Reklama

Jagiellonia uczy skutecznego piętnowania amatorki

redakcja

Autor:redakcja

23 listopada 2020, 23:07 • 4 min czytania 20 komentarzy

To Ekstraklasa, tu się może zdarzyć dużo, ale umówmy się, że ramy przyzwoitości wskazują, że nie masz prawa wygrać, jeśli odwalasz kompletną amatorkę. Jeśli kompletnie debilnie ustawiasz mur, zostawiając dwóch niekrytych przeciwników na siódmym metrze, jeśli nagminnie tracisz piłkę na własnej połowie, jeśli zaskakuje cię długa piła chwilę po starcie drugiej połowy, jeśli nie wyciągasz wniosków i mimo kolejnych ciosów nie trzymasz gardy, jeśli odstawiasz absolutną fuszerkę w obronie i próbujesz ratować się pojedynczymi zrywami w ataku. Powiedzmy to wprost: Wisła Płock skompromitowała się w Białymstoku. I chwała Jagiellonii za to, że umiała to wykorzystywać. 

Jagiellonia uczy skutecznego piętnowania amatorki

No nie, to co podopieczni Radosława Sobolewskiego zaprezentowali w defensywie, to był jakiś kryminał, spektakl bezsensowności i bezmyślności.

Pierwsza bramka doskonałym przykładem.

Doceniamy kreatywność Pospisila, doceniamy zimnokrwistość wykończenia Puljicia, ale ręce się załamują. Co chłopaki ustawili mur, to głowa mała, chińska łamigłówka. Dwóch zostawionych gości na siódmym metrze. Torgil Gjertsen leżący za murem i wyznaczający linię spalonego. To mogło skończyć się tylko bramką.

Tym bardziej że Jagiellonia się bawiła.

Reklama

Spektakl rozgrywali przede wszystkim Tomas Prikryl i Jakov Puljić. Pierwszy piłki rozprowadzał w kosmiczny sposób. Mało powiedzieć, że zaliczył trzy asysty – dwie z nich zanotował piętą. Oj, rzadko zdarza się to w polskiej, smutnej jak sami wiecie co, lidze. Ale oddajmy mu należyty hołd. Przy bramce Imaza odebrał piłkę Pyrdołowi na połowie Wisły Płock, podholował, ale nie zwlekał, poczekał na Hiszpana i wyłożył mu seteczkę. A potem to już zaczął się spektakl. Najpierw pięteczką przekierował lagę od Tiru w stronę Puljicia, a potem również nią, ale w nieco inny sposób, obsłużył 27-letniego napastnika, pozwalając skompletować mu hat-tricka.

I tu szacun dla Puljicia, bo znamy wielu bardziej ekscytujących snajperów, ale trzeba mu oddać, że swoje strzela, wyciągając całkiem ładne liczby – w tym sezonie rozegrał osiem meczów, w których strzelił pięć bramek. Jest okej, oby tak dalej, hat-trick na pewno tylko dodatkowo go podkręci.

Przy tym powtórzmy: akcje ładne, składne, ale zawinione również przez parodystyczną postawę gości.

To, co Zbozień i Uryga zrobili przy strzale Puljicia, który skończyłby się golem, gdyby nie wyśmienita interwencja Kamińskiego, albo to, co cały blok defensywy odpieprzył przy bramce Pospisila, no to jest smutne, definiujące i w konsekwencji dyskwalifikujące. Po prostu. Panowie cały mecz kopali się po czołach i powinni zrobić sobie profilaktyczną przerwę od piłki. Chociażby taką jednodniową. No bo skoro widzi się, że ma się problemy w ustawieniu w konkretnych sytuacjach, to dlaczego tego nie skorygować? Skoro widzi się, że ma się problemy z długimi piłkami (tak padła bramka numer trzy, potem w podobny sposób Kocyła dostał kartkę), to dlaczego nie zadba się o asekurację?

Nie wiadomo.

Czarna magia.

Jagiellonia mogła wygrać wyżej. Swoich szans próbowali też Wdowik, Mystkowski, jeszcze raz Imaz, jeszcze raz Prikryl, jeszcze raz Puljić, ale coś nie wychodziło, a i ambicji nie było już tak wielkiej, jak przy mniej bezpiecznym wyniku.

Reklama

Inna sprawa, że choć Wisła bezsprzecznie zagrała koszmarnie, to swoje okazje stworzyła. Damianowi Węglarzowi nie brakowało roboty. W pierwszej połowie obronił strzał Szumilasa, nieźle zachowywał się też przy stałych fragmentach gry rywali, w drugiej interweniował jeszcze częściej, ofiarnie, w sumie nieźle, ale i tak puścił dwie bramki. Najpierw akcję napędził Merebaszwili, dośrodkował Garcia, a w polu karnym tak niefortunnie interweniował Pospisil, że Kocyle pozostało tylko wpakować piłkę do pustej bramki, a potem również z mega bliskiej odległości strzał jednego z kolegów dobił Rasak. Takie tam brameczki na pocieszanie.

Więcej było w tym szczęścia Wisły niż pomyślunku, ale wynik 2:5 i tak wygląda lepiej niż 0:5.

Tym samym Jagiellonia wyszła z dołka, przerywając serię trzech porażek z rzędu i pokazując, że dalej drzemie w tym zespole potencjał na atrakcyjną grę, a Wisła Płock będzie musiała się otrząsnąć, wypowiedzieć parę klasycznych mocnych słów w szatni i wziąć się w garść, bo z taką grą, to do utrzymania niesamowicie daleko.

Fot. Newspix

Najnowsze

Komentarze

20 komentarzy

Loading...