Reklama

O postaciach z cienia, które stróżują bramkarzom

Kamil Warzocha

Autor:Kamil Warzocha

20 lutego 2021, 14:43 • 20 min czytania 3 komentarze

Michał Szromnik, bramkarz Śląska Wrocław, powiedział nam tak: – Ostatnio pojawił się u was artykuł pod hasłem „1. liga bramkarzami stoi”, ale szkoda, że nie podkreśliliście istotnej roli trenerów bramkarzy. Cóż, tym słowom wyszliśmy naprzeciw. Coś w tym jest, że na ludzi opiekujących się golkiperami nieczęsto kierujemy światła reflektorów. W końcu największą śmietankę spijają ich podopieczni swoimi występami na boisku, jednak błędne byłoby myślenie, że fakt dobrej formy spoczywa wyłącznie na ich barkach. Na to składa się wiele czynników, o których porozmawialiśmy z autorytetami w tej dziedzinie.

O postaciach z cienia, które stróżują bramkarzom

Jakie spojrzenie na różne aspekty rzemiosła bramkarskiego mają trenerzy bramkarzy? Jak zmieniało się znaczenie ich roli na przestrzeni lat? Czy topowy bramkarz kogoś takiego w ogóle potrzebuje? Jakie modele istnieją w przypadku szkolenia golkiperów? Doświadczonego piłkarza na tej pozycji można odkryć na nowo? Co jest największym wyzwaniem w ich codzienności? Co sądzą o błędach, które bramkarz popełnia w trakcie meczu?

O tym, i nie tylko, poniżej.

Ewolucja roli trenerów bramkarzy

Kiedy sięgniemy pamięcią do czasów, w których analizy wideo były owiane aurą science-fiction, a praca z psychologiem obiektem drwin, zdamy sobie sprawę, jak bardzo marginalną rolę w naszej świadomości odgrywały takie postacie jak trener bramkarzy. W dawnej erze futbolu, gdy pełnego profesjonalizmu nie można było jeszcze uświadczyć na każdym kroku, ocenę występów danej drużyny ograniczaliśmy do dyskusji o pierwszym szkoleniowcu, piłkarzach czy działaczach klubowych. Słowem: nie skupialiśmy się na kwestiach detalicznych. Nikt nie patrzył na ręce asystentom czy fizjoterapeutom, którzy byli niczym nieruchome eksponaty na dalszym planie, swego rodzaju tłem przykuwającym uwagę nielicznych.

No, chyba że w cieniu głównego szkoleniowca stały barwne nazwiska, ale ten obrazek raczej należał do rzadkości.

Reklama

Ten stan nie mógł jednak trwać wiecznie, piłka nożna gnała do przodu. Wraz z jej rozwojem trybiki z pozoru mniej istotne zaczęły zdobywać na znaczeniu, dlatego dzisiaj lubimy wydać opinię na temat stanu murawy czy miejsc, w które kluby udają się na obozy przygotowawcze. Zaczęliśmy traktować aspekty drugoplanowe jako kluczowe elementy układanki, słusznie czy nie, mając do tego pełne prawo. I tak jak mówimy, że na barkach trenera od motoryki leży przygotowanie zespołu na cały sezon, co prędzej czy później podlega weryfikacji, tak warto zauważyć, że występ bramkarza może być niejako odbitką pracy wykonanej przez jego opiekuna.

Niegdyś kogoś takiego traktowano po macoszemu.

– Przez wiele dekad praca trenera bramkarzy była sprowadzana do wąskiej specjalizacji. Niejednokrotnie niesłusznie nazywano nas trenerami do kopania piłki. Oceniano nas w ten sposób, za co wciąż pokutujemy, ale na szczęście to zaczęło się zmieniać. W ostatnich latach rola trenera bramkarzy uległa ewolucji. Mamy więcej obowiązków, zwłaszcza taktycznych, i ważniejsze znaczenie. Dzisiaj, jeżeli trener bramkarzy chce utrzymać się na najwyższym poziomie, musi iść z duchem czasu. Musi posiadać szeroką wiedzą w różnych aspektach, nie tylko tych bramkarskich – twierdzi Maciej Sikorski, trener bramkarzy Rakowa Częstochowa.

– Oprócz wiedzy dotyczącej elementów technicznych, osobiście staram się poszerzać swoje kompetencje w obszarze taktycznym, motorycznym i – co bardzo istotne – mentalnym. Ze względu na poziom presji, który towarzyszy bramkarzowi przed i w trakcie meczu, a jest to poparte wynikami badań, (iż to właśnie on i środkowi obrońcy odczuwają ją najbardziej) – trzeba mieć na uwadze, że to właśnie obszar mentalny odgrywa fundamentalna rolę. Dlatego też dwa lata temu zacząłem współpracę z psycholog sportu, żeby rozwijać nie tylko siebie, ale poznawać też metody, które wykorzystuję w pracy z bramkarzami – dodaje Sikorski.

Maciej Sikorski, trener bramkarzy „Medalików” (fot. Newspix)
Reklama

Jarosław Tkocz, były trener bramkarzy reprezentacji Polski, uważa, że prekursorem zmian w skali całej Europy był Leo Beenhakker.

– Beenhakker miał w swoim sztabie Fransa Hoeka. To nie był tylko trener bramkarzy, ale również asystent Holendra. Hoek pełnił rolę fachowca zajmującego się bramkarzami, a do tego był również trenerem odpowiedzialnym za stałe fragmenty gry. Dobrze, że w tym sztabie był również Adam Nawałka, który przeniósł ten model pracy na późniejsze lata swojej kariery trenerskiej. Na swoim przykładzie mogę powiedzieć, że współpraca z późniejszym selekcjonerem bardzo mnie rozwinęła jako trenera na wszystkich płaszczyznach. Jego sztab funkcjonował na podobnych zasadach, jak miało to miejsce u Holendra – wskazuje trener bramkarzy Jagiellonii Białystok.

Tkocz podkreśla też, że na przestrzeni lat dość zauważalnie wzrósł prestiż trenerów bramkarzy.

Oczywiście pierwszy szkoleniowiec wciąż podejmuje ostateczną decyzję przy wyborze „jedynki”, ale po otwartej, wielogodzinnej dyskusji. Takiej, gdzie bardziej pojętnego w tym temacie trenera obdarza się dużym zaufaniem. Albo raczej asystenta, jak nazywa siebie 47-latek. – Kiedyś trener bramkarzy był w sztabie kimś, kto brał bramkarzy do kąta. Pomijano go przy wspólnej pracy sztabu szkoleniowego. Jego uwagi odnośnie taktyki nie były traktowane poważnie. W ostatniej dekadzie to się zmieniło, staliśmy się pełnoprawnymi członkami sztabu. Dzisiaj uważam, że trener bramkarzy to przede wszystkim asystent głównego trenera, która ma uprawnienia i wiedzę do szkolenia golkiperów. Przez długi czas ci ludzie nie byli wykorzystywani w sztabach, pomimo dużej wiedzy, jaką posiadali po zakończeniu swojej kariery.

– Część klubów czy akademii na szczęście zaczęła dostrzegać ważną rolę trenerów bramkarzy. Jeśli klub posiada właściwych ludzi na właściwym miejscu, a do tego dobry materiał na bramkarza – ma większą szansę na to, że wychowa fajnego zawodnika. To mocno zindywidualizowana pozycja, dlatego odpowiednia współpraca trenera z bramkarzem jest kluczowa. Nie wyobrażam sobie, żeby na profesjonalnym czy nawet półprofesjonalnym poziomie zabrakło trenera bramkarzy. Szczególnie przy młodszych golkiperach, którzy potrzebują nie tylko treningu bramkarskiego, ale również szczegółowej obserwacji i wyników głębokiej analizy – dodaje Rafał Skórski, trener bramkarzy Podbeskidzia, który wnosi do rozważań kolejną kwestię.

Rzeczywistość osieroconego golkipera

Czasami rozważa się na poziomie kibicowskich dyskusji, że jakościowa i doświadczona ekipa piłkarzy poradziłaby sobie na niezłym poziomie nawet pod wodzą kogoś, komu przylepia się nieszczęsną łatkę wuefisty. Oczywiście takie opinie często mijają się z celem, tym bardziej, że brak kompetentnego człowieka, który ma pociągać za sznurki, zazwyczaj niesie ze sobą negatywne efekty. Dobrze je znamy, czego nie można już z taką pewnością powiedzieć o perspektywie trenerów bramkarzy. Co by nie mówić, nie jest tak łatwo określić, w jakim stopniu ich praca przekłada się na fakt, że bramkarz prezentuje się na boisku tak a nie inaczej. Ktoś mógłby wręcz pomyśleć, że świadomy i ukształtowany golkiper nie potrzebuje opiekuna.

Co na to nasi rozmówcy?

Ze względu na specyfikę pozycji, nie widzę takiej możliwości, aby w sztabie każdego zespołu zabrakło trenera bramkarzy. Szczególnie dzisiaj, kiedy spektrum działań bramkarzy podlega ogromnej zmianie. Od lat mamy do czynienia z ewolucją na tej pozycji, bramkarz ma więcej zadań taktycznych zarówno w fazie atakowania, jak również fazach przejściowych. Musi znać dokładnie taktykę zespołu, zadania poszczególnych zawodników, czy tez formacji, aby umiejętnie zarządzać, korygować ustawienie. Choć, rzecz jasna, zawsze najważniejszym aspektem będą jego działania w bramce mówi trener Sikorski.

Xavier Dziekoński, bramkarz Jagiellonii Białystok

Nieco szersze światło na tę kwestię rzuca Jarosław Tkocz.

Były członek sztabu Adama Nawałki posuwa się nawet do stwierdzenia, że schemat indywidualnej pracy z piłkarzami z pola zaczerpnięto z pracy trenerów bramkarzy. Bez opieki trenera bramkarz nie mógłby się rozwijać dostatecznie szybko i prawidłowo. W ostatnim czasie bardzo rozwinęła się indywidualizacja, ale ona powstała już zdecydowanie wcześniej, kiedy z Polski wypłynęli tak dobrzy bramkarze jak Boruc, Szczęsny, Fabiański czy Tytoń. Przed wyjazdem za granicę ci zawodnicy mieli nad sobą trenerów, którzy skupiali się na pracy wyłącznie z nimi. Dzisiaj tę wąską specjalizację można zauważyć również przy pracy z obrońcami czy napastnikami. To zmierza właśnie w takim kierunku. Szybki rozwój bierze się z ukierunkowanej i wyspecjalizowanej pracy z zawodnikami pod daną pozycję. Można zaryzykować stwierdzenie, że prekursorami tego kierunku byli właśnie trenerzy bramkarzy.

Trener bramkarzy ma duży wpływ na to, jak bramkarz wygląda na boisku. Staram się skupiać na perfekcyjnej technice popartej doskonałą wiedzą taktyczną, co według mnie zwiększa skuteczność bramkarza. Szczególnie mowa tutaj o rozwoju młodych golkiperów. Zawsze to powtarzam: bronimy tak jak trenujemy i trenujemy tak jak chcemy bronić.  dodaje Tkocz.

Niemal identyczną wizję podziela trener bramkarzy Rakowa, potwierdzając również jedną z panujących tez.

O robocie wykonywanej przez takich fachowców nie mówi się tak wiele, jak powinno.

– Nasza praca jest wciąż niedoceniana. Na co dzień mamy ogrom obowiązków, a dochodzi jeszcze aspekt analizy pomeczowej i przedmeczowej. Czasami też treningowej, jeśli trenerzy nagrywają zajęcia swoich golkiperów. Te wszystkie elementy prowadzą do tego, żeby optymalnie przygotować bramkarza do meczu. Jeśli on prezentuje się dobrze, trzeba jasno powiedzieć, że to wynika z efektów pracy trenera bramkarzy. To nasza wizytówka zauważa Sikorski.

Dominik Kubiak, trener bramkarzy Warty Poznań, dodaje, że w wyniku ewolucji wymagań względem golkiperów rośnie wymiar działań ich opiekunów.Dzisiaj żaden zespół nie może sobie pozwolić, żeby bramkarz trenował sam gdzieś na uboczu. On funkcjonuje jak zawodnik z pola, który musi rozwijać się pod okiem trenera. Trenerzy bramkarzy muszą widzieć w czasie gry zdecydowanie więcej, nie mogą jedynie skupiać się na poczynaniach swojego podopiecznego. Ich znaczenie jest nieodzowne. Bardzo istotną kwestią, która rzadko kiedy pojawia się w dyskusji o bramkarzach, jest nasza umiejętność analizy ich gry z całym blokiem defensywnym. Wiadomo, że zawsze będzie liczyć się skuteczność. Ale z biegiem lat coraz większe znaczenie odgrywa fakt integracji golkipera z drużyną.

Indywidualizacja czy trening „pod linijkę”?

Tak jak konkretni trenerzy mają unikalne podejście do prowadzenia zespołu, tworzą coś na własną modłę, tak samo trenerzy bramkarzy mogą pozwolić sobie na odrobinę swobody w szkoleniu podopiecznych. Nikt niczego im nie narzuca, oni sami decydują, na co trzeba położyć największy nacisk. Pomijając oczywiście fakt, że takiego golkipera trzeba przystosować do systemu gry danego zespołu, ale o tym później. Najpierw kwestie techniczne.

Tutaj można podążać dwoma ścieżkami, z czego tą rzadziej uczęszczaną w Polsce porusza się Jarosław Tkocz. Jak sam twierdzi, w tym aspekcie środowisko uznaje go za dziwaka. Moje metody bywają odbierane jako kontrowersyjne, ponieważ robię coś trochę inaczej niż wszyscy, ale ta innowacyjność jest uzasadniona, wynika z szeregu różnych rzeczy. Przede wszystkim czas pracy w reprezentacji dał mi ogromny kapitał, jakim były rozmowy, obserwacje czy wspólne analizy z najlepszymi trenerami bramkarzy w Europie. Czas przerwy „po kadrze” wykorzystałem na usystematyzowanie wiadomości, stworzenie filozofii gry bramkarza, jak i dobór środków treningowych. Bramkarze, z którymi zaczynam pracować, na początku mają trudności z przystosowaniem się, jednak z biegiem czasu zaczynają to wszystko doceniać. Moja filozofia nie jest czymś standardowym, bo polega na „programowaniu” bramkarzy.

– Coś takiego spotyka się z niezrozumieniem, podejściem typu “Człowieku, czego ty ode mnie wymagasz?”. Nikt mi tego otwarcie nie powie, ale widzę to na twarzach chłopaków. Chodzi o proste rzeczy, które dzisiaj trochę umykają. Zamiast nauczać – trenujemy. Czasami za dużo wymagamy, zapominając, że bramkarz mógł zostać nauczony pewnych podstaw. Dlatego staram się robić krok w tył – wyeliminować stary nawyk i wprowadzić prawidłowy wzorzec ruchowy, żeby efekt końcowy był perfekcyjny. Staram się skupiać na detalach, bo one w kluczowych momentach mogą decydować o skutecznej interwencji. Wymagam tego samego od każdej jednostki, egzekwuję wprowadzone zasady. Nie wyobrażam sobie, żeby w jakimś klubie było 4-5 bramkarzy o innej technice.

Jarosław Tkocz, trener bramkarzy „Jagi”

Jestem idealistą. Zależy mi, żeby wszyscy moi bramkarze mieli jedną tożsamość – głosi Tkocz.

Każdy inny fachowiec, którego zapytaliśmy, ma odmienne zdanie w tym temacie.

Na czele tej grupy stoi trener Sikorski, który drugą ścieżkę pracy nad rozwojem golkiperów rozłożył na czynniki pierwsze. W przypadku dorosłych bramkarzy, wychodzę z założenia, że należy stosować zindywidualizowany program treningowy, dopasowany do możliwości zawodnika. Kiedy patrzę na holistyczny rozwój, na czym zawsze mi zależy, stosuję właśnie taką optykę. Nie każdy bramkarz będzie w stanie na podobnym poziomie zrealizować polecenia trenera, choćby ze względu na parametry somatyczne. Zdolności koordynacyjne czy też różnice w wyszkoleniu technicznym, które każdy bramkarz nabywa na etapie nauczania oraz szkolenia.

– Trzeba mieć świadomość o deficytach i nawykach, które posiada ukształtowany już bramkarz. Rzecz jasna, jeżeli uznamy, że korekta tych elementów może poprawić skuteczność zawodnika, powinniśmy starać się korygować je w treningu. Jest to niestety długotrwały proces i nie zawsze przynosi pozytywne efekty.

Zgadza się z tą koncepcją pracy trener Skórski, choć dodaje, że w przypadku nieukształtowanych zawodników ten proces może przebiegać inaczej: Jeśli jestem wychowawcą młodego bramkarza, powiedzmy, że mam pod sobą 16 i 17-latków, wiadomo, że nauczam ich podobnych nawyków. Wtedy mogę sobie na to pozwolić, bo wiem, że tacy zawodnicy są „plastyczni”. Trzeba jednak pamiętać, że każdy z nich ma inne możliwości biomechaniczne. Moim zdaniem pewnych ruchów nie da się wyegzekwować od kilku różnych golkiperów. Spójrzmy choćby na sposób interwencji Ter Stegena w niskim bloku, jednego z najlepszych bramkarzy na świecie. On ma swój niepowtarzalny typ “pajacyka” przy bronieniu strzałów. Robi to kapitalnie, służy za wzór, ale nie każdy bramkarz będzie w stanie odwzorować taką technikę 1 do 1. 

Kubiak wtóruje: Uważam, że do bramkarza trzeba podejść indywidualnie. Trzeba zobaczyć, jakie są jego mocne i słabe strony oraz poznać, jaki ma charakter. Musimy też pamiętać, że jeśli mamy do czynienia z seniorem, który ma w nogach wiele lat kariery, powinniśmy podchodzić do sprawy w trochę inny sposób. Doświadczeni bramkarze mają swoje nawyki oraz przyzwyczajenia (np. zawsze ta sama rozgrzewka przed meczem). Czasami jakiekolwiek zmiany mogłyby odbić się na ich dyspozycji niekorzystnie, co może mieć przełożenie na funkcjonowanie całego zespołu.

Stary wyga i nowe sztuczki

Nie będzie odkryciem Ameryki teza, że na świecie pełno jest zaawansowanych wiekowo golkiperów. Takich, którzy potrafią utrzymywać dyspozycję na europejskim poziomie nawet po 35. roku życia, o dobiciu do 40-stki nie mówiąc. Oczywiście takie okazy w skali ogólnej tworzą jedynie mały procent, ale nie da się ukryć, że trendem w niektórych klubach przyjmijmy, że w Ekstraklasie jest sięganie po doświadczonych zawodników. Niech świadczy o tym fakt, że bramkarzy od rocznika 85′ i w dół mamy na najwyższym szczeblu siedmiu.

Czy, jak brzmi pewne przysłowie, starego psa nie da się nauczyć nowych sztuczek?

Kiedy opiekuję się takim bramkarzem jak Michal Pesković, muszę mieć świadomość, że mogę mu pomóc, ale przede wszystkim w aspektach taktycznychMniej w technicznych. Uważam, że próba zmiany nawyków golkipera w zaawansowanym wieku mogłaby okazać się nieskuteczna. Jasne, jeśli zobaczę jakiś szczegół, który można poprawić, na pewno się do niego odniosę. Ale nie jestem trenerem, który bramkarzom robiącym to samo od kilkunastu lat chciałby obrócić wszystko do góry nogami. Przy ukształtowanym materiale trzeba być ostrożnym.

– Takim bramkarzom można pomóc w taktyce, poprawie timingu przy strzale czy poruszaniu się na linii. Zwykły laik takich rzeczy nie dostrzeże, ale nawet u najlepszych bramkarzy da się tego typu rzeczy poprawić. Na co można jeszcze wpłynąć niezależnie od wieku golkipera? Przede wszystkim na timing zatrzymania się przed strzałem rywala. Często wydaje się, że bramkarz nie obronił strzału, bo nie doleciał do piłki, zabrakło mu refleksu. Jeśli rozłoży się jego ruch na czynniki pierwsze, będzie można zauważyć, że on nie tyle nie doleciał, co był spóźniony w wyskoku z miejsca opowiada trener Skórski.

Michal Pesković, bramkarz „Górali”

Czymś szkodliwym dla bramkarza może być zły naskok przed interwencją zauważa mentor Peskovicia, Polacka i Leszczyńskiego.

Kontynuuje myśl: Tuż przed strzałem rywala bramkarz zawsze robi naskok. On musi się pojawić, jeśli chcemy mieć większą dynamikę wybicia do interwencji. Sęk w tym, że ten naskok nie może być zbyt ekspresyjny, a trzeba go też wykonać w dobrym timingu. Kiedy ten proces nie jest odpowiednio przeprowadzony, golkiper za bardzo otwiera pozycję swojego ciała. Podczas analiz różnych interwencji często widzę, że, kiedy piłka jest już w połowie drogi do bramki, bramkarz dopiero ląduje po naskoku. Taka sytuacja zmniejsza czas na reakcję. To tak jakby strzał z 30 metrów był oddany z 15. Patrząc na większy futbol, taki błąd można było zauważyć u Kepy w Chelsea. To są niuanse, więc można je przepracować z każdym.

Co do starszych bramkarzy, jeżeli ktoś od 30 lat ma swój wypracowany ruch, którego wzorzec wyobrażam sobie trochę inaczej, ale widzę, że jest skuteczny – nie ingeruję. Kiedy wchodzę do nowego klubu, najpierw obserwuję, zanim przechodzę do wprowadzania własnych zasad. Trzeba zachować umiar, pamiętać, żeby własnej wizji i satysfakcji nie stawiać na siłę ponad komfort bramkarza. Dlatego też zazwyczaj dochodzi do sytuacji, kiedy zmiana trenera bramkarzy jest bardziej odczuwalna, niż zmiana pierwszego trenera dla piłkarza z pola – dodaje Skórski.

Sikorski: – Nie do końca jest tak, że starszego bramkarza nie da się nauczyć nowych elementów. To w dużym stopniu uzależnione jest od faktu, czy on w ogóle będzie chciał otworzyć swój umysł. Jeżeli jest oporny na nową dawkę wiedzy, wtedy nie ma sensu brnąć w tym kierunku. Ważniejszym aspektem jest utrzymanie takiego bramkarza w jego optymalnej dyspozycji, skupiając się na jego zdolnościach maksymalnych. Wszelka ingerencja w ukształtowany już materiał nie powinna odbywać się na poziomie globalnym.

– Muszę tutaj wspomnieć trenera Dawidziuka, który opowiadał na jednym z wykładów kursu UEFA B Goalkeeper, że w Krzysztofie Kotorowskim potrafił wzbudzić chęć do pracy nad swoimi deficytami i przyniosło to efekty. Sam bramkarz nie sądził, że może się jeszcze w takim wieku rozwinąć. Załóżmy jednak, iż postanowimy golkipera zmieniać na siłę. Istnieje ogromne prawdopodobieństwo, że on zatraci wtedy automatyzmy, swój styl, przestanie działać intuicyjnie. Mówiąc wprost: możemy bramkarza zepsuć.

Budowa relacji interpersonalnych

Patrzenie na kwestie techniczne to jedno, mentalność zaś – drugie, jakże ważne.

Okazuje się, że dbanie o pozytywne stosunki w obrębie wąskiej grupy bramkarzy jest zadaniem trudniejszym, niż może się wydawać. Z oczywistych względów rezerwowy piłkarz na tej pozycji nie może liczyć na wejście z ławki w normalnych okolicznościach, dlatego trener bramkarzy musi bardzo często wchodzić w buty psychologa. Bardziej niż pierwszy trener przy zawodnikach z pola, z położeniem większego nacisku na kontrolę czyjegoś ego. Co więcej, wychodzi na to, że naprawdę dobry fachowiec szczególną opieką powinien darzyć nie „jedynkę”, a jej zastępców. To, według naszych rozmówców, jeden z najtrudniejszych, jeśli nie najtrudniejszy element ich pracy.

– Budowanie dobrych relacji interpersonalnych z moimi podopiecznymi jest dla mnie największym wyzwaniem. Nie samo przygotowanie procesu treningowego, a właśnie umiejętność zarządzania wąskim zespołem ludzkim. O ile w przypadku bramkarza nr 1 sprawa jest prosta, bo regularna gra jest dla niego wystarczającym bodźcem do motywacji, o tyle praca mentalna z rezerwowymi zawodnikami rządzi się innymi prawami. Może być przecież taka sytuacja, że oni nie zagrają ani minuty w całym sezonie, a mimo to musimy ich bodźcować tak, aby byli w ciągłej gotowości. Nie jest to proste, bo taki bramkarz może w pewnym momencie stracić wiarę.

„Szczególnie bramkarz nr 3 może się poddać, utracić chęć do działania”.

– Trzeba mieć świadomość, że poziom ego tych chłopaków jest bardzo wysoki, ponieważ mówimy o Ekstraklasie. Nieskromnie muszę przyznać, że udaje mi się od lat kontrolować ten proces, budując dobre relacje oparte na sportowej rywalizacji, szczerości oraz wzajemnym szacunku, co wcale nie jest takie oczywiste. Do tego trzeba znajomości na temat konstrukcji psychicznej bramkarzy, żeby trafić do każdego z osobna. Ze względu na fakt, że obcuję z bramkarzami czasem częściej, niż pierwszy trener z piłkarzami z pola, staram się być dla nich jak drugi ojciec. Niekiedy też być kolegą, co w Polsce nie jest podejściem popularnym. Zawodnikom zdarza się to wykorzystywać, zapominają się. Mimo to nie chciałbym sprowadzać swojej pracy wyłącznie do roli trenera. Kiedy trzeba dokręcić śrubę, zrobię to, ale nie zapominam, że mam do czynienia z ludźmi – opowiada trener Sikorski.

Jakub Szumski, były bramkarz Rakowa

– W relacjach z bramkarzem kluczowe jest szczere podejście. Trzeba mówić wprost, nawet jeśli ktoś nie zgadza się z naszą decyzją. To są trudne momenty, dlatego sztuką jest odpowiednio uargumentować swoje zdanie. Rola rezerwowego bramkarza nie jest łatwa, dlatego wymaga on odmiennego prowadzenia od aktualnej „jedynki”. Trzeba wyczuć moment, w którym nasz podopieczny potrzebuje dodatkowego wsparcia. W taki sposób, aby pod każdym względem był gotowy do gry – mówi Kubiak.

Skórski: – Ludzie nie zawsze będą się lubić, ale z badań psychologicznych wynika, że zawodnik nie oczekuje od trenera w pierwszej kolejności fachowości, tylko uczciwości. Na bazie tego czynnika można wiele zbudować, choć oczywiście trzeba mieć odpowiednie argumenty, żeby przekonać bramkarza do swojej wizji. Mieć wiedzę, umieć dojść do psychiki piłkarza. Spędzamy ze sobą tyle czasu, że dobre stosunki stają się rzeczą kluczową. Jeśli na tym polu wszystko odbywa się jak należy, bramkarz będzie dobrze czuł się na boisku.

– Miałem kiedyś taki przypadek, kiedy uparłem się na jednego bramkarza, a główny trener na innego. Ten, który był wcześniej „jedynką”, leczył kontuzję, ale w ostatniej chwili wskoczył do kadry. Chciałem być sprawiedliwy wobec tego, który przygotowywał się do meczu cały tydzień z pewnością, że zagra. Wstawiłem się za nim, to się opłaciło – dodaje trener bramkarzy Podbeskidzia.

Patrzenie przez pryzmat błędów

Gdy oglądamy mecze, widzimy raz na jakiś czas, że bramkarze popełniają „babole”. Czy przesadzamy czy nie, na pewno krytykujemy wtedy element, który potrafi wyraźnie odbić się na końcowym wyniku. Obniżyć morale całego zespołu, podburzyć pozycję samego golkipera we wcześniej ustanowionej hierarchii. Nie trzeba tęgiej głowy, żeby wiedzieć, że na profesjonalnym szczeblu wszelkie wpadki traktuje się w surowy sposób. Ile razy na przestrzeni lat mogliśmy zauważyć, nawet dzisiaj, że jacyś bramkarze grają do pierwszego błędu? No, całkiem często.

W rolę adwokatów bramkarzy wcielają się ich trenerzy, którzy dalecy są od uderzania w skrajne tony. Ba, właśnie oni wychodzą z inicjatywą, żeby danego golkipera nie wysyłać na ławkę rezerwowych mimo presji ze strony opinii publicznej. Słowem: promują cierpliwość. – Grę bramkarza zawsze oceniam globalnie, czyli przez pryzmat wszystkich działań w meczu. Nie skupiam się wyłącznie na błędach, mając na uwadze, że ryzyko ich popełnienia jest jeszcze wyższe niż 10 czy 20 lat temu. Wynika to z większej dynamiki gry i – co za tym idzie – także liczby zdarzeń ofensywnych przeciwnika, ale również nowych technologii w produkcji piłek. Z każdym rokiem są one bardziej nieprzewidywalne dla bramkarza. Oczywiste jest, że konsekwencje wpadki są bardziej dotkliwe dla zespołu, i bardziej widoczne, niż w przypadku zawodnika z pola.

Niejednokrotnie starałem się przekonać pierwszego trenera, iż bramkarz powinien otrzymać większy kredyt zaufania. On musi czuć wsparcie całego sztabu, ale przede wszystkim samego szefa. Ta świadomość sprawia, że ma „czystą” głowę. Łatwiej mu wtedy wejść w stan maksymalnej koncentracji, stan transu, intuicyjnego działania w trakcie meczu. W efekcie ryzyko popełnienia błędu automatycznie się zmniejsza – twierdzi trener Sikorski.

Jarosław Tkocz uważa, że ocena przez pryzmat błędów to wyłącznie kibicowska rola.

– Nie chciałbym oceniać bramkarzy w ten sposób. Patrzę najpierw na korzyści, potem zastanawiam się nad błędami, które moim zdaniem są tylko jednym z czynników wpływających na ocenę bramkarza. Wiadomo, że błędów nie może być za dużo. One decydują o wyniku, ale dlatego właśnie trzeba skupiać się nad rozwojem bramkarzy. Patrzeć przyszłościowo, nie gasić ich, kiedy przydarzy się im coś złego. Lepiej przygotowany bramkarz na polu technicznym i taktycznym popełni w końcu mniej błędów. Do tego dążę, to moja wizja. Jako trener bramkarzy muszę patrzeć o wiele szerzej na to, co oferuje mi dany bramkarz. Choćby jak organizuje zespół przy stałych fragmentach gry czy w jaki sposób otwiera grę od bramki – zaznacza opiekun Dziekońskiego, Węglarza i Steinborsa.

Dominik Kubiak, trener bramkarzy Warty Poznań

Umiejętność gry nogami

Poznając światopogląd trenerów bramkarzy, dotyka się wielu wątków. Grzechem byłoby nie poruszenie tego, który dzisiaj potrafi wzbudzić szerokie dyskusje. Chodzi o czynnik gry nogami. Nie raz zastanawiamy się, czy jego znaczenie nie zostało aby lekko przewartościowane. Kiedyś utarło się, że bramkarz jest przede wszystkim od bronienia, a wszystko inne to jedynie dodatki. Mniej lub bardziej ważne, ot, po prostu drugoplanowe sprawy. O ile można było tak myśleć jeszcze 10 lat temu, o tyle, jak twierdzą nasi rozmówcy, za hasłem „gra nogami” kryje się dzisiaj zdecydowanie więcej. To coś, co akurat w tym fachu uznawane jest za oznakę ewolucji. Weryfikuje wiedzę taktyczną i myślenie przestrzenne bramkarza.

Rozwodzi się w tej kwestii trener Sikorski: – Statystycznie w trakcie meczu najwięcej działań bramkarza to gra nogą. Takie są fakty. To część ewolucji. Niestety mało który trener może sobie pozwolić na poświęcenie całej jednostki na doskonalenie gry nogami. Dlatego też bramkarze powinni brać jak najczęstszy udział w grach taktycznych, które odzwierciedlają warunki meczowe, rozwijają decyzyjność. Prawda jest taka, że każdy bramkarz na poziomie Ekstraklasy potrafi celnie i daleko kopnąć piłkę. Nie ma tutaj słabeuszy. Na przykładzie Rakowa mogę powiedzieć, że od naszego golkipera wymagamy dwóch ważnych rzeczy. W trakcie gry on musi pełnić rolę zarówno pierwszego rozgrywającego, jak i ostatniego obrońcy.

Bramkarz powinien grać nogami na takim samym poziomie jak zawodnik z pola, a nawet lepiej.

Chodzi nie tylko precyzyjne podanie, ale przede wszystkim umiejętność szybkiej analizy sytuacji na boisku i podjęcie optymalnej decyzji w bardzo krótkim czasie. Bramkarz musi myśleć przestrzennie, antycypować i błyskawicznie analizować. Nazywamy to procesem analityczno-decyzyjnym. Jeśli golkiper nie wykorzysta opcji lub wolnego obszaru do zagrania, za chwilę może się ona zamknąć. To wpływa na rozwój akcji całego zespołu. Umiejętność ta uzależniona jest od zdolności odczytywania jednocześnie wielu bodźców podczas gry. To wiąże się z indywidualnymi możliwościami zawodnika.

Trener Kubiak uważa podobnie, dodając ciekawą refleksję. Jego zdaniem właśnie takich aspektów jak skuteczna gra nogami można by nauczać lepiej, gdyby trenerzy bramkarzy mieli do dyspozycji własny sztab. To rzadko spotykana praktyka w polskim futbolu, choć istnieją akademie, np. w Legnicy czy Poznaniu, gdzie inwestuje się w ten segment. – Gdybym mógł, wprowadziłbym dla trenerów bramkarzy trenerów asystentów. Z czymś takim spotkałem się w pracy w Lechu Poznań, gdzie miałem okazję współpracować z Andrzejem Dawidziukiem. Pracowaliśmy we dwóch. Jeżeli w kadrze mam trzech bramkarzy, a na treningu zaczyna się gierka – pod prądem jest dwóch najlepszych. Trener bramkarzy musi skupić na nich swoją uwagę, żeby dokonywać korekt, podpowiadać i analizować mankamenty. Co wtedy z bramkarzem nr 3? Gdybyśmy mieli w sztabie dodatkową osobę, byłby jeszcze większy komfort pracy.

***

Na koniec oddamy głos trenerowi Tkoczowi, który zwraca uwagę na dość istotny problem.

Trochę martwi mnie fala wyjazdów młodych kandydatów na bramkarzy za granice Polski. Kluby zagraniczne często tanio kupują materiał, z którego coś może być. Apelowałbym, żeby dać popracować polskim trenerom bramkarzy. Trzeba zaufać, że w polskich klubach młodzież także może się właściwie rozwijać. Wyjazd do przeciętnego klubu zagranicznego niekoniecznie jest krokiem naprzód. Bardzo bym chciał, żeby wyjeżdżali stąd bramkarze ukształtowani. Tacy, którzy będą gotowi do rywalizacji o miejsce w składzie pierwszego zespołu.

To co, cudze chwalicie, swego nie znacie?

Fot. FotoPyk

W Weszło od początku 2021 roku. Filolog z licencjatem i magister dziennikarstwa z rocznika 98’. Niespełniony piłkarz i kibic FC Barcelony, który wzorował się na Lionelu Messim. Gracz komputerowy (Fifa i Counter Strike on the top) oraz stały bywalec na siłowni. W przyszłości napisze książkę fabularną i nakręci film krótkometrażowy. Lubi podróżować i znajdować nowe zajawki, na przykład: teatr komedii, gra na gitarze, planszówki. W pracy najbardziej stawia na wywiady, felietony i historie, które wychodzą poza ramy weekendowej piłkarskiej łupanki. Ogląda przede wszystkim Ekstraklasę, a że mieszka we Wrocławiu (choć pochodzi z Chojnowa), najbliżej mu do dolnośląskiego futbolu. Regularnie pojawia się przed kamerami w programach “Liga Minus” i "Weszlopolscy".

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Ekstraklasa

Nestorzy kontra młode wilczki na ławkach trenerskich Ekstraklasy

AbsurDB
0
Nestorzy kontra młode wilczki na ławkach trenerskich Ekstraklasy

Komentarze

3 komentarze

Loading...