Reklama

Po cichu urósł nam faworyt do medali w tym sezonie?

Paweł Paczul

Autor:Paweł Paczul

20 grudnia 2020, 16:21 • 4 min czytania 32 komentarzy

Od początku sezonu, gdy w różnych analizach szukano potencjalnego mistrza Polski – oprócz Legii – faworytem był Raków. Bo liga wciąż się go nie nauczyła, ma dobrych piłkarzy, trenera z silną pozycją i tak dalej. Doszliśmy w pewnym momencie właściwie do pytania: Legia czy Raków? A chyba niesłusznie. Po cichu bowiem swoje zrobiła Pogoń i nie należy o niej zapominać.

Po cichu urósł nam faworyt do medali w tym sezonie?

Już wiadomo, że szczecinianie zimę spędzą na podium. Będą mieli maksymalnie dwa oczka straty do lidera, jeśli Raków wygra, czyli mówimy o skrajnie małych różnicach punktowych. Natomiast z czego wynika tak pozytywna postawa ekipy Runjaicia? Powodów jest kilka. 

Po pierwsze Pogoń imponuje w defensywie.

Osiem straconych goli przez 14 meczów to świetny wynik – nikt się do niego nawet nie zbliżył, Portowcy to jedyna ekipa, która ma jednocyfrowy wynik strat. Znów świetny jest Dante Stipica, który – za Ekstrastats – obronił 83% strzałów. To zdecydowanie najlepszy rezultat wśród regularnie grający bramkarzy naszej ligi, kolejny Niemczycki ma 79%, a następny Putnocky – 75%. Dziewięć czystych kont piechotą nie chodzi, Chorwat ma świetne momenty, gdy na refleksie wybija często cholernie trudne piłki. Poza tym mamy wrażenie, potwierdzone, że to dobry duch szatni. Są bramkarze, którzy po swojej paradzie lubią opierdzielić obrońców, pokazać swoją wyższość, a Stipica taki nie jest. On się cholernie cieszy z każdej trudniejszej interwencji i jeszcze motywuje resztę ekipy do dalszej pracy. „Panowie, daliśmy radę, jedziemy dalej” i tym podobne.

Natomiast sam bramkarz nie dałby sobie rady, gdyby nie dojeżdżała obrona, a i z tym u Pogoni nie jest źle. Drużyny grające z nią stworzyły sobie 21 okazji. Ekstrastats wylicza, że tylko Wisła Kraków (!), Raków i Legia są pod tym względem lepsze. I rzeczywiście: te zasieki wyglądają solidnie. Znów bardzo porządny jest Zech, który miał gorszy moment, być może brakuje mu równie klasowego kolegi do środka, bo raz zagrać musiał Żurawski – nominalny gracz ofensywny – ale Kostas czy teraz Malec wstydu nie robią. Jest pole do ruchu transferowego, natomiast pożaru jednak nie obserwujemy.

Po drugie widzimy, że Runjaić potrafił dotrzeć do niektórych piłkarzy.

Damian Dąbrowski miał dłuższy moment, w którym powoli przez różne zdrowotne historie zmieniał się w dżem ligowy, a teraz jest naprawdę solidny w środku pola. Gra regularnie i gra dobrze – liczymy mu średnią not 5,27. Po trudniejszym okresie coraz pewniej wygląda też Drygas i być może za wcześnie o tym mówić, ale naprawdę udany powrót do pierwszego składu miał Bartkowski, więc może i tutaj niespodziewanie Pogoń zaliczy porządne wzmocnienie.

Reklama

Wciąż są rezerwy, bo mimo pięknego gola z Zagłębiem wielkiej piłki nie gra Kucharczyk, więcej spodziewaliśmy się po Gorgonu, nadal nie może się odkręcić Podstawski, ale forma całej Pogoni jest więcej niż poprawna. Ponadto zwróćcie uwagę, że Portowcy byli mocno dotknięci przez COVID i musiało to mieć swój wpływ. Ale są i dobre strony tej sytuacji, tak chyba można powiedzieć? Nie wiadomo, czy podobnych kłopotów nie będą miały na początku wiosny inne zespoły, co przy finiszu ligi byłoby niezwykłe upierdliwe. A trudno sobie wyobrazić, by w Szczecinie znów wypadło kilkunastu zawodników.

Po trzecie – Pogoń nie ma problemów z młodzieżowcem.

Ostatnio świetne wrażenie robi Kozłowski. Nie chcemy się podpalać, to tylko parę spotkań, natomiast wypada mieć nadzieję, że pogłoski o jego ogromnym talencie nie były przesadzone. Ponadto swoje momenty mieli Żurawski, Benedyczak, czy nawet Smoliński, a w odwodzie jest jeszcze choćby Turski. No, ma tutaj Runjaić naprawdę spory komfort i nie musi szyć jak choćby Piast czy Lechia, które oddałyby wiele za,  by tak rzec, młodzieżową amnestię.

No i dalej, a więc po czwarte, Pogoń jest skuteczna.

Stworzyła sobie 23 okazje, to szósty wynik od końca w Ekstraklasie. Natomiast strzelając 20 bramek, co też nie jest wielkim wynikiem, udawało jej się przechylać kolejne trudniejsze mecze na swoją stronę. Czterokrotnie zdarzało się, by Portowcy wygrali różnicą jednego trafienia. I mamy wrażenie, że takich meczów jak z Lechią, Zagłębiem czy Wartą, Pogoń kiedyś by nie wygrała. Teraz nie traci punktów w równie głupi sposób. Na beniaminkach zrobiła siedem oczek, przegrywała tylko z niezłym Górnikiem i upierdliwą Cracovią. Kiedyś Pogoń potrafiła ogrywać Legię, by tracić oczka na Koronie, Arce, Wiśle Płock. Teraz nie, że tego kłopotu całkowicie nie ma, bo z Nafciarzami było 0:0, remis z Podbeskidziem to też żaden powód do dumy, ale on wydaje się mniejszy.

Po czternastu kolejkach tamtego sezonu Pogoń miała 25 oczek. Na tym samym etapie rozgrywek 18/19 było ich dziewiętnaście. Portowcy robią więc systematyczne kroki do przodu.

I oczywiście: mamy obawy. Pogoń to poukładany klub, ale co tu dużo kryć: bez sukcesów. Najczęściej coś się wysypuje w najmniej spodziewanym momencie, drużyna nie może się pozbierać, łatka plaży w grupie finałowej nie wzięła się znikąd. Ale, cholera, kiedyś trzeba osiągnąć sukces. To nie musi być mistrzostwo Polski, ale czy chociaż medal to sci-fi? Nie. Jeśli Portowcy nie skręcą z obranej drogi, nie zaczną znów tracić głupio punktów, to się może w tym sezonie udać.

Kiedyś los się przecież musi odmienić.

Reklama

Fot. FotoPyk

Na Weszło pisze głównie o polskiej piłce, na WeszłoTV opowiada też głównie o polskiej piłce, co może być odebrane jako skrajny masochizm, ale cóż poradzić, że bardziej interesują go występy Dadoka niż Haalanda. Zresztą wydaje się to uczciwsze niż recenzowanie jednocześnie – na przykład - pięciu lig świata, bo jeśli ktoś przekonuje, że jest w stanie kontrolować i rzetelnie się wypowiedzieć na tyle tematów, to okłamuje i odbiorców, i siebie. Ponadto unika nadmiaru statystyk, bo niespecjalnie ciekawi go xG, półprzestrzenie czy rajdy progresywne. Nad tymi ostatnimi będzie się w stanie pochylić, gdy ktoś opowie mu o rajdach degresywnych.

Rozwiń

Najnowsze

Komentarze

32 komentarzy

Loading...