Reklama

Późno, ale chyba nie za późno. Warta Poznań wreszcie się zbroi

Przemysław Michalak

Autor:Przemysław Michalak

14 stycznia 2021, 13:20 • 6 min czytania 4 komentarze

Końcówka rundy jesiennej (cztery porażki z rzędu) pokazała, że Warta Poznań z dotychczasowym stanem posiadania może mieć olbrzymie problemy z utrzymaniem w Ekstraklasie. Było zatem pewne, że zimą postara się wzmocnić swoją kadrę, ale bardzo długo nic się w tym temacie nie wydarzyło. Kibice mogli zacząć się niepokoić. Dopiero w ostatnich dniach wreszcie coś się ruszyło. Jak na możliwości biało-zielonych, Maciej Żurawski i Makana Baku wydają się być kandydatami na wzmocnienia. Szczególnie w przypadku tego drugiego są ciekawe punkty odniesienia.

Późno, ale chyba nie za późno. Warta Poznań wreszcie się zbroi

Nie trzeba było szczegółowej analizy, by dociec, że nowe twarze w ofensywie muszą stanowić transferowy priorytet, zwłaszcza w drugiej linii. Hasający w ataku Mateusz Kuzimski zrobił swoje strzelając cztery gole i zaliczając dwie asysty. Niby te liczby na kolana nie rzucają, ale wyglądają znacznie lepiej, gdy uświadomimy sobie, że miał on wymierny udział przy niemal połowie wszystkich bramek Warty (13). Jeden Kuzimski wykręcił więcej niż wszyscy pomocnicy o charakterystyce ofensywnej razem wzięci.

  • Michał Jakóbowski – 2 gole
  • Robert Janicki – 1 gol
  • Mateusz Czyżycki – 1 asysta

Jedynym skrzydłowym, który dawał jakiekolwiek konkrety był Jakóbowski, a i tak trzeba było na nie czekać prawie do samego końca rundy. Tutaj warciarze mają zdecydowanie największe rezerwy, dlatego biorąc pod uwagę wszystkie okoliczności, osoba przychodzącego na wypożyczenie z Holstein Kiel 22-letniego Makany Baku (jest opcja wykupu) zdecydowanie nie odstrasza. Jasne, gość przez pół roku nie grał, haczyk jest oczywisty, ale ciągle musimy pamiętać, że chodzi o najskromniejszego z trójki beniaminków. Moglibyśmy kręcić nosem, gdyby chodziło o Raków czy Pogoń, w tym wypadku jednak nie będziemy zdziwieni, jeżeli chłopak okaże się wartością dodaną.

Fakty są bowiem takie, że jakby nie patrzeć, w ubiegłym sezonie 2. Bundesligi strzelił więcej goli niż Mikael Ishak. Napastnik Lecha trafił dla FC Nürnberg zaledwie raz, Baku dla klubu z Kilonii cztery razy. Miał bardzo dobry początek po przyjściu z trzeciej ligi niemieckiej. Zaczął od hat-tricka w pucharowym meczu z piątoligowym FSV Salmrohr, a potem rozhulał się na zapleczu niemieckiej elity. Po dziewięciu kolejkach miał na koncie cztery bramki i jedną asystę. Pokonywał golkiperów St. Pauli, Greuther Fürth (dwukrotnie) i Jahn Regensburg. Nic dziwnego, że jesienią 2019 zaczął występować w reprezentacji Niemiec U-21. Dostawał szansę w towarzyskich starciach z Grecją i Hiszpanią oraz z Walią w eliminacjach młodzieżowego EURO. Co by nie mówić, o czymś to świadczy.

Jak łatwo się jednak domyślić, z czasem nastąpił zjazd, inaczej dziś nie byłoby tematu przyjścia do Warty.

Baku po golu z Regensburgiem zagrał jeszcze od początku w dwóch następnych kolejkach, a potem stracił miejsce w składzie. Im dalej w las, tym jego rola w zespole malała. W 2020 roku rozegrał już tylko pięć meczów – dwa przed lockdownem, trzy po. Jedyny występ od początku to 56 minut z VfL Osnabrück (21 czerwca). Było to zresztą jego ostatnie spotkanie dla wczorajszych pogromców Bayernu Monachium. Jesienią w ogóle nie znajdował się w planach Ole Wernera, trenera liczącego sobie zaledwie 32 lata. Trudno robić mu z tego powodu jakiekolwiek wyrzuty, skoro Holstein Kiel po piętnastu kolejkach zajmuje rewelacyjne trzecie miejsce i właśnie wyrzucił Bayern z Pucharu Niemiec.

Reklama

Jeśli jednak Piotrowi Tworkowi uda się w miarę szybko postawić tego zawodnika na nogi, może mieć z niego sporą pociechę. Baku znacznie zwiększy jego pole manewru w ofensywie, bo może występować na obu skrzydłach i w ataku. Biorąc pod uwagę formę Kuzimskiego, raczej bardziej przyda się na bokach.

Makana Baku był skazany na futbol.

Ojciec grał z Jürgenem Kloppem w FSV Mainz i trzej synowie poszli w jego ślady. Najstarszy Kokolo Baku nie przebił się na poważniejszy poziom i dziś jest doradcą braci bliźniaków. Razem z Makaną na świat przyszedł Ridle Baku i na razie to on robi zdecydowanie największą karierę. Po rozegraniu pięćdziesięciu meczów na poziomie 1. Bundesligi w FSV Mainz, w październiku przeszedł do Wolfsburga za 10 mln euro i w nowych barwach gra jeszcze lepiej. Zaowocowało to debiutem w dorosłej reprezentacji u Joachima Löwa. Ridle zaliczył pełne 90 minut z Czechami podczas listopadowego meczu towarzyskiego. Potem wrócił do kadry U-21, do której wchodził w tym samym okresie co Makana, ale w przeciwieństwie do niego nie wypadł z obiegu.

Co ciekawe, Baku-senior nadawał synom imiona lub pseudonimy na cześć znanych niemieckich piłkarzy. Ridle tak naprawdę nazywa się Bote Nzuzi Baku, ale w dowodzie wpisał sobie przydomek nadany mu przez tatę odnoszący się do Karla-Heinza Riedla. Z kolei na Makanę wszyscy mówią Rudi, bo ojciec był fanem Rudiego Völlera.

Warcie wystarczy, żeby po prostu wykorzystywał swoje największe atuty, czyli szybkość i dobry drybling. Motywacji nie powinno mu zabraknąć, bo jeśli chce się jeszcze odbić w karierze, nie wypada nie sprawdzić się w beniaminku polskiej ligi. Poza boiskiem nie powinno być z nim żadnych problemów. Jak wynika z tekstów publikowanych wcześniej na jego temat, od początku był skupiony wyłącznie na piłce i szkole. Nie przepada nie tylko za imprezami, ale nawet za graniem na PlayStation. Będziemy się przyglądali z zaciekawieniem.

Wypożyczenie z Pogoni Macieja Żurawskiego także ma logikę i sens.

„Portowcy” najpierw przedłużyli jego kontrakt, a potem wysłali do ligowego konkurenta, w którym może okrzepnąć. 20-latek w poprzednim sezonie nieźle wprowadził się do zespołu i nawet zdobył bramkę z Lechią Gdańsk. Ten sezon zaczął od regularnego grania, ale z czasem się to zmieniło. Wyjątkiem była sytuacja awaryjna na środku obrony przed spotkaniem z Górnikiem Zabrze. Potrzeba chwili sprawiła, że nominalny pomocnik został ustawiony na stoperze i do kompromitacji nie doszło. Mało tego, Żurawski dał prowadzenie Pogoni w zamieszaniu po stałym fragmencie. Gorzej, że w tyłach zdarzały mu się wpadki. Po jego za lekkim wycofaniu piłki sytuację sam na sam zmarnował Jesus Jimenez. Po tym meczu Kosta Runjaic już do końca roku nie skorzystał z usług wychowanka Włókniarza Toruń.

Reklama

Nie zmienia to faktu, że Warcie Żurawski się przyda, chociażby dlatego, że Tworek zyskuje drugiego sensownego młodzieżowca, będącego alternatywą dla Aleksa Ławniczaka. Gdy brakowało go w listopadowych meczach, pojawił się problem z zastępcą. Z Legią kompletnie nie poradził sobie 18-letni Kajetan Szmyt, więc w trzech następnych kolejkach grał bramkarz Daniel Bielica, obiektywnie słabszy od Adriana Lisa.

Obaj nowi przychodzą później niż Tworek sobie życzył (nie ukrywał, że chciałby mieć ich jeszcze przed rozpoczęciem obozu), ale chyba wciąż nie za późno, by zdążyli się sprawnie wkomponować do drużyny.

Swoją drogą, Warta stanowi kolejny przykład beniaminka Ekstraklasy, który szybko weryfikuje idealistyczne założenia o grze Polakami. ŁKS też chciał stawiać przede wszystkim na Polaków, awans wywalczył z trzema obcokrajowcami, ale potem w ciągu całego sezonu ekstraklasowego miał ich łącznie dziewięciu. I wiosną, gdy zatrudniał ich najwięcej (siedmiu, mimo sprzedaży Ramireza), mimo wszystko wyniki były lepsze. Proza ligowego życia najczęściej jest w tym względzie brutalna.

Warta awansując miała w kadrze jedynie Ukraińca Serhija Napołowa, przeważnie rezerwowego. Do sezonu przystępowała z samymi rodzimymi zawodnikami. Dopiero pod koniec sierpnia zakontraktowany został Fin Robert Ivanov, a w połowie września przyszedł Hiszpan Mario Rodriguez (ich przydatność to osobny temat). Teraz ściągnięty został Baku i możliwe, że na nim lista stranierich się nie skończy.

Fot. Newspix
Piotr Leśniowski/Warta Poznań (Accredito)

Jeżeli uznać, że prowadzenie stronki o Realu Valladolid też się liczy, o piłce w świecie internetu pisze już od dwudziestu lat. Kiedyś bardziej interesował się ligami zagranicznymi, dziś futbol bez polskich akcentów ekscytuje go rzadko. Miał szczęście współpracować z Romanem Hurkowskim pod koniec jego życia, to był dla niego dziennikarski uniwersytet. W 2010 roku - po przygodach na kilku stronach - założył portal 2x45. Stamtąd pod koniec 2017 roku do Weszło wyciągnął go Krzysztof Stanowski. I oto jest. Najczęściej możecie czytać jego teksty dotyczące Ekstraklasy – od pomeczówek po duże wywiady czy reportaże - a od 2021 roku raz na kilka tygodni oglądać w Lidze Minus i Weszłopolskich. Kibicowsko nigdy nie był mocno zaangażowany, ale ostatnio chodzenie z synem na stadion sprawiło, że trochę odżyła jego sympatia do GKS-u Tychy. Dodając kontekst zawodowy, tym chętniej przyjąłby długo wyczekiwany awans tego klubu do Ekstraklasy.

Rozwiń

Najnowsze

Polecane

Agent zdradza kulisy siatkówki. „Było grubo. Bednorz w Rosji mógł trafić do więzienia”

Jakub Radomski
0
Agent zdradza kulisy siatkówki. „Było grubo. Bednorz w Rosji mógł trafić do więzienia”
Ekstraklasa

Kto wchodzi do pucharów, ten na nie zasługuje, ale są opcje mniej i bardziej perspektywiczne

Przemysław Michalak
5
Kto wchodzi do pucharów, ten na nie zasługuje, ale są opcje mniej i bardziej perspektywiczne

Komentarze

4 komentarze

Loading...