Reklama

Ranking Weszło – defensywni pomocnicy 2020

redakcja

Autor:redakcja

30 grudnia 2020, 14:43 • 6 min czytania 28 komentarzy

Podsumowanie roku w wykonaniu polskich piłkarzy, przystanek przedostatni. Dziś sklasyfikowaliśmy „defensywnych” pomocników, czyli wszystkie szóstki i większość ósemek. Pewnie to poniekąd wynik tego, że mówimy o pozycji „podwójnej”, ale cieszy fakt, że spokojnie moglibyśmy dolecieć do piętnastej pozycji i dalej przy nazwisku gracza widniałaby klasa „D”. Oczywiście nie oznacza to, że wszystko gra i trąbi, bo po drodze występuje kilka problemów. 

Ranking Weszło – defensywni pomocnicy 2020

Na początek zajrzyjmy do zeszłorocznego zestawienia – trzecie miejsce zajął wówczas Krystian Bielik. Miał bardzo udane Euro U-21, bez kompleksów wkroczył do pierwszej reprezentacji, w piłce klubowej też było bardzo solidnie. Nie ukrywamy, że liczyliśmy na to, iż 2020 będzie należał między innymi do niego i na koniec przyatakuje dwójkę, która od lat okupuje najwyższe miejsca w tym zestawieniu. Konkretnie od 2016 roku nikt nie potrafił wbić się ponad lub przynajmniej pomiędzy Grzegorza Krychowiaka i Karola Linetty’ego, choć przecież ci mieli przez ten czas różne chwile. Niestety Bielik może ostatnie miesiące generalnie spisać na straty. W grudniu grał już regularnie, wczoraj nawet strzelił pierwszą bramkę dla Derby County, no ale wcześniej cierpiał przez zerwanie więzadeł krzyżowych. Pech. Nawet sam początek roku, gdy jeszcze był zdrowy, opuścił przez zawieszenie za czerwoną kartkę.

Pozytywy w jego przypadku są takie, że a) po kontuzji prezentuje się naprawdę fajnie, b) Euro zostało przełożone o rok, dzięki czemu powinien zdążyć odzyskać miejsce w kadrze.

No dobra, rozpisaliśmy się, ale pora przejść do obecnych w rankingu. Bielik to wciąż kandydat na topowego polskiego gracza środka pola, ale na horyzoncie pojawił się też kolejny. Niejako w miejsce kontuzjowanego gracza Derby wskoczył nam Jakub Moder. Jeszcze dwanaście miesięcy temu uchodził za gracza stricte ofensywnego i nie potrafił przekonać do siebie sztabu szkoleniowego Lecha Poznań. No, pozmieniało się. Świetna runda wiosenna na zmienionej pozycji. Rekordowy transfer do Brighton. Awans z Lechem Poznań do fazy grupowej Ligi Europy. Powołanie i udane wejście do reprezentacji Polski. I jasne – druga część rundy jesiennej pokazała, że choć zgadza się liczba liter, Moder to jednak nie Midas. Od pewnego momentu były ciężary – udanych meczów, a czasami nawet zagrań, widzieliśmy jak na lekarstwo. Ale też trudno nie dostrzegać tego, jak mocno eksploatowany był lechita – wbrew rzucanym tu i ówdzie populizmom miał prawo być zmęczony.

Całościowo rok na duży plus. Jak już wspomnieliśmy, wyżej stawiamy tylko Grzegorza Krychowiaka i Karola Linetty’ego. Ale to też nie są proste przypadki. Piłkarz Lokomotiwu po sezonie 2019/20 przewijał się przez większość najlepszych jedenastek ligi rosyjskiej. Jesień w klubie też miał całkiem udaną. Zdarzyły się nieliczne wpadki, ale znów była Liga Mistrzów i sporo wyróżnień. Niestety – tak jak w wielu omawianych w tych rankingach przypadkach – zabrakło przełożenia na kadrę. Wielu zaczęło stawiać znak zapytania przy nazwisku Krychowiaka w kontekście pierwszego składu, czemu trudno się dziwić, bo wspomniana różnica aż biła po oczach.

Reklama

W pewnym stopniu skorzystał na tym właśnie Linetty, choć to oczywiście trochę inny typ piłkarza. Ale przełom w kadrze w jego przypadku jest zdecydowany. W 2019 roku nie zaliczył w niej żadnego występu, nawet nie zawsze dostawał powołania. A teraz zaliczył siedem (na osiem możliwych), trzykrotnie wychodził w podstawowym składzie. Przeciwko Finlandii oraz Bośni i Hercegowinie wykorzystał swoją szansę. Zdecydowanie gorzej było przeciwko Włochom, ale w tym spotkaniu większość zagrała tragicznie. W klubie wszystko się zgadzało, bo zamienił Sampdorię na Torino. Sęk w tym, że to, co miało być sportowym awansem, na razie okazuje się sporym rozczarowaniem. Ekipa, której w drugiej linii liderować miał Polak, i która w składzie ma między innymi Belottiego, Verdiego czy Sirigu, jesień skończyła na ostatnim miejscu w lidze. Nawet za Crotone czy Spezią, bo wygrała tylko jeden mecz w Serie A. Jak w tym wszystkim odnajdował się Linetty? Może ujmujmy to tak – wyglądał gorzej niż w czasach Sampdorii. Pogmatwana sprawa.

Lecimy dalej. Czwarte miejsce przyznaliśmy Rafałowi Augustyniakowi. Tytułu „najlepszego odbierającego” w lidze rosyjskiej nie stracił nawet mimo tego, że wioną kilka razy (konkretnie – pięć) zameldował się na boisku dopiero po przerwie, cyferki przy jego nazwisku, jeśli chodzi o grę obronną, się zgadzały. Latem jako jedyny został w Jekaterynburgu – do Polski wrócili Maciej Wilusz i Michał Kucharczyk – i dalej cieszy się zaufaniem, za które się odpłaca. Jeśli nie jako defensywny pomocnik, to ostatnio jako stoper. W przypadku Jacka Góralskiego, sklasyfikowanego przez trochę niżej, na pierwszy plan wysuwa się rzecz jasna reprezentacja Polski. W pewnym momencie osiągnął w niej status, na który nie wskazywałaby jego sytuacja w piłce klubowej. I nic w tym złego, nigdzie nie jest zapisane, że piłkarz z ligi kazachskiej nie może wygrać w kadrze rywalizacji z graczem z np. Serie A. Tyle tylko, że i tu kolorowo od A do Z nie było, czerwona kartka w meczu z Włochami, idiotyczna i bandycka, to spora rysa na wizerunku. Oczywiście nie jest też tak, że Kajrat lekceważymy. Nie te czasy, choć z drugiej strony – szkoda, że w Europie nie pykło. Marsz Kazachów skończył się na Maccabi Hajfa, czyli już drugiej przeszkodzie.

I w tym miejscu schodzimy na półkę, na której poziom wciąż jest bardzo przyzwoity, ale też chciałoby się więcej. Bo czy na przykład Patryka Dziczka nie stać na grę w Serie A i z czasem powołanie do pierwszej kadry? Naszym zdaniem stać, obecnie gra – z różnym skutkiem – w ekipie lidera Serie B, latem kończy się jego wypożyczenie z Lazio i sami jesteśmy ciekawi, jaka będzie jego przyszłość. Taras Romanczuk nie zawodzi w zawodzącej Jagiellonii Białystok, ale przecież miewał już też jeszcze lepsze lata. Podobnie jak Dominik Furman, który – po kolejnej dobre rundzie w Wiśle Płock – na razie w Turcji miał tylko momenty i Radosław Murawski, który odwala swoją robotę w tej samej lidze. Bez większych wzlotów, ale też upadków. Ranking zamyka Igor Sapała, który chyba jest obecnie jednym z bardziej niedocenianych ligowców, a Marek Papszun prędzej potrafiłby sobie wyobrazić drugą linię Rakowa bez Petra Schwarza niż bez niego.

Zaczęliśmy od nieobecnego w rankingu Bielika, więc może i na nieobecnym skończymy. Szymon Żurkowski. Ciągle czekamy na przełom w jego karierze. Przebojem wdarł się na nasze piłkarskie salony w 2017 roku (szóste miejsce w tym rankingu), potwierdził duże możliwości w kolejnym roku (czwarte miejsce), ale po transferze do Włoch, gdzie przeniósł się latem 2019 roku, wszystko się rozmyło. Natrzaskał łącznie 10 minut w barwach Fiorentiny, a poziom niżej, w Empoli, nie wygląda to najlepiej. Były piłkarz Górnika Zabrze w 2020 roku mógł zagrać łącznie w 42 meczach. Wystąpił w 13, w tym tylko w 8 od pierwszej minuty. Oczywiście takich rozczarowań jest więcej – choćby na tej pozycji ciągle czekamy na Jakuba Piotrowskiego – ale biorąc pod uwagę potencjał, to z udziałem Żurkowskiego jest w ostatnim czasie chyba największe.

Reklama

Sprawdź nasze pozostałe rankingi:

Najnowsze

Ekstraklasa

Górnik Zabrze może nam dać końcówkę sezonu, na jaką nie zasługujemy

Piotr Rzepecki
1
Górnik Zabrze może nam dać końcówkę sezonu, na jaką nie zasługujemy
Inne kraje

Życie i śmierć w RPA. Dlaczego czarni są rozczarowani wolnością i partią Mandeli?

Szymon Janczyk
6
Życie i śmierć w RPA. Dlaczego czarni są rozczarowani wolnością i partią Mandeli?

Komentarze

28 komentarzy

Loading...