, że jest małolatem i może na trochę mniej sobie pozwolić, jeśli chodzi o sprawy poza boiskiem. Inaczej w treningu, gdzie fakt wieku tracił dla niego jakiekolwiek znaczenie. Tomek brał, co mu się należało. Czerpał garściami z tego, co daje mu życie w dobrym słowa tego znaczeniu. Z czasem wywalczał swoje. Pracował nad swoją determinacją, nie uznał, że skoro ma ją nabytą, to już nie musi tej cechy pielęgnować. Nie, on ją w sobie rozwijał. Zdawał sobie sprawę, że praca nad charakterem również jest ważna. Nieprzypadkowo zresztą był kapitanem we wszystkich kadrach młodzieżowych, w których grał. Prędzej czy później opaska zawsze wędrowała na jego ramię. To wiele mówi. To boiskowy przywódca mówi Piotr Żak.

Jako środkowy obrońca Kędziora pokazywał, że już w tak młodym wieku potrafi unosić presję. Był dojrzały, skupiony na konkretnym celu, nie błądził. Dzisiaj taki zawodnik mógłby pełnić rolę modelowego przykładu, że nawet mimo pewnych ograniczeń trzeba szukać w sobie elementów, z których da się wykrzesać 100%. Takich, które wybijają piłkarza ponad przeciętność i zwracają na siebie uwagę. W tej kategorii każdy odpowiadał tak samo: inteligencja. Do tego świetne odnajdywanie się w komunikacji z zespołem i rozsądek.

Wyobraźmy to sobie: 16-latek ustawia linię defensywną złożoną z 25-latków czy 30-latków. Cokolwiek mówić, to musiało robić wrażenie. Maciej Murawski uważa, że czegoś takiego nie da się wytrenować: Nie jest to oczywiste, że zawodnicy dużo mówią w takim wieku. Często są cisi albo jak już się odzywają, to z pretensjami. Tomek zachowywał się tak, jakby był jednym z najstarszych zawodników w drużynie. Miałem czasami wrażenie, że jako najmłodszy w grupie chciał dowodzić zespołem. Robił to dobrze. W taki sposób, jakiego oczekiwałbym od najbardziej doświadczonych piłkarzy. Miał zmysł do kierowania innymi od małego. To nie jest coś, co można wytrenować. To masz lub nie. On za każdym razem wyglądał tak, jakby był seniorem.

Czy dało się powiedzieć, że to materiał na profesjonalnego piłkarza?

Kontynuuje Murawski: Tomek miał cechy, które w tym kontekście są bardzo ważne. Był pewny siebie, ale w dobrym tego słowa znaczeniu. Nie chodził po boisku zadufany w sobie. Nie urosły mu arbuzy. Absolutnie się nie wywyższał, mimo że jeździł na kadrę Polski i był kapitanem w swoim roczniku. Biła od niego pokora i pewność siebie. Według mnie to dwie najważniejsze cechy potrzebne do tego, żeby zostać zawodowym piłkarzem. Musisz być cały czas skupiony na celu, ale nie możesz mieć za dużego respektu do innych. Przeciwnik to wykorzysta.

Tomek był też bardzo dobry w destrukcji oraz potrafił doskonale przewidywać, co wydarzy się na boisku. Bardzo mu to pomagało. Nie bał się ustawiać kolegów ze swojej formacji, dzięki czemu cała defensywa funkcjonowała lepiej. Nie można też pominąć jego zaangażowania czy chęci do twardej gry. Tomek nigdy nie odstawiał nogi, był zdyscyplinowany. Na tej pozycji miał wszystko, żeby rozwijać karierę na wyższych szczeblach. 

Stoper, który poszedł w świat jako prawy obrońca

Rozmawiając o Tomku Kędziorze, grzechem byłoby nie poruszenie tematu jego pozycji. Dziś to oczywiście prawy obrońca, ale jego geneza wygląda zdecydowanie inaczej niż ta Łukasza Piszczka czy Bartosza Bereszyńskiego. Ba, właściwie to żaden z obecnych reprezentantów Polski w tej strefie boiska nie przebył takiej drogi jak wychowanek UKP Zielona Góra. Ma to swoje plusy, ale, czego nie da się ukryć, niesie również efekty uboczne. Słowem: możliwości 26-latka są w pewnym stopniu ograniczone. W młodości zabraniano mu wchodzenia w drybling i uczono odpowiedzialności.

W moich zespołach Tomek grał zawsze na środku. Ale to jest właśnie pewna zależność, która pojawia się przy pracy z jednym trenerem. Widzi on zawodnika na określonej pozycji i stara się zrobić wszystko, żeby dobrze się w niej odnajdował. Brakuje wtedy spojrzenia z boku. Horyzonty się otwierają, kiedy piłkarz trafia pod skrzydła kogoś innego. To naturalna kolej rzeczy. Patrząc na Tomka, spodziewałem się, że będzie to raczej typowy środkowy obrońca. Moja ocena wynikała z faktu, że Tomek miał braki techniczne. Posiadał natomiast boiskową mądrość i z biegiem czasu również doświadczenie. Poza tym dobrą grę głową, o umiejętności czytania gry już nie wspominając. Mile się zaskoczyłem, kiedy zobaczyłem Tomka na prawej stronie obrony w Lechu Poznań. Cieszę się, że było mi dane się pomylić mówi trener Żak.

Czy zdaniem ojca Kędziory Tomek mógł rozwinąć się w podobny sposób, ale jako środkowy obrońca? Myślę, że bardziej doświadczeni trenerzy wiedzieli, co robią. Obcowali z piłką na wyższym poziomie, dlatego jeśli zauważyli, że jako prawy obrońca Tomek mógł rozwinąć się bardziej, to warto było im uwierzyć. Teraz już nie sprawdzimy, co byłoby, gdyby Tomek dalej grał jako stoper. Co wiemy na pewno to fakt, że granie na tej pozycji zostawiło ślad w jego grze do dzisiaj. W Dynamie Kijów nawet wrócił ostatnio do swoich korzeni, bo akurat pojawiła się taka potrzeba. Doświadczenie z młodości przydaje mu się w karierze. 

 

Murawski: U mnie w sparingach Tomek grywał na prawej obronie, ale dlatego, że był młody. Dopiero w Lechu został w pełni przekwalifikowany. Teraz nie ma co ukrywać, że raczej nie będziemy widzieli Tomka zbyt często w akcjach indywidualnych. To trudne, bo od dziecka był po drugiej stronie barykady. Zawsze przerywał, zawsze przeszkadzał. Brakuje mu tego ofensywnego wachlarza, żeby wejść na topowy poziom w Europie. Ci najlepsi, nowocześnie grający boczni obrońcy mają inną genezę. Dzieci najłatwiej nauczyć wygrywania pojedynków. Jeżeli na takim etapie rzadko dryblujesz, nie ma mowy o wyrobieniu nawyku. Oczywiście Tomek może teraz nad tym pracować, ale, tak jak obserwuję jego mecze w reprezentacji czy czasami w europejskich pucharach, nie widzę w nim tej cechy. Szczęśliwie to go nie dyskwalifikuje.

Kędziora to teraźniejszość, ale czy przyszłość reprezentacji?

W obliczu nowych realiów w polskiej kadrze należy zadać sobie pytanie, jak fakt obecności trenera Sousy odbije się na dotychczasowym statusie Tomka Kędziory. Potencjalnych scenariuszy jest kilka. Jeśli Portugalczyk zdecyduje się na rozwiązanie z trójką środkowych obrońców, piłkarz Dynama Kijów może stać się zarówno ofiarą, jak i największym beneficjentem zmiany ustawienia. Wówczas mógłby zagrać na pozycji stopera, bo raczej trudno sobie wyobrazić, że nowy sternik reprezentacji wystawi Kędziorę na wahadle kosztem Bereszyńskiego. Decydującym czynnikiem może być tutaj wcześniej wspomniana różnica w wachlarzu możliwości ofensywnych.

Maciej Murawski uważa, że to opcja bardzo prawdopodobna: – „Bereś” dużo lepiej radzi sobie w pojedynkach jeden na jeden czy dośrodkowaniach w pełnym biegu. Podążał inną drogą niż Tomek, którego w młodości uczono innych zachowań. Myślę, że Tomek ma potencjał, żeby stać się świetnym środkowym obrońcą w formacji z trójką stoperów. Tak jak swego czasu grał Łukasz Piszczek w BVB. To rozwiązanie mogłoby okazać się dla niego czymś optymalnym na kolejne lata.

Przyszłość Tomka Kędziory może pójść również w zupełnie innym kierunku. Można przecież zakładać, że braki w poczynaniach na połowie rywala będą na tyle raziły trenera Sousę, że 26-latek wypadnie z pierwszego składu. Tego mu jednak nie życzymy, bo choćby na podstawie obecnego sezonu widać, że robi postępy. W barwach Dynama zanotował cztery asysty, dodając jedną bramkę. Wygląda to całkiem nieźle, a jego ojciec zdradził nam, że w wolnych chwilach Tomek mocno pracuje nad tym aspektem. Stawką są występy na EURO. Dla nas samych to naprawdę dobra informacja, choć Piotr Żak zaznacza, że nawet przy wiadomych barierach Kędziora byłby bezcennym zawodnikiem dla każdego trenera na świecie.

Żak zapewnia też, że Kędziora spodoba się Paulo Sousie.

– Eliminacje i turniej za pasem, dlatego nie sądzę, żeby selekcjoner chciał popełnić harakiri sportowe. Na pewno ma swoją wizję, ale myślę, że Tomek wciąż będzie odgrywał ważną rolę w reprezentacji. Nawet jeśli straci miejsce w pierwszym składzie, wierzę, że zdoła je sobie wywalczyć na nowo. Zawsze to robił. Czy w Lechu, gdzie trenerzy się zmieniali, czy nawet w Dynamie, gdzie Tomek ma już przecież trzeciego trenera. Jest zawodnikiem, którego nie trzeba ich do niczego zachęcać. Nie trzeba pilnować go poza boiskiem lub sprawdzać, czy na 100% wykona jakieś polecenie. To taki człowiek, od którego można się odwrócić i wyjść z treningu. Mając pewność, że nie tylko wykona swoją robotę, ale jeszcze opieprzy innych, żeby pracowali ciężej. Szkoleniowcy uwielbiają takich zawodników z dużym sercem do gry.

Były trener UKP Zielona Góra dodaje, że Tomasz Kędziora ma margines, żeby wejść na jeszcze wyższy poziom. Widzę u niego chęć do włączania się w akcje na połowie rywala. Potem powroty do swojej strefy, do czego trzeba naprawdę dobrej wydolności. On to robi. Cieszę się też, że Tomek zaczął szukać zagrań ala Łukasz Piszczek, czyli dośrodkowań na 12-14 metr za plecy obrońców. Zawodnik, który ma świetne walory w defensywie, pracuje nad sobą w ofensywie, a do tego posiada końskie zdrowie, jest bardzo wartościowy. Tomek jest na tyle sumienny w uprawianiu tego zawodu, że wie, na jakim pułapie motorycznym trzeba być. Na szczęście kontuzje go omijają i oby to trwało jak najdłużej.

***

Na koniec kilka słów od Macieja Murawskiego. Słów przestrogi, które każdy młody piłkarz myślący o zbudowaniu ciekawej kariery powinien mieć wyryte w głowie. – Tomek był kulturalny, chciał ciężko pracować. Kiedy był na moich treningach, zawsze zachowywał się tak jak należy. Nigdy nie słyszałem, żeby Tomek był problemowym chłopcem. Był poukładany i inteligentny. Miał swoje ambicje. Miałem wtedy piłkarzy, którzy sprawiali problemy. Też byli reprezentantami Polski, starszymi od Tomka. Mieli niesamowity potencjał, ale charakter zupełnie inny. Był taki napastnik – Duchnowski. Też z Sulechowa. Miał wszystko, może poza wydolnością, żeby zrobić karierę. Ale nie był skupiony na piłce. Raz dostał powołanie na kadrę, na które nawet nie pojechał. Na treningach zdarzało mu się nie stawiać. Tak więc doskonale wiem, że młodzi ludzie potrafią robić głupoty, przez które ich talent nie rozwija się w odpowiedni sposób. Tomek był tego przeciwieństwem.

Fot. FotoPyk

W Weszło od początku 2021 roku. Filolog z licencjatem i magister dziennikarstwa z rocznika 98’. Niespełniony piłkarz i kibic FC Barcelony, który wzorował się na Lionelu Messim. Gracz komputerowy (Fifa i Counter Strike on the top) oraz stały bywalec na siłowni. W przyszłości napisze książkę fabularną i nakręci film krótkometrażowy. Lubi podróżować i znajdować nowe zajawki, na przykład: teatr komedii, gra na gitarze, planszówki. W pracy najbardziej stawia na wywiady, felietony i historie, które wychodzą poza ramy weekendowej piłkarskiej łupanki. Ogląda przede wszystkim Ekstraklasę, a że mieszka we Wrocławiu (choć pochodzi z Chojnowa), najbliżej mu do dolnośląskiego futbolu. Regularnie pojawia się przed kamerami w programach “Liga Minus” i "Weszlopolscy".

Rozwiń

Najnowsze

1 liga

Grał przeciwko Realowi i Barcelonie, jest testowany przez Arkę

Szymon Piórek
0
Grał przeciwko Realowi i Barcelonie, jest testowany przez Arkę

Komentarze

2 komentarze

Loading...