Reklama

PRASA. Hunou: Chcę grać dla Polski. Byłem w Polsce trzy lub cztery razy

Damian Smyk

Autor:Damian Smyk

03 lutego 2021, 09:37 • 7 min czytania 16 komentarzy

– Na ten temat rozmawiałem tylko z moim agentem. On doradził mi, abym najpierw sprawdził, czy selekcjoner w ogóle widzi mnie w drużynie. Tym wywiadem chciałbym zwrócić uwagę, że jestem zainteresowany grą w reprezentacji Polski – mówi w „Przeglądzie Sportowym” Adrien Hunou, napastnik Rennes. W tym sezonie Hunou strzelił cztery gole w osiemnastu spotkaniach. Co poza tym dziś w prasie?

PRASA. Hunou: Chcę grać dla Polski. Byłem w Polsce trzy lub cztery razy

„PRZEGLĄD SPORTOWY”

Adrien Hunou z Rennes opowiada o tym, że chce grać dla Polski. Na ten moment – słyszał od Obraniaka, że może sobie dość łatwo załatwić paszport, więc – tu cytat – „dlaczego nie?”.

Czy to prawda, że pragnie pan występować w naszej reprezentacji, jak powiedział w listopadzie Ludovic Obraniak?

Tak, chcę grać dla Polski. Moja babcia była Polką. Dopóki żyła, to bywałem w waszym kraju, bo mam tam rodzinę, mówiłem po polsku. Niestety babcia zmarła osiem lat temu.

Może pan opowiedzieć jej historię?

Urodziła się w Polsce, ale wyjechała na studia do Francji. Tam poznała dziadka i wyszła za mąż. Mój tata urodził się we Francji, ale bardzo dobrze rozumie po polsku.

Ile razy był pan w naszym kraju?

Trzy lub cztery.

Reklama
Czy już pan coś zrobił, aby dostać paszport?

Na razie go nie mam, ale słyszałem od Obraniaka o możliwości gry dla Polski i pomyślałem: dlaczego nie?

Ma pan odpowiednie dokumenty, aby otrzymać obywatelstwo?

Nie skompletowałem dossier, aby być Polakiem, ale zrobiłbym to z przyjemnością.

Kontaktował się pan w tej sprawie z kimś z naszej federacji?

Nie, na ten temat rozmawiałem tylko z moim agentem. On doradził mi, abym najpierw sprawdził, czy selekcjoner w ogóle widzi mnie w drużynie. Tym wywiadem chciałbym zwrócić uwagę, że jestem zainteresowany grą w reprezentacji Polski.

Kulisy sprowadzenia Miroslava Stocha do Zagłębia Lubin. Martin Sevela mówi, że Stoch może już podczas meczu z Wartą Poznań wejdzie z ławki rezerwowych.

– Pomysł z jego zatrudnieniem narodził się w trakcie zgrupowania w Turcji. Adam Ratajczyk leczył kontuzję, nie w pełni sił był Saša Živec i z Lubomirem Guldanem (od niedawna dyrektor sportowy Zagłębia – przyp. red.) zastanawialiśmy się, co zrobić. Wtedy pojawiło się nazwisko Stocha – opowiada trener Miedziowych Martin Ševela. – Moja rola ograniczyła się do wydania opinii. Kiedy okazało się, że szansa na jego zakontraktowanie jest realna, pomyślałem: „Petarda”. Dalej swoją robotę dyrektora sportowego wykonał już Lubomir Guldan – dodaje Ševela. Teoretycznie obie strony są wygrane. Zagłębie ma doświadczonego zawodnika, wciąż w sile wieku, a piłkarz miejsce, w którym go znają i dadzą szansę gry. Pojawiają się jednak wątpliwości, kiedy będzie gotowy do występów. Ostatni mecz rozegrał bowiem jeszcze w lipcu ubiegłego roku w barwach PAOK Saloniki. Kilka tygodni później rozwiązał kontrakt i pozostawał bez pracy. – Jednak cały czas trenował. Jesienią ze Slavią Praga, czyli bardzo silnym zespołem. Ostatnio z trzecioligową Admirą Praga. Teraz musi poćwiczyć z nami. W piątek przeciwko Lechowi Poznań pewnie go zabraknie w kadrze meczowej, ale w następnej kolejce, kiedy zagramy z Wartą, kto wie… Może już wejdzie na boisko z ławki rezerwowych – mówi Ševela o piłkarzu, który stylem gry nieco przypomina sprzedanego we wrześniu 2020 roku do NK Osijek Damjana Bohara. 

Reklama

Andre Villas-Boas podał się to dymisji po tym, jak władze Marsylii ściągnęły mu piłkarza bez jego wiedzy. Czyli Milik zaraz zostanie bez trenera.

Składam dymisję, mówiąc, że nie zgadzam się z polityką sportową. Nic nie chcę od klubu, nie chcę jego pieniędzy – powiedział Villas-Boas podczas konferencji prasowej przed meczem z Lens. Zszokował wszystkich, bo nic nie powiedział wcześniej piłkarzom poza Steve’em Mandandą. Przesądził o tym transfer Oliviera Ntchama dokonany za plecami Villasa-Boasa. – Ta decyzja nie została podjęta przeze mnie. Dowiedziałem się o niej rano z prasy. To jest zawodnik, na którego powiedziałem „nie”. W tej sytuacji przedstawiłem dyrekcji moją dymisję – oznajmił Villas-Boas. Ntcham to pomocnik, ale mogący też grać w ataku. Ostatnie 3,5 roku spędził w Celticu. Urodził się jednak na przedmieściach Paryża i nie kryje sympatii do najsłynniejszego klubu w tym mieście. – Jestem i zawsze będę kibicem PSG – powiedział w 2017 roku nowy zawodnik OM. To jakby fan Legii trafi ł do Lecha Poznań…

Antoni Bugajski w swoim felietonie pisze o tym, że Sousa powinien rozważyć ponownie obecność polskiego trenera w swoim sztabie. Chodzi o pewne uszanowanie zasad.

Paulo Sousa powinien jeszcze raz przemyśleć brak zaproszenia dla polskiego trenera w sztabie szkoleniowym reprezentacji Polski, bo to zła decyzja. Do manifestowania swojej niezależności będzie miał wiele innych okazji. Zatrudnienie akurat zagranicznego selekcjonera – skoro już zapadła decyzja, że koniecznie należy zwolnić Jerzego Brzęczka – była zrozumiała, a nawet logiczna. Sousa nie wygląda na złego kandydata, choć do kategorii idealnych nie należy. Niepokojące jest dopiero to, że Portugalczyk w swoim najbliższym otoczeniu nie chce mieć polskich szkoleniowców. Przy całym szacunku dla Huberta Małowiejskiego – jego rola będzie czysto techniczna, w wielkich naradach trenerskich stanie się dostarczycielem informacji, bo też i nie jest trenerem, lecz analitykiem. Jasne, że Polakiem nie mógł być ani pierwszy, ani drugi asystent Sousy – tutaj zwykle szef stawia na sprawdzonych i zaufanych ludzi – ale jakiekolwiek miejsce w sztabie Biało-Czerwonych dla naszego rodaka powinno się jednak znaleźć. Nie ma mowy o leczeniu narodowych kompleksów, lecz o uszanowaniu zasad, które w polskiej kadrze obowiązują od początku, czyli od niemal stu lat. Zdarzały się momenty przesilenia, kiedy związkowi działacze uznawali, że trzeba sięgnąć po obcokrajowca, jednak zawsze bywał on skazany na współpracę z Polakami. Wcale nie chodzi o to, by Polak pilnował cudzoziemca, aby ten cichcem nie wyniósł z naszego domu sreber rodowych. Rzecz w tym, by Polak od zagranicznego trenera czegoś sensownego się nauczył.

„SUPER EXPRESS”

No i oficjalnie – Kamil Piątkowski w RB Salzburg. Ofert było więcej, ale stoper Rakowa chciał trafić akurat do tej drużyny. Step by step.

– Spełniło się moje marzenie – powiedział Piątkowski, którego wypowiedź zacytował oficjalny portal klubu. – Mimo innych ofert byłem pewny, że chcę tutaj trafić. Klub daje duże możliwości rozwoju młodemu zawodnikowi. Nie mogę się doczekać, kiedy latem założę koszulkę klubu i zagram na nowym dla mnie poziomie – podkreślił. Według nieoficjalnych źródeł FC Salzburg wyłoży na zakup Polaka 6 mln euro. Plus tego transferu jest taki, że do nowej drużyny przeniesie się dopiero po zakończeniu rozgrywek. Austriacy wypożyczyli bowiem zawodnika na rundę do Rakowa. – Kamil to młody, bardzo ambitny i obunożny zawodnik, który może grać na różnych pozycjach w obronie – stwierdził dyrektor sportowy Christoph Freund na klubowym portalu. – W ciągu ostatnich miesięcy rozwinął się i pasuje do profilu futbolu, który chcemy grać. Dobrze, że zdecydował się na Salzburg, mimo że było zainteresowanie nim kilku czołowych klubów. Cieszymy się, że będzie z nami – dodał Austriak na witrynie zespołu.

Krystian Bielik ponownie zerwał więzadła w tym samym kolanie. Euro ma z głowy, sezon ma z głowy…

Wydawało się, że to, co złe, już poza nim. Na początku ubiegłego roku w meczu rezerw Derby County doznał urazu kolana. Przez długie miesiące przechodził żmudną rehabilitację. Wrócił w listopadzie, a w grudniu już zachwycał w lidze angielskiej. Strzelił dwa gole, a kibice wybrali go na najlepszego piłkarza tego miesiąca w rozgrywkach Championship. Widać było znowu ten błysk w jego grze. Dawał coraz mocniejsze argumenty nowemu selekcjonerowi Paulo Sousie, że może być ważnym ogniwem reprezentacji Polski na Euro. Wszystko dobrze się układało do pechowego meczu z Bristol City (1:0). W końcówce pierwszej połowy Bielik walczył o piłkę z dwoma rywalami przy linii bocznej. Nagle, będąc w biegu, upadł na murawę z przeraźliwym krzykiem. 

„GAZETA WYBORCZA”

Kontrakt Leo Messiego wyciekł do mediów. Argentyńczyk w ciągu czterech lat zarobił ponad pół miliarda euro. Ale pytanie – kto wypuścił dziennikarzom tę umowę? Czy chodzi o to, by wypchnąć Messiego z Barcelony?

Pozostaje tylko pytanie, kto udostępnił dziennikarzom dokumenty. Dysponowały nimi cztery strony – sam piłkarz, jego prawnicy, władze ligi hiszpańskiej oraz klub. Dlatego o odpowiedzialność za wyciek podejrzewa się byłych lub obecnych pracowników Barcelony. Motyw mógł mieć Bartomeu, który zrezygnował jako najgorszy prezes w dziejach klubu – za jego kadencji kipiącego od afer, seryjnie popełniającego wizerunkowe harakiri (wynajmowanie internetowych hejterów, by ubliżali piłkarzom!), konsekwentnie podupadającego sportowo. Zarządca katalońskiego rozgardiaszu bronił się tylko sukcesami biznesowymi, półtora roku temu z dumą ogłaszał, że Barcelona jako pierwsza futbolowa firma sforsowała barierę 1 mld euro rocznego przychodu. Aż okazało się, że działał na kredyt, krótkowzrocznie i chaotycznie. Zapaść finansowa klubu osiągnęła rozmiar, którego nie da się wytłumaczyć przychodami uszczuplonymi przez pandemię. W jego interesie leżało więc zasugerowanie, iż musiał przychylić nieba Messiemu. A przy okazji mógł się zemścić na piłkarzu (przedstawiając go jako dojącego klub chciwca), który wydał mu otwartą wojnę. Brutalnie recenzował jego menedżerską nieudolność, nazywał go kłamcą. Wśród podejrzanych znajduje się też jednak Carles Tusquets, mający posprzątać po Bartomeu tymczasowy zarządca Barcelony – on już w grudniu wypalił, że z ekonomicznego punktu widzenia należało sprzedać Argentyńczyka przed sezonem. Ba, na publikacji mogliby skorzystać nawet kandydaci na następnego prezesa (wybory odbędą się 7 marca, rywalizują Joan Laporta, Víctor Font i Toni Freixa). Wszyscy publicznie przymilają się do Messiego i żaden nie chciałby podpisać swoim nazwiskiem wyeksportowania gracza wszech czasów, ale odziedziczone długi poważnie komplikują ewentualne rozmowy o nowym kontrakcie.

fot. NewsPix

 

Pochodzi z Poznania, choć nie z samego. Prowadzący audycję "Stacja Poznań". Lubujący się w tekstach analitycznych, problemowych. Sercem najbliżej mu rodzimej Ekstraklasie. Dwupunktowiec.

Rozwiń

Najnowsze

Inne kraje

Świetna dyspozycja Michała Skórasia. Polak trafił do siatki w starciu z Genk [WIDEO]

Damian Popilowski
1
Świetna dyspozycja Michała Skórasia. Polak trafił do siatki w starciu z Genk [WIDEO]

Komentarze

16 komentarzy

Loading...