Reklama

Z dużej chmury… Nawet mżawki nie ma

redakcja

Autor:redakcja

12 grudnia 2020, 21:08 • 3 min czytania 5 komentarzy

Dziwaczne to były Derby Manchesteru. Niby nic się nie działo, niby bezbramkowy remis, ale tak naprawdę – pod względem taktycznym – było to ciekawe spotkanie. W końcu obaj trenerzy skupili się na tym, by wyłączyć z gry najlepszych zawodników przeciwnika. Sęk w tym, że u kibiców wywoływało to w najlepszym wypadku zgrzytanie zębami. 

Z dużej chmury… Nawet mżawki nie ma

Bo to szachowanie poprzez eliminację kluczowych ogniw było całkiem skuteczne.

Uśpiony Fernandes

Właściwie przez 90 minut trudno było powiedzieć cokolwiek o Bruno Fernandesie. Portugalczyk nie kreował aż tak często, jak nas do tego przyzwyczaił, głównie ze względu na Rodriego, który służył zawodnikowi Manchesteru United za plaster. Hiszpan a to poskrobał po piętach, a to wszedł barkiem. 26-latek w pierwszej połowie nie mógł pohasać, więc delikatnie skorygował swoje ustawienie w kolejnych 45 minutach.

Wiązało się to z większą swobodą, lecz Fernandes nie potrafił z tego korzystać. A właściwie to jego koledzy nie potrafili. Pomocnik idealnie dograł choćby do Marcusa Rashforda, który został powalony w polu karnym, lecz jedenastki nie było, gdyż Anglik znalazł się na spalonym. Jednak nie można też Portugalczyka specjalnie usprawiedliwiać, bo poza tą jedna akcją był on właściwie niewidoczny. Z rzutu wolnego w pierwszej połowie – który normalnie wiązał się z dużym zagrożeniem z jego strony – nie wyszło nic, bo strzał rozbił się o mur. Tak jak niemal każdy atak Manchesteru United.

Nic dziwnego, że Czerwone Diabły, które pozbawione były wpływu swojego głównego kreatora, zdołały oddać zaledwie dwa celne strzały, w dodatku dalekie od realnego zagrożenia bramki Edersona.

Reklama

Uśpiony De Bruyne

Nie lepiej wiodło się mózgowi drużyny Guardioli, który wydawał się być dzisiaj odłączony od reszty ciała. Belg nie pociągał za sznurki, nie otwierał bram, samemu też nie potrafił wykończyć stworzonych mu przez kolegów akcji. A takie przecież były, bo chociaż Manchester City w drugą połowę wszedł znacznie słabiej niż Manchester United, to pod koniec De Bruyne zmarnował genialną okazję.

Piłkę posłał mu Gabriel Jesus, Belg przyjął, uwolnił się spod opieki… po czym oddał strzał przepełniony żałością i nieporadnością. Zachował się jak 16-letni junior, który musi strzelić 40-letniemu Adamowi z A-klasy. Był zasłużony remis, ale The Citizens mogli i chyba powinni wówczas prowadzić. Tym bardziej, że jeszcze w pierwszej połowie Mahrez zmarnował inną dogodną sytuację, którą wykreował właśnie De Bruyne. 29-latek zdecydowanie nie był dziś pod grą, ale w tamtym momencie przebudził się, idealnie dograł do Algierczyka, lecz i on przegrał pojedynek z De Geą.

Bramki być mogły, lecz bramek nie było. Oba kluby muszą być zadowolone z końcowego wyniku, a trenerzy ze skuteczności swoich planów. Oczywiście pod warunkiem, że obaj zakładali trzymanie rywala w szachu, a nie otwarte naparzanie się rodem z angielskiego baru lat 80. W tabeli status quo zachowane. United o punkt przed derbowym rywalem, ale jednocześnie ze stratą czterech oczek do Tottenhamu i Liverpoolu. Co ciekawe – dzięki dzisiejszemu remisowi, piątą lokatę utrzymuje… West Ham United.

David Moyes musiał się uśmiechnąć po końcowym gwizdku.

MANCHESTER UNITED 0:0 MANCHESTER CITY

Fot.Newspix

Najnowsze

Ekstraklasa

Trela: Napastnicy drugiego wyboru. Kto w Ekstraklasie ma w ataku kłopoty bogactwa?

Michał Trela
0
Trela: Napastnicy drugiego wyboru. Kto w Ekstraklasie ma w ataku kłopoty bogactwa?

Anglia

Anglia

Zmiany w FA Cup. Brak powtórek w przypadku remisów

Bartosz Lodko
1
Zmiany w FA Cup. Brak powtórek w przypadku remisów
Anglia

Schorowany trener i asystent-skandalista. Pierwsza złota era Manchesteru City

Michał Kołkowski
2
Schorowany trener i asystent-skandalista. Pierwsza złota era Manchesteru City

Komentarze

5 komentarzy

Loading...