Reklama

Jaki dzień, taki mecz

redakcja

Autor:redakcja

25 listopada 2020, 23:39 • 4 min czytania 8 komentarzy

25 listopada 2020 na zawsze zostanie zapamiętany jako bardzo smutny dla wszystkich fanów futbolu na całym świecie. Jeśli ktoś zdecydował się obejrzeć rywalizację Atletico Madryt z Lokomotiv Moskwa, mógł wpaść w jeszcze bardziej melancholijny nastrój. Puste krzesełka na Wanda Metropolitano, ogromna ulewa i przejmująca minuta ciszy ku czci zmarłego Diego Armando Maradony. W tym momencie w oczach Diego Simeone pojawiły się łzy. Szczerze, przejmujące, oddające cierpienie. Obrazek mocno chwytający za serce. „Cholo” to przecież charyzmatyczny twardziel. Ten, który w reprezentacji Argentyny wielokrotnie nosił fortepian, po to, by jego kolega – wielki artysta boiskowy – mógł grać na murawie swój własny koncert, podczas tego wieczoru był pogrążony w absolutnej żałobie i przygnębieniu. Na boisku również nie było radośnie. Mecz zakończył się wynikiem 0-0.

Jaki dzień, taki mecz

Trener Lokomotivu – Marko Nikolić oraz skrzydłowy Valdislav Ingantiev na przedmeczowej konferencji prasowej zapowiadali ofensywną i odważną grę. Wprost przyznali, że nie mogą kalkulować, jeśli marzą o awansie do fazy pucharowej Ligi Mistrzów. Okazało się, że bredzili. Niczego takiego nie ujrzeliśmy. Głęboko ustawiona defensywa. W pierwszej połowie oddali zero strzałów na bramkę.

Nie ma co, ze strony moskiewskiej drużyny zobaczyliśmy w pierwszej części rywalizacji mniej więcej tyle odwagi, ile mięsa w najtańszych parówkach dyskontowych.

Gospodarze z kolei w tym spotkaniu zmuszeni byli radzić sobie bez swoich najgroźniejszych żądeł – Luisa Suareza i Diego Costy. Podopieczni Diego Simeone starali się od samego początku narzucić rywalom swoje warunki gry. Próbowali przede wszystkim poprzez akcje oskrzydlające znaleźć sposób na zdobycie premierowego trafienia. Niezwykle aktywny był dziś Yannick Carrasco oraz Angel Correas, lecz bardzo pewnie bronił podstawowy bramkarz reprezentacji Rosji – Guilherme. Wprawdzie nie były to jakieś niezwykłe parady, ale dzięki szybkiej reakcji i dobremu ustawieniu kilkukrotnie uchronił swój zespół przed utratą bramki w pierwszych 45. minutach.

Zespół z Madrytu często atakował, ale goście bardzo rozważnie grali w obronie. Zdyscyplinowani taktycznie. Zamiast ofensywnej gry, była głęboka cofnięta i mocno zagęszczona defensywa. Cóż, kolejny przykład, ile znaczy bajdurzenie na przedmeczowych spotkaniach z mediami.

Do przerwy słabe widowisko.

Druga część gry również nie mogła ukontentować widzów przed teleodbiornikami. Atletico w każdym aspekcie miało miażdżącą przewagę, lecz nic z tego nie wynikało. Lokomotiv – fakt – miał sporo szczęścia. Bramkarz także dziś bardzo pomógł kolegom wywieźć punkt z Madrytu. Mimo wszystko „Los Colchoneros” byli nieskuteczni i momentami zbyt czytelnie grający w ofensywie. Rozczarował Joao Felix. Poza kilkoma ciekawymi zagraniami kompletnie nie widać było u niego żadnego błysku. Zabrakło tej wybitnej inteligencji boiskowej. Zaprezentował zdecydowanie za mało nieszablonowych i kreatywnych rozwiązań.

Reklama

W 67. minucie po strzale Carrasco, Guilherme odbił przed siebie piłkę, następnie dopadł do niej Koke i umieścił w siatce, lecz po videoweryfikacji sędzia nie uznał trafienia. Drużyna ze stolicy Hiszpanii  starała się jeszcze bardziej podkręcić tempo akcji, jednak nie dało to pożądanych przez nich efektów.  W samej końcówce to drużyna Nikolicia mogła strzelić bramkę, ale po tym, jak Grzegorz Krychowiak wyłuskał piłkę przy linii końcowej i wycofał do Ze Luisa, napastnik z Republiki Zielonego Przylądka będąc popychanym, stracił futbolówkę, a arbiter główny nie podyktował rzutu karnego. Chwilę potem Slavko Vincić zagwizdał po raz ostatni w tym spotkaniu.

Smutny dzień, smutny mecz, dość marne widowisko. Choć niektórzy eksperci w pewnym kulinarnym studiu uważają inaczej. Okej. Spoko.  Wynika z tego, że oglądaliśmy chyba zupełnie inne stracie.

A jak zagrali reprezentanci Polski?

To był najlepszy występ Grzegorza Krychowiaka od wielu miesięcy. W destrukcji bezbłędny. Bardzo waleczny i nieustępliwy. Nie pograł sobie przy nim Joao Felix. Prawdziwy lider defensywy, nierzadko pełniący funkcję fałszywego stopera. W rozegraniu akcji miewał różne momenty. Zdarzyło się, że niecelnie podał, czasem posłał ciekawe prostopadłe zagranie. Zwłaszcza pod koniec spotkania wziął na siebie ciężar gry. A to został sfaulowany, a to zrobił sprint pod pole karne przeciwnika i zaadresował do kolegi znajdującego się na czystej pozycji w polu karnym podanie tzw. ciasteczko. Grzegorzu, czemu tak nie mogłeś zagrać tydzień temu przeciwko Holandii?

No właśnie.

Maciej Rybus także zagrał bardzo solidnie. Wprawdzie rzadko preferował wycieczki na połowę rywala, lecz zadania defensywne wykonywał z największą starannością. Nie dawał objeżdżać się przez Marcosa Llorretne. Kieran Trippier nie pohasał sobie lewą stronę zabezpieczaną przez Polaka. Raz nawet udanie zastąpił Guilherme i wybił piłkę tuż przed linią bramkową. Zupełnie przyzwoity występ. Podkreślmy występ w Lidze Mistrzów przeciwko silnej drużynie hiszpańskiej. To nie było spotkanie Crotone – SPAL. Pozwólcie, że tak się wyzłośliwimy.

Ale tak, jaki dzień, taki mecz. Smutny.

Reklama

Fot. Newspix

Najnowsze

Ekstraklasa

Droga Kapralika wiedzie przez Górnika. „Może być wart więcej niż 10 milionów euro”

Jakub Radomski
0
Droga Kapralika wiedzie przez Górnika. „Może być wart więcej niż 10 milionów euro”

Liga Mistrzów

Komentarze

8 komentarzy

Loading...