Reklama

U Piątka kolejny raz po dobrym spotkaniu, przychodzi słabszy występ.

redakcja

Autor:redakcja

12 grudnia 2020, 18:37 • 4 min czytania 9 komentarzy

Jeśli ktoś liczył, że Krzysztof Piątek kolejny raz trafi dla Herthy, a mecz pomiędzy berlińczykami a Borussią Moenchengladbach okaże się idealną opcją na zimowe sobotnie popołudnie, musi czuć teraz spory zawód. Polski napastnik nie pokazał dziś niczego nadzwyczajnego. Na dodatek inni piłkarze również nie zadbali o emocje. Ostatecznie spotkanie zakończyło się remisem 1:1, a na boisku poza piękną bramką Matteo Guendoziego i akcją przy wyrównującym golu „Źrebaków” nie działo się nic ciekawego. Zresztą podziwiamy wszystkich tych, którzy zdecydowali się po pierwszej połowie kontynuować oglądanie tego marnego widowiska.

U Piątka kolejny raz po dobrym spotkaniu, przychodzi słabszy występ.

Po bardzo dobrym występie w derbach Berlina, okraszonym dwoma trafieniami, Piątek miał ogromną szansę, by ugruntować swoją pozycję w wyjściowej „jedenastce” Starej Damy. Niestety, kolejny raz Krzysiek nie potrafił strzelić bramki w dwóch spotkaniach z rzędu. Czy zagrał dziś słabo? Trudno to jednoznacznie ocenić. Koledzy nie pomagali mu za wiele.  Rzadko podawali. Nikt nie wykreował dla niego dogodnej szansy. Właściwie w pierwszej odsłonie miał jedną w miarę dogodną okazję, ale koło „setki” ona nawet nie stała. Poza tym? Polak walczył, dużo biegał, wychodził na pozycję, lecz finalnie efektów zabrakło. A to z nich jest przede wszystkim rozliczany. Dla Bruno Labbadii też niełatwym zadaniem będzie ocenić poczynania Piątka. Mimo wszystko nasz napastnik nie zaprezentował się na tyle źle, by w przyszłej kolejce wylądować na ławce rezerwowych.

Szczególnie, że gdy ostatnio usiadł na ławce w derbach, to musiał ratować po przerwie drużynę przy wyniku 0:1.

Oczy krwawiły w czasie pierwszej połowy

A samo widowisko? Trener Marco Rose postanowił, że w dzisiejszym meczu na ławce rezerwowych wylądują zawodnicy stanowiący o sile ofensywnej Borussii: Lars Stindl, Marcus Thuram, Alassane Plea. Zapewne chciał dać odpocząć liderom po pucharowych bojach. W berlińskiej drużynie z powodu nadmiaru żółtych kartek pauzować musiał Matheus Cunha. Kto śledzi obie niemieckie drużyny, ten wie, co oznaczał brak tego kwartetu.

Kibicom mogła zapalić się alarmowa lampka, że w tym spotkaniu raczej nie uświadczą zbyt wielu finezyjnych akcji i niestandardowych zagrań.  Ale zapewne nawet najwięksi malkontenci nie spodziewali się, że pierwsze 45 minut okaże się aż takim paździerzem. Poza tym, że Borussia Park jest zdecydowanie większym stadionem, a na grafice telewizyjnej znajdowało się logo Bundesligi, to niczym się starcie nie różniło się od polskiego znanego ekstraklasowego klasyku Górnik Łęczna – Podbeskidzie.

Reklama

Masa niedokładnych podań. Dokładnych i szybkich akcji jak na lekarstwo. Mizerna liczba strzałów z obu stron. Gdy już komuś udało się przedostać w okolice pola karnego przeciwnika, to brakowało dobrego zagrania do adresata albo pomysłu na to, by zaskoczyć defensywę rywala. Wspomniany Krzysztof Piątek ten jeden raz otrzymał niezłe podanie na skraju pola karnego, lecz oddając strzał, był za bardzo odchylony i futbolówka poleciała na trybuny. W samej końcówce Hannes Wolf atomowo uderzył z dystansu, jednak bramkarz Starej Damy wybił piłkę na rzut rożny.

I to było tyle, jeśli chodzi o pierwszą część meczu. Jeżeli ktoś postanowił w przerwie zmienić kanał i wybrać inne widowisko sportowe, to wcale nie jesteśmy zdziwieni taką postawą.

Przebłyski geniuszu uratowały widowisko

Z tym, że warto być czasem cierpliwym. Widzowie, którzy postanowili wytrzymać i oglądać dalej to starcie otrzymali nagrodę już w 47. minucie. Fatalnie zachował się Denis Zakaria, we własnej szesnastce stracił piłkę na rzecz Vladimira Darida, a czeski pomocnik wycofał ją do Matteo Guendouziego, który bez przyjęcia kapitalnie uderzył w prawy górny róg ramki. Piękny gol i zarazem niezła rekompensata za te cierpienia wizualne sprzed przerwy.

Swoją drogą należy być wdzięcznym Zakarii. Kto wie, co byłoby, gdyby nie postanowił zachować się w tak głupi sposób. A tak mecz się otworzył. Gospodarze ruszyli odważniej do przodu. Hertha starała się wyprowadzać kontrataki, które potrafiły zagrozić Borussii. Całkiem znośnie zaczęło to wyglądać.

Podopieczni Marco Rose dopięli swego w 70. minucie. Świetnym przeglądem pola popisał się Florian Neuhaus, inteligentnie podał góra do Matthiasa Gintera. Niemiecki obrońca głową zgrał piłkę do Breela Embolo, który dopełnił formalności i z najbliższej odległości wpakował ją do bramki. „Źrebaki” świetnie przeprowadzili tę akcję i tym samym kanapowi uczestnicy widowiska otrzymali kolejną nagrodę za to, że nie przełączyli na inny kanał telewizyjny.

***

W końcowym fragmencie meczu, to zawodnicy Bruno Labbadii mogli strzelić gola na wagę 3 punktów. Doskonałą szansę miał wprowadzony za Piątka Daishawn Redan, lecz jego uderzenie po ziemi okazało się minimalnie niecelne.

Reklama

Cóż, nikt nie będzie długo pamiętał tego spotkania. Poza sytuacjami bramkowymi nie wydarzyło się nic godnego większej uwagi. Remis zarówno dla gospodarzy, jak i berlińczyków nie jest satysfakcjonujący. Hertha chce wygrzebać z dolnej części tabeli, a Borussia powoli zaczyna tracić kontakt z czołówką. Zestawienie personalne wyjściowego składu „Źrebaków” było co najmniej zaskakujące. Awans do 1/8 finału Ligi Mistrzów – w bardzo szczęśliwych okolicznościach – wywalczyli przecież w środę, a żeby w przyszłym sezonie mogli grać w tych rozgrywkach, koniecznie muszą nadrabiać stratę punktową do czwartego miejsca.

Decyzja o tym, by liderzy pozostali w blokach startowych była być może uzasadniona zmęczeniem gwiazd, ale jednocześnie dość kosztowna.

Borussia Moenchengladbach – Hertha Berlin 1:1 (0:0)

B. Embolo 70′ – M. Guendouzi 47′

Fot.Newspix

Najnowsze

Ekstraklasa

Trela: Gotowi na czarną godzinę. Dlaczego kluby muszą dać sobie prawo do gorszego sezonu

Michał Trela
0
Trela: Gotowi na czarną godzinę. Dlaczego kluby muszą dać sobie prawo do gorszego sezonu
Francja

Bajka z happy endem. Był pół centymetra od śmierci, za moment wróci do gry

Szymon Piórek
0
Bajka z happy endem. Był pół centymetra od śmierci, za moment wróci do gry

Niemcy

Niemcy

Niespodziewany trener Bayernu. W tym tygodniu ma podpisać kontrakt

Szymon Piórek
2
Niespodziewany trener Bayernu. W tym tygodniu ma podpisać kontrakt
Niemcy

Florian Wirtz nie na sprzedaż. „Jest bezcenny, nie można go kupić”

Arek Dobruchowski
0
Florian Wirtz nie na sprzedaż. „Jest bezcenny, nie można go kupić”

Komentarze

9 komentarzy

Loading...