Reklama

Boniek: Narzekanie na Mycia bierze się z tego, że grupa zazdrosnych sieje ferment

redakcja

Autor:redakcja

16 grudnia 2020, 12:09 • 6 min czytania 62 komentarzy

Dzisiaj w poranku Weszło.FM gościł Zbigniew Boniek, więc wiadomo, że było ciekawie. Wojciech Piela i Monika Wądołowska pytali o Roberta Lewandowskiego, kadrę Brzęczka, a także o gorący temat ostatnich dni, czyli o Wojciecha Mycia i jego aparycję. Zapraszamy na zapis rozmowy.

Boniek: Narzekanie na Mycia bierze się z tego, że grupa zazdrosnych sieje ferment
Rozmawiamy w przededniu plebiscytu FIFA na najlepszego piłkarza roku…

… i wiemy, kto wygrał. Musiał wygrać Lewandowski. Jedyną drużyną na świecie, która zasłużyła w tym roku na wyróżnienie, jest Bayern. W nim są cztery gwiazdy: Neuer, Kimmich, Mueller i Lewandowski. A ten ostatni ze względu na swoje umiejętności strzeleckie ich wszystkich przykrył. Jeśli więc chce się wyróżnić Bayern, trzeba docenić Lewandowskiego.

A w plebiscycie Przeglądu Sportowego powinien tym razem pokonać Bartka Zmarzlika?

Porównywanie go ze Zmarzlikiem, Błachowiczem, Świątek, czyli przedstawicielami innych dyscyplin, nie ma innego sensu niż sens sympatii – trudno przecież powiedzieć, że Zmarzlik jest lepszy od Lewandowskiego albo odwrotnie. Natomiast moim zdaniem w tym roku wygra to Robert.

Widzi w nim pan trenera piłkarskiego po karierze, czy odda się czemuś innemu?

Biznes. Robert gra w erze, w której zarabia się tak dużo pieniędzy, że będzie chciał nimi inaczej zarządzać. On bardziej wygląda na właściciela klubu, prezesa. Bardziej niż być zarządzanym chciałby sam zarządzać, ma rację, dlatego nie widzę w nim przyszłego trenera.

A inni reprezentanci?

Musiałbym strzelać, jednak Kamil Glik czy Łukasz Piszczek to materiały na trenerów w przyszłości. Natomiast prawdziwe oblicze piłkarzy poznajemy dopiero wtedy, gdy zawieszają buty na kołku. Wychodzą inne walory. No, ale stawiam na tych dwóch, bo teraz mamy bardzo młodą drużynę, niech więc oni najpierw pograją, zbudują swoje gabloty, a potem będziemy myśleć.

Reklama
A czy Piszczek trafi do sztabu Jerzego Brzęczka? Mówi się o tym coraz głośniej.

O wielu rzeczach mówi się głośno, ale teraz tego tematu w ogóle nie ma. Jeżeli ktokolwiek ma trafić do sztabu w okresie przed Euro, to tylko ktoś, kto ma coś sportowego do zaoferowania. Trzeba by przeanalizować, czy Łukasz miałby się zajmować pracą obrońców, czy czymś innym. Ja go odbieram bardzo pozytywnie i jeśli znalazłaby się dla niego odpowiednia rola, to czemu nie, ale za wcześnie o tym mówić.

Wracając do Lewandowskiego: zastanawiał się pan, dlaczego Lewandowski strzela za Brzęczka mniej niż za Nawałki?

To czysty przypadek. Nie graliśmy z San Marino, z Gibraltarem, gdzie Robert strzelał po osiem – dziesięć goli w dwóch spotkaniach. Też wcześniej liczyliśmy tylko na niego, a w tych eliminacjach decydujące bramki miał choćby Piątek, więc to się różnie rozkładało. Napastnik ma momenty. Czasem dotkniesz piłkę i od razu wpada, czasem nie chce. W Lidze Mistrzów Robert strzelał do finału, w finale wpaść nie chciało. Takie jest życie napastnika. Tworzenie kolejnych historii jest niepotrzebne, ale wiadomo, że Robert chciałby tych trafień mieć więcej.

Mamy czym zaskoczyć Anglię i Hiszpanię w przyszłym roku?

W teorii oba te zespoły są mocniejsze, co nie znaczy, że muszą z nami wygrać. Natomiast w grudniu o tym nie myślę. Na papierze powinniśmy wygrać pozostałe mecze i powalczyć z Anglią, ale to papier.

A jaka jest pana zdaniem prawda o reprezentacji Węgier? Z jednej strony mówi się, że musimy ich ograć, z drugiej, że się rozwijają.

Zależy kogo spytać. Gdy spytać grupę Weszło, to mówicie, że wszyscy to są ogórki i musimy mieć 24 punkty. Ja uważam, że ich futbol się rozwinął, rozbudowują swoją infrastrukturę, mają dwie-trzy drużyny klubowe, które chcą pokazywać w Europie. Natomiast my jesteśmy mocniejsi mimo ich rozwoju. Ale to nie znaczy, że możemy być spokojni. Tak jak my zrobiliśmy niespodziankę na Wembley, tak trzeba uważać, żebyśmy dla niektórych nie byli Anglią z Wembley.

Co może wydarzyć się z Milikiem zimą? Ma pan sygnały o transferze?

Wszystko zależy od pana De Laurentiisa. On nie jest zadowolony, że musi płacić Milikowi, a Milik nie gra. Natomiast wiedzy o transferze nie mam.

Zapytamy jeszcze o temat kariery Wojciech Mycia. Zbigniew Przesmycki miał powiedzieć, że Myć jest przystojny i ładnie biega, dlatego sędziuje.

Prowadzę zarządy PZPN-u i takich słów sobie nie przypominam. Żeby być sędzią piłkarskim, trzeba mieć odpowiednie kwalifikacje i umiejętności techniczne, taktyczne, trzeba umieć zarządzać grupą ludzi, trzeba mieć autorytet, aparycję… Wiele czynników się na to składa. Ja nie chcę być adwokatem pana Mycia, ale widzę dyskusję, która jak zwykle pozbawiona jest spokoju i argumentów. A jest wiele przekłamań. Zbadajmy sezon 16/17. Była wyselekcjonowana grupa sędziów, która na jesieni prowadziła mecze trzeciej i drugiej ligi. Myć prowadził bodaj sześć meczów trzeciej ligi i cztery drugiej. W całym roku 2017 prowadził jeden mecz Ekstraklasy w 37. kolejce Pogoń – Korona Kielce. Dostał szansę w meczu bez stawki i konsekwencji. Mówienie więc, że Myć prowadził mecze Ekstraklasy w 2017 roku, jest nieporozumieniem. Rok później poszedł krok do przodu i prowadził spotkania pierwszej ligi. A w Ekstraklasie dopiero w 37. kolejce prowadził mecz Arka – Śląsk Wrocław, który nie miał żadnego znaczenia dla układu tabeli. Budowanie sędziego nie jest łatwe. Chcemy, żeby pan Myć prowadził mecze jak najlepiej i nie popełniał błędów, ale błędy robią wszyscy. Natomiast ja panu pokazałem, że przez dwa lata pan Myć prowadził dwa spotkania, a kiedyś musiał dostać szansę.

Reklama
Tyle że był jeszcze półfinał Pucharu Polski, który Myć dostał bez żadnego spotkania w pierwszej lidze.

Wiadomo, jaki był wynik pierwszego meczu Wigry-Arka. 3:0 dla Arki na wyjeździe. Jeśli więc ma pan fajnego, młodego sędziego i chce pan mu dać szansę zrobić krok do przodu, to danie mu takiego spotkania nie jest niczym nienaturalnym. Poza tym nie wydaje mi się, by on w tym meczu popełnił jakikolwiek błąd. Młodym sędziom trzeba dawać możliwości. Teraz pojawił się pan Sylwestrzak i jest dobrze odbierany. A pamiętam, że też w tym sezonie prowadził w pierwszej lidze spotkanie Chrobrego z Koroną. Nie uznał bramki dla Korony w ostatniej minucie. Trener Korony na konferencji narzekał, że sędziowie go skrzywdzili i miał rację, bo pan Sylwestrzak popełnił błąd. Ale gdybyśmy sędziów eliminowali po jednym błędzie, to byśmy ich nie mieli. Trzeba dawać szanse. Gdybym ja był w zarządzie sędziowskim, to co roku dawałbym taką „green way”, zieloną drogę dla najlepszego młodego sędziego. 23-25 lat. I dać mu mecz Ekstraklasy czy pierwszej ligi. Ale wtedy pojawiłaby się dyskusja, dlaczego tej szansy nie dostaje ktoś inny. Całe narzekanie bierze się z tego, że grupa niezadowolonych i zazdrosnych sieje ferment. Jakby prześledzić kariery pana Marciniaka, Stefańskiego czy Frankowskiego, to jeśli się chce, zawsze się coś znajdzie.

Ale oni nie przeskakiwali w jeden sezon z trzeciej ligi do Ekstraklasy. To budzi wątpliwości.

No i widzi pan, że to jest nieprawdą! On na jesieni 2016 roku prowadził trzecią i drugą ligę, a wiosną przeszedł do programu sędziów, więc prowadził drugą ligę oraz pierwszą.

Oraz półfinał Pucharu Polski i ostatnią kolejkę Ekstraklasy.

Oczywiście. Ale znów: ja nie mam zamiaru bronić sędziego Mycia.

A nie ma pan nic do zarzucenia panu Przesmyckiemu?

Co mam mieć? Nie rozumiem. Jeżeli jest fajny i utalentowany piłkarz, który gra w trzeciej lidze, a pod koniec sezonu gra w Ekstraklasie, to zarzucamy coś trenerom? Jeśli organizacji sędziowskiej wydaje się, że sędzia Myć robi postępy, to dlaczego ja mam się w to wtrącać? Nie mam podstaw. Oni robią analizy, egzaminy. Teraz wybił się pan Myć, może zaraz wybije się ktoś inny. Ja chciałbym, żeby był sędzia, który jesienią prowadzi A-klasę, a wiosną Ekstraklasę. Jeżeli jest dobry. Na tym polega progres. Ale stu innych sędziów by się przyczepiło, dlaczego wybrano jego, a nie mnie.

Rozmawiali WOJCIECH PIELA i MONIKA WĄDOŁOWSKA

Fot. FotoPyk

Najnowsze

Komentarze

62 komentarzy

Loading...