Reklama

Gol sezonu? Strzeliłem, żeby nie było kontry

Jakub Białek

Autor:Jakub Białek

15 lutego 2021, 11:15 • 11 min czytania 10 komentarzy

Miroslav Stoch to największe nazwisko, które trafiło tej zimy do PKO Bank Polski Ekstraklasy. – Ćwiczyliśmy, to był jeden z wariantów, ale na treningu nigdy mi się nie udało strzelić w ten sposób. Gdy już spróbowaliśmy na meczu, musiałem uderzać. Trzech piłkarzy biegło w moim kierunku – gdybym próbował przyjmować, mógłbym stracić piłkę i spowodować kontrę. A mecz się dopiero zaczynał. Nie miałem wyboru – strzeliłem, żeby nie było kontry – mówi o bramce z 2012 roku, która została wybrana najładniejszym trafieniem sezonu na świecie. Dlaczego trafił do Lubina? Co robił przez ostatnie pół roku? Czemu nie przebił się w Chelsea? Zapraszamy na wywiad.

Gol sezonu? Strzeliłem, żeby nie było kontry
Miroslav, dlaczego nie lubisz dziennikarzy?

Bo wiele lat temu słowaccy dziennikarze chcieli mnie zniszczyć. Czasami pisali prawdę, oczywiście, ale w większości ich artykuły to same kłamstwa. Było ich zbyt wiele. Uznałem, że już wystarczy i podjąłem decyzję, by w ogóle nie rozmawiać ze słowackimi dziennikarzami. Z zagranicznymi z kolei nigdy nie miałem problemów – i to w każdym kraju, w którym grałem. No, ale ci słowaccy chcieli mnie zniszczyć. W tej sytuacji lepiej nie mówić nic. Po latach wiem już, z którym mogę porozmawiać, a z którym nie.

Dlaczego chcieli cię zniszczyć?

Nie wiem. Naprawdę nie wiem. Będziemy rozmawiać o dziennikarzach czy o piłce?

O piłce. Powiedz, co ty tu tak właściwie robisz?

Nie miałem klubu i dosyć długo czekałem na oferty. Było wprawdzie kilka propozycji, ale odmawiałem, bo nie były dla mnie zbyt interesujące. Jakoś w okolicach świąt powiedziałem mojemu agentowi, że do końca stycznia muszę mieć już klub. Rozmawialiśmy też z innymi klubami, ale na ten konkretny moment Zagłębie było – wydaje mi się – najlepszą opcją. Chcę w końcu grać, dojść do formy tak szybko, jak to możliwe. I też pomóc drużynie, słowackiemu trenerowi, wszystkim ludziom w Zagłębiu, którzy – mam nadzieję – będą pomagać też mi. Każda ze stron może zaczerpnąć coś dla siebie.

Jak ważne było dla ciebie to, że trener i dyrektor sportowy pochodzą ze Słowacji? Znałeś się z nimi wcześniej?

Mówię zupełnie serio – to było bardzo ważne. Z Guldanem grałem kilka lat temu w reprezentacji. Znamy się jakieś sześć-siedem lat. Z trenerem Sevelą nie znaliśmy się wcześniej osobiście, ale oczywiście wiedział, kim jestem, tak samo jak ja wiedziałem, kim jest trener. Gdy się spotkaliśmy pierwszy raz w Zagłębiu, wiedzieliśmy o sobie dużo. Sevela wykonał bardzo dobrą robotę w Trenczynie i Slovanie Bratislava.

Reklama
Jaką miałeś o nim opinię, zanim zaczęliście pracować?

Nie miałem jej wyrobionej, bo nigdy nie grałem w jego drużynie. Wiedziałem, że wygrywał mistrzostwa, puchary, co pokazywało, że musi być dobrym trenerem. Grałem kiedyś przeciwko niemu sparing, jeszcze w Slavii, Sevela prowadził wtedy Slovan. Zagrali świetnie i wygrali 1:0 na naszym stadionie. To moje jedyne doświadczenie z przeszłości.

Z jakimi klubami Zagłębie wygrało walkę o Stocha?

Nie chcę o tym mówić.

Karol Świderski mówił nam, że miałeś propozycje z MLS i Emiratów.

Myślę, że Karol nie wiedział o moich ofertach (śmiech). Nie rozmawiałem z nim o tym.

W każdym razie podpisałeś kontrakt w Zagłębiu tylko na pół roku. To był twój warunek?

Tego chciałem, a klub to zaakceptował. Jak powiedziałem – taka opcja jest dla mnie w tym momencie najlepsza. W końcu trenuję z drużyną, mogę grać, choć potrzebuję jeszcze chwili, by dojść do formy. A co będzie po sezonie – zobaczymy, usiądziemy do rozmów. To krótki czas, na którym ja i klub możemy skorzystać.

Twoim głównym celem jest wyjazd na Euro?

Tak, to dla mnie jedna z największych motywacji. Wiem, że istnieje szansa, żebym pojechał. Wszystko zależy teraz tak naprawdę ode mnie i mojej gry. Jeśli będę grał dobrze, szansa się pojawi. Wierzę, że może się udać.

Jak oceniasz teraz swoje szanse? Ucieszyłeś się, gdy słowacka kadra zmieniła trenera?

Nie, bo przecież to nie tak, że nie dostawałem powołań przez selekcjonera. W poprzednim roku nie grałem w PAOK-u zbyt dużo, a potem nie miałem klubu. Doskonale rozumiałem, dlaczego trener nie zaprasza mnie na kadrę. A jakie mam szanse? Powiedziałbym, że fifty-fifty. Jak mówiłem – teraz wszystko zależy ode mnie. Muszę wykonać dobrze swoją robotę, później wszystko będzie w rękach trenera.

Reklama
Drugi raz też rozwiązałbyś kontrakt z PAOK-iem, wiedząc, ile musiałeś czekać na nowy klub?

Tak, nie żałuję. Chciałem tego, klub też. Po rozwiązaniu umowy czułem się, jakbym wybudził się z jakiegoś koszmaru. PAOK to dla mnie katastrofa, ale nie chcę o niej mówić. To nie był dobry czas, dlatego rozwiązanie kontraktu zadowalało obie strony. Mogłem tam zostać i pobierać wynagrodzenie, ale nie chciałem działać w ten sposób. Nie byłem tam szczęśliwy, dlatego ani przez moment nie żałowałem tego ruchu.

Kiedy wrócisz do stuprocentowej formy?

Sześć miesięcy byłem bez klubu. Trenowałem samemu i to naprawdę, naprawdę ciężko. Miałem swojego trenera personalnego, każdego dnia byłem na boisku, ale… no właśnie, samemu. Możesz w ten sposób utrzymywać ciało w dobrej formie, jest jednak duża różnica, gdy trenujesz z drużyną.

Szczerze mówiąc, sam nie wiem, czego mogę oczekiwać od siebie, bo nigdy nie byłem w takiej sytuacji. Ciężko trenowałem, bo wiedziałem, że jak przyjdzie oferta i będę musiał się gdzieś ruszyć, muszę być przygotowany. Jeśli siedziałbym tylko na kanapie i oglądał TV, musiałbym zakończyć karierę. Dlatego dla mnie to też pytanie, które stawiam przed sobą samym – kiedy będę w stuprocentowej formie? Nie mam pojęcia. Teraz czuję się dobrze. Odpowiedź zobaczymy w meczach. Czy w następnym meczu, czy za miesiąc – nie wiem. Zrobię wszystko, by stało się to jak najszybciej.

Co myślisz o naszej lidze po pierwszym meczu z Lechem? (rozmawiamy przed spotkaniem z Chojniczanką – red.)

Jest podobna do czeskiej. Też trochę fizyczna. Ten mecz miał dwie zupełnie inne połowy. W pierwszej graliśmy lepiej i kreowaliśmy sobie szanse, mogliśmy strzelić gola bądź dwa. Po zmianie stron było zupełnie inaczej. Przeciwnik był lepszy, musieliśmy się bronić. Na pewno nie jest to łatwa liga, tego jestem pewien, tak jak mecz z Lechem nie był dla nas łatwy.

Myślisz czasem, że mogłeś osiągnąć znacznie więcej? Czy jesteś dumny z tego, co jest?

Jestem dumny. Gdy popatrzę, jak dużo mam mistrzostw, pucharów, występów w reprezentacji, których mam nadzieję, że będzie więcej, myślę sobie, że nie jest źle.

Żałuję tylko jednej rzeczy – transferu do PAOK-u Saloniki. Jestem pewien, że gdybym tam nie poszedł, nie byłbym bez klubu przez tak długi czas. To największy błąd w mojej karierze. W Slavii miałem mój najlepszy sezon pod względem liczb. Oferta była dobra, znałem klub, bo w PAOK-u byłem już wcześniej. I swoje zrobił też fakt, że Grecja to jedyny kraj, w którym niczego nie wygrałem. Gdy byłem tam wypożyczony za pierwszym razem, skończyliśmy na drugim miejscu i przegraliśmy w finale pucharu. Gdy do nich przechodziłem, byli po wygraniu ligi i pucharu. Uznałem, że to musi być dobry krok. Ale nie był. Sam zdecydowałem, więc ponoszę odpowiedzialność za to niepowodzenie. Gdybym mógł cofnąć czas, na pewno nie poszedłbym drugi raz do PAOK-u.

Trener, który cię ściągał, został zwolniony po twoim przylocie.

Jeszcze wcześniej! Pamiętam to doskonale – byłem na lotnisku w Pradze z rodziną i mój agent napisał mi wiadomość, że trener odchodzi. Jeśli spojrzę na to z perspektywy czasu, to był pierwszy sygnał, że nie będzie tam zbyt dobrze. Gdybym wiedział, co się wydarzy, nie wsiadłbym do tego samolotu. Ale skąd mogłem wiedzieć? Ale tak, wszystko, co złe, zaczęło się w zasadzie pierwszego dnia.

Dlaczego tam nie odpaliłeś tak, jak w Slavii?

W sparingach podczas okresu przygotowawczego grałem zawsze w rezerwowej jedenastce. Czuło się już wtedy, że mecze od pierwszej minuty będzie zaczynał ten drugi zespół. Pierwszy mecz zagrałem dopiero dzień po urodzinach – 20 października. Gdy dostałem szansę, nie grałem jakoś szczególnie źle. Nie przegraliśmy żadnego z tych trzech meczów. Generalnie myślę, że 70% meczów w PAOK-u zagrałem dobrze, może dwa-trzy razy zdarzyło się, że nie miałem dobrego dnia. Nigdy nie poznałem powodu, dlaczego nie grałem. Po dwóch miesiącach trener przyszedł do mnie:

– Lubię cię, doceniam jak trenujesz, ale musisz być cierpliwy, bo mam wielu piłkarzy na twojej pozycji, tak trzymaj dalej.

Trzymałem dalej, ale szansa nie przychodziła.

Zastanawia mnie, czemu jako jeden z topowych talentów zmieniłeś Chelsea akurat na Fenerbahce, które kojarzy się raczej z dobrym klubem na koniec kariery.

Bo w Chelsea młodzi piłkarze nie dostawali zbyt wielu szans.

Generalnie Chelsea to przez lata trochę farma młodych, których ściąga na potęgę i nieustannie ich wypożycza.

Tak samo teraz, choć ostatnio się to zmienia, bo Chelsea nie ma już tak dużej renomy jak kiedyś. Młodzi piłkarze siłą rzeczy dostają więc więcej szans. Tamte lata były szalone. Wygrana Liga Mistrzów, wiele tytułów na krajowym podwórku. Było mega trudno wyważyć drzwi do pierwszego zespołu, więc jestem szczęśliwy chociaż z tego, że dostałem kilka szans i trenowałem z takimi gwiazdami. Możesz sprawdzić, jakiego formatu mieli wtedy piłkarzy. Jeden z najlepszych zespołów w historii piłki, a być może nawet najlepszy.

Nie miałem w Chelsea żadnych szans. Gdyby ta szansa była choć minimalna, może bym został. Akademia wiele mi dała, byłem w Londynie trzy lata, z roku na rok piąłem się w górę, aż do pierwszego zespołu. Dotarłem jednak do momentu, gdy musiałem coś zmienić.

Tak, ale zapytałem dlatego, że Fenerbahce kojarzy się raczej z drużyną na koniec kariery, a nie de facto jej początek. Młodzi piłkarzy zwykle wybierają inne ligi – holenderską albo top5.

W lidze holenderskiej już byłem na wypożyczeniu. Po powrocie z Twente miałem masę ofert. Wybrałem Fenerbahce, bo to ogromny klub. Mam w głowie masę pozytywnych wspomnień, konkretnych momentów. Na pewno nie patrzę na to w ten sposób.

A jak poradził sobie młody chłopak ze słowackiej Nitry w wielkiej Chelsea?

Dla mnie było to nie do wiary, pochodziłem przecież z małego miasta, minimalnie większego niż Lubin. Byłem pierwszym Słowakiem w historii Chelsea. Najcięższe było to, że nie mówiłem po angielsku – nic, kompletnie zero. Młodzi piłkarze żyli z rodzinami, czułem się trochę samotny, zagubiony. Ale wewnątrz byłem na pewno mocny. Widziałem młodych piłkarzy, którzy płakali, chcieli wracać do domów. Ja nigdy nie miałem czegoś takiego. Pierwsze dwa-trzy miesiące były ciężkie, ale szybko zacząłem naukę i po jakimś czasie rozumiałem wszystko. Ten wyjazd to w ogóle była dla mnie szkoła życia. Nauczyłem się wszystkich czynności domowych – gotowania, sprzątania, prania. Gdybym został w domu, nigdy bym się tego nie nauczył. Gdy już zacząłem mówić po angielsku, było o wiele łatwiej.

Na treningach czułeś, że prezentujesz taki poziom, by dostać realną szansę?

Czasami tak. Dostawałem minuty od Scolariego. Gdy go zwolniono, Chelsea nie była w zbyt dobrym położeniu. Nowy trener niechętnie stawiał na młodych piłkarzy. Rozumiałem sytuację – potrzebował w pierwszej kolejności wyników, a nie ogrywania młodzieży. Łącznie dostałem pięć wejść z ławki. Czy mogło być więcej? Nie wiem. Mi ciężko to ocenić.

Dlaczego w wieku 26 lat zdecydowałeś się na Emiraty? Nie za wcześnie?

Bo oferta była bardzo dobra. I taki był powód. Chciałem spróbować. Generalnie też mam tylko dobre wspomnienia. Grało tam wówczas kilku piłkarzy z dużymi nazwiskami, poziom nie był zły. Dobrze się czułem, dobrze się tam żyło, podobała mi się mentalność ludzi, którzy byli mili na każdym kroku. Mieliśmy tam derby, które były dla kibiców tak samo ważne jak wszędzie. A na koniec wygraliśmy ligę. Każdy sądzi, że poziom tej ligi nie jest zbyt wysoki, ale to nieprawda. Było OK.

Jak zmienił się twój status po wygraniu nagrody Puskasa w 2012 roku? Nagle, w jednym momencie byłeś na ustach całego piłkarskiego świata.

Nie zmieniło się zupełnie nic. Zgaduję, że gdybym strzelił tego gola w jakimkolwiek innym klubie, nie wygrałbym tej nagrody. Wiadomo, że głosowali tureccy kibice. Widziałem wyniki kilka dni po ceremonii – moja bramka miała 72% głosów z całego świata, a Fenerbahce ma w Europie około 40-50 milionów fanów. Po tej nagrodzie było miło, to oczywiste. Gol był przecież bardzo ładny, choć też fartowny. Gdybym próbował strzelić go ponownie, pewnie nigdy by mi się nie udało.

Ćwiczyliście ten schemat rozegrania rzutu rożnego? Czy polecieliście na fantazji?

Ćwiczyliśmy, to był jeden z wariantów, ale na treningu nigdy mi się nie udało strzelić w ten sposób. Gdy już spróbowaliśmy na meczu, musiałem uderzać. Trzech piłkarzy biegło w moim kierunku – gdybym próbował przyjmować, mógłbym stracić piłkę i spowodować kontrę. A mecz się dopiero zaczynał. Nie miałem wyboru – strzeliłem, żeby nie było kontry. No i to była najlepsza decyzja, jaką mogłem podjąć.

Strzał z dystansu to twoja największa siła?

Nie mogę powiedzieć, bo przeciwnicy mnie rozczytają! A tak serio – zgodzę się, to właśnie strzał z dystansu. Strzeliłem dużo bramek sprzed pola karnego.

Ile procent strzelonych przez ciebie bramek jest z dystansu?

Większość. Nie wiem, jak to wygląda dokładnie w liczbach, ale zgaduję, że około 60-70 procent bramek.

Całkiem dużo.

I tylko jednego gola w życiu zdobyłem głową – przeciwko Hiszpanii. Ale jak ważnego! To szczególna bramka – mecz eliminacji do Euro, 87. minuta, remisowaliśmy 1:1, Casillas w bramce. Zapamiętam ją do końca życia. I wiesz co? Mając tak unikalne wspomnienie, chyba nie chcę strzelić kolejnego gola głową (śmiech).

Rozmawiał JAKUB BIAŁEK

Fot. newspix.pl / FotoPyK / Zagłębie Lubin

Ogląda Ekstraklasę jak serial. Zajmuje się polskim piłkarstwem. Wychodzi z założenia, że luźna forma nie musi gryźć się z fachowością. Robi przekrojowe i ponadczasowe wywiady. Lubi jechać w teren, by napisać reportaż. Występuje w Lidze Minus. Jego największym życiowym osiągnięciem jest bycie kumplem Wojtka Kowalczyka. Wciąż uczy się literować wyrazy w Quizach i nie przeszkadza mu, że prowadzący nie zna zasad. Wyraża opinie, czasem durne.

Rozwiń

Najnowsze

Niemcy

Oficjalnie: Julian Nagelsmann nie dla Bayernu. Niemiec zostaje w reprezentacji

Damian Popilowski
1
Oficjalnie: Julian Nagelsmann nie dla Bayernu. Niemiec zostaje w reprezentacji

Cały na biało

Polecane

Aleksander Śliwka: Po igrzyskach czułem się, jakbym był chory. Nie mogłem funkcjonować [WYWIAD]

Jakub Radomski
0
Aleksander Śliwka: Po igrzyskach czułem się, jakbym był chory. Nie mogłem funkcjonować [WYWIAD]
Ekstraklasa

Droga Kapralika wiedzie przez Górnika. „Może być wart więcej niż 10 milionów euro”

Jakub Radomski
7
Droga Kapralika wiedzie przez Górnika. „Może być wart więcej niż 10 milionów euro”
Anglia

Schorowany trener i asystent-skandalista. Pierwsza złota era Manchesteru City

Michał Kołkowski
2
Schorowany trener i asystent-skandalista. Pierwsza złota era Manchesteru City

Komentarze

10 komentarzy

Loading...