Reklama

ŁKS gubi punkty na własne życzenie, ale za to w jakim stylu!

redakcja

Autor:redakcja

22 listopada 2020, 15:37 • 3 min czytania 15 komentarzy

Oj, nie zazdrościmy dzisiaj kibicom ŁKS-u Łódź. Po dziesięciu minutach meczu z Puszczą Niepołomice klub prowadzi 2:0, a tworzy też kolejne sytuacje, wszystko wskazuje na to, że ogoli rywala kilkoma golami, tak jak zresztą zrobił to już w kilku meczach I ligi. Tymczasem Maciejowi Wolskiemu zupełnie odcina prąd. Fauluje wychodzącego sam na sam przeciwnika, dostaje czerwoną kartkę, chwilę później Malarz fatalnie zachowuje się przy rzucie wolnym. Jest 2:1 i perspektywa ponad godziny gry w osłabieniu. 

ŁKS gubi punkty na własne życzenie, ale za to w jakim stylu!

Ale nie to boli najbardziej. Najbardziej boli fakt, że już w dziesiątkę ŁKS potrafił strzelić na 3:1, a potem nawet na 4:2. A i tak dzisiaj kończy mecz bez zwycięstwa.

Sami właściwie nie wiemy, jak to potraktować. Remis u siebie z Puszczą Niepołomice to nie brzmi dobrze, niezależnie od okoliczności. W Łodzi apetyty są rozbudzone do granic możliwości, obecnie oczekuje się tutaj zwycięskiego marszu, przerywanego ewentualnie jakimiś wyjazdowymi remisami w starciach z ligową czołówką. 4:4 z Puszczą to duże rozczarowanie, niemal jak porażka. Zwłaszcza że wróciły demony z Ekstraklasy – bramkarz puszczający piłkę pod brzuchem, fatalne krycie przy stałych fragmentach, bezmyślne faule. Hat-tricka zdobył Wiktor Żytek, no to ma swoją wymowę. Gość, który od ŁKS-u odbił się nie w Ekstraklasie czy w marszu po awans do niej, ale jeszcze w IV-ligowych czasach, gdy oddano go bez większego żalu do Lechii Tomaszów Mazowiecki (również z uwagi na jego preferencje kibicowskie).

Na pewno nie ma sensu czepiać się Puszczy. Ona swoje ugrała, konsekwentnie dążąc do wyrównania mimo skrajnie nieudanego początku. Przyzwoicie wyglądał zwłaszcza pressing Żytka i Rakoczego, którzy mocno naciskali na bocznych obrońców. Spławski regularnie przepychał się ze stoperami, w końcówce zresztą Puszczy niemal udało się pokonać Malarza po bardzo długo budowanym ataku pozycyjnym.

Ale czy to oznacza, że ŁKS zagrał fatalnie?

Nie. ŁKS zagrał po prostu głupio. Przy wyniku 4:2 w 60. minucie łodzianie po prostu powinni się cofnąć, zawęzić grę, wyrzec swojej karkołomnej strategii meczowej. Rozumiemy, że Wojciech Stawowy to nie tylko trener, ale i wielki filozof, a z filozofami nie ma tak łatwo. Po czerwonej kartce w pierwszej połowie nie zrobił żadnej zmiany, po prostu Rozwandowicz przeszedł na wahadło, ofensywa miała pozostać w niezmienionym kształcie. To przyniosło efekty, gola na 3:1, potem na 4:2. Antonio Dominguez znów błysnął kapitalnym strzałem z dystansu, rzuty karne to efekt świetnych wymian pod polem karnym rywala.

Reklama

Słupek obił Trąbka. Do pustej bramki nie trafił Adrian Klimczak. Pirulo zmarnował sytuację sam na sam. Właściwie ŁKS w dziesiątkę mógł spokojnie strzelić i cztery, pięć goli, zabrakło naprawdę niewiele.

Ale kurczę, no są granice. Gdy grający od 27. minuty w osłabieniu ŁKS po mniej więcej 70 minutach gry zdecydował się na dwie piętki w jednej akcji, poczuliśmy – to się zemści. Kontra, faul, stały fragment – zrobiło się 4:3. Czy ŁKS się cofnął? Gdzie tam. Jeszcze przy 4:4 łodzianie szybko wznawiali grę, dążąc do bramki na 5:4. Postronnym obserwatorom to musiało imponować, ale kompletnie nie dziwimy się frustracji ełkaesiaków.

Jeśli ktoś chciał dzisiaj zobaczyć potwierdzenie, że Stawowy w ofensywie stworzył potężną broń – zobaczył. Cztery gole, dwa w osłabieniu, kolejne 3-4 niewykorzystane setki.

Natomiast utrzymał się też obraz drużyny trochę naiwnej, a już na pewno niespecjalnie wyrachowanej.

Wobec remisu Odry Opole z Górnikiem Łęczna podział punktów z Puszczą aż tak nie boli. ŁKS trzyma 7 punktów przewagi nad Górnikiem Łęczna i choć ma przed sobą trudne wyjazdy właśnie na teren Górnika oraz do Niecieczy – wiele wskazuje na to, że zimował będzie i tak na miejscu premiowanym awansem. Problem? Wróciły stare demony w defensywie, a do Łęcznej ŁKS pojedzie bez dwóch podstawowych obrońców pauzujących za kartki. W dodatku Nieciecza jest o miejsce wyżej i ma jeden mecz mniej.

Arka już przekonała się, że w I lidze nie ma nic za darmo. W tym tygodniu, przegrywając z Radomiakiem i remisując z Puszczą, ta informacja dotarła też do Łodzi.

ŁKS Łódź – Puszcza Niepołomice 4:4 (3:1)

Dominguez 9′ (k.), 37′ (k.), 59′, Wolski 11′ – Żytek 28′, 70′, 75′, Spławski 56′

Reklama

Fot.FotoPyK

Najnowsze

Komentarze

15 komentarzy

Loading...