Reklama

„Skoro podjąłem decyzję o zwolnieniu Brzęczka, to jest ona dobra”

Szymon Janczyk

Autor:Szymon Janczyk

19 stycznia 2021, 08:13 • 14 min czytania 26 komentarzy

Chyba nie zaskoczymy was mówiąc, że tematem numer jeden jest dzisiaj rozstanie z Jerzym Brzęczkiem. Kulisy, opinie, sonda nazwisk, komentarze… Prasa aż się od tego ugina. W „PS” mamy komentarze prezesa oraz piłkarzy. – Skoro podjąłem decyzję o zwolnieniu Jurka, to jest to decyzja dobra i przemyślana – twierdzi Boniek. – Temat zwolnienia w ogóle nie był poruszany, nikt się nie zająknął, bo nikt niczego nie wiedział. To musiała być akcja top secret. Mało tego, w weekend kilku z nas umawiało się na odwiedziny asystentów trenera Brzęczka w klubach – mówi jeden z reprezentantów kraju.

„Skoro podjąłem decyzję o zwolnieniu Brzęczka, to jest ona dobra”

Sport

Temat dnia może być dziś tylko jeden. Zwolnienie Jerzego Brzęczka komentuje w felietonie Andrzej Grygierczyk.

Zasadne zatem jest pytanie: co takiego się stało w ciągu niespełna tych kilku tygodni, że „Zibi” gwałtownie zmienił zdanie? I to w ciszy, przez co należy rozumieć zarówno to, że nie powiadomił o tym zdecydowanej większości członków kierownictwa PZPN, jak i to, że opinię publiczną postanowił pozostawić w niepewności aż do czwartku, kiedy to odbędzie się konferencja prasowa. Tak dużo czasu trzeba, by zebrać do kupy i przedstawić swoje argumenty? Trudno zarazem wyobrazić sobie, że od jakiegoś czasu nie szykował alternatywy. Konkretnie więc – od kiedy? Od grudnia? Od nowego roku? Od początku ubiegłego tygodnia? I co to za alternatywa? Trener z Polski? Trener z zagranicy? Każdą zmianę – a trenera zwłaszcza – łatwo uzasadnić. Skądinąd Jerzy Brzęczek miał sporo wrogów. Ci wytykali mu właściwie wszystko, począwszy od słabego kontaktu z piłkarzami, poprzez brak charyzmy i autorytetu, niedostatki i złe wybory taktyczne, niepotrzebne i nieuzasadnione mieszanie w składzie, styl od którego – fakt – czasem zęby bolały, aż po wyniki. Aczkolwiek cele, jakie stawiano przed selekcjonerem generalnie były realizowane. Tyle tylko, że z takimi zarzutami spotykał się (i będzie spotykać) każdy trener pod każdą szerokością geograficzną. Taka już jego rola, że prędzej czy później – raczej jednak prędzej – staje się dzieckiem do bicia. Dzisiejsze medialne czasy to bicie wzmacniają…

Arkadiusz Radomski chciałby w kadrze… Dicka Advocaata.

– Trzeba dać szansę komuś z zagranicy. Obecnie nie widzę w Polsce trenera, który mógłby zostać selekcjonerem. Nie wiem, jaki powinien to być szkoleniowiec, ale ja lubię futbol ofensywny, jestem zakochany w piłce holenderskiej, więc tam bym szukał, bo warto. Na pewno są ludzie do wzięcia, którzy byliby zainteresowani poprowadzeniem naszej reprezentacji. Przede wszystkim musi to być osoba z dużym doświadczeniem. Mogę od razu podpowiedzieć, że Dick Advocaat byłby do wzięcia, choć prowadzi Feyenoord Rotterdam. Myślę jednak, że tej klasy szkoleniowiec odpowiednio poukładałby kadrę. W tej sytuacji bardziej trzeba być psychologiem niż trenerem, więc ja polecałbym takich ludzi. 

Reklama

Pracę Jerzego Brzęczka ocenia Henryk Kasperczak. Trener odnosi się także do tego, czy on obejmie kadrę. Nie wiemy dlaczego, ale jak pytają, to odpowiada.

Co na plus byłego już selekcjonera Brzęczka?

– Miał pozytywy w pracy z kadrą, z którą przecież przeszedł już dużo, bo zakwalifikował się do finałów mistrzostw Europy i pomału zaczął zmieniać drużynę, wprowadzając do niej młodych zawodników. To wszystko były dobre posunięcia. Niektóre z tych naszych maszyn, które w ostatnich latach dawały nam tyle radości – myślę tutaj o Grosickim czy Błaszczykowskim – są już wyeksploatowane. Zaczynał stawiać na chłopaków, którzy mają talent i się sprawdzają. Dawał im szansę i to były dobre posunięcia.

Jak ocenia pan Brzęczka jako trenera?

– Oceniam go wysoko. Sam miałem go jako trener w Górniku, kiedy jeszcze grał. To inteligentna osoba, która umiała słuchać, analizować i wyciągać wnioski. Dla mnie był osobą, która może ten trudny trenerski zawód wykonywać. I jeszcze raz powiem, że to nie był moment, żeby go w tym momencie zwalniać. Nie wiem, co się stało. Trzeba teraz czekać na to, co prezes powie na konferencji, ale jak jeszcze raz podkreślę, dla mnie jest to zaskoczenie, bo Boniek nie rzucał słów na wiatr, a jak coś mówił, to tak było… Lubiłem Brzęczka i gdy tak obserwowałem jego pracę, to wyciągał z wszystkiego dobre wnioski.

Co w takim razie dalej? Na liście potencjalnych kandydatów pojawia się również pana nazwisku.

Reklama

– Niech pan nie żartuje. Myśli pan, że taka lista jest poważna?

Patryk Lipski jesienią rozczarował w Piaście. Teraz zamierza to zmienić i zaczyna od udanego występu w sparingu.

Zimowe przygotowania są więc nowym rozdziałem, który dla Lipskiego będzie bardzo istotnym okresem. W Piaście wszyscy nadal mocno w niego wierzą. Mówił to dyrektor sportowy Bogdan Wilk, podobnie sądzą trenerzy. Waldemar Fornalik już w pierwszym tureckim sparingu byłego pomocnika Lechii wystawił w wyjściowym składzie i ten go nie zawiódł. Był najlepszym zawodnikiem meczu z Zorią Ługańsk (2:1), a asysta i piękny gol tylko to potwierdziły. – Cieszę się z asysty i gola. Oby był to dobry prognostyk na kolejną część sezonu. Mam nadzieję, że w ekstraklasie będę miał okazję dedykować swoje trafienia – uśmiecha się Patryk Lipski, który był zadowolony nie tylko ze swojej gry w meczu z ukraińskim rywalem. – Wygraliśmy z bardzo dobrym przeciwnikiem, bo Zoria w tym sezonie występowała w fazie grupowej Ligi Europy, więc zwycięstwo z tak solidnym rywalem cieszy. Nasza gra również wyglądała dobrze. Widać, że mamy zgraną drużynę i atmosfera na pewno będzie jeszcze lepsza.

Zagłębie Sosnowiec zainteresowane Lukasem Klemenzem. Ten jednak ma ofertę z węgierskiego Honvedu.

W Sosnowcu myślą nad sprowadzeniem środkowego obrońcy. Listę życzeń otwiera Lukas Klemenz z Wisły Kraków. W najbliższą środę zespół „Białej gwiazdy” będzie pierwszym rywalem Zagłębia podczas przygotowań do rundy wiosennej. Niewykluczone, że właśnie w tym dniu poznamy ewentualne rozstrzygnięcia w tej kwestii. Klemenz pod Wawelem występuje od wiosny 2019 roku. Kilka dni temu Wisła zakontraktowała Tima Hilla, obrońcę z Luksemburga, grającego ostatnio w portugalskim Gil Vicente. Ponadto z wypożyczenia do Stomilu Olsztyn wrócił Serafin Szota. W kadrze Wisły są jeszcze inni środkowi obrońcy więc konkurencja jest spora. Czy w tej sytuacji wybierze zaplecze ekstraklasy? Najbliższe dni dadzą odpowiedzi, a jak informują SportoweFakty, piłkarz może przenieść się też do węgierskiego Honvedu Budapeszt.

„Sport” wybiera rzeczy, z których zapamiętamy Brzęczka. Delikatnie mówiąc – wiele pozytywów nie ma.

4. CO I KOMU MA PRZESKOCZYĆ

– Jeżeli wstanie pewnego dnia i coś mu przeskoczy w głowie, to będziemy mieli zawodnika, którego będą nam zazdrościć wszyscy na świecie – te słowa Jerzego Brzęczka, wypowiedziane po bezbramkowym remisie z Austrią we wrześniu 2019, będą ciągnęły się za (byłym) selekcjonerem i Piotrem Zielińskim jeszcze długo i zostaną po tej kadencji w świadomości kibiców. Ale bywały i inne, choć nie tak popularne. Jak choćby słowa o tym, że piłkarze dobrze trenują na zgrupowaniach reprezentacji i potem strzelają gole w klubach. „Szyderki” nie brakowało też po wystąpieniu Krystiana Bielika po porażce w Słowenii. Na pytanie, jakie wskazówki otrzymał od selekcjonera przed wejściem na boisko, odparł: „Krystian, próbuj!

6. OSIEM SEKUND CISZY

– Jak mieliśmy grać, jak mieliśmy Włochów pokonać? Jakie były wskazówki, co mieliście robić? – pytał Roberta Lewandowskiego na antenie TVP red. Jacek Kurowski po poniesionej w katastrofalnym stylu porażce z Włochami. Odpowiedź kapitana reprezentacji? Lekki uśmieszek, 8 sekund ciszy, a potem apel, by wykorzystywać każdy trening na maksa, że przy odrobinie słabszym przygotowaniu do meczu trudno będzie rywalizować z innymi drużynami. Niedługo potem, podczas spotkania z Holandią, echem odbiła się scenka wyłapana przez kamery w trakcie pierwszej połowy, gdy Lewandowski słuchając wskazówek selekcjonera w końcu machnął ręką i odwrócił się. Oczywiście, wszyscy potem stanowczo odcinali się od tego zdarzenia przekonując, że nie miało drugiego dna, ale…. Niesmak i tak pozostał.

Super Express

Ciekawostka od „Superaka”. Rozmowa z Kamilem Ryłką, pierwszym bramkarzem, któremu Robert Lewandowski strzelił gola.

– Gdy Robert otrzymywał niedawno nagrodę od prezydenta FIFA, to przypomniał się tamten czas. Kto by wtedy pomyślał, że kiedyś ten chudy chłopak pełen pasji i wytrwałości będzie najlepszy na świecie? A ja byłem jego pierwszą ofiarą – uśmiecha się Ryłka. – Żartowaliśmy, że podczas wspólnych treningów w Legii niektórzy koledzy uderzają siłowo i tym swoim „młotkiem” w nodze wybijają nam palce. „Lewy” zaskakiwał precyzją. Był jak „lodówka”. Zimny, opanowany, trudny do przewidzenia, co zrobi – opisuje poczynania Lewandowskiego w Legii. […] Ryłka od dwunastu lat związany jest z Norwegią. Od pięciu lat jest trenerem bramkarzy w akademii Valerengi Oslo. – Wszystkim moim podopiecznym karierę Roberta daję jako wzorcowy przykład – przekonuje. – W jego życiu nie zawsze wszystko układało się tak, jak sobie wymarzył. Odbił się od ściany, ale z czasem ten mur przeskoczył. Pracą nad sobą, wytrwałością, pasją i dążeniem do celu dotarł na szczyt. Mówię chłopakom: chcecie być na jego miejscu, to bierzcie z niego przykład. Każdy z was ma szansę tak jak „Lewy” – zaznacza.

Przegląd Sportowy

Wszystko kręci się wokół zwolnienia Jerzego Brzęczka. Sprawę komentują Zbigniew Boniek oraz reprezentanci Polski.

– Skoro podjąłem decyzję o zwolnieniu Jurka, to jest to decyzja dobra i przemyślana. Przemyślałem pewne kwestie, popatrzyłem do przodu, co może się wydarzyć i uznałem, że trzeba postąpić właśnie w ten sposób. Szkoda mi Jurka, to dobry człowiek, ale nie było wyjścia – powiedział nam prezes Boniek. […] – Jeszcze w poniedziałek pisaliśmy z chłopakami, czyli innymi reprezentantami, na naszej whatsuppowej grupie w telefonicznej aplikacji. Temat zwolnienia w ogóle nie był poruszany, nikt się nie zająknął, bo nikt niczego nie wiedział. To musiała być akcja top secret. Mało tego, w weekend kilku z nas umawiało się na odwiedziny asystentów trenera Brzęczka w klubach. A tu taka bomba – powiedział „PS” jeden z kadrowiczów. Z naszych informacji wynika, że już po ogłoszeniu decyzji prezes rozmawiał z kapitanem kadry Robertem Lewandowskim. Piłkarze są ciekawi, kto zostanie następcą Brzęczka – niemal pewne jest, że tym razem kadrę poprowadzi selekcjoner z zagranicy. […] Kiedy w poniedziałkowe przedpołudnie jechał na spotkanie z prezesem, nie spodziewał się dymisji. Z asystentami i piłkarzami rozmawiał o planach i o marcowym zgrupowaniu. A potem usłyszał, że nie jest już selekcjonerem. Dziś nikt nie wie, czy to dobra decyzja. Boniek na pewno przyznał się do błędu z decyzją o zatrudnieniu Brzęczka, który nie miał dużego doświadczenia szkoleniowego. Jeszcze nim skończy się kadencja obecnego prezesa, będzie wiadomo, czy postąpił w myśl powiedzenia „lepiej późno niż wcale”, czy może jeden błąd „naprawił” drugim.

Mamy także komentarz Włodzimierza Lubańskiego. 

Nie spodziewałem się zmiany selekcjonera. Taka decyzja byłaby zrozumiała, gdyby trener nie realizował zadań. Ale cel, jaki był przed Brzęczkiem postawiony, czyli awans do EURO, został osiągnięty. Oczywiście ostatnie mecze trudno uznać za najlepsze, ale nie były też tak słabe, żeby rozdzierać szaty. Nie chcę powiedzieć, że Liga Narodów jest nieważna, bo wszystkie spotkania reprezentacji są istotne, ale jednak miała być tylko przetarciem przed głównym turniejem. Oczywiście każdy by chciał, aby kadra grała pięknie, ale pracę trenera trzeba ocenić na podstawie realizacji zadań. Poza tym mamy pandemię i nie wszyscy zawodnicy są w optymalnej formie, to się odbija na grze zespołu. Jeśli już miało dojść do zmiany na tym stanowisku, to lepszym momentem byłby listopad.

Antoni Bugajski przypomina wszystkie zwolnienia selekcjonerów przez Bońka. Tak, dobrze czytacie. Prezes PZPN był w nie zamieszany także jako piłkarz.

Trzeba przyznać, że w robieniu niezdrowego szumu wokół zmiany na stanowisku selekcjonera Boniek miał wprawę już od pradawnych piłkarskich czasów. W grudniu 1980 roku jako ważny zawodnik reprezentacji Polski mocno przyczynił się – naturalnie nieświadomie – do dymisji Ryszarda Kuleszy. Chodzi oczywiście o pamiętną „aferę na Okęciu”, kiedy trzech łódzkich piłkarzy (oprócz Bońka także Władysław Żmuda i Stanisław Terlecki) ujęło się za swoim widzewskim kolegą Józefem Młynarczykiem. Nasz bramkarz w noc poprzedzającą wylot kadry na zgrupowanie do Włoch zasiedział się w jednym z warszawskich lokali, a nazajutrz nie wyglądał na rześkiego i wypoczętego. Kulesza nie zgadzał się, żeby w takim stanie Młynarczyk leciał z drużyną, ale jego przyjaciele zagrozili, że w takim razie oni też zostają. Bez dwóch zdań wymusili na selekcjonerze, by na warszawskim lotnisku nikogo z ekipy nie zostawiał. Kulesza poddał się dyktatowi i skutki były opłakane. Sprawy nie udało się zatuszować, bo zajście na Okęciu zarejestrowała telewizja i skwapliwie pokazała w programach informacyjnych. Boniek został uznany za ważnego prowodyra, tak wynikało z nagranego materiału, zresztą w pewnym momencie to on krzyknął do dziennikarza sławetne „weź pan ten mikrofon”. PZPN zabrał się ostro za buntowników, błyskawicznie sprowadził ich do krajui ukarał dyskwalifi kacjami. Największą karę poniósł jednak selekcjoner, bo u progu kwalifi kacji do MŚ w Hiszpanii został zwolniony, a czas pokazał, że w naszym kraju już nigdy nie pracował jako pierwszy szkoleniowiec jakiejkolwiek drużyny.

Michał Listkiewicz uważa, że przyszły trener reprezentacji Polski będzie miał luksusową pracę.

Kto mógłby teraz objąć kadrę?

Reprezentacja Polski jest na tyle dobrą drużyną, z najlepszym piłkarzem świata na czele, że to łakomy kąsek dla każdego trenera. Nie jest to zespół, z którym trzeba trzy lata ciężko pracować, żeby coś z niego wycisnąć. Osiąga dobre wyniki, ma potencjał w postaci wielu młodych zawodników, a związek jest świetnie ułożony od strony organizacyjno-fi nansowej. W tym momencie praca w kadrze jest czymś luksusowym. Z krajowych trenerów ci topowi są zajęci. Mam na myśli Michniewicza, Probierza. Z wolnych osób przychodzi mi do głowy tylko Skorża. Niewątpliwie będzie rozpatrywana kandydatura zagraniczna. Mając na uwadze włoskie znajomości prezesa Bońka, można obstawiać tamten kierunek. Selekcjoner z Włoch nasuwa się od razu, tym bardziej że wielu naszych zawodników gra w Serie A. Myślę, że to nie te czasy, żeby kierować się patriotyzmem przy wyborze selekcjonera. Mamy kilka miesięcy do EURO. To nie jest tak, że następca zastanie dom bez dachu i okien. Dom jest umeblowany, trzeba tylko się w nim dobrze urządzić.

Nowy prezes Stali Mielec w rozmowie z „PS”. Jacek Klimek chce inwestować w akademię oraz walczyć o 12. miejsce w Ekstraklasie.

Zacznę od kwestii, która zawsze najbardziej ciekawi kibiców: będą jeszcze jakieś transfery do Stali?

JACEK KLIMEK (NOWY PREZES STALI MIELEC): Trener Ojrzyński uważa, że przydałoby się jeszcze jedno wzmocnienie na pozycji pomocnika. Mamy na liście dwa nazwiska, które bierzemy pod uwagę, i jesteśmy gotowi na taki transfer, ale ustaliliśmy, że dokonamy go tylko wtedy, gdy będziemy mieć pewność, że wybrany piłkarz znacząco podniesie wartość drużyny. To nie może być transfer na zasadzie: może nam się przyda. Generalnie uważam, że obecny zespół stać na utrzymanie w ekstraklasie. Powiem nawet, że moim zdaniem możemy zająć dwa, trzy miejsca wyżej niż piętnaste. Wierzę w tych chłopaków, a i oni umocnili swoją wiarę zwycięstwem przy Łazienkowskiej na zakończenie poprzedniej rundy. Tamta wygrana sprawiła, że pozwalamy sobie marzyć o czymś więcej niż tylko pierwsze bezpieczne miejsce nad strefą spadkową. Myślę o 12. lub 13. pozycji.

To gdzie Stal ma być za trzy lata?

Wszyscy byśmy bardzo chcieli, by drużyna balansowała wtedy między ósmym a jedenastym miejscem w ekstraklasie. Ma się dobrze i bezpiecznie czuć w tej lidze. W Mielcu zawsze mieliśmy ideę, by w drużynie było jak najwięcej wychowanków. Kiedy byliśmy w czwartej lidze, graliśmy wręcz samymi takimi piłkarzami i zdobyliśmy trzy medale mistrzostw Polski. Chcę, by Stal szła właśnie w tym kierunku, oczywiście ze wsparciem doświadczonych graczy na newralgicznych pozycjach. Mamy ambitne plany, by rozwinąć naszą akademię, ale o szczegółach na razie nie chciałbym mówić, bo cisza przy takich projektach jest bardzo ważna. Marzę, tylko nie wiem, na jakim etapie uda się to zrealizować, by w zespole było czterech-pięciu wychowanków. Idealnie byłoby, gdyby połowa zespołu to byli „nasi”, bo raz, że kibice inaczej na to patrzą, a dwa, że tacy zawodnicy jeszcze mocniej walczą na boisku, gdy są z tego miasta co klub.

Macie dzisiaj taką zdolną młodzież?

Według trenera Ojrzyńskiego mamy. Na obóz do Turcji poleciało pięciu chłopców, z czego dwóch, jak twierdzi, jest wyjątkowo ciekawych. Szkoleniowiec pokazał zresztą, że ma na tyle odwagi, że jeśli naprawdę zobaczy w jakimś wychowanku odpowiednie umiejętności, nie zawaha się na niego postawić. Przypomnijmy sobie niezwykle trudny mecz z Lechem Poznań, kiedy zagrał 17-letni Przemek Maj i sprawdził się. Po meczu żartowałem z trenerem, że udowodnił mi, jak mało znam się na piłce, bo ja w tak ważnym spotkaniu bym nie zaryzykował.

Kamil Kosowski uważa, że słowa Roberta Lewandowskiego były kluczowe w kwestii zwolnienia Jerzego Brzęczka.

Na razie nie mamy żadnych informacji, dlaczego trener Jerzy Brzęczek tak nagle przestał być selekcjonerem kadry. Możemy wyłącznie snuć domysły. Ja mam dwie teorie. Pierwsza – na rynku pojawił się ktoś, kto wcześniej był kuszony przez Polski Związek Piłki Nożnej, ale odrzucał oferty, a teraz z jakichś powodów zdecydował się zaakceptować propozycję. Do tej opcji przychylałbym się bardziej. Bo zgodnie z drugą milczenie Roberta Lewandowskiego po spotkaniu z Włochami okazało się nie ciosem w podbródek czy nos, a wątrobę selekcjonera. Kiedy dobrze trafi sz w tę część ciała, przeciwnik nie reaguje od razu, ale po chwili ma dosyć walki. Jednak nie chcę wierzyć w coś takiego, bo żaden zawodnik – nawet Lewandowski – nie powinien mieć wpływu na pracę szkoleniowca. Dlatego stawiałbym na pierwszą teorię. Może prezes dogadał się z jakimś naprawdę dużym nazwiskiem. Massimiliano Allegri? Luciano Spalletti? Osiągnięcie porozumienia z trenerem z ich półki wydaje się najbardziej prawdopodobnym powodem zwolnienia Brzęczka.

Gazeta Wyborcza

Rafał Stec o tym, jak Jerzy Brzęczek kopał sobie dołek. Nieświadomie, czy świadomie, ale psuł relacje z każdym.

On przez całą kadencję znajdował się w głębokiej defensywie. Gdy wygrywał eliminacje do mistrzostw kontynentu, zwracaliśmy uwagę, że od stylu gry reprezentacji bolą zęby, choć spadli jej z nieba rywale rozczulająco słabi. I że na Euro zaprasza się już każdego, kto umie w miarę przyzwoicie kopnąć piłkę. Gdy Brzęczek utrzymał kadrę w elicie Ligi Narodów, wypominaliśmy mu tchórzliwy plan na wyjazdowy mecz z Holandią lub porażającą bezbronność w zderzeniu z Włochami. Irytował wysilonym optymizmem, a piłkarzy czasami wręcz obrażał – gdy wypominał im, że grają „tylko” w drugiej lidze angielskiej albo wyrażał nadzieję, że w przyszłości Piotrowi Zielińskiemu wreszcie „przeskoczy coś w głowie” i będziemy mieli z niego pożytek. Nawet jeśli za tymi wypowiedziami kryły się dobre intencje, to selekcjoner szkodził sprawie nieporadną komunikacją – brakowało mu kompetencji na jego stanowisku podstawowej. Rozpylał destrukcyjne emocje. Ewentualnie wywoływał zbiorowy rechot, gdy podpisywał się pod biografią przyrównującą go do Kazimierza Górskiego. To nie był klimat zwiastujący wygrywanie. A jeszcze działał Brzęczek w skomplikowanych okolicznościach, bo miał w kadrze Roberta Lewandowskiego – gracza najlepszego na świecie, a zarazem bezlitośnie szczerego w recenzowaniu trenerów. Odkąd znacząco „pomilczał” w słynnym miniwywiadzie w TVP, wątpiliśmy, czy kapitan w ogóle szanuje selekcjonera.

fot. 

Nie wszystko w futbolu da się wytłumaczyć liczbami, ale spróbować zawsze można. Żeby lepiej zrozumieć boisko zagląda do zaawansowanych danych i szuka ciekawostek za kulisami. Śledzi ruchy transferowe w Polsce, a dobrych historii szuka na całym świecie - od koła podbiegunowego przez Barcelonę aż po Rijad. Od lat śledzi piłkę nożną we Włoszech z nadzieją, że wyprodukuje następcę Andrei Pirlo, oraz zaplecze polskiej Ekstraklasy (tu żadnych nadziei nie odnotowano). Kibic nowoczesnej myśli szkoleniowej i wszystkiego, co popycha nasz futbol w stronę lepszych czasów. Naoczny świadek wszystkich największych sportowych sukcesów w Radomiu (obydwu). W wolnych chwilach odgrywa rolę drzew numer jeden w B Klasie.

Rozwiń

Najnowsze

Komentarze

26 komentarzy

Loading...