Reklama

PRASA. PZPN sprawdzi związki Kołakowskiego z Arką

Damian Smyk

Autor:Damian Smyk

14 stycznia 2021, 06:50 • 8 min czytania 37 komentarzy

– Pan Kołakowski w programie telewizyjnym publicznie przyznał, że istnieje jakaś umowa doradcza. Konflikt interesów pomiędzy pośrednikiem transakcyjnym, a klubem, w którym ma coś do powiedzenia, może istnieć i trzeba to wyjaśnić. Zrobimy to również na skutek pana artykułu. Całą sprawę zainicjował sam zainteresowany, bo wypowiadał się na tematy Arki Gdynia, a nie na te dotyczące jego działalności menedżerskiej. To, że pośrednik transakcyjny opowiada o tym, jak się zarządza klubem w I lidze, jest zastanawiające i dziwne – mówi Adam Gilarski, rzecznik dyscyplinarny PZPN, w „Przeglądzie Sportowym. Co tam dziś w prasie?

PRASA. PZPN sprawdzi związki Kołakowskiego z Arką

„SPORT”

Dokładnie za pięć miesięcy rozegramy mecz ze Słowacją na Euro. Odliczanie czas zacząć, a Janusz Kupcewicz mówi o bolączkach polskiej kadry w perspektywie otwarcia turnieju.

Jesteśmy gotowi do meczu ze Słowacją?

– Pięć miesięcy to sporo czasu. Nie wiadomo, czy wszyscy będą zdrowi, czy ktoś nie będzie kontuzjowany i jakim składem wybiegniemy na boisko. Może dojdzie ktoś nowy… Trochę za wcześnie, by mówić o szczegółach.

To inaczej – gdzie dziś szukać bolączek polskiej reprezentacji?

– Przede wszystkim na bokach, co powtarzam cały czas. Chodzi mi zarówno o defensywę, jak i drugą linię. Trudno zastąpić kogoś takiego jak Łukasz Piszczek… Na tę chwilę piłkarze, którzy grają na tych pozycjach, nie zdają egzaminu. Udowodnili to Włosi, obnażając nasze braki.

Pod koniec zeszłego roku, po meczach rozegranych w Lidze Narodów, nie sposób być optymistą…

– A kiedy reprezentacja Polski zdobyła jakiś medal? Mamy takich, a nie innych piłkarzy i nic nie poradzimy. Kilku z nich jest naprawdę bardzo dobrych, ale gros – niestety – prezentuje przeciętny poziom. Podobnie można powiedzieć o młodzieży. Żeby w prawie 40-milionowym kraju nie było zawodników, którzy byliby w stanie osiągnąć znaczący sukces? Przyzna pan, że to nie świadczy o nas najlepiej.

Reklama

Górnik Zabrze przez koronawirusa zrezygnował z wyjazdu na zagraniczne zgrupowanie. Zabrzanie zostali na miejscu i próbują różnych środków, by jednak urozmaicić te zajęcia. Jednym ze sposobów jest trening w hipoksji.

W tej sytuacji trenerzy i działacze zdecydowali, że zamiast dwutygodniowego zgrupowania na Cyprze i treningów na zielonym boisku w temperaturze 20 stopni, drużyna zostanie na miejscu. „Górnicy”, o czym w środowym wywiadzie dla „Sportu” mówił trener Marcin Brosz, nie próżnują. Mieli przygotowany alternatywny plan i obecnie go realizują. Za piłkarzami 5. zespołu ekstraklasy zajęcia na katowickiej Akademii Wychowania Fizycznego, gdzie odbył się trening w hipoksji. Co to takiego? – Hipoksja to warunki wysokogórskie – tłumaczy doktor Miłosz Drozd. – To stan wytrenowania całego organizmu lub niektórych tkanek, wskutek zwiększonej ilości tlenu w płucach. To taki proces, który pomoże zawodnikom biegać dłużej, lepiej i aktywniej – mówi przed klubową kamerą naukowiec i chwali zabrzan. – Bardzo fajnie wyglądają i widać, że ich potencjał motoryczny stoi na wysokim poziomie. Nie bez kozery przodują we wszystkich statystykach, jeśli chodzi o bieganie – zaznacza dr Drozd. Faktycznie, po pierwszej części rozgrywek w liczbie przebiegniętych kilometrów z Górnikiem nie może konkurować żaden zespół. Jego średnia wynosi 117,99 km na mecz. To o prawie 3 km więcej niż Pogoń. Szczecinianie mają w nogach 115,30 km na spotkanie.

Ekstraklasa na sprzedaż, czyli jak co roku – zagraniczne kluby chętnie łowią zawodników w polskich klubach. Kto jest najbliżej wyjazdu? Kiedy powinno się decydować na transfer? Jak dobrze trafić z wyborem klubu?

– Musimy pamiętać, że wykładnią nie jest pół sezonu czy 6 meczów, ale powinien nią być minimum sezon – tłumaczy Paweł Golański, były reprezentant Polski, a obecnie ekspert telewizyjny, który jest także związany z agencją menedżerską INNfootball. – Nasza ekstraklasa pokazuje jednak, że młodzi piłkarze po kilkunastu dobrych spotkaniach znajdują się w notesach skautów całej Europy, a później następuje weryfikacja, jak to było chociażby w przypadku Patryka Klimali. Ci zawodnicy „wystrzelili”, dobrze się u nas prezentowali, ale zderzyli się z rzeczywistością. Oczywiście są to młodzi piłkarze, mogą jeszcze wznieść się na wyżyny, ale to pokazuje, że nawet jeśli jest się młodym i utalentowanym, to często mocniejsze ligi i mocniejsze kluby dokonują weryfikacji – ostrzega Golański. Puchacz czy Kamiński jakość pokazują już od wielu miesięcy, więc na transfer są już zapewne gotowi. Podobnie mogą mówić o sobie Przemysław Wiśniewski z Górnika czy Karol Fila z Lechii. Ich też łączono z większymi klubami. Fila był przecież bliski przenosin do Celtiku, „Wiśnia” rok temu łączony był z praską Slavią, ale ostatecznie obaj zostali w swoich drużynach, gdzie są podporami. Obaj mogą jeszcze odejść, a fakt, że w tym roku skończą 23 lata, nie ma tu żadnego znaczenia. Tomasz Kędziora w 2017 roku opuścił Lecha równo miesiąc po swoich 23. urodzinach. Trafił do Dynama Kijów, rozwinął się, jest tam bardzo ceniony, zadebiutował w Lidze Mistrzów i stał się godnym następcą Łukasza Piszczka w reprezentacji. Wschód nie zawsze jest gorszy od Zachodu.

Reklama

Atletico na półmetku sezonu jest liderem ligi hiszpańskiej, a Diego Simeone został trenerem dekady. Madrytczycy mają swój moment chwały. Natomiast nie dołączy do nich Arkadiusz Milik – Atletico znalazło już piłkarza do ataku.

Atletico przerwało dobrą passę Sevilli, niepokonanej od 8 spotkań. „Chicos del Cholo”, jak mawiają o zawodnikach trenera Diego Simeone, odnieśli 5. z rzędu zwycięstwo i 13. w mistrzostwach. Stracili dotąd 6 goli, najmniej z wszystkich klubów w pięciu czołowych ligach Europy. Poprawili też skuteczność i pod tym względem Atletico ustępuje tylko Barcelonie, ale rozegrało dwa mecze mniej. Jednak w klubie widzą konieczność wzmocnienia ataku i nie tylko odejście Diego Costy ma znaczenie, bo on i tak od dłuższego czasu grał poniżej oczekiwań. Arkadiusz Milik już nie pojawia się w tych planach, ale Francuz Moussa Dembele z Olympique Lyon. Z tego klubu przed sezonem miał do Barcelony odejść Holender Memphis Depay, rozczarowany sytuacją, że Lyon jest poza europejskimi pucharami. Sprawę odłożono do zimy, teraz okazuje się że Depay będzie w Lyonie do końca sezonu, bo jest szansa na mistrzostwo. W tej sytuacji zimą chce odejść z klubu coraz mniej grający Moussa Dembele. W tym sezonie tylko trzykrotnie zagrał całe mecze, ostatni raz we wrześniu i zdobył jedną bramkę. W dwóch wcześniejszych strzelał odpowiednio 15 i 16, więc w Atletico raczej spoglądają na tamten dorobek.

„PRZEGLĄD SPORTOWY”

PZPN przyjrzy się działalności Jarosława Kołakowskiego w Arce. Formalnie prezesem klubu jest jego syn Michał, ale Kołakowski senior w „Stanie Futbolu” stwierdził, że formalnie jest dyrektorem sportowym Arki. To sprzeczne z przepisami związkowymi.

– Departament Rozgrywek Krajowych gromadzi dokumentację dotyczącą spraw licencyjnych i z tego co wiem, to pan Jarosław Kołakowski nigdzie w papierach nie figuruje jako pracownik Arki Gdynia. Udało się nam to potwierdzić. Postępowanie sprawdzająco-wyjaśniające musi jednak zostać przeprowadzone – mówi rzecznik dyscyplinarny PZPN Adam Gilarski. – Pan Kołakowski w programie telewizyjnym publicznie przyznał, że istnieje jakaś umowa doradcza. Konflikt interesów pomiędzy pośrednikiem transakcyjnym, a klubem, w którym ma coś do powiedzenia, może istnieć i trzeba to wyjaśnić. Zrobimy to również na skutek pana artykułu. Całą sprawę zainicjował sam zainteresowany, bo wypowiadał się na tematy Arki Gdynia, a nie na te dotyczące jego działalności menedżerskiej. To, że pośrednik transakcyjny opowiada o tym, jak się zarządza klubem w I lidze, jest zastanawiające i dziwne – dodaje mecenas Gilarski.

Marek Koniarek wspomina zimowe obozy przygotowawcze za jego czasów. Sporo fajnych anegdot. Na przykład tak, jak na obiad zjeżdżali na poręczach, bo nogi były tak zmęczone, że już nie niosły.

Może któryś z piłkarzy obecnego pokolenia, narzekający na monotonność zgrupowań i natężenie pracy, rzuci okiem na naszą rozmowę i pomyśli: „No, jednak nie mam tak źle!”.

– Oj, nie wiem, czy szczególnie ci dzisiejsi, młodsi piłkarze kiedyś daliby radę. Rzecz jasna wówczas były inne metody szkoleniowe i bez sensu je porównywać. U trenera Huberta Kostki zimowe zgrupowanie spędzaliśmy w górach. Zaznaczę, a właściwie przypomnę, że kiedyś przerwa między rundą jesienną i wiosenną trwała ze trzy miesiące. Był więc czas, by nas mordować. Nazywam tak szczególnie pierwszą część okresu przygotowawczego. Przez kilka tygodni często widzieliśmy piłkę, ale lekarską! Przygotowania do ligi pod względem fizycznym trwały dwa miesiące. Organizm dostawał w kość, lecz jeszcze mocniej dobijała nuda. W kółko patrzyło się na te same twarze, robiło te same ćwiczenia, bo trudno o urozmaicenie, skoro szykujesz się dwa miesiące. No nie było siły, wiele zajęć musiało się powtarzać. No i te góry… Wyprawa w nie trwała około trzech godzin, a kiedy ktoś się zawieruszył, trzeba było czekać, aż dołączy i wtedy to chodzenie wydłużało się z pół godziny. A śniegu leżało powyżej kolan. W trakcie pierwszego, dwunastodniowego obozu góry były „grane” każdego ranka. A oprócz nich jeszcze dwa treningi. Popołudniowy w hali gimnastycznej, a wieczorny bywał grą w siatkonogę lub zajęciami na basenie. „Bieganie po górach” – to taki umowny termin. Wchodziło się pod górę, a biorąc pod uwagę ilość śniegu, nie było to lekkie zajęcie. Truchtało się na płaskich odcinkach. Z góry, już umęczeni, ścieżkami gładko zjeżdżaliśmy na plecach, bo nosiliśmy ortalionowe kurtki.

A drugi trening?

Stacyjny. W hali zaliczało się stacje. Ćwiczenie z piłką lekarską. Następnie skoki przez płotki, skok przez skrzynię, materace, drabinki, no wszystko! Do pokonania było ze dwadzieścia stacji, w odpowiednim czasie, minuta, półtorej. Przeskoków przez płotki robiło się ze dwieście. Później kolacja, a po niej, jak wspomniałem, basen lub siatkonoga. Po górach i stacjach nikomu już nie chciało się ani jednego ani drugiego.

„SUPER EXPRESS”

Bielik bardzo dobrą formą w Derby przybliża się nie tylko do powołania na najbliższe mecze kadry, ale i na Euro. A Milik? Zbigniew Boniek twierdzi, że bez gry na Euro nie pojedzie.

W tym sezonie zagrał dziewięć meczów w angielskiej Championship. Wprawdzie Barany zajmują miejsce w strefie spadkowej, ale polski pomocnik może być zadowolony ze swojej postawy. Jego grę docenili także kibice portalu Give Me Sport, którzy uznali, że zasłużył na miano najlepszego piłkarza Championship w grudniu! Trzeba przyznać, że to duże wyróżnienie dla naszego rodaka. Może być dumny, że tak szybko wskoczył na najwyższy poziom. W niezwykle trudnej sytuacji jest za to Arkadiusz Milik. Napastnik Napoli znalazł się w potrzasku po tym, jak zdecydował się nie przedłużać umowy z włoskim klubem. Ofert dla polskiej gwiazdy nie brakuje, ale przez cały czas coś stoi na przeszkodzie. 

Poza tym – nową dyrektorką w West Hamie zostanie była gwiazda porno. Tekst krótki, zdjęcie duże – nie ma za bardzo czego zacytować. No chyba, że tytuły filmów, w których pani zagrała – m.in. – „Lesbijki w szkole dla pielęgniarek” czy „Lubieżne żony w pracy”.

„GAZETA WYBORCZA”

Dzisiaj króluje piłka ręczna i siatkówka, o futbolu nic.

fot. FotoPyk

Pochodzi z Poznania, choć nie z samego. Prowadzący audycję "Stacja Poznań". Lubujący się w tekstach analitycznych, problemowych. Sercem najbliżej mu rodzimej Ekstraklasie. Dwupunktowiec.

Rozwiń

Najnowsze

1 liga

Comeback Wisły Kraków! Z 0:2 na 3:2 ze Zniczem Pruszków

Bartosz Lodko
2
Comeback Wisły Kraków! Z 0:2 na 3:2 ze Zniczem Pruszków
Anglia

Kluby z niższych lig sprzeciwiają się zmianom w FA Cup

Bartosz Lodko
4
Kluby z niższych lig sprzeciwiają się zmianom w FA Cup

Komentarze

37 komentarzy

Loading...