Reklama

Bartek, kiedy wrócisz? Przed siódmą!

redakcja

Autor:redakcja

17 stycznia 2021, 14:56 • 4 min czytania 16 komentarzy

Gdyby piłkarze Napoli stwierdzili dziś, że chcą ogolić się pomidorem, to by się nim ogolili. A gdyby uznali, że chcą wejść na K2 bez „dopingu tlenowego”, pewnie też by im się udało. Polizanie własnych łokci? Bez problemu. Wyjście na domówkę z zamiarem wypicia tylko jednego piwka i wyjście z niej wypiwszy tylko jedno piwko? I to byliby w stanie zrobić. Dziś wychodziło im absolutnie wszystko.

Bartek, kiedy wrócisz? Przed siódmą!

Bartłomiej Drągowski spędzi wieczór na stole fizjoterapeutów, bo od schylania się po piłkę prawdopodobnie nadwyrężył sobie plecy. Sześć bramek w sieci. Zdarzyło mu się już wyjmować piątkę od Cagliari i Milanu, czy nawet w Ekstraklasie od Lechii i Wisły Kraków, ale takich batów polski bramkarz nie dostał jeszcze nigdy w karierze. Co należy jednak podkreślić – przy żadnej z tych bramek nie było jego ewidentnej winy. Jak wspomnieliśmy – po prostu piłkarzom Napoli wychodziło wszystko. Absolutnie wszystko.

Niewiele na to wskazywało

Jakkolwiek kuriozalnie to zabrzmi, Fiorentina… nie grała źle. No, przynajmniej do momentu, gdy nie było już po zawodach, bo końcówka to – wiadomo – obustronne odliczanie do końcowego gwizdka z elementami zabawy (ze strony Napoli). Ba! Był nawet fragment meczu, gdy mieliśmy wrażenie, że ekipie Gattuso sprawy wymykają się spod kontroli. Oglądaliśmy wrzutkę Biraghiego, która po odbiciu się od Demme wylądowała na poprzeczkę. Mieliśmy poprawkę Biraghiego z ostrego kąta, która nieznacznie minęła słupek. Była kuriozalna strata Demme we własnym polu karnym, która zakończyła się groźnym strzałem Ribery’ego – tak groźnym, że jego kolega aż uniósł z radości ręce, będąc przekonanym, że to musi wpaść. Jakimś cudem wybronił go jednak Ospina. Wspominaliśmy już, że piłkarzom Napoli wychodziło dziś wszystko, nie?

Na prowadzenie ekipa Zielińskiego wyszła już w piątej minucie. Płaska wrzutka ze skrzydła w pole karne, przytomne i nieco pokraczne wycofanie Petagny, a potem uderzenie Insigne przy słupku, po którym Drągowski nawet nie drgnął, bo i po co, skoro i tak nie miał szans. Wtedy jeszcze nie wiele zapowiadało, że skończy się szóstką. Po przetrwaniu szturmu Fiorentiny, który opisywaliśmy akapit wyżej… zaczął się prawdziwy koncert.

Kolejny dobry mecz reprezentanta Polski

I tak – jedną z głównym ról grał w nim Polak-rodak, Piotr Zieliński. Przy drugiej bramce miał swój wydatny wkład – przejął piłkę na środku boiska, zdobył kilkadziesiąt metrów przestrzeni, oddał do skrzydła i poszedł za akcją w pole karne. Sam jej nie wykończył, ale zrobił to Demme na wślizgu. Trzeci gol? Akcja-marzenie Insigne. Wydawało się, że ze swoją szarżą na lewej stronie zapędził się w kozi róg. On sam, a przy nim czterech piłkarzy Fiorentiny. Wiedział, że nie da rady ich okiwać, więc wycofał się, uciekł do środka, gdzie posłał PERFEKCYJNĄ piłkę do Lozano, który wykończył akcję na skrzydle. Serio – wątpimy, czy coś podczas tego weekendu przebije ten błysk geniuszu Włocha.

Reklama

A chwilę przed przerwą trafił sam Zieliński, który przeżywa prawdopodobnie najlepsze chwile w swojej karierze. Na pełnym luzie efektowną przekładanką ograł gościa w środku pola, tworząc sobie miejsce do strzału, a później puścił nieprzyjemnego szczura tuż przy słupku. Znów – Drągowski nie miał nic do powiedzenia.

Sami spójrzcie:

Wiadomo, jak wyglądała druga połowa. Oglądanie tego meczu w zasadzie straciło sens, bo emocje były mniej więcej takie, jak podczas oglądania polskich telenowel. Fiorentina wyszła bez większej wiary (i bez Ribery’ego – najlepszego jej piłkarza w pierwszej odsłonie), ale jak tu wierzyć, gdy nawet jeśli twój zawodnik (konkretnie Vlahović) oszuka bramkarza, to piłkę sprzed linii bramkowej wybije Koulibaly? Strzelali za to piłkarze Napoli. Najpierw Insigne z karnego, a w samej końcówce Politano po indywidualnej akcji. Zszedł z prawej strony do lewej nogi w takim stylu, jakiego nie powstydziłby się nawet Arjen Robben. Z dziecinną łatwością minął dwóch gości, a potem dopełnił formalności, po raz kolejny nie dając Drągowskiemu szans.

Ten mecz mógł ułożyć się zupełnie inaczej. Ale powiedzieć, że Napoli miał dzień konia, to nic nie powiedzieć. To był dzień całej stadniny.

Napoli – Fiorentina 6:0

Reklama

Insigne 5′, 72′ (k), Demme 36′, Lozano 38′, Zieliński 45′, Politano 89′

Fot. newspix.pl

Najnowsze

Anglia

Arsenal pokazał, na czym polega futbol, a Chelsea udowodniła, czemu jest poza pucharami

Bartek Wylęgała
2
Arsenal pokazał, na czym polega futbol, a Chelsea udowodniła, czemu jest poza pucharami
1 liga

Jeśli oglądaliście mecz tylko w ostatnich minutach, to nic nie straciliście

Piotr Rzepecki
5
Jeśli oglądaliście mecz tylko w ostatnich minutach, to nic nie straciliście

Komentarze

16 komentarzy

Loading...