Reklama

Przybyłko i spółka zaczynają grę o tytuł. Czy Polak jest już gwiazdą MLS?

Szymon Janczyk

Autor:Szymon Janczyk

24 listopada 2020, 16:39 • 9 min czytania 9 komentarzy

Osiem bramek, sześć asyst w trwającym sezonie MLS. W minionym piętnaście bramek, cztery ostatnie podania. Kacper Przybyłko to bez wątpienia jedna z czołowych postaci Philadelphii Union, która z pozycji mistrza sezonu zasadniczego przystępuje dziś w nocy do gry o zwycięstwo w całych rozgrywkach. 27-letni Polak miał udział przy 1/3 bramek zdobytych przez rewelację rozgrywek. Czy play-offy okażą się dla niego równie udane? Czy możemy już mówić o nim per 'gwiazda MLS’? Przyjrzeliśmy się „American Dream” w wykonaniu byłego reprezentanta Polski do lat 21 i mamy dla was odpowiedzi na kilka ważnych pytań.

Przybyłko i spółka zaczynają grę o tytuł. Czy Polak jest już gwiazdą MLS?

Philadelphia Union i Przybyłko wydają się parą idealną i zabójczą jak Mickey i Mallory w Natural Born Killers. Union w zasadzie od zawsze byli ligowym średniakiem. Raz załapali się na brązowy medal swojej konferencji, ale niewiele to znaczyło. Kariera Przybyłki też raczej nie nadawała się do ekranizacji. 20 goli w 2. Bundeslidze, poważna kontuzja… I właśnie wtedy do gry wkroczyli Amerykanie. – We wrześniu 2018 roku podpisano z nim kontrakt na dwa miesiące. Sezon kończył się w październiku, on nie powąchał nawet murawy. Mimo to przedłużyli z nim kontrakt, chcieli zobaczyć, jak będzie wyglądał po okresie przygotowawczym. Większość drużyn w takiej sytuacji by go olała, a on dostał szansę – wyjaśnia Adam Kotleszka, ekspert od amerykańskiej piłki.

Philadelphia Union, czyli Europa w Ameryce

Ten deal był w zasadzie typowy dla Union. Ich najdroższy transfer? 1,8 miliona euro. Na tyle to stać Legię Warszawa, tyle że Legia nie rywalizuje potem w lidze z klubami mającymi w składzie Zlatana Ibrahimovicia czy Carlosa Velę. Ale cóż, taka filozofia. – Nie wspominam nawet o chęci ściągnięcia napastnika za 10 milionów dolarów, nie o to nam chodzi. Łatwo jest powiedzieć, że jeśli dostanę zawodnika za kilka milionów, to zajdę wysoko. My wolimy dawać szansę młodym – mówił „The Athletic” Jim Curtin.

Oczywiście Przybyłko młody już nie jest. Ale jego „prime”, idealny wiek dla napastnika, spotkał go właśnie w Union i obie strony na tym zyskały. Swoje odegrał w tym fakt, że Polak po prostu chciał się spłacić. – Gdy z nim rozmawiałem, mówił mi, że bardzo chciał się odwdzięczyć za podanie mu ręki. Robił wszystko co mógł, dopasował się do tego, co kazał mu trener, bez narzekania – uważa Kotleszka.

Czy mu się to udało? Cóż, wystarczy rzucić okiem na klasyfikację strzelców. Rzadko się zdarza, żeby Polak mógł umieścić swoje nazwisko w tak wybitnym gronie.

Reklama
NAJLEPSI STRZELCY MLS 2019

Oczywiście nie chodziło tylko o bramki, a o całokształt. Adam Kotleszka wspomniał nam, że Przybyłko dopasował się do zespołu i wypełniał powierzane mu zadania. Czyli jakie właściwie to były zadania? Union chcą grać po europejsku, nowocześnie. Wysoki pressing, te sprawy. – Mają bardzo szybkich zawodników, dynamicznych i dzięki temu podchodzą do rywala, chcą go zdominować. Zwłaszcza u siebie. Zachowując wszelkie proporcje – jak Włosi z Polską. Przybyłko dobrze się w tym odnajduje, zaczął się bardzo mądrze ustawiać. Nie biega bez sensu – mówi nasz ekspert.

Potwierdzają to dziennikarze „The Athletic”, którzy o taktyce Philadelphii piszą tak:

„W sezonie 2018 ich gra opierała się na posiadaniu piłki i grze wzdłuż boiska. Wraz z przyjściem dyrektora sportowego Ernsta Tannera, Union zyskali nowy styl. Zamiast grać 4-2-3-1, grają 4-4-2 w formacji diament. Używają jej do naciska wysoko na rywala, żeby przeszkodzić mu w rozgrywaniu piłki. Ciężko wskazać ich największą siłę, bo dzięki nowej taktyce wyglądają lepiej w każdym aspekcie gry. Wiele drużyn MLS próbując budować grę od tyłu przesuwa stoperów bliżej defensywnego pomocnika.

GOL KACPRA PRZYBYŁKI Z NEW ENGLAND REVOLUTION – KURS 2.55 W TOTALBET!

Philadelphia gra natomiast „tymczasową trójką” z tyłu. Z przodu z kolei dwóch napastników kryje stoperów rywala, podczas gdy ofensywny pomocnik podąża za defensywnym pomocnikiem rywala, a lewy pomocnik naciska na prawego obrońcę przeciwnika. Pierwszy cel to zmuszenie rywala do zagrania długiej piłki, którą mogą przejąć dobrze grający w powietrzu defensorzy Union. Jeśli to się nie uda, Philadelphia chce jak najwyżej naciskać na rywala na własnej połowie, żeby odciągnąć go od własnej bramki. 

W ataku łączą bezpośredniość z estetyką. Zwykle próbują zagrać piłkę w luki w ustawieniu rywala. Jeden napastnik zajmuje stoperów rywala, drugi szuka miejsca bliżej skrzydeł. Kiedy przeciwnicy zaczynają to czytać, Union zmienia taktykę, próbując zwiększyć posiadanie piłki i rozegrać rywala szybkim atakiem, gdy ten zastosuje pressing. Potrafią to zrobić w niezwykle szybki sposób”.

Reklama

2019 – wejście z buta do MLS

Ok, a jak to wygląda w przypadku Przybyłki? W sezonie 2019, w którym strzelił 15 bramek i zaliczył 4 asysty, był jednym z najciężej pracujących z przodu piłkarzy w MLS. Spójrzmy na liczby:

  • 166 kontaktów z piłką w polu karnym rywala – 8. miejsce w lidze
  • 189 pressingów w strefie ataku – 16. miejsce w lidze
  • 81 wygranych główek – 14. miejsce w lidze

Przy tym wszystkim zachował instynkt snajpera. W Major League Soccer zajął szóste miejsce pod względem liczby celnych strzałów na bramkę. Oddał ich 36, a wyprzedzili go Zlatan Ibrahimović, Josef Martinez, czy Carlos Vela. Żaden wstyd, gwiazdy ligi. Przybyłkę cechuje zresztą to, że być może nie bombarduje bramki rywala z niezwykłą częstotliwością, jednak jest przy tym bardzo skuteczny. Kiedy już posyła strzał, bramkarze raczej nie odprowadzają piłki wzrokiem. Poza tym lubi nękać defensywę, bo 16 razy był łapany na spalonym.

– Jako napastnik, jeśli chodzi o liczbę sytuacji, lepiej czuje się w polu karnym. Gola z dystansu raczej nie zdobędzie, jeśli już to rzadko. Gra na granicy spalonego, często udaje mu się go uniknąć. Procentowo to się drużynie opłaca – wyjaśnia Adam Kotleszka.

Co ciekawe, mimo że Przybyłko świetnie radził sobie w powietrzu, zaledwie trzy z 15 bramek zdobył po strzałach głową. Warto przy tym wspomnieć o jego uniwersalności w grze nogami: sześć trafień prawą nogą, sześć lewą – ani jedna nie robi za podpórkę przy wsiadaniu do tramwaju. Taka forma nie uszła niczyjej uwadze, bo Polak został nominowany do gry w meczu gwiazd MLS oraz do nagrody „Comeback of The Year”. Można się domyślić dlaczego.

Paradoksalnie wydaje się jednak, że to obecny sezon – mimo że z „zaledwie” ośmioma golami na koncie – jest dla urodzonego w Niemczech piłkarza lepszy.

2020 – rok Kacpra Przybyłki

– Gra bardzo inteligentnie, zrobił bardzo duży postęp. W poprzednim sezonie miał dwa razy więcej bramek, ale to był taki typowy napastnik, któremu trzeba dograć piłkę. Teraz częściej schodzi do drugiej linii, częściej gra na ścianę, tyłem do bramki, potrafi odegrać piłkę – tłumaczy nam Kotleszka.

W sezonie 2019 Kacper Przybyłko strzelał na potęgę, ale ponad stan. Jego non-expected xG wskazywało, że jest 3,5 gola „na plusie”. Teraz natomiast wynik bramkowy powinien być lepszy o 1,4 gola (npxG 8.4, 7 goli). Mimo to Polak jest szóstym najlepszym piłkarzem ligi pod tym względem. Wartością dodaną są z pewnością asysty. Pod względem xAssist jest bowiem 9. najlepszym piłkarzem w USA (xA 5,5). W innych rubrykach nazwisko 'Przybyłko’ także znajdziemy w topce.

PHILADELPHIA WYGRA Z REVOLUTION – KURS 2.00 W SUPERBET!

  • 53 oddane strzały – 1o. miejsce w lidze
  • 24 strzały celne – 4. miejsce w lidze
  • 118 kontaktów z piłką w polu karnym – 7. miejsce w lidze
  • 114 pressingów w strefie ataku – 13. miejsce w lidze
  • 56 wygranych główek – 14. miejsce w lidze, procentowo przegrywa tylko z jednym napastnikiem
  • 467 kontaktów z piłką w strefie ataku – 24. miejsce w lidze

Przybyłce praktycznie wszystko „rośnie”. Zaliczył o osiem kluczowych podań więcej, a także pięć więcej podań w pole karne. Grę głową podciągnął z 44,5% wygranych pojedynków do 50% zwycięskich walk w powietrzu. Ciekawostka jest taka, że rośnie również liczba spalonych – dziś to 4. najczęściej „palący” piłkarz ligi (18 ofsajdów).

Wygląda to bardzo dobrze. A że strzela rzadziej? Curtinowi to nie przeszkadza. – Kacper ma świetne warunki fizyczne, ale potrafi biegać i pracuje w defensywie jak szalony. Sergio Santos (jego partner w ataku – przyp.) jest szybki jak cholera, silny i dobrze gra w polu karnym. Naprawdę dobrze się uzupełniają, to wyjątkowe połączenie – tłumaczył szkoleniowiec Union w „The Athletic”.

Zresztą, patrząc na minione dwa lata, podkreślimy jeszcze jedno. Aż 16 z 33 jego bramek lub asyst decydowały o prowadzeniu lub wygranej Union. Cztery kolejne były na wagę remisu. Kilka następnych pozwalało „zabezpieczyć przewagę”. W tych liczbach nie ma praktycznie żadnych goli i podań, które niewiele wnosiły do meczów.

Jim Curtin. Od czterolatków do trenera roku

Właśnie, Jim Curtin. Warto się na chwilę przy nim zatrzymać, bo wiadomo, że w rozwoju polskiego napastnika ten trener odegrał kluczową rolę. 41-latek ma podobną historię związaną z szansą od Union. Dekadę temu Curtin opuścił sypiący się projekt Chivas USA i chciał na zakończenie kariery wrócić do rodzinnej Filadelfii. Propozycję ściągnięcia go do zespołu odrzucił jednak… Piotr Nowak, jego dawny znajomy. Curtina to zabolało, bo stwierdził, że Nowak potraktował go nieładną wymówką, ale koniec końców wyszło mu to na dobre. Został trenerem młodzieży Union i współtworzył jedną czołowych dziś akademii w Stanach Zjednoczonych. Chociaż i tam początki bywały trudne.

– Miałem na koncie grę w meczu MLS All Stars i całkiem niezłą karierę. Tymczasem treningi zaczynałem od pracy z dzieciakami w wieku od dwóch do czterech lat. Pół życia kopiesz piłkę, wyrabiasz sobie nazwisko, a potem jako „trener” musisz się osłaniać przed piłkami kopanymi na oślep przez zupełne dzieciaki. Można zwątpić w sens tej pracy – opowiadał w „The Athletic”.

Ale potem kariera Curtina nabrała wzorowego rozpędu. Szczebel po szczeblu wspinał się aż do pracy z seniorami, gdzie dał szansę swoim wychowankom: Brendenowi Aaronsonowi oraz Markowi McKenzie. Pierwszy już trafił do Red Bulla Salzburg za kilka milionów euro, drugi znalazł się w „MLS Best XI”. Trener-underdog doprowadził klub z rodzinnego miasta do mistrzostwa sezonu zasadniczego – pierwszego trofeum w historii i został wybrany najlepszym szkoleniowcem 2020 roku.

– Jeśli uda nam się sprzedać kilku zawodników i od czasu do czasu podnieść jakieś trofeum lub chociaż o nie powalczyć, to będzie nasz sukces – stwierdził sam zainteresowany.

Cóż, obecnie jak najbardziej mu to wychodzi.

Czy Union wygra MLS?

Standardowo w takich przypadkach pada więc pytanie: co dalej? Czy Philadelphia Union jest w stanie wygrać play-offy? Na start mierzy się z New England Revolution Adama Buksy i jest zdecydowanym faworytem. A potem?

– Każde zwycięstwo w play-offach będzie dla nich sukces – uważa Adam Kotleszka. – W tym momencie są jednak faworytem, także dlatego, że zajęli pierwsze miejsce w sezonie regularnym. Dzięki temu z kimkolwiek nie będzie grała, zawsze będzie grała u siebie. W MLS jest jeden mecz, bez rewanżu, więc to bardzo duży atut. Odległości, które trzeba pokonywać są w USA ogromne, więc takie rozstawienie to duży plus – dodaje.

AWANS PHILADELPHII – KURS 1.52 W TOTOLOTKU!

Dla samego Przybyłki to rzecz jasna niepowtarzalna szansa, żeby zabłysnąć w najważniejszej fazie sezonu. A być może także na transfer do silniejszego klubu. – Ze wszystkich Polaków, którzy grają w MLS, jest najbardziej ceniony. Co do transferu, w teorii Philadelphia jest teraz najlepsza, więc ciężko o silniejszy klub. Natomiast może dołączyć do zespołu, który co roku walczy o tytuł, bo Union zapewne się rozsypie. Europa? Jest przed 30-stką, ma bardzo dobre warunki fizyczne. Dla klubów Championship, czy słabszego klubu Bundesligi to dobra „dziewiątka”. Pytanie, czy on będzie chciał wracać do Europy. W USA poznał narzeczoną, ma tam renomę. Ale zainteresowanie na pewno będzie, bo wszyscy obserwują wyróżniających się piłkarzy MLS – mówi Kotleszka.

SZYMON JANCZYK

Fot. Newspix

Nie wszystko w futbolu da się wytłumaczyć liczbami, ale spróbować zawsze można. Żeby lepiej zrozumieć boisko zagląda do zaawansowanych danych i szuka ciekawostek za kulisami. Śledzi ruchy transferowe w Polsce, a dobrych historii szuka na całym świecie - od koła podbiegunowego przez Barcelonę aż po Rijad. Od lat śledzi piłkę nożną we Włoszech z nadzieją, że wyprodukuje następcę Andrei Pirlo, oraz zaplecze polskiej Ekstraklasy (tu żadnych nadziei nie odnotowano). Kibic nowoczesnej myśli szkoleniowej i wszystkiego, co popycha nasz futbol w stronę lepszych czasów. Naoczny świadek wszystkich największych sportowych sukcesów w Radomiu (obydwu). W wolnych chwilach odgrywa rolę drzew numer jeden w B Klasie.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Trela: Gotowi na czarną godzinę. Dlaczego kluby muszą dać sobie prawo do gorszego sezonu

Michał Trela
0
Trela: Gotowi na czarną godzinę. Dlaczego kluby muszą dać sobie prawo do gorszego sezonu

Komentarze

9 komentarzy

Loading...