Reklama

Kulesza liderem wyścigu po fotel prezesa PZPN? „Ma więcej szabli niż Koźmiński”

Szymon Janczyk

Autor:Szymon Janczyk

16 grudnia 2020, 07:39 • 14 min czytania 41 komentarzy

Środowa prasa przynosi nam rozmówki z Waldemarem Fornalikiem i Patrykiem Kunem, większy wywiad z Markiem Saganowskim czy podsumowanie rundy w wykonaniu dwóch pierwszoligowców. Mamy także spory tekst o karuzeli trenerskiej w Ekstraklasie oraz ciekawy felieton Antoniego Bugajskiego. Według niego więcej „szabelek” w walce o fotel prezesa PZPN ma dziś… Cezary Kulesza. Kulesza ze swoimi ludźmi zawzięcie te szable liczą i w rachowaniu podobno dochodzą do siedemdziesięciu. Jeśli byłaby to prawda, wystarczyłoby do wygranej. Problem z tymi interesującymi przeciekami jest taki, że wybory dopiero w sierpniu przyszłego roku – czytamy w „Przeglądzie Sportowym”.

Kulesza liderem wyścigu po fotel prezesa PZPN? „Ma więcej szabli niż Koźmiński”

Sport

Patrykowi Kunowi w końcu wszystko zaczęło się układać, o czym piłkarz Rakowa mówi w rozmowie ze „Sportem”.

W poprzednim sezonie w takim spotkaniu pewnie stracilibyście jeszcze jednego gola. Teraz zgarnęliście pełną pulę i jesteście wysoko w tabeli.

– Nie tylko nie tracimy, ale też strzelamy. W meczu z Wartą też zdobyliśmy w końcówce gola na wagę trzech punktów. Wyciągamy wnioski. Stracone bramki są raczej przypadkowe, nie po składnych akcjach. Musimy poprawić koncentrację, ale wydaje mi się, że zrobiliśmy duży krok do przodu jeżeli chodzi o grę defensywną i to widać po wynikach. Jesteśmy teraz wiceliderem i patrzymy z optymizmem w przyszłość.

Rok temu nie miał pan zbyt wielu minut na boisku z powodu kontuzji. Teraz gra pan cały czas, sędziowie zaczęli… uznawać bramki, a i kontuzje pana nie łapią.

Reklama

– Poprzedni sezon był lekko zwariowany, bo grałem na początku, ale kontuzja wykluczyła mnie na dłuższy czas. Trudno było mi po niej wrócić do odpowiedniej formy. Dopiero po przerwie spowodowanej pandemią zacząłem zbierać minuty. Były występy lepsze i gorsze, ale wtedy już grałem, byłem w kręgu zainteresowań trenera. Brakowało tylko udowodnienia dobrej formy na boisku. Ten sezon zaczął się dobrze, bo strzeliłem od razu w pierwszym spotkaniu, dołożyłem też asysty, wywalczyłem dwa rzuty karne. Mam dość sporo minut, kontuzje mnie omijają, choć mecz ze Śląskiem rozegrałem z drobnym urazem kostki. Trochę mi jeszcze doskwiera, ale nie ma co przeżywać – to lekki uraz. Szkoda, że mam teraz pauzę przez żółtą kartkę, bo czuję się dobrze i chciałbym grać…

Mikkel Kirkeskov żegna się z Piastem. Zostanie piłkarzem niemieckiego Holstein Kiel z 2. Bundesligi.

W bieżący rozgrywkach Kirkeskov wystąpił tylko w siedmiu ligowych spotkaniach przez kontuzję, jakiej doznał w derbowym starciu z Górnikiem w Zabrzu przed miesiącem. Od tego czasu na lewej stronie defensywy zastępuje go Jakub Holubek i robi to solidnie. Dodajmy, że od górnośląskich derbów zaczęła się bardzo dobra passa gliwickiej jedenastki, która w tym czasie jest… najlepsza w lidze! Ekipa prowadzona przez Waldemara Fornalika w pięciu meczach zgromadziła 11 pkt. O „oczko” mniej ma prowadząca w tabeli Legia, a o trzy Lech i Zagłębie. Kirkeskovowi za kilkanaście dni kończy się z Piastem umowa i, jak pisaliśmy niedawno w „Sporcie”, nie zostanie przedłużona. Tym samym Duńczyk po takich zawodnikach, jak ostatnio Jorge Felix, Tom Hateley czy Urosz Korun, pożegna klub, z którym odnosił w ostatnim czasie takie sukcesy. Kolejnym klubem Duńczyka ma być Holstein Kiel. To zespół, który po 11 kolejkach 2.Bundesligi prowadzi z 22 punktami. 

Peter Hyballa w dość otwarty sposób komunikuje się ze światem. Wyłożył swoje poglądy na temat mistrzostwa Polski i porażki z Legią.

– Wszystko mi jedno kto w tym sezonie zdobędzie tytuł – twierdzi trener „Białej gwiazdy”. – Chodzi mi o to, żebyśmy jako Wisła zdobywali punkty i interesuje mnie tylko to ile punktów wywalczymy. Na razie po dwóch meczach powiększyliśmy nasz dorobek o jedno „oczko”, ale po spotkaniu z Legią, choć oczywiście szkoda, że przegraliśmy to spotkanie, to muszę pochwalić moją drużynę. Przez 60 minut wyglądało to dobrze, szachowaliśmy pressingiem. Graliśmy systemem 4-1-4- 1 i widać było nasz nowy styl, bo stwarzaliśmy sobie okazję. Mieliśmy problemy, gdy byliśmy przy piłce, oraz nie wyglądaliśmy najlepiej kondycyjnie, ale z tygodnia na tydzień będzie się to poprawiało. Legia natomiast ma świetnego napastnika, który wykorzystał stworzone okazje. Jeśli będziemy w lepszej dyspozycji fizycznej, to takie mecze będziemy wygrywać.

Reklama

Co dalej z Łukaszem Wolsztyńskim? Górnik Zabrze zabiega o przedłużenie kontraktu z zawodnikiem, jednak nic nie jest jeszcze pewne.

Staramy się, żeby Łukasz mógł u nas dalej rozwijać karierę. Na pewno jego dochodzenie do formy, to kwestia czasu. Po takim urazie nie da się przecież od razu wskoczyć do grania na wysokich obrotach – mówi dyrektor Płatek. Jaka w takim razie może być przyszłość zawodnika, który z Górnikiem związany jest praktycznie przez całą profesjonalną karierę? – Kontrakt kończy się w grudniu. Została mu zaproponowana taka umowa, żeby mógł dojść do pełnej dyspozycji fizycznej i być z nami. Zobaczymy w najbliższych dniach, jak to zostanie sfinalizowane. A od strony sportowej na pewno trudno wejść po takiej kontuzji do drużyny, która dobrze funkcjonuje. Jak podkreśla trener Brosz, rywalizacja w zespole jest bardzo mocna – mówi Płatek.

Szymon Mateuszek na finiszu jesieni okazał się… snajperem. Miedź Legnica trochę punktów dzięki jego bramkom zdobyła.

Bohaterem ostatniego spotkania rundy jesiennej był 31-letni defensywny pomocnik, Szymon Matuszek. Dwoma golami strzelonymi Zagłębiu Sosnowiec ten zawodnik zakończył rundę jesienną, która pod względem zdobyczy bramkowej była najlepsza w jego dotychczasowej karierze. – To prawda, że nigdy wcześniej tylu goli nie strzeliłem, ale dla mnie najważniejsze jest to, że miłym akcentem zakończyliśmy tę rundę i jednocześnie daliśmy sobie szansę, by w rundzie wiosennej powalczyć o najważniejsze cele w I lidze – powiedział kapitan „Miedzianki”. – Kamil Zapolnik wspomniał w szatni, że gdybyśmy strzelili karnego, wtedy w Sosnowcu moglibyśmy strzelić więcej goli. Na pewno byłoby nam łatwiej grać, bo drużyna Zagłębia musiałaby prowadzić grę i odkryć się. A my potrafimy skutecznie skontrować i to byłby dla nas lepszy wariant. Po zmarnowanym rzucie karnym nasza gra „siadła”, inicjatywę przejęli rywale z Sosnowca. Cieszę się, że w II połowie dwoma bramkami udało nam się zamknąć mecz. Trochę żałujemy, że runda już się skończyła, bo w ostatni czasie złapaliśmy wysoką formę i zaczęliśmy punktować. Nemanja (Mijuszković – przyp. BN) wyliczył, że biorąc pod uwagę pięć ostatnich kolejek, jesteśmy w tabeli na pierwszym miejscu! Myślę jednak, że nie powinniśmy płakać z powodu zakończenia rozgrywek, trenerzy i my sami, wyciągniemy wnioski, ocenimy, w czym jesteśmy najlepsi i będziemy to kontynuować w rundzie wiosennej.

Podsumowanie rundy jesiennej w wykonaniu Odry Opole. Dietmer Brehmer minioną rundę ocenia na „czwórkę”.

Jak bardzo szanuje pan 8. miejsce, na którym Odra zakończyła rok?

– Myślę, że możemy podsumować tę rundę pozytywnie. Miała dwie fazy. Początek był bardzo dobry, druga część – przeciętna. Złapaliśmy lekką zadyszkę. Fakt faktem, że potwierdziła się specyfika terminarza. Pierwsze spotkania graliśmy z drużynami z dołu i środka tabeli, a potem – z topem. Gdyby spojrzeć na czołową szóstkę tabeli, to zanotowaliśmy z tymi rywalami po 3 remisy i 3 porażki. Nie odnieśliśmy ani jednego zwycięstwa. Tak czy siak, biorąc pod uwagę poprzedni sezon, zrobiliśmy postęp. Wtedy po 16 kolejkach Odra miała 10 punktów. Dziś – 25. Owszem, dobrym startem rundy wyostrzyliśmy sobie apetyty bardzo mocno, notując niesamowitą serię, dlatego chciałoby się być wyżej. Widzę jednak, kto jest w czołowej szóstce. To kluby o wyższych budżetach i aspiracjach. My rzecz jasna też je mamy, a z drużyn z okolic pozycji 4-10, rozwinęliśmy się chyba najbardziej. Plasujemy się nad Chrobrym, Bełchatowem, Sandecją, Zagłębiem, Jastrzębiem. Nad nami są trzy zespoły, które grały w barażach o awans, czyli Nieciecza, Radomiak i Miedź, do tego spadkowicze Arka i ŁKS. Jeśli zapytanoby mnie o ocenę tej jesieni w skali szkolnej, to dałbym nam czwórkę.

Czy w kadrze zespołu dojdzie zimą do wielu zmian?

– Nie przewidujemy dużych wzmocnień, raczej małe roszady. Postaramy się znaleźć dobry klub Jakubowi Czajkowskiemu, by mógł pół roku pograć. Zobaczymy, czy uda nam się załatwić Adama Żaka z Polonii Bytom. Poza tym, okres przygotowawczy najpewniej zacznie z nami Antoni Klimek. 

W najbliższym czasie poznamy przyszłość stadionu w Katowicach. Miasto jest zdeterminowane, przy postawić GieKSie nowy obiekt. 

Trzeba przyznać, że miasto miało ostatnimi czasy dość argumentów, by przy pewnej dozie złej woli wycofać się czy też zatrzymać inwestycję pt. „nowy stadion”. W grudniu ubiegłego roku weszło w dość pamiętny i szeroko opisywany spór z projektantami, firmą RS Architekci z Rudy Śląskiej. Potem wybuchła pandemia. Ważyła się kwestia zakupu jednej z działek od Spółki Restrukturyzacji Kopalń, której nabycie było warunkiem bezproblemowego uzyskania pozwolenia na budowę. Jesienią okazało się, że nie będzie kredytu. Włodarze Katowic nie wycofują się jednak z zapowiedzi budowy nowego domu dla GieKSy. – Jest determinacja, by tę inwestycję zrealizować. Ona czekała na swój czas bardzo długo. Odkładaliśmy ją. Najpierw była kwestia kanalizacji,  potem budowa Strefy Kultury, po drodze inne istotne zadania. Teraz czas, by zbudować stadion na miarę stolicy województwa. Oczywiście nie będzie to 50-tysięcznik, ale obiekt, na którym w komfortowy sposób będzie można budować piłkę i sport w Katowicach, przyciągający rodziny, zawodników, partnerów biznesowych, młodych adeptów do akademii – zaznacza Marcin Krupa. 

Super Express

Rozmowa z Waldemarem Fornalikiem o ładnym tytule: „Jurek, weź Świerczoka do kadry”. Tyle że to nie apel Fornalika, który ograniczył się do kurtuazji i co najwyżej delikatnych sugestii.

– Świerczok w aktualnej formie powinien dostać szansę w reprezentacji?

– Jurek Brzęczek, z którym znam się bardzo dobrze, ma swoje kryteria powołań i pomysł na drużynę, i to widać, bo kadra naprawdę dobrze funkcjonuje. Będę polemizował z tymi, którzy ją krytykują. Drużyna zrobiła postęp i, co bardzo ważne, pokazało się w niej wielu młodych zawodników.

– Czy to, że Arkadiusz Milik wcale nie gra w klubie, a Krzysztof Piątek występuje dosyć nieregularnie, nie jest dodatkowym argumentem za powołaniem Świerczoka?

– O tym decyduje selekcjoner, ale ja zastanowiłbym się mocno, czy nie dać mu szansy, bo Kuba pokazuje, że zbliża się do poziomu reprezentacyjnego. Nie można wykluczyć, że w następnej rundzie od początku będą grać Milik i Piątek, więc selekcjoner będzie się im przyglądał i podejmował decyzje.

– Jak bardzo ostatnia przerwa na mecze kadry pomogła Piastowi, bo od tego momentu złapaliście wiatr w żagle?

– Patrząc na wyniki, to pomogła, ale to nie było tak, że mieliśmy komfort w pracy. Ćwiczyliśmy indywidualnie, w mniejszych czy większych grupach z powodu koronawirusa. W pewnym momencie mieliśmy kilkunastu zakażonych piłkarzy, a później jeszcze inni chorowali.

Kilka słów o rozprawie, na której zmierzyli się Cezary Kucharski i Robert Lewandowski. Wszystko kręci się wokół problemów żony piłkarza.

Na sali i korytarzach między adwokatami trwała ostra szermierka na słowa. Przywoływano m.in. komedie Barei. Niemal całe obrady odbywały się za zamkniętymi drzwiami po wniosku o wyłączenie jawności sprawy. Do mediów wyciekły kolejne fragmenty zeznań Anny Lewandowskiej. Jak informuje Sport.pl, oprócz szczękościsku i kryzysu w małżeństwie, o których wiadomo było już od kilku dni, stres miał przynieść jeszcze jeden poważny skutek. 32-latka miała „utracić laktację”.

Przegląd Sportowy

Ostatnie dni grania w Ekstraklasie pod znakiem zmian. Z kim rozmawia Podbeskidzie Bielsko-Biała i czy Wisła Płock zmieni trenera? 

W poniedziałek z Podbeskidziem pożegnał się Brede. On największy stres ma już za sobą, dla niego decydująca okazała się przegrana 0:5 z Piastem. Teraz trwają rozmowy o tym, kto go zastąpi – rozmawiano ze słowackim trenerem, z Jackiem Zielińskim, jedną z opcji ma być też zwolniony 29 listopada z Wisły Kraków Artur Skowronek. W Bielsku-Białej myślą o przyszłości, w innych klubach rozważają, czy droga, którą obecnie kroczą, jest tą właściwą. Szkoleniowców, którzy nie mogą spać spokojnie, jest kilku. W najtrudniejszej sytuacji znajduje się trener Wisły Płock Radosław Sobolewski. Jego posada od dłuższego czasu wisi na włosku, choć i tak w tym tygodniu nieco się poprawiła, dzięki wygranej z Lechią (1:0). Jeśli jednak w ostatniej tegorocznej kolejce Nafciarze przegrają z Podbeskidziem, to zimowe przygotowania mogą już zacząć pod wodzą innego trenera. Wiele zależy od tego, czy uda się ściągnąć do Płocka następcę. Tym – jak podał redaktor Piotr Koźmiński – ma być obecny szkoleniowiec Arki Ireneusz Mamrot, który wyrobił sobie markę jako szkoleniowiec Jagiellonii (zwolniono go z niej przed rokiem). […] Dość niepewnie jest w Białymstoku, gdzie pozycja Bogdana Zająca też nie jest stabilna – jeśli po porażkach z Wartą i Rakowem Duma Podlasia przegra również z Górnikiem, szkoleniowiec będzie miał o czym rozmyślać przy świątecznym stole (jeśli nie o swojej posadzie, to o bardzo słabej grze defensywy – jego zespół tylko jeden mecz w tym sezonie zakończył bez straty bramki). 

Joel Valencia rozczarował Czesława Michniewicza. Zmarnował wszystkie szanse, które mu dano.

Joel Valencia – jeszcze do niedawna gwiazda, dziś duże rozczarowanie. W sobotę po raz trzeci mocno podpadł Czesławowi Michniewiczowi, bardzo trudno będzie mu wrócić do łask trenera. Nie z takim podejściem do gry w defensywie. […] Pierwsza wpadka miała miejsce już na początku pracy Michniewicza. Nowy trener postawił na Valencię w najważniejszym meczu – w IV rundzie eliminacji Ligi Europy z Qarabagiem Agdam (0:3). Były piłkarz Piasta zawiódł na całej linii. Druga wpadka: mecz z Lechem Poznań (2:1), w którym został zdjęty z boiska już w przerwie, prezentował się bardzo słabo – wówczas mistrzowie Polski przegrywali 0:1. Michniewicz skrytykował go wtedy publicznie. […] Po tamtym spotkaniu Valencia wypadł ze składu na dłużej. Wrócił do gry w ostatnią sobotę (kontuzjowany był Bartosz Kapustka) na mecz z Wisłą Kraków (1:2). I znów rozczarował – zakręcił nim Gieorgij Żukow, zagrał do Yaw Yeboaha, a ten pokonał Artura Boruca. Nie ma już żadnych usprawiedliwień dla Valencii. To nie jest piłkarz o klasie, która wystarczy na Legię. 

Dejan Drażić odżył w Lubinie. Kiedyś przyłożył rękę do zwolnienia Martina Seveli, teraz ratuje mu skórę.

Lubinianie mocno naciskali na tę transakcję szczególnie po sprzedaży Bohara. W umowie tym razem udało się uwzględnić opcję wykupu po zakończeniu sezonu. Dražić z Martinem Ševelą spotkał się już w Slovanie, gdzie pracował obecny trener Zagłębia. W lipcu 2019 roku klub z Bratysławy w pierwszej rundzie kwalifi kacji do Ligi Mistrzów niespodziewanie przegrał po serii rzutów karnych z czarnogórską Sutjeską Nikšić. W konkursie jedenastek Dražić był jednym z trzech piłkarzy Slovana, którzy zmarnowali swój strzał – akurat on w ogóle nie trafi ł w bramkę. Następnego dnia Ševela został zwolniony. Nie zmienia to faktu, że wcześniej jego Slovan z Dražiciem w składzie zdobył mistrzostwo Słowacji. Teraz znowu są w jednym klubie i mocno sobie ufają. O ile zespół Ševeli był w dołku, bo w czterech ligowych meczach zdobyli tylko dwa punkty, to właśnie głównie Dražić swoją energetyczną, konkretną grą sprawił, że zespół wyrwał się z marazmu.

Rozmowa z Markiem Saganowskim, który zaczyna pracę na własny rachunek. Trochę o tym, czego w ogóle można się spodziewam po debiutancie w tym zawodzie.

Smutno było rozstać się z Legią?

Wiele zawdzięczam temu klubowi jako piłkarz i trener. Pracowałem w akademii, byłem asystentem w rezerwach i pierwszym zespole, samodzielnie prowadziłem drużynę U-19, ale coś się kończy i zaczyna. Legia to na razie rozdział zamknięty.

Trener Saganowski to raczej kij czy marchewka?

Marchewka. Trzeba być sprawiedliwym wobec siebie i kolegów. Ale potrafię się zdenerwować.

„Powodzenia Sagan. Tylko bez tortu dzisiaj” – napisał w poniedziałek na Twitterze jeden z pana byłych kolegów z szatni Legii. Wciąż gra w piłkę, obrońca…

Twittera nie mam, ale podejrzewam Kubę Rzeźniczaka. Nawiązał do imprezy z okazji mojego setnego gola w ekstraklasie – z radości wsadziłem wtedy głowę w tort. Kuba nagrał film i za moją zgodą upublicznił go. Za 20 lat, jeśli w roli trenera osiągnę to, co zdobyłem jako piłkarz, będzie następna impreza i tort. Ale nie wcześniej.

Jak wysoko sięgają pana ambicje jako trenera?

Za długo jestem w piłkarskim środowisku, by daleko wybiegać w przyszłość. Chciałbym kiedyś spróbować sił za granicą. Mamy wielu utalentowanych szkoleniowców, ale mało kto nas ceni. Mówi się, że dobrą reklamę robi trenerom Łukasz Piszczek, który wciąż gra w piłkę, ale zaraz będzie szkoleniowcem, a może znajdzie się też w sztabie reprezentacji. Granice są otwarte, więc kiedyś chciałbym spróbować gdzie indziej.

Antoni Bugajski w swoim felietonie mówi o wyborach prezesa PZPN. Czyli o zawodach w liczeniu szabel. Co nowego w tym temacie?

Prezes Jagiellonii Białystok Cezary Kulesza na razie postępuje w myśl starego rosyjskiego porzekadła – tisze jediesz, dalsze budiesz. Zamieszanie spowodowane pandemią nieoczekiwanie stało się jego sprzymierzeńcem. Jakakolwiek uwaga skupiona jest na Koźmińskim, a on może się zająć zakulisową robotą. A przecież natura tych wyborów jest diametralnie różna od powszechnych. Tutaj nie ma mowy o konkursie piękności, nie trzeba ładnie wypadać w telewizji i czarować frazesami na wiecach. Wiecowanie w ogóle jest niepotrzebne, bo liczy się wyłącznie poparcie 118 delegatów, którzy będą głosowali na zjeździe. Zamiast udzielania wywiadów, wystarczy spotykać się z elektorami. I zwykle im bardziej nieformalne są to spotkania, tym skuteczniejsze. W środowisku mówi się, że w czasie rozmów, często przybierających formę dyskusji kończących się bladym świtem, ważny jest dar przekonywania i umiejętność tak zwanego liczenia szabel. Tak właśnie – chodzi o mityczne „liczenie szabel”, kwintesencję życia sportowego działacza w czasie przedwyborczym. Kulesza ze swoimi ludźmi zawzięcie te szable liczą i w rachowaniu podobno dochodzą do siedemdziesięciu. Jeśli byłaby to prawda, wystarczyłoby do wygranej. Taka informacja krąży więc sobie w środowisku i rozumiem, że w założeniu powinna osłabiać ducha bojowego zwolenników Koźmińskiego. […] Problem z tymi interesującymi przeciekami jest taki, że wybory dopiero w sierpniu przyszłego roku. To jeszcze nie jest czas liczenia szabel. Wyciąganie zbyt dalekich wniosków z ustnych deklaracji („w porządku Czarek, na pewno będę na ciebie głosował”) grozi spektakularnym błędem. 

Gazeta Wyborcza

Nic o piłce.

fot. Newspix

Nie wszystko w futbolu da się wytłumaczyć liczbami, ale spróbować zawsze można. Żeby lepiej zrozumieć boisko zagląda do zaawansowanych danych i szuka ciekawostek za kulisami. Śledzi ruchy transferowe w Polsce, a dobrych historii szuka na całym świecie - od koła podbiegunowego przez Barcelonę aż po Rijad. Od lat śledzi piłkę nożną we Włoszech z nadzieją, że wyprodukuje następcę Andrei Pirlo, oraz zaplecze polskiej Ekstraklasy (tu żadnych nadziei nie odnotowano). Kibic nowoczesnej myśli szkoleniowej i wszystkiego, co popycha nasz futbol w stronę lepszych czasów. Naoczny świadek wszystkich największych sportowych sukcesów w Radomiu (obydwu). W wolnych chwilach odgrywa rolę drzew numer jeden w B Klasie.

Rozwiń

Najnowsze

Komentarze

41 komentarzy

Loading...