Reklama

Tymoteusz Puchacz barometrem nastrojów w Lechu Poznań

redakcja

Autor:redakcja

03 marca 2021, 11:44 • 4 min czytania 52 komentarzy

Nastroje w Lechu Poznań muszą być teraz podłe, bo inne być nie mogą. Odpadnięcie z Pucharu Polski po 0:2 z Rakowem oznacza, że droga do europejskich pucharów już nawet nie tyle jest ciernista, co pełna kraterów z gorącą lawą, do której co tydzień będzie można wpaść i ostatecznie się spalić. „Kolejorz” musi teraz zająć czwarte miejsce w Ekstraklasie i liczyć na to, że po PP sięgną Legia lub Raków, które raczej z podium nie wypadną. Sporo tego „jeśli”, w praktyce rzadko wszystkie warunki w takich sytuacjach zostają spełnione. Piłkarze Dariusza Żurawia nie mogą się oszukiwać, że jest dobrze, że nie ma co rozdzierać szat, poczekajmy z tymi nerwami. Najlepiej oddają to pomeczowe wypowiedzi Tymoteusza Puchacza przed kamerami Polsatu Sport.

Tymoteusz Puchacz barometrem nastrojów w Lechu Poznań

Zacytujmy wszystkie cztery kwestie:

Gramy słabo, przegrywamy mecze, teraz dwa wygraliśmy w kiepskim stylu. Dziś graliśmy naprawdę źle, no i tyle.

Na pewno jest ciężko. Co mogę jeszcze powiedzieć, poza tym, że gramy słabo? Raków był od nas lepszy i taktycznie, i piłkarsko. Pressowali nas, my graliśmy po prostu źle.

Ciężko jest błyszczeć na boisku, kiedy gramy źle. Jednostki nie wygrywają meczów, tylko zespół. Od początku sezonu my tej formy złapać nie możemy i gramy źle.

Reklama

Trzeba zacząć od tego, żeby powiedzieć sobie, że to wygląda po prostu fatalnie. Musimy się wziąć w garść i poprawiać naszą grę. Nie skupiać się na wynikach, tylko wrócić do tego, jak kiedyś graliśmy w piłkę, cieszyć się nią. Ale punktem wyjścia jest powiedzenie sobie, że teraz gramy naprawdę źle.

Gdyby ktoś jeszcze nie zrozumiał głównego przekazu, na wszelki wypadek go uwypuklimy: gramy źle.

Ktoś złośliwy napomknąłby, że taki Pedro Tiba nawet teraz jest w stanie się wyróżniać i natchnąć swoją drużynę do wygrania już niemalże przegranych derbów, ale zostawmy to.

PESYMIZM PUCHACZA A SPOKÓJ ŻURAWIA

Może za dużo czytamy między wierszami i tylko dorabiamy sobie ideologię, ale mamy wrażenie, że Puchacz wbił tu kilka szpilek Dariuszowi Żurawiowi. Po pierwsze – zawalone kwestie taktycznie i niewykorzystywanie potencjału piłkarskiego drużyny. Po drugie – brak jednoznacznego stwierdzenia w szatni, że gra jest do dupy, oszukiwanie samego siebie. Skoro kapitan drużyny stwierdza, że trzeba zacząć od powiedzenia sobie, że wygląda to fatalnie, to znaczy, że do tej pory czegoś takiego sobie nie powiedziano. Ujmując to bardziej górnolotnie: trener Lecha nadal nie stanął w prawdzie i próbuje lukrować rzeczywistość, a to uniemożliwia dojście do sedna sprawy i rozpoczęcie naprawy.

Krótko mówiąc, w poznańskiej szatni będą gorące dni. I to nawet, jeśli Puchacz urzędowy optymizm Żurawia skomentował nieświadomie. Przypomnijmy przecież legendarne już słowa trenera: uważam, że potrzebujemy jednego zwycięstwa, by wrócić na właściwe tory, bo zawodnicy trenują naprawdę dobrze.

Przed wczorajszą klęską Lech zanotował nie jedno, a dwa zwycięstwa. Czy wrócił na właściwe tory? Ech, jednak przychylamy się do zdania Puchacza. Jedynie zafałszowano rzeczywistość, bo gra Kolejorza nawet i w derbach Poznania była po prostu zła.

Reklama

PUCHACZ JAKO DIAGNOSTA

Swoją drogą, wypowiedzi Tymoteusza Puchacza to od dawna swoisty barometr nastrojów w Lechu Poznań. Gdy panowała euforia po zwycięskim marszu w eliminacjach Ligi Europy, to Puchacz był w stanie powiedzieć w Kanale Sportowym o ofercie z Bundesligi: – Na dziś Mainz mogłoby przyjechać do Poznania i dostać w trąbę. Nie byłem więc chętny, żeby wyjeżdżać. 

Cóż, fatalnie się ten cytat starzeje.

Gdy w grudniu Lech dostał u siebie 0:4 z Pogonią Szczecin, Puchacz potrafił docenić przeciwnika, jednocześnie zaznaczając, że powinno być na odwrót: – Pogoń była dziś od nas zdecydowanie lepsza. Grała w piłkę, nie bała się tego robić, wychodziła spod pressingu. Jakby to oni byli Lechem Poznań.

Wtedy jeszcze ciągle można było się przy Bułgarskiej łudzić, że już zaraz, już za momencik wszystko wróci do normy.

Jedno trzeba „Puszce” oddać: nie chowa się po niepowodzeniach, nie jest zawodnikiem, który umie tylko wypinać pierś do przypinania orderów. Ciągle mamy w pamięci, jak dwa lata temu po 0:4 w Gliwicach przed kamerami stawali Marcin Wasielewski i Tymoteusz Klupś, a liderzy zespołu się pochowali. Teraz coś takiego się nie zdarza. Gorzej, że coraz częściej możemy pochwalić Puchacza głównie za to, że odpowiada na trudne pytania.

Fot. Newspix

Najnowsze

Ekstraklasa

Nestorzy kontra młode wilczki na ławkach trenerskich Ekstraklasy

AbsurDB
0
Nestorzy kontra młode wilczki na ławkach trenerskich Ekstraklasy

Komentarze

52 komentarzy

Loading...