Reklama

Łatwiej się utrzymać z dobrą defensywą niż z przyzwoitym atakiem

Damian Smyk

Autor:Damian Smyk

20 listopada 2020, 13:45 • 5 min czytania 3 komentarze

Po dotychczasowej części sezonu wyklarował nam się podział beniaminków na tych, którzy bronią fatalnie i którzy bronią ponadprzeciętnie. W pierwszej grupie zameldowało się Podbeskidzie, do którego dołączyła Stal Mielec. Beniaminkiem z solidną defensywą jest z kolei Warta Poznań. Nie ma co się czarować – nadal w gronie kandydatów do spadku jest ta trójka. I wobec tej dysproporcji w bronieniu wypada się zastanowić – co w poprzednich latach dawało utrzymanie? Rzetelna obrona, ale słabszy atak? Czy jednak podejście na zasadzie „stracimy dwie, to może strzelimy trzy”?

Łatwiej się utrzymać z dobrą defensywą niż z przyzwoitym atakiem

Oczywiście nadal mamy w głowie to, że wciąż na ostatnim miejscu w tabeli jest Piast Gliwice. Natomiast wszystko wydaje się wskazywać na to, że gliwiczanie prędzej czy później odbiją się od dna. Kadrowo wyglądają na ligowego średniaka, ponadto statystyki tworzonych okazji plasują ich w górnej tabeli. Analitycy z EkstraStats prowadzą wirtualną tabele „punktów oczekiwanych”, na które składa się expected goals dla i przeciwko danej drużynie. Według tych szacunków ekipa Waldemara Fornalika przy skuteczniejszym ataku powinna mieć już na koncie ponad dwanaście punktów. A to dawałoby miejsce siódme.

Beniaminkowie wnoszą jakość? Nie mają kiedy, bo zaraz spadają

Dlatego skupiamy się na beniaminkach. Stal i Podbeskidzie są tuż nad kreską i w przypadku spodziewanego wyjścia z kryzysu Piasta to te zespoły będą najpoważniej zamieszane w walkę o utrzymanie. Trzeci z beniaminków z kolei ostatnio zapunktował solidnie i dziś Warta jest już dziesiąta, a nad przedostatnią Stalą ma pięć punktów przewagi.

Widać natomiast dość wyraźną oś przedzielającą tę trójkę. Nikt w Ekstraklasie nie stracił do tej pory więcej bramek od Podbeskidzia (22), w dziurawości defensywy goni je tylko Stal (20). Z kolei Warta ma zdecydowanie najszczelniejszą defensywę w dolnej ósemce. Dziewięć straconych bramek, z tego 1/3 tego bagażu wrzucona w ciągu pół godziny przez Legię Warszawa. Do tamtego starcia warciarze nie dali sobie strzelić żadnego gola w pierwszych połowach, w żadnym też spotkaniu nie stracili więcej niż jedną bramkę.

Trudno tutaj postawić tezę, że Stal i Podbeskidzie ma dobry atak, a słabą obronę, z kolei Warta odwrotnie. O ile jeszcze „Zieloni” faktycznie atakują najmizerniej w lidze tuż obok Piasta, o tyle nie ma co przesadnie pompować ofensywy bielszczan i mielczan. Stal ma trzeci najgorszy atak w Ekstraklasie, Podbeskidzie strzela średnio nieco ponad gola na mecz. Natomiast faktem jest, że Warta broni rzetelnie, pozostali beniaminkowie parodystycznie.

Reklama

Jak zatem układały się losy spadkowiczów w ostatnich pięciu sezonach?

Generalnie posiadanie miana jednej z dwóch najsłabszych defensyw ligi dawało prawie 70-procentowe prawdopodobieństwo spadku. Siedmiu z jedenastu spadkowiczów (trzy w poprzednim sezonie, po dwie w latach 2015-2019) spadało z mianem jednej z dwóch najgorszych obron ligi. Identyczne proporcje układają się przy najgorszych atakach ligi, natomiast tu mieliśmy dwa przypadki, gdzie inny najmniej skuteczny zespół zajmował miejsce w górnej ósemce i siłą rzeczy miał trudniejsze zadanie ze zdobywaniem bramek.

EkstraStats

Zatem statystycznie lepiej mieć szczelniejszą obronę niż skuteczny (jak na warunki ligowego dołu) atak. A przykładając jeszcze miarę tego sezonu – bo przecież w tym roku leci tylko jedna drużyna – wnioski są podobne. Trzy z pięciu czerwonych latarni ligi leciało do I ligi z mianem najgorszej obrony sezonu. ŁKS rok temu, Zagłębie Sosnowiec dwa lata temu, Podbeskidzie pięć sezonu wcześniej.

Generalnie w ostatnich latach ostatni zespół w tabeli tracił średnio 1,77 bramki na mecz. W tym sezonie niższą lub podobną średnią traconych bramek na spotkanie mają tylko dwa zespoły. Podbeskidzie i Stal. Wymowne.

ŁKS i Zagłębie Sosnowiec sygnałem ostrzegawczym

Tyle w kwestii statystyk. Natomiast nie trzeba nawet zerkać w liczby, by wiedzieć, jak ostatnio kończyły się próby szarżowania Ekstraklasy z fatalną obroną. Poprzedni sezon? ŁKS w ataku nie grał przecież tak tragicznie. Owszem, strzelali mało goli, natomiast nie można było powiedzieć, że nie kreują sobie sytuacji. Wielokrotnie bywały mecze – zwłaszcza jeszcze jesienią – gdy dłuższymi fragmentami meczów dominowali w posiadaniu piłki, przesiadywali z piłką na połowie rywala. Ale wystarczyła jedna kontra, jeden przypadkowy przerzut na połowę łodzian, by strzelić im gola.

Reklama

ŁKS był słaby jako ogół, ale naczelną słabością tego zespołu była gra w obronie. Być może ze skuteczniejszym blokiem defensywnym dotaszczyliby się do zimy z nie tak dużą stratą do bezpiecznego miejsca, spróbowali zatrzymać Ramireza, poczyniliby wzmocnienia. A tak – przez to, że trudniej było im nie strzelić gola niż strzelić – właściwie wiosną grali już tylko o to, by nie dostawać walkowerów.

Dwa lata temu Zagłębie Sosnowiec miało jednego z najproduktywniejszych zawodników w lidze pod względem goli i asyst – Żarko Udovicicia. Miało przeżywającego drugą młodość Szymona Pawłowskiego. Jedno z odkryć sezonu – Konrada Wrzesińskiego. Nawet ten Sanogo w ataku wyglądał przyzwoicie. I gdyby do tego dokooptować chociaż rzetelną defensywę, to beniaminek pewnie byłby na dobrej drodze do utrzymania.

Ale dostępu do bramki Zagłębia bronili Polczak, Cichocki, Jędrych, później jeszcze Toth czy Mygas. No to nie mogło się udać. Zresztą ostatnio w Weszłopolskich pytaliśmy o tamten okres Tomasza Nowaka (dziś Podbeskidzie) i aż sam się gorzko zaśmiał na wspomnienie o tym, jak dostawali co tydzień trzy lub cztery gole. Ostatecznie wykręcili imponujący bilans 80 bramek straconych w sezonie. Z hukiem z ligi spadli.

Szansa na poprawę obrony?

Gdzie szukać pozytywów dla Stali i Podbeskidzia? Wydawało się w pewnym momencie, że być może bielszczanie znaleźli sposób na to, by się ogarnąć. Po meczu bezpośrednim ze Stalą (1:0) i trener Krzysztof Brede, i Kamil Biliński mówili, że ich gra była bardziej pragmatyczna i dlatego wygrali. Nie chcieli rzucać się na hura, ale wyczekać rywala. Sęk w tym, że później przyszła przegrana w istotnym meczu z Wartą, gładka porażka z Wisłą Kraków (o, to był dopiero popis tego, jak nie bronić) i szczęśliwy remis z Pogonią, gdzie to szczecinianie mieli zdecydowanie więcej sytuacji.

EkstraStats

A Stal? Cóż, tu logicznym wydaje się szukanie optymizmu dla beniaminka w zmianie trenera. Dariusz Skrzypczak próbował zaadoptować do drużyny styl oparty na szybkiej grze, sprawnym wychodzeniu z obrony do ataku, ale brakowało Stali jakości. A jak znamy Leszka Ojrzyńskiego, to w żadne piękne granie się bawił nie będzie – organizacja w tyłach, walka, z przodu zawsze coś wpadnie.

Być może obie ekipy jeszcze się odbiją. Natomiast obserwacje z poprzednich lat źle wróżą duetowi beniaminków. No chyba, że ten dziwny coviodowo-terminarzowo sezonu sprawi niespodziankę i z ligi zleci jednak z rzetelniejszych obron Ekstraklasy.

fot. FotoPyk

Pochodzi z Poznania, choć nie z samego. Prowadzący audycję "Stacja Poznań". Lubujący się w tekstach analitycznych, problemowych. Sercem najbliżej mu rodzimej Ekstraklasie. Dwupunktowiec.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Pomocnik Warty otwarcie krytykuje klub: zastanawiam się, co ja do cholery tutaj robię…

Maciej Szełęga
7
Pomocnik Warty otwarcie krytykuje klub: zastanawiam się, co ja do cholery tutaj robię…
1 liga

Lechia Gdańsk odpowiada byłemu prezesowi: Próba destabilizacji klubu

Damian Popilowski
3
Lechia Gdańsk odpowiada byłemu prezesowi: Próba destabilizacji klubu

Ekstraklasa

Ekstraklasa

Pomocnik Warty otwarcie krytykuje klub: zastanawiam się, co ja do cholery tutaj robię…

Maciej Szełęga
7
Pomocnik Warty otwarcie krytykuje klub: zastanawiam się, co ja do cholery tutaj robię…
Ekstraklasa

Trener Cracovii: W Białymstoku zagraliśmy konsekwentnie, nie mówiłbym o szczęściu

Damian Popilowski
3
Trener Cracovii: W Białymstoku zagraliśmy konsekwentnie, nie mówiłbym o szczęściu

Komentarze

3 komentarze

Loading...