Reklama

„Bezpośredniość Hyballi nie przeszkadza. Chce dla nas jak najlepiej”

Damian Smyk

Autor:Damian Smyk

19 grudnia 2020, 11:21 • 5 min czytania 7 komentarzy

– Widać to gołym okiem, każdy to widzi, zmieniło się nasze podejście do gry i pomysł na to, jak mamy funkcjonować na boisku. Póki co mamy dwa mecze z nowym trenerem i jeden punkt, to na pewno jest niezadowalające. Więc z tej perspektywy wciąż czekamy na poprawę. Okej, możemy więcej walczyć czy grać atrakcyjniej, natomiast dla nas najważniejsze są dziś punkty. To nie jest już początek sezonu, a punktów brakuje. Czasem nawet styl może zejść na dalszy plan, ale kluczowe dziś jest punktowanie – mówi Mateusz Lis, bramkarz Wisły Kraków, przed meczem z Lechem Poznań.

„Bezpośredniość Hyballi nie przeszkadza. Chce dla nas jak najlepiej”
Jakie uczucie towarzyszą tobie w starciach z Lechem Poznań, który pewnie w twoim sercu się zapisał?

Nie ukrywam, że jest delikatny dodatkowy smaczek jeśli chodzi o te mecze. Wiadomo, byłem zawodnikiem Kolejorza, znam wielu piłkarzy i ludzi pracujących tam, Poznań nie jest mi obcy, moja narzeczona jest spod Poznania, rodzina podobnie.

Z kimś bliżej się trzymasz z obecnego Lecha?

Jakoś super blisko nie. Znam paru chłopaków – Kubę Modera, Tymka Puchacza, Filipa Bednarka, Tomka Dejewskiego. Czyli przede wszystkim tych zawodników, którzy przewijali się przed akademię Lecha, gdy tam grałem.

Mam takie wrażenie, że dziś kibice Wisły są dla was bardziej łaskawi – od przyjścia trenera Hyballi zmienił się styl. Widzisz też z bramki to, że ta gra realnie się zmieniła?

Widać to gołym okiem, każdy to widzi, zmieniło się nasze podejście do gry i pomysł na to, jak mamy funkcjonować na boisku. Póki co mamy dwa mecze z nowym trenerem i jeden punkt, to na pewno jest niezadowalające. Więc z tej perspektywy wciąż czekamy na poprawę. Okej, możemy więcej walczyć czy grać atrakcyjniej, natomiast dla nas najważniejsze są dziś punkty. To nie jest już początek sezonu, a punktów brakuje. Czasem nawet styl może zejść na dalszy plan, ale kluczowe dziś jest punktowanie.

W jakich okolicznościach dowiedzieliście się o zwolnieniu Artura Skowronka?

Z tego co pamiętam, to z internetu.

Reklama
Było chociaż jakieś oficjalne pożegnanie?

Tak. Trener przyszedł do szatni, pożegnał się, zamieniliśmy kilka słów.

Jest taki moment, w którym szatnia czuje, że trener zaraz straci pracę? Czy myśleliście, że do końca roku jednak będzie z wami pracował?

Przez głowę przewijały się i takie, i takie myśli. Że z jednej strony ta misja trenera Skowronka dobiegnie końca, ale też myśleliśmy, że być może będzie z nami pracował przynajmniej do końca tej rundy jesiennej. Ale było duży tych porażek, styl też nie był za dobry. Tak to jest już w futbolu, że pierwsza leci głowa trenera.

Po zatrudnieniu trenera Hyballi od razu rzuciłeś się do googlowania jego dorobku?

Nie ukrywam, że tak – sprawdziłem co robił wcześniej, gdzie pracował, co osiągnął. Gadaliśmy też o tym z chłopakami z Wisły. Człowiek jest ciekawy, to też dotyczy bezpośrednio nas, więc jeśli ktoś podchodzi do tego z serduchem, to jest zainteresowany co to za człowiek. Była ciekawość – z kim w ogóle przyjdzie nam pracować.

I jakie było to pierwsze wrażenie?

Przed meczem z Cracovią mieliśmy jeden trening. Ale w oczy od razu rzucił się jego styl bycia. Od razu przeszedł do konkretów. Powiedział jaki ma cel na nas, co chce z nami zrobić. Widać było, że ma pomysł na zespół. Przyszedł bojowo nastawiony.

Pracowałeś z bardziej wyrazistym trenerem?

Trudno to ocenić. Trener Hyballa niewątpliwie ma charakter i to pokazuje każdego dnia. Każdy to dostrzega. Wisła potrzebowała takiego człowieka.

Co jest w nim takiego, że szybko potrafił oblicze zespołu? Czujecie, że ta zmiana jest związana z motywacją związaną z nowym trenerem?

Wiemy doskonale, jak to jest – przychodzi nowy trener, więc każdy ma świadomość, że zaczyna z czystą kartą. Każdy chce się pokazać. Z poprzednim trenerem nie było wyników, znał nas. Ta świadomość resetu pewnie jest jakimś czynnikiem odmieniającym zespół. Druga kwestia jest taka, że w pod względem psychologicznym trener Hyballa potrafi do nas dotrzeć. To na pewno jego duży atut w kwestii szkoleniowej.

Reklama
Ta bezpośredniość trenera wam pasuje? Po meczu z Legią trener wprost skrytykował Chucę, skrytykował Maka.

Nie chcę zdradzać tego, co było w szatni, ale trener Hyballa chyba już taki jest, że mówi pewne rzeczy wprost. On nie mówi tego, by nas obrazić, ale po prostu chce pomóc. Takie ma metody. Chcę, byśmy w takich sytuacjach w przyszłości zachowywali się lepiej. Zresztą trener spytał nas po meczu o ocenę tego faulu czy występ „Maczka”. No i my się z jego oceną zgodziliśmy. Więc czy w tamtym momencie miał złą ocenę? No nie. A że takie ma podejście do tematu, to widocznie już takie ma metody.

Ten karny Pekharta jeszcze siedzi ci w głowie? Byłeś blisko obronienia tego strzału.

Kurczę, no, żałuję… Za każdym razem, gdy oglądam tę powtórkę, to jest mi szkoda. Miałem już piłkę na rękach, ale strzał był mocny, przełamało mi dłonie. Gdybym obronił, to kto wie – może byśmy dowieźli ten wynik?

Czujesz, że Lech jest teraz do ugryzienia? Lepszego momentu na grę z nimi chyba nie było.

Nie, nie ma sensu patrzeć na to tak, że przegrali ostatnio wysoko u siebie. Wiemy, jaką rangą cieszą się te starcia Lecha z Wisłą. Wiadomo też, że te ostatnie mecze w roku są specyficzne – każdy chce iść na maksa, nie ma już żadnego oszczędzania, nikt tutaj nie będzie odpuszczał nogi. To ostatnia robota do wykonania, trzeba się spiąć, a w niedzielę zaczynamy już dwa tygodnie wolnego. I myślę, że tak będzie zarówno po naszej stronie, jak i po stronie Lecha.

Te treningi faktycznie za Hyballi są intensywniejsze?

Tak. Dużo roboty, jest ciężko, ale nie na tyle, by narzekać. Jak wychodzimy na trening, to trener chce, byśmy wykrzesali z tego maksimum. Mamy wykorzystać czas w pełni, a po zajęciach możemy już sobie pożartować. Mamy dużo zajęć z piłką, nie ma takiego „suchego” biegania z piłką. Widać, że trener chce od nas dużo biegania, bo tak mamy też grać – zwłaszcza w pressingu.

Niedługo zostaniesz tatą – już wyczekujesz tego ważnego dnia?

Zdecydowanie tak. Nie mogę się doczekać, ten moment nadchodzi już wielkimi krokami. Mamy termin na styczeń. To daje kopa, czasami mówię sobie pod nosem „dawaj, dla synka”. Też chłopacy z zespołu czasami służą jakąś radą już na przyszłość, bo mamy kilku tatusiów w szatni.

rozmawiał MARCIN RYSZKA

fot. FotoPyk

Pochodzi z Poznania, choć nie z samego. Prowadzący audycję "Stacja Poznań". Lubujący się w tekstach analitycznych, problemowych. Sercem najbliżej mu rodzimej Ekstraklasie. Dwupunktowiec.

Rozwiń

Najnowsze

Komentarze

7 komentarzy

Loading...