Reklama

Doliczony czas gry – czas obijania Lecha

redakcja

Autor:redakcja

26 listopada 2020, 23:11 • 3 min czytania 123 komentarzy

Tomasz Rząsa, dyrektor sportowy Lecha Poznań, rzucił dziś na antenie TVP Sport, że jego drużyna z tą kadrą radzi sobie z grą na trzech frontach. Jeśli miał na myśli to, że Kolejorz ma tylu zawodników, że nawet w obliczu kłopotów kilku piłkarzy nie musi wystawiać juniorów, można przyznać mu rację. No ale stawiamy, że chodziło mu jednak o coś innego, o dobrą i efektywną grę we wszystkich rozgrywkach, a to brzmi już jak zaklinanie rzeczywistości. Pucharu Polski, w którym Lech grał z ekipami z niższych lig, nie uwzględniamy, w Ekstraklasie drużyna z Poznania ugrała zawrotne dwa punkty w czterech meczach, a w Europie jak na łazarskim rejonie – też nie jest kolorowo. Dziś ekipa Dariusza Żurawia rozegrała najsłabszy mecz w pucharach, uwzględniając eliminacje. 

Doliczony czas gry – czas obijania Lecha

Fatalne było przede wszystkim pierwsze 45 minut w wykonaniu Kolejorza. Na szczęście sędziowie zazwyczaj coś dorzucają też do podstawowego czasu tej części gry. Pan Ardeleanu dodał dwie minuty i choć kompletnie nic na to nie wskazywało, dla Lecha – jak się przynajmniej wydawało – był to czas przełomowy.

Po pierwsze: w końcu udało się stworzyć w nim jakiekolwiek zagrożenie pod bramką Bodarta – po indywidualnej akcji nieznacznie pomylił się Ishak.
Po drugie: chwilę później z boiska z drugą żółtą kartką wyleciał Oulare, który pociągnął z łokcia Jakubowi Moderowi.

Co (nie)ciekawe, przyjęcie ciosu w papę było najlepszym zagraniem reprezentanta Polski w pierwszej części. Cały Lech cierpiał w Liege, gospodarze wyglądali dziś o niebo lepiej niż w pierwszym spotkaniu, ale obserwowanie Modera ból sprawiało również i nam. Jego straty przestaliśmy liczyć po piątej, a pozostawał jeszcze jakiś kwadrans do zejścia do szatni, więc mógł zakręcić się nawet koło dychy. A jeszcze gorsza informacja jest taka, że to nakręcało akcje Belgów, po odebraniu piłki wiedzieli, jak zrobić z niej użytek.

Aż do momentu, w którym trzeba było oddać strzał – wtedy albo trafiali w Bednarka, albo po prostu pudłowali. Począwszy strzału Faia w 16. minucie, a skończywszy w 41., na sytuacji, w której nie dziubnął piłki Lestienne – Lech w tym okresie praktycznie tylko walczył o przetrwanie.

Reklama

Szczęścia Kolejorz miał aż nadto, chyba tak to trzeba ująć. Tyle, że trochę poprzewracało się lechitom od niego w tyłkach. Zamiast wykorzystać okazję, okrutnie to skiepścili. Wszystko zaczęło się zgodnie z planem. Grając w przewadze, Kolejorz stwarzał zagrożenie, a jego konsekwencją był gol Ishaka w 60. minucie. Powinien paść już chwilę wcześniej, ale ważne, że był. Świetnie zachował się Puchacz, który po odbiorze walnął ruletę w polu karnym i odegrał piętą, a chyba jeszcze lepiej Szwed, który najpierw – co było kluczowe – nie spalił akcji, a później zmieścił piłkę przy słupku.

Bailando!

Szkoda tylko, że potrwało trzy minuty. Wiele strat zaliczył Moder, ale mu się upiekło. Tiba tyle farta nie miał. Strzał Balikwishy jeszcze obronił Bednarek, ale dobitka Tapsoby już do bramki wpadła.

A na tym nie koniec utrudniania sobie życia. Dziesięć minut później z boiska wyleciał z drugim żółtkiem Crnomarković i wszystko poszło w diabły.

Wszystko, bo Standard nie dał Lechowi nawet punktu. Był lepszy. Długo udało się to kamuflować, no ale sędziowie doliczają coś nie tylko do pierwszych połów, lecz również do drugich. Ten czas to z kolei przekleństwo Kolejorza, bo tylko w ostatnich tygodniach:

  • Legia wygrała z nim mecz po golu Lopesa,
  • Raków zremisował po szalonym rajdzie Szelągowskiego,
  • Standard przechylił szalę na swoją korzyść po główce Laifisa.

Szkoda. Cholernie szkoda. Szkoda strzępić ryja. I z tym punktem sytuacja w tabeli byłaby bardzo ciężka (Rangersi i Benfica po remisie mają po osiem oczek), ale teraz pozostaje liczyć na cud. Zaczynamy się zastanawiać, czy jest kapitał, którego Lech nie potrafiłby roztrwonić. Cytując Rząsę – radzą sobie.

Reklama

STANDARD LIEGE – LECH POZNAŃ 2-1

Tapsoba 63′, Laifis 90+3′ – Ishak 60′

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Inne kraje

Życie i śmierć w RPA. Dlaczego czarni są rozczarowani wolnością i partią Mandeli?

Szymon Janczyk
0
Życie i śmierć w RPA. Dlaczego czarni są rozczarowani wolnością i partią Mandeli?
Anglia

Awans z perspektywy drona. Po 12 latach Portsmouth znowu zagra w Championship

Szymon Piórek
0
Awans z perspektywy drona. Po 12 latach Portsmouth znowu zagra w Championship

Komentarze

123 komentarzy

Loading...