Reklama

Kadra na „trzy fronty” ostatecznie wyjaśniona – Lech przegrywa z Wisłą

redakcja

Autor:redakcja

19 grudnia 2020, 22:23 • 4 min czytania 117 komentarzy

Jak to się w futbolu wszystko szybko zmienia, prawda? Jeszcze niedawno Lech był wychwalany, uważany za najlepszą drużynę w Polsce i – żeby nie było – na te miłe słowa zasłużył, bo cieszył rozsądnych kibiców swoją efektowną grą. No, ale trochę czasu minęło i widać, że Kolejorz przebył długą drogę. Do meczu z Wisłą przystępował wręcz na musiku, koniecznie potrzebował trzech punktów, by – przede wszystkim – nie tracić kontaktu z czołówką, a ponadto skończyć ten rok w choćby przyzwoitych humorach. Nie udało się. Kolejorz był znów mocno przeciętny i przegrał z Białą Gwiazdą.

Kadra na „trzy fronty” ostatecznie wyjaśniona – Lech przegrywa z Wisłą

Że nie będzie lekko, to pokazała nam już pierwsza połowa. Lech wyglądał naprawdę mizernie, gra mu się nie kleiła, kolejne próby ataków były prędzej komiczne niż rzeczywiście groźne. Gospodarze wyszli na przykład z kontrą 3 na 3 i wywalczyli z niej tylko rożny, bo Kamiński nie zapoznał się z przepisem o spalonym i biegł pięć metrów za linią obrony. Inna historia: Butko robi sobie miejsce w polu karnym, może wrzucać, schodzić do środka, cokolwiek, ale postanawia się wywrócić i błagać o karnego. Dajcie spokój.

Największa nadzieja na bramkę? Karny za rękę Klemenza. Tyle że ręki nie było, co udowodnił Kwiatkowskiemu VAR.

Tak naprawdę Lech przed przerwą zagrał tylko jedną akcję, którą pokazalibyśmy kolegom zza granicy i powiedzieli: patrzcie, tak się gra u nas w piłeczkę. Ramirez puścił malinkę do Puchacza w pole karne, ten przyjął i wypatrzył Modera, ale piłkarz na walizkach uderzył zbyt lekko i w sam środek. Potem jeszcze Lis musiał zbierać się do główki Tiby, natomiast Lecha można rzeczywiście docenić tylko za wspomnianą kombinację.

Jak na 45 minut biegania po boisku – straszliwie mało.

Jasne, Wisła nie była lepsza, ba, nie pokusiła się w tym czasie o celny strzał, ale przecież ona na dziś musi znać swoje miejsce w szeregu. Punkt w Poznaniu byłby dla niej cenny, to Lech musiał, ona mogła.

Reklama

I wydawało się, że Kolejorz swoje położenie zrozumiał. Po zmianie stron ekipa Żurawia wyglądała już sensowniej, ale na jej drodze stawał Lis. Na przykład wtedy, gdy Awwad przełożył Mehremicia i spróbował swoich z sił dość ostrego kąta – Lis zostawił jednak nogę i znów nie wpadło. Tak czy tak, myśleliśmy, że na te ostatnie minuty jesieni 20/21 Kolejorz się jednak zepnie i wymęczy komplet oczek z Wisłą.

Taki guzik.

Bednarek wyrzucił piłkę do Krawecia, ten przyjął jak Kraweć, czyli źle i Wiślacy zaczęli kontrę. Błaszczykowski zagrał do Forbesa w pole karne, ten na niego poczekał, odegrał i Kuba od słupka załatwił sprawę. Widać było klasę pomocnika – dolary przeciwko orzechom, że ośmiu na dziesięciu ligowców waliłoby po długim rogu, a więc po trybunach. A on znalazł miejsce przy krótkim, a Bednarek nie zdążył.

Swoją drogą – kogo w Lechu najbardziej obwiniać za tę bramkę? Pewnie Krawecia, pokazał technikę najgorszej sosny, ale i Bednarek chyba niepotrzebnie rzucał mu taką piłkę. Generalnie mamy wrażenie, że golkiper Lecha broni w tej rundzie dobrze, ale często podkłada jakiś ogień.

No i Kolejorz niby starał się nie zrażać, odwrócić jeszcze losy tego spotkania, ale Lis nie dawał za wygraną. Wygrywał pojedynki z Tibą i Marchwińskim, cały czas broniąc pewnie. Inna sprawa, że Lech lubi zrobić z bramkarza rywali bohatera meczu, tak było choćby ze Stalą, a podpowiemy: nie o to chodzi w futbolu.

I na nic tłumaczenia, że nie było Ishaka. Wiadomo, gość jest skuteczny, ale halo: Rząsa opowiadał, że Kolejorz ma kadrę na trzy fronty, więc oczekiwalibyśmy, by i zmiennicy potrafili ograć piętnastą drużynę w tabeli. Niestety dla Lecha bilans ostatnich meczów jest fatalny: remis ze skazywaną na pożarcie Stalą, porażka z będącą na dole tabeli Wisłą i kompromitacja z Pogonią. Mocną, prawda, ale żeby dostawać 0:4 u siebie? Chyba nie wypada.

Ma to swoje odzwierciedlenie w tabeli – do Legii jest już dwanaście punktów straty, do podium co najmniej dziesięć (Raków gra jutro). Pewnie na wiosnę poznaniacy nie będą wyglądali już tak słabo, ale naprawdę nie chcemy słuchać opowieści typu: co by było, gdyby nie marna jesień.

Reklama

Bo jesień w lidze była słaba i to jest po prostu fakt. A wiosną Kolejorz odczuje tego konsekwencje. I to też jest fakt.

Fot. FotoPyk

 

Najnowsze

Komentarze

117 komentarzy

Loading...