Reklama

Waldek, co jest grane?

Kamil Warzocha

Autor:Kamil Warzocha

07 lutego 2021, 17:29 • 5 min czytania 9 komentarzy

Trochę zgasł nam Śląsk, to i zaczęli dołować z formą poszczególni piłkarze. Nie mówimy jednak tylko o dwóch kolejkach po przerwie zimowej, a okresie sięgającym nawet listopada. Wtedy właśnie bohater jednego z najgłośniejszych powrotów do Ekstraklasy okazywał niepokojące symptomy. Przerwał swoją dobrą passę, ba, do dzisiaj zdarza mu się notować występy, o których zawodnik tej klasy chciałby raczej zapomnieć. Broń boże, nie robimy z nikogo cudotwórcy, tego transferu też jakoś szczególnie nie pompowaliśmy. Pewnych standardów trzeba jednak oczekiwać i te Waldemar Sobota, o dziwo, przestał gwarantować.

Waldek, co jest grane?

Sen zimowy Soboty wciąż trwa

Widać gołym okiem, że zimowy obóz przygotowawczy nie posłużył pomocnikowi Śląska. Słaby mecz ze Stalą można by jeszcze jakoś wytłumaczyć stwierdzeniem, że wejścia w ligę pod tak długiej przerwie rządzą się swoimi prawami. Ale już występ z Piastem dość dosadnie udowodnił, że tak jak Waldemar Sobota zakopał się w przeciętniej formie kilka miesięcy temu, tak dziura, która go pochłonęła, z biegiem czasu najwyraźniej się pogłębia. Powiedzmy sobie szczerze: mecz 16. kolejki w wykonaniu 33-latka to katastrofa. Nie wypadek przy pracy, bo jego regres na boisku widzimy przecież nie od wczoraj.

Statystyki Waldemara Soboty od 7. kolejki sezonu 2020/2021

Reklama

Starcia z 35-letnim Jodłowcem w Gliwicach negatywną tendencję tylko uwydatniły:

  • Nasza nota dla Soboty: 2
  • Jeden wygrany pojedynek (na 11), zero udanych dryblingów i odbiorów
  • Drugi najgorszy InStat Index w całym meczu: 216
  • Proste błędy techniczne, niepotrzebne straty piłki, brak koncentracji

Nie da się przejść obojętnie obok faktu, że Sobota był poważnie zamieszany w stratę gola. Kibice Śląska się pieklą, a my patrzymy na to z lekką konsternacją. Oczywiście wnet zaczęły pojawiać się opinie, że tego piłkarza należy od składu odstawić. Słuszne, jak najbardziej słuszne. Ale nie przesadzajmy, mówiąc, że to największy problem zespołu Lavicki. Jasne, Sobocie ponownie przydałby się czas spędzony na ławce rezerwowych. Na pewno istnieje problem fizyczny, może coś nie gra na polu mentalnym. Zresztą sam piłkarz przyznał jeszcze w grudniu w dość enigmatyczny sposób, że borykał się z trudnościami niezwiązanymi z boiskiem.

– Mniej więcej w momencie, kiedy zaczęło brakować kibiców na stadionach, moje zdrowie zaczęło trochę szwankować. Zacząłem zadawać sobie pytania, dlaczego tak jest. Nie chodziło o sprawy mięśniowe, tylko o samopoczucie. Miałem takie fazy, że w pewnym momencie było dobrze, a w innym wpadałem w dołek. Postanowiłem porozmawiać o tym z trenerem. Wydawało mi się, że mogę dać drużynie więcej, kiedy będę wchodził w ławki rezerwowych. Mocno odczułem ten kryzys, ale to już jest ze mną. Musiałem rozwiązać kilka spraw, nie chciałbym wchodzić w szczegóły. Wszystko zmierza w dobrym kierunku – mówił Sobota.

Chciał dobrze, szukał pozytywów, ale na nic się to nie zdało. Tak złego spotkania 33-latek w Śląsku jeszcze nie zagrał. To znacząca komplikacja, bo w obliczu absencji Krzysztofa Mączyńskiego i teraz również Makowskiego opcje sztabu szkoleniowego WKS-u na obsadzenie pozycji nr 6 i 8 są mocno ograniczone. W odwodzie są: Pałaszewski, Sobota, Szpakowski, Lewkot, ewentualnie Praszelik. No, może być trochę lepiej już na samym papierze, a co dopiero z formą konkretnych zawodników.

Najbardziej kibiców może niepokoić fakt, że trudno wskazać choć jeden argument za tym, że w najbliższym czasie karta Soboty odwróci się na dobrą stronę.

Obniżenie lotów Soboty wpływa na cały zespół?

Przy gorszej formie Soboty istnieje pewna zależność, która bezpośrednio dotyczy gry WKS-u. Na początku sezonu widzieliśmy gościa, który wszedł w ligę niczym pan piłkarz z wyższych sfer. Grał z polotem, rozdawał asysty, rządził w sferze defensywnej. Potrafił nas zachwycić, był produktywny, tworzył ciekawą parę z Krzysztofem Mączyńskim. I, co chyba najważniejsze, notował fajne liczby.

Reklama

W pierwszych sześciu kolejkach kampanii 2020/2021 Sobota zanotował:

  • bramkę, dwie asysty
  • asystę drugiego stopnia
  • sześć kluczowych podań według InStatu (inne źródła podają nawet 17)
  • Średnia naszych not: 5,83

To wyglądało naprawdę dobrze. Cała drużyna Śląska potknęła się w tamtym okresie tylko raz, kiedy nie udało się nawet zremisować na terenie Pogoni. Jak się okazało, był to jeden z ostatnich występów Soboty od deski do deski. To rzecz wymowna, że od dziesięciu kolejek on albo schodzi do bazy na ostatni kwadrans, albo wchodzi z ławki. Kolejne tygodnie mijają, obóz zimowy za nami, a rozwiązania problemu na horyzoncie nie widać. To tym bardziej zastanawiające, że ani w hierarchii pomocników nie zmieniło się zbyt wiele, ani po drodze nie pojawił się żaden poważny uraz czy choroba. Mówiąc krótko, żadne sprawy boiskowe nie miały prawa negatywnie wpłynąć na świeżo upieczonego kapitana WKS-u.

Trzeba też wspomnieć o zmianie pozycji, którą uszykował dla Soboty trener Lavicka na rundę wiosenną. Pod nieobecność „Mąki” i częstszym schodzeniu Mateusza Praszelika na pozycję nr 8, były reprezentant Polski ma trochę bardziej spuszczone wodze pod kątem gry ofensywnej. Co z tego wynika? Póki co absolutne zero, by nie powiedzieć, że taka korekta wychodzi na minus. Okej, brak kreatywności nie dotyczy tylko jednego nazwiska w kadrze wrocławian. Tylko że doskonale pamiętamy wczesną jesień, kiedy Sobota właściwie co mecz starał się brać ciężar gry na siebie. Niekiedy robił robotę sam, nie zważając na gorszą dyspozycję swoich kolegów.

W inauguracyjnym spotkaniu z Piastem wybijał się ponad normę, robił swoje rajdy, asystował Celebanowi. Z Cracovią pokazał zmysł do zbierania drugich piłek, bazował na inteligencji, napędzał akcje Śląską progresywnymi podaniami. Słowem: był cichym bohaterem wygranego meczu. Poza tym dobre spotkania z Lechem czy Wisłą – to wszystko dawało Śląskowi punkty. I nie tylko, bo oprócz płynności w wyprowadzeniu piłki z własnej połowy na pewno wartości mentalne. Do czasu. Czegoś takiego nie widzimy od dawna tak samo jak przyjemniejszej dla oka gry ekipy trenera Lavicki. Może to przypadek, ale nie wykluczalibyśmy opcji, że moc, a bardziej niemoc Waldemara Soboty odbija się na zespole w większym stopniu, niż można było wcześniej zakładać.

Fot. FotoPyk

W Weszło od początku 2021 roku. Filolog z licencjatem i magister dziennikarstwa z rocznika 98’. Niespełniony piłkarz i kibic FC Barcelony, który wzorował się na Lionelu Messim. Gracz komputerowy (Fifa i Counter Strike on the top) oraz stały bywalec na siłowni. W przyszłości napisze książkę fabularną i nakręci film krótkometrażowy. Lubi podróżować i znajdować nowe zajawki, na przykład: teatr komedii, gra na gitarze, planszówki. W pracy najbardziej stawia na wywiady, felietony i historie, które wychodzą poza ramy weekendowej piłkarskiej łupanki. Ogląda przede wszystkim Ekstraklasę, a że mieszka we Wrocławiu (choć pochodzi z Chojnowa), najbliżej mu do dolnośląskiego futbolu. Regularnie pojawia się przed kamerami w programach “Liga Minus” i "Weszlopolscy".

Rozwiń

Najnowsze

Polecane

Probierz: Grając tak jak z Walią, mamy szansę na awans z grupy Euro 2024

Paweł Paczul
0
Probierz: Grając tak jak z Walią, mamy szansę na awans z grupy Euro 2024

Ekstraklasa

Ekstraklasa

Królowie stojącej piłki. Kto w Ekstraklasie najlepiej korzysta ze stałych fragmentów gry?

Michał Trela
3
Królowie stojącej piłki. Kto w Ekstraklasie najlepiej korzysta ze stałych fragmentów gry?

Komentarze

9 komentarzy

Loading...