Reklama

Nowi szybko przydali się Podbeskidziu

redakcja

Autor:redakcja

20 lutego 2021, 11:27 • 6 min czytania 4 komentarze

Podbeskidzie zimą zrobiło wreszcie to, co powinno zrobić już latem, czyli wprowadziło więcej jakości i doświadczenia do kadry, nie mając zbędnych sentymentów. Od tego, jak będą prezentowali się piłkarze, którzy przyszli w ich miejsce bardzo dużo zależało. I po pierwszych trzech tegorocznych meczach trzeba powiedzieć sobie jasno, że jest dobrze.

Nowi szybko przydali się Podbeskidziu

Mimo że w Bielsku mogli uczyć się na błędach beniaminków z ostatnich lat (Zagłębie Sosnowiec, ŁKS), po awansie do elity postanowili za dużo nie zmieniać w kadrze. Dość szybko okazało się, że jest to błąd, do czego niedawno w rozmowie z nami przyznawał się zwolniony trener Krzysztof Brede.

„Wydawało mi się, że zaskoczymy w Ekstraklasie i wszyscy będą zadowoleni. Życie pokazało, że jednak tak się nie stało. Zdawaliśmy sobie sprawę, że wybieramy trudną drogę, przed którą niektórzy doświadczeni koledzy mnie ostrzegali”

„Uśpiło naszą czujność to, że spada tylko jeden zespół. Wybraliśmy wspólnie taką drogę, w którą wierzyliśmy. Ciężko po takim awansie nagle wszystko przekreślić, odstawić ludzi, którzy wywalczyli ten awans. Zadziałało nasze dobre serce. Ale jak w powiedzeniu – masz miękkie serce, to musisz mieć twardy tyłek. I tego najbardziej żałuję”.

„Pozyskaliśmy Kocsisa, Frelka, Sitka i Rundicia – żaden z nich nie miał doświadczenia w Ekstraklasie. W późniejszym czasie, po kontuzji Polacka, zakontraktowaliśmy Peskovicia. Ten transfer pokazał, że takich ludzi potrzebowaliśmy. Sam widziałem w szatni, jaki był oddech, gdy Michal do nas dołączył. Jestem przekonany, że jeszcze 3-4 nowych piłkarzy z takim doświadczeniem dałoby nam spokój i spowodowałoby, że nie rozmawialibyśmy z tej perspektywy”.

Reklama
Grzech zaniechania naprawiono teraz

Wiadomo, transfer Rafała Janickiego mógł być powodem do paru żartów, ale jednak mówiliśmy o gościu, który w wieku 28 lat miał na koncie ponad 250 meczów w Ekstraklasie. Jeszcze półtora roku temu grał w Lechu Poznań, a w Wiśle Kraków nie zawsze kopał się po czole jak przy 0:7 z Legią w Warszawie. Miewał też znacznie lepsze okresy. Niezła rekomendacja jak na kogoś, kto przychodził za Komora czy Baszłaja. Jeśli Janicki miał jakiś uraz do Legii po tamtym feralnym występie, to zlikwidował go w debiucie. Po jego golu „Górale” sensacyjnie wygrali i dopiero po raz drugi w sezonie zachowali czyste konto. W kolejnych dwóch spotkaniach Janicki także nie zawodził, a przy nim spokojniej gra też Milan Rundić, który w końcówce rundy jesiennej spisywał się katastrofalnie. Wychowanek Chemika Police ma coś do udowodnienia i na razie robi to dobrze.

Olbrzymim problemem była lewa obrona. Kacper Gach dość szybko został negatywnie zweryfikowany (teraz odszedł na wypożyczenie do Widzewa Łódź), ale brakowało dla niego alternatywy. Dopiero w dwóch ostatnich meczach 2020 roku na tej pozycji wystąpił Filip Modelski – raz jako wahadłowy w ustawieniu z trójką stoperów. W ofensywie miewał przebłyski, ale w tyłach różnicy zrobić nie zdołał. Modelski miał jesienią trochę problemów zdrowotnych, aż pięć razy był poza kadrą meczową, co komplikowało też sytuację na prawej stronie defensywy. Teraz kapitan „Górali” obsadza właśnie tę pozycję, a obrona Podbeskidzia wreszcie zyskała solidną stabilność na drugiej flance. Zagwarantował ją Petar Mamić, pozyskany z Rakowa.

Okej, w częstochowskim zespole 24-letni Chorwat nawet nie zadebiutował, ale na ogórka nie wyglądał. Wcześniej sporo pograł w ojczystej ekstraklasie, miał nawet okres regularnych występów w niezłym HNK Rijeka. I szybko potwierdził, że nie przez przypadek.

Wiosną defensywa bielszczan za każdym razem składała się z czwórki Modelski-Janicki-Rundić-Mamić

Takiej stabilizacji jesienią nigdy nie doświadczyła. Krzysztof Brede non stop mieszał w tyłach (żeby być sprawiedliwym: czasami był do tego zmuszony) i tylko raz zdarzyło się, żeby mecz po meczu personalnie wyglądały one tak samo.

Idźmy dalej. Dobre wejście zanotował Jakub Hora. Fakt, iż ostatnio występował w łotewskim Ryga FC nie rzucał na kolana, ale w ubiegłym sezonie zanotował epizod w Slavii Praga, a tam za ładne oczy nie biorą. Rok wcześniej natomiast zdobył 11 bramek w czeskiej ekstraklasie dla FK Teplice. Pozytywne punkty zaczepienia zatem były i na starcie Hora wypada korzystnie. Dał ożywczą zmianę z Górnikiem Zabrze, czym wywalczył sobie wyjściowy skład na Cracovię i to właśnie on strzelił „Pasom” gola. Później dzięki jego sprytnemu przepuszczeniu piłki do stuprocentowej sytuacji doszedł Michał Rzuchowski. Trudno założyć, byśmy dziś ponownie nie zobaczyli Hory od początku.

Z Cracovią w ataku zagrał dopiero co pozyskany Peter Wilson, bo Kamil Biliński po bohaterskiej postawie z Górnikiem Zabrze mocno poobijał sobie bark, a i tak musiałby pauzować za żółte kartki. Pierwsze wrażenie? Niezłe. Wilson wydaje się być nieźle wyszkolony, waleczny i dość inteligentny w swojej grze. Miał udział przy akcji bramkowej, potrafił utrzymać się przy piłce i dobrze ją rozegrać. Jeśli jednak Biliński będzie już gotowy, reprezentant Liberii raczej zacznie mecz na ławce. Hierarchia póki co obowiązuje.

Reklama
Podbeskidzie zatrudniło także kolejnego pożegnanego przez Wisłę Kraków – Davida Niepsuja. Niczego ten transfer nie urywa, ale jako uzupełnienie składu na bokach obrony może się sprawdzić. On także ma coś do udowodnienia

Na ten moment wszystkie zimowe nabytki „Górali”, które pojawiły się na boisku, pokazały się na plus. To się rzecz jasna może zmienić, daleko nam do wyciągania generalnych wniosków. Mimo to nie ulega wątpliwości, że również dzięki tym ruchom beniaminek tak mocno teraz wystartował, a to było kluczowe. Oczywiście nie tylko dzięki transferom zdobyto siedem punktów w trzech meczach. Robert Kasperczyk dostosował założenia taktyczne do możliwości drużyny, które – co tu kryć – są ograniczone. Dzięki temu pragmatyzmowi z zawodników zeszła wewnętrzna presja, że mają grać ładnie, co paradoksalnie sprawia, że… chwilami im się to zdarza. O poprawie gry w obronie nawet nie ma co wspominać, bo aż bije po oczach. Dwa stracone gole w trzech spotkaniach to kosmiczny postęp w stosunku do jesieni, gdy średnia traconych bramek na mecz wynosiła 2,71.

Element szczęścia nie był bez znaczenia, zwłaszcza z Górnikiem Zabrze. – Nie ma co ukrywać, to na pewno też jeden z czynników. Sędzia Paweł Raczkowski mógł przyznać Górnikowi bramkę na 2:0. Długo analizowano tę sytuację, spalony był minimalny i gdyby gola uznano, bardzo trudno byłoby się podnieść. Szczęście zaczęło nam bardziej sprzyjać, ale my mu w tym pomagamymówił nam po tym meczu Kamil Biliński.

Czy z Jagiellonią uda się przedłużyć passę spotkań bez porażki?

Nie będziemy zaskoczeni.

Chodzą słuchy, że w ataku zabraknie Jakova Puljicia, ciągle niedysponowany jest Taras Romanczuk, a białostoczanie jako całość niezmiennie grają zrywami i nie potrafią ustabilizować formy. Jeden lub góra dwa dobre występy i zaraz przytrafia im się jakaś wpadka, potem zaczynamy od nowa. Mimo to „Jaga” nadal może sprawić, że ten sezon będzie dla niej bardzo udany. Ciągle znajduje się niedaleko podium, walka o europejskie puchary jest w jej zasięgu. Do tego jednak potrzeba utrzymania jakości na dłużej niż tydzień. Podpowiedź dla obstawiających: podopieczni Bogdana Zająca są na wyjazdach bezkompromisowi: trzy wygrane, sześć razy w łeb.

Fot. FotoPyK

Najnowsze

1 liga

Grał przeciwko Realowi i Barcelonie, jest testowany przez Arkę

Szymon Piórek
0
Grał przeciwko Realowi i Barcelonie, jest testowany przez Arkę

Komentarze

4 komentarze

Loading...