Reklama

Ranking żenady. 10 najgorszych meczów kadry za kadencji Jerzego Brzęczka

Michał Kołkowski

Autor:Michał Kołkowski

16 listopada 2020, 16:14 • 16 min czytania 69 komentarzy

Jerzy Brzęczek poprowadził jak dotąd reprezentację Polski w 23 meczach. Mimo to, już teraz – i to bez większych trudności – udało nam się złożyć naprawdę mocno obsadzony ranking dziesięciu najgorszych spotkań kadry pod wodzą tego selekcjonera. Jest w nim rzecz jasna wczorajszy blamaż w starciu z Włochami, są porażki w starciach ze Słowenią czy Portugalią. Ale znalazło się też miejsce dla meczów zakończonych zwycięstwem biało-czerwonych. Bo problemem drużyny narodowej za kadencji Brzęczka niezmiennie nie są wyniki. Problemem jest styl.

Ranking żenady. 10 najgorszych meczów kadry za kadencji Jerzego Brzęczka

Nie ma co przedłużać wstępu, startujemy!

10. (11.10.2018) POLSKA 2:3 PORTUGALIA

„Portugalczycy strzelali, a Polacy się przyglądali. Choć to biało-czerwoni za sprawą Krzysztofa Piątka pierwsi objęli prowadzenie, to później ekipa Fernando Santosa wjeżdżała w polską obronę jak w masło. Jak szwagier na imieniny. Jak dzieciaki do McDonald’s na wycieczce szkolnej”

Zespół zbyt spokojnych nóg

Jeden z wielu meczów na tej liście, gdzie wynik – choć niekorzystny dla nas – i tak był zdecydowanie lepszy niż gra. Ostatecznie przegraliśmy z Portugalczykami 2:3 na Stadionie Śląskim w Chorzowie, ale gdyby to spotkanie zakończyło się wynikiem, dajmy na to, 2:5, to żaden z polskich kadrowiczów nie miałby prawa mówić o niesprawiedliwości. Uratowała nas po prostu rażąca nieskuteczność rywali, którzy zagrali bez swojego super-strzelca, Cristiano Ronaldo.

Reklama

Kilku polskich piłkarzy dało tamtego dnia plamę na całej linii. Rafał Kurzawa zaprezentował się tak nędznie, że tym meczem właściwie definitywnie zamknął sobie drogę do dalszych występów w narodowych barwach. Kompromitujące błędy popełniał Artur Jędrzejczyk, walkę o dominację w drugiej linii z kretesem przegrali Grzegorz Krychowiak i Mateusz Klich. Nawet Łukasz Fabiański, zazwyczaj gwarantujący spokój między słupkami, nie popisał się przy jednej z bramek.

Mimo to, po końcowym gwizdku arbitra trener Jerzy Brzęczek, dla którego był to trzeci mecz w roli selekcjonera reprezentacji Polski, tryskał dobrym humorem. Krytykował wprawdzie swoich podopiecznych za błędy w defensywie, ale poza tym? Było nieźle! – Graliśmy w zupełnie nowym systemie. W pierwszych trzydziestu minutach mieliśmy wiele dobrych zachowań. Wiele odbiorów. Później popełniliśmy błędy w defensywie – mówił Brzęczek. – Proszę pamiętać, z kim graliśmy. To aktualny mistrz Europy. Przy stanie 0:0 Rafał Kurzawa świetnie zagrał prostopadłą piłkę, po czym Robert Lewandowski i Krzysztof Piątek znaleźli się w sytuacji dwa na jeden z bramkarzem. Sędzia wskazał spalonego, a spalonego nie było. Niuanse są czasem decydujące.

Z perspektywy czasu można powiedzieć, że selekcjoner miał trochę racji. Jeżeli chodzi o starcia z topowymi rywalami (Holandia, Włochy, Portugalia), dwa zdobyte gole w tamtym spotkaniu to dotychczas najlepszy wyczyn kadry pod jego wodzą.

9. (11.10.2020) POLSKA 0:0 WŁOCHY

„Wygląda, że wobec kadry pana trenera selekcjonera nikt nie ma już żadnych oczekiwań. No dobra, może jednak wypadałoby unikać skrajnych kompromitacji, bo 0:3 z kolejnymi rywalami byłoby pewnym faux pas, ale cokolwiek ponad tym – nie będzie źle. Gdyby Brzęczek był tyczkarzem, swoich skoków nie oddawałby na stadionie, tylko schodziłby do piwnicy. Tam wisi jego poprzeczka. Najlepszym dowodem na to jest optymistyczne przyjęcie meczu z Włochami”

Skoro cieszy nas takie 0:0, to nie mamy już żadnych oczekiwań wobec tej kadry

Bezbramkowy remis z Włochami w październikowym spotkaniu Ligi Narodów został generalnie przyjęty dość optymistycznie przez opinię publiczną oraz większość ekspertów. Sami pisaliśmy o „małym kroku do przodu” i przyznawaliśmy, że Jerzy Brzęczek tamtym zgrupowaniem kupił sobie trochę spokoju. Co wcale nie oznacza, ze był to w wykonaniu naszej kadry mecz dobry. Wręcz przeciwnie – jego podstawową zaletą było właściwie to, że biało-czerwoni nie zagrali aż tak źle jak przeciwko Holendrom miesiąc wcześniej.

Niemniej, w ofensywie przeciwko Italii nie zaistnieliśmy. Ani przez moment nie wyglądało na to, że nasza kadra może w tym meczu wyjść na prowadzenie, w jakiś sposób zaskoczyć podopiecznych Roberto Manciniego. Natomiast w obronie mieliśmy sporo szczęścia, ponieważ Federico Chiesa położył przyjezdnym ten mecz poprzez swoją nieskuteczność.

Reklama

Selekcjoner był jednak usatysfakcjonowany wynikiem i (co gorsza) również przebiegiem starcia. – To było bardzo dobre spotkanie. Cieszy mnie fakt, że zdobyliśmy punkt. Mamy świadomość, że graliśmy z jedną z najlepszych drużyn w Europie. Słowa pochwały należą się nam za dojrzałość taktyczną, dobre ustawianie się. Niedosyt oczywiście jest, bo w pierwszej i drugiej połowie mieliśmy kilka okazji, ale nie umieliśmy z tego skorzystać, nie udało się nam wprowadzić na pozycję Roberta Lewandowskiego.

8. (15.11.2018) POLSKA 0:1 CZECHY

„Przegraliśmy szósty mecz w tym roku. Po Nigerii, Senegalu, Kolumbii, Włoszech i Portugalii, 1:0 pokonali nas też Czesi. Ostatni raz tyle spotkań wtopiliśmy w 2009. Komuś trzeba przypominać, w jakim stanie była wtedy drużyna narodowa? Że w eliminacjach mistrzostw świata przegraliśmy trzy mecze z rzędu do zera, wieńcząc to 0:1 ze Słowacją na Stadionie Śląskim po samobóju Seweryna Gancarczyka? Tak, to właśnie w 2009 swój słynny, przepełniony smutkiem monolog wypowiedział Dariusz Szpakowski”

Trudne czasy nadeszły…

Wydawało się, że towarzyskie starcie z Czechami przed własną publicznością będzie dla Jerzego Brzęczka idealną okazją, by odnieść pierwsze zwycięstwo w roli selekcjonera. Trener zresztą również najwyraźniej wyszedł z takiego założenia, bo ewidentnie szukał przełamania fatalnej passy w tym sparingu. Do gry oddelegował właściwie podstawowy skład, z Robertem Lewandowskim na szpicy.

Efekt? Niezbyt imponujący. 0:1 w plecy po marnej grze.

Czesi, którzy generalnie w ostatnich latach raczej nie przeżywają raczej najlepszego okresu w dziejach swojego futbolu, przynajmniej na płaszczyźnie reprezentacyjnej, po prostu biało-czerwonych przerośli. Piłkarsko, taktycznie. Pod każdym względem. Mieliśmy w tamtym spotkaniu kilka bramkowych okazji, jasne, ale to goście stworzyli ich więcej. Wygrali zasłużenie i kropka.

Selekcjoner na konferencji docenił jednak ambicję swoich zawodników. – Nie jestem zadowolony z efektów dotychczasowej pracy, ale po dzisiejszym meczu jestem pozytywnie nastawiony i spokojny o to, że ta reprezentacja będzie skuteczna – mówił Brzęczek. – Zawsze, kiedy drużyna przegrywa, mogą być powody do niepokoju, ale były fragmenty, z których mogę być zadowolony. Piłkarze odpowiednio zareagowali po straconym golu. Mieliśmy sytuacje, ale nie potrafiliśmy ich wykorzystać. Widziałem zaangażowanie, złość i determinację i w moim odczuciu to był duży pozytyw.

7. (14.10.2018) POLSKA 0:1 WŁOCHY

„Beznadziejny Reca, zardzewiały Bednarek, nieudolny Góralski, niewidoczny Linetty. Kolejny gówniany mecz reprezentacji Polski i kolejny raz wynik lepszy niż gra. Bo zasługiwaliśmy dziś na naprawdę tęgi wpierdol i gdyby tylko Włosi mieli odpowiedni kij, żeby nas nim zlać – czytaj: klasowego napastnika – to dupy podopiecznych Jerzego Brzęczka piekłyby do następnego zgrupowania”

Zgadza się, no, jesteśmy dziadami. I brawo dla Włochów

Teoretycznie ktoś mógłby zapytać: o co tu się właściwie czepiać? Minimalna porażka z bardzo mocnym rywalem, na dodatek po bramce straconej w drugiej minucie doliczonego czasu gry. Raczej pech niż blamaż. Spieszymy zatem z wyjaśnieniami, których częściowo udziela zresztą zacytowany fragment pomeczowej relacji. Wynik końcowy kompletnie nie oddaje obrazu starcia Polaków z Włochami. Goście byli drużyną lepszą nie o klasę, lecz co najmniej o trzy. Fenomenalnie między słupkami spisywał się jednak Wojciech Szczęsny, na dodatek wielokrotnie dopisywało nam szczęście, gdy piłka obijała obramowanie bramki, zamiast wylądować w sieci.

No ale w końcu limit farta się wyczerpał. I polegliśmy, rzecz jasna zasłużenie.

Jerzy Brzęczek doszedł do wniosku, że koncepcja z systemem gry bez klasycznych skrzydłowych się nie sprawdziła. – Przekonaliśmy się, że ten system nie jest dla nas odpowiedni. W przerwie dokonaliśmy dwóch zmian, wstawiliśmy skrzydłowych. Nasza gra wyglądała lepiej – mówił selekcjoner. – W tym momencie nie planuję korzystania z tego systemu ponownie. Na pewno zdaję sobie sprawę, że to ustawienie sprawiało, że w bocznych sektorach przeciwnik miał przewagę. Patrząc na nasze możliwości, nasza gra to gra ze skrzydłowymi.

Wątpliwości odnośnie taktyki zgłosił również wówczas Robert Lewandowski. Brzęczek był zdumiony. – Piłkarze są od tego, żeby realizować polecenia trenera. Mieliśmy w tym systemie problemy, ale skoro się na niego zdecydowaliśmy, to nie możemy szukać wymówek. Bo jeśli piłkarz zagra niedokładne podanie, to nieistotne jest, w jakim systemie taktycznym występujemy. Piłkarze powinni skoncentrować się na tym, co dzieje się na boisku. (…) Dla drużyny jest to bardzo trudny moment, jest dużo jak najbardziej zasłużonej krytyki, ale wolę, żeby taki moment przyszedł teraz. Żebyśmy mogli wyciągnąć wnioski.

6. (24.03.2019) POLSKA 2:0 ŁOTWA

„Trudno nie patrzeć na tę wygraną z obrzydzeniem. Przyjechała banda z drugiej setki rankingu FIFA, złożona z ekstraklasowych niedobitków. Świeżo po bęckach od Macedonii Północnej. I co zaproponowaliśmy? Pogrom, klepanie jak z głupimi, radość od początku do końca dla naszych kibiców? Nie, gdzie tam, to by było za proste. Męczyliśmy bułę przez 90 minut i wybłagaliśmy zwycięstwo”

Rzyg, nie mecz

Zwycięstwo 2:0 nad Łotwą z marca 2019 roku z pewnością znajduje swoje honorowe miejsce w galerii najbrzydszych zwycięstw w historii reprezentacji Polski. Może nie był to ten sam kaliber kompromitacji, co wymęczenie trzech punktów z San Marino dzięki bramce zdobytej ręką, ale naprawdę wiele nie brakowało. Podopieczni Jerzego Brzęczka dopiero w 76 minucie zdołali zdobyć otwierającego gola, po tym jak pierwszą udaną akcję w meczu przeprowadził Arkadiusz Reca, który dobrze dograł w pole karne do Roberta Lewandowskiego.

Potem rywali dobił Kamil Glik, lecz niesmak i tak pozostał. Ogromny niesmak.

W paru sytuacjach nie tak wiele brakowało, a to Łotysze cieszyliby się z otwierającej bramki. Mimo to, Jerzy Brzęczek nie tracił rezonu podczas pomeczowej konferencji. – W drugiej połowie było już zdecydowanie lepiej. Najważniejsze, że po dwóch kolejkach mamy sześć punktów – skwitował trener. – To jest najważniejsze. Zdajemy sobie sprawę, że jeżeli chodzi o naszą grę, to nie było zawsze to, co sobie zakładaliśmy. Również patrząc na to, jaki mamy potencjał. Ale zdobywamy punkty i bramki, a to jest kluczowe w eliminacjach. (…) Przed meczem z Łotwą mieliśmy świadomość, że to nie będzie łatwe spotkanie. I to się potwierdziło. Zwłaszcza w pierwszych minutach nasza gra była za wolna. Notowaliśmy za dużo strat. W efekcie rywale mieli okazje do kontrataków. Musimy poprawić kwestię przyspieszenia gry. Są za duże odległości na boisku. Musimy szukać lepszych rozwiązań.

5. (09.09.2019) POLSKA 0:0 AUSTRIA

„Gra reprezentacji Polski była wykwintna jak kanapka z baleronem. Piękna jak waran z Komodo. Przyjemna jak angina, jak łyk wygazowanego piwa, jak nadepnięcie na samotnie leżący klocek LEGO. Poukładana jak system gospodarczy w Zimbabwe. Doszlifowana jak scenariusz filmu „Polityka”. Przemyślana jak biznesowe posunięcia Mike’a Tysona. Efektowna jak pokaz żonglerki na festynie wiejskim w Krasnolipiu. Tak po prostu nie wypada. To nie jest ekipa, którą stać jedynie na granie lagi do skrzydła”

Wynik przyzwoity, styl paskudny

To nie było łatwe spotkanie dla reprezentacji Polski. Biało-czerwoni do meczu przystąpili świeżo po porażce ze Słowenią, która mogła nam nieco skomplikować kwestię awansu na mistrzostwa Europy, gdyby jedno potknięcie zapoczątkowało całą serię katastrof. Dlatego Jerzy Brzęczek do starcia z Austriakami podszedł do bólu pragmatycznie. Przeszło 50 tysięcy widzów zgromadzonych na trybunach Stadionu Narodowego obserwowało więc, jak gospodarze po prostu murują dostęp do własnej bramki. Austriakom tego muru się przebić nie udało, pomimo miażdżącej przewagi, więc mecz zakończył się wynikiem bezbramkowym.

Z jednej strony – ten remis na dobrą sprawę zapewnił nam awans na Euro 2020. Z drugiej – pokazał mentalność Brzęczka jako selekcjonera. W momentach trudnych lub kryzysowych były trener Wisły Płock nie stawia na kreację, lecz szuka szans wyłącznie w grze na zero z tyłu.

Przeciwko Austriakom nie zagraliśmy po prostu defensywnie. Zagraliśmy tchórzliwie.

Jestem przekonany, że będzie lepiej – zapewniał trener biało-czerwonych. – Nie jesteśmy do końca zadowoleni, zwłaszcza w środkowej strefie pojawiały się problemy. Drużyna z tym potencjałem może i będzie grała lepiej, jestem tego pewien. Zdajemy sobie sprawę, że jest wiele rzeczy, które mogliśmy poprawić. (…) Jestem cierpliwy. Wierzę w to, co robimy od ponad roku. I będzie to drużyna, która zaskoczy. Dziś kibic ma prawo do krytyki. Każdy chciałby, aby kadra grała pięknie i z polotem. Teraz najważniejsze są jednak dla nas punkty. I proszę też o obiektywną ocenę. Jesteśmy liderami grupy, w pięciu meczach nie straciliśmy gola. Oczywiście, mogliśmy mieć posiadanie 70 procent i przegrać. A my tymczasem z najgroźniejszym rywalem nie przegraliśmy dwóch meczów i nie straciliśmy gola.

4. (07.06.2019) MACEDONIA PÓŁNOCNA 0:1 POLSKA

„Te nasze schematy… Straty, nonszalancja, niedokładne zagrania. Strzał Grosickiego sto metrów ponad bramką. I znowu: straty, nonszalancja, niedokładne zagrania. Przecież kadrze Brzęczka nie wychodziły nawet kontry. Mamy w pamięci obrazek, jak „Grosik” ruszył skrzydłem po czym zorientował się, że nikogo przed nim nie ma. Zrobił zatem kółeczko i… wyszedł z piłką na aut. O konstruowaniu ataku pozycyjnego, z grzeczności, nie wspomnimy”

Zwycięzcy, których trzeba sądzić

Najwyżej sklasyfikowany w tym zestawieniu mecz, który zakończył się zwycięstwem naszej kadry. Ale zwycięstwem wymęczonym w tak żałosny sposób, że naprawdę z wielką chęcią wepchnęlibyśmy to spotkanie nawet na podium rankingu. Gdyby nie to, że reprezentacja pod wodzą Brzęczka zanotowała jeszcze trzy wtopy, których nie sposób nie umieścić w TOP3.

W pierwszej połowie prezentowaliśmy się znacznie gorzej niż gospodarze. Naszą najlepszą akcją był chaotyczny strzał Grosickiego, który wylądował na bieżni otaczającej boisko. Na szczęście tuż po przerwie udało nam się przekuć zamieszanie podbramkowe po stałym fragmencie w gola i przewagi nie oddaliśmy, a nasza gra wyglądała minimalnie lepiej. Choć momentami było gorąco pod bramką Łukasza Fabiańskiego, który popisał się kilkoma świetnymi interwencjami.

Umiemy odnaleźć rytm i styl – dowodził Jerzy Brzęczek. – Przed przerwą znowu nie graliśmy na odpowiednim poziomie, ale szanujemy dziewięć punktów i zero straconych goli po trzech meczach eliminacyjnych. Pracujemy nad poprawą stylu, bo zbyt wiele jest momentów, w których tracimy piłkę. Jesteśmy niedokładni. Wejścia zawodników rezerwowych są dla nas ważne, to świadczy o dobrym nastawieniu. Zmiennicy potrafią pomóc drużynie. (…) Bywają chwile w których nie realizujemy założeń. Najgorsze są niecelne, niedokładne podania – nimi pomagamy przeciwnikom. Cieszy bilans tych trzech spotkań, ale drużynę stać na lepszą grę.

3. (06.09.2019) SŁOWENIA 2:0 POLSKA

„Indywidualności nie pociągnęły dzisiaj reprezentacji Polski do zwycięstwa nad Słowenią. A kiedy zabrakło przebłysku u poszczególnych piłkarzy, z drużyny budowanej przez Jerzego Brzęczka natychmiast wylazła na światło dzienne cała jej porażająca bylejakość. To się prędzej czy później musiało oczywiście wydarzyć – nie ma cudów. Jednak trochę wstyd, że wydarzyło się akurat w starciu z przeciwnikiem, który w wyjściowej jedenastce ma Romana Bezjaka”

Bylejakość obnażona

W czerwcu 2019 roku reprezentacja Polski rozbiła 4:0 ekipę Izraela i po raz pierwszy za kadencji Jerzego Brzęczka naprawdę można ją było chwalić za atrakcyjny styl gry. Wydawać się mogło wówczas, że coś w naszej drużynie narodowej kliknęło. Że kierunek obrany przez Brzęczka jednak jest sensowny. Kolejne zgrupowanie rozwiało jednak te optymistyczne podejrzenia. Słoweńcy wylali Polakom na głowy olbrzymi kubeł zimnej, wręcz lodowatej wody. Gospodarze w świetnym pokonali Polaków w Lublanie 2:0. Wręcz rozszarpali ich szybkimi, kombinacyjnymi akcjami, jednocześnie z dużym spokojem radząc sobie z nimi w defensywie.

Po końcowym gwizdku Jan Oblak stwierdził z beztroską satysfakcją, że w zasadzie to nie miał dzisiaj nic do roboty i nawet nie zabrudził kostiumu, a bardziej męczące były dla niego pomeczowe rozmówki niż sam występ.

Zasłużyliśmy na porażkę – smutno przyznał Jerzy Brzęczek. – Nie funkcjonowaliśmy dobrze w ofensywie i defensywie jako cała drużyna. W pierwszej fazie mieliśmy trzy okazje, gdzie zabrakło ostatniego podania. Potem zbyt często graliśmy przez środek, zbyt często szukaliśmy podcinek, długich piłek i napędzaliśmy rywali. Zabrakło dokładności i mądrego rozegrania piłki. Słoweńcy wyjeżdżali z bardzo groźnymi kontratakami i stwarzali zagrożenie. (…) Co ta porażka oznacza dla przebiegu eliminacji? Nie zdobyliśmy punktów, ale z drugiej strony przed tym meczem wszyscy mówili, że już jesteśmy na mistrzostwach, więc widzę, że brakuje tu konsekwencji. Przed spotkaniem powtarzaliśmy, że daleka droga przed nami i to się potwierdziło. Eliminacje będą interesujące.

W rewanżu pokonaliśmy Słowenię, a selekcjoner nie przepuścił okazji do zemsty na Oblaku. – Chyba zabrakło mu trochę pokory. Może dlatego to my jedziemy na Euro, a nie Słowenia.

2. (04.09.2020) HOLANDIA 1:0 POLSKA

„Stęskniliśmy się za reprezentacją, bo 10 miesięcy to szmat czasu. A wiadomo – tęsknota budzi poniekąd wyrozumiałość, możesz wybaczyć wszelkie grzeszki z przeszłości. Byle tylko wrócić. Dlatego nie mieliśmy przed meczem z Holandią wielkich oczekiwań, skoro kadra dawno się nie widziała. Ot, chcieliśmy dostać minimalny zastrzyk optymizmu, że z tego projektu ma prawo coś być. Niestety, zastrzyku nie było. W zamian – mocny plask w mordę”

Obiecano nam powrót reprezentacji do grania. Zostaliśmy oszukani

Plan taktyczny reprezentacji Polski na mecz z Holandią? Przetrwać. Byle jak, ale przetrwać. Zabunkrować się we własnym polu karnym, kopać piłkę po autach, a rywali po kostkach. I odliczać czas do końcowego gwizdka arbitra. Jak to zazwyczaj z tego rodzaju planami bywa, nie udało się go wykonać. Biało-czerwoni polegli w Holandii, choć to nie wynik jest tutaj najważniejszy. Wyjazdową porażkę z „Pomarańczowymi” dałoby się przeboleć, bo to przeciwnik z bardzo wysokiej półki. Ale nie aż tak wysokiej, by Polacy byli za ciency w uszach na sklecenie chociaż dwóch-trzech składnych akcji na jego połowie. Serio, nie wymagamy cudów. Tylko kilku dobrze przemyślanych akcji, którymi odepchnęlibyśmy na moment zagrożenie spod własnej bramki, studząc tym samym ofensywne zapędy ekipy Oranje.

W ofensywie, poza jedną sytuacją Krzysztofa Piątka, nie zaistnieliśmy jednak przeciwko Holendrom ani razu. Nawet nie spróbowaliśmy zaistnieć. Niemal każde odzyskanie piłki przez polski zespół kończyło się natychmiastową stratą.

Jerzy Brzęczek w pomeczowym wywiadzie dla TVP postanowił zaszokować opinię publiczną. Oznajmił bowiem, że jest zadowolony z postawy swojego zespołu. Dokonał tym samym niewiarygodnego wyczynu – swoją kuriozalną wypowiedzią przyćmił fatalny występ zespołu.

Zabrakło nam trochę ognia, ale mieliśmy kilka sytuacji, gdy wychodziliśmy z kontratakiem – dowodził selekcjoner. – Zdawaliśmy sobie sprawę, że nie stworzymy sobie tutaj za dużo sytuacji. Patrząc na naszą organizację gry, mieliśmy za mało możliwości, żeby stworzyć okazje bramkowe. Brakowało drugiego podania po odbiorze, które przyspieszyłoby akcję. Ale myślę, że było kilka takich sytuacji, w których dobrze wyszliśmy z kontrą. Oczywiście akcja ze strzałem Krzyśka Piątka była najlepsza. Patrząc na przeciwnika, jestem zadowolony z gry i z naszego poruszania się na boisku.

1. (15.11.2020) WŁOCHY 2:0 POLSKA

„Dostaliśmy w papę. Wyglądaliśmy, jak przeniesiony w czasie o czterdzieści tysięcy lat Neandertalczyk, który z kijkiem próbuje mierzyć się z uzbrojonym po zęby cywilizowanym człowiekiem. Bez szans na inny wynik rywalizacji niż sromotna porażka. Reprezentacja była goła i niewesoła. Żałosna, tragiczna, smutna, beznadziejna. Wiedzieliśmy, że Włosi są lepsi, że prezentują wyższą piłkarską kulturę, że nie będzie łatwo, ale nie spodziewaliśmy się, że ta przepaść będzie aż tak widoczna. Polska nie pokazała w tym meczu nic, co pozwalałoby sformułować nam chociaż jeden komplement na temat jej występu”

Boże, jakie to było smutne!

Czas na pierwsze miejsce w rankingu, czyli wczorajszą porażkę 0:2 z Italią. Nie będziemy się tutaj rozpisywać i rozdrapywać ran, które nie zdążyły się jeszcze zabliźnić. Zwrócimy tylko uwagę, że włoska prasa po tym meczu porównała naszą drużynę do reprezentacji Estonii. I jest to jak najbardziej celne spostrzeżenie, bo faktycznie wyglądaliśmy na tle rywali jak typowe ogóry w starciu z topowym zespołem. Nie, nie jak średniak z aspiracjami, który – choć jest piłkarsko słabszy – ma coś do zaproponowania, szuka swoich szans.

Polacy byli w tym meczu ogórami, kelnerami, pasterzami. Zwał jak zwał. San Marino przegrałoby wyżej tylko dlatego, że ma gorszego bramkarza niż Wojciech Szczęsny. Ale w ofensywie pokazałoby w starciu z Włochami tyle samo co Polska.

Czyli nic.

Robert Lewandowski plan taktyczny na to spotkanie skwitował wymownym milczeniem, a na jego twarzy zaigrał wręcz kpiący uśmieszek. Można powiedzieć, że reprezentacja wróciła zatem do punktu wyjścia. Ostatnio atmosfera wokół kadry i samego selekcjonera zaczęła się nieco poprawiać, lecz Włosi brutalnie sprowadzili biało-czerwonych z powrotem do parteru. Jest w tym zresztą pewna prawidłowość. W rankingu najgorszych występów kadry za kadencji Brzęczka znalazły się bowiem mecze z 2018, 2019 i 2020 roku. Właściwie w każdym przypadku piszemy o żenującym stylu, o ofensywnej indolencji, o bojaźliwej taktyce, o dziurawym środku pola.

Czy selekcjoner, który nie potrafił sobie poradzić z tymi problemami przez tyle miesięcy, zdąży to zrobić przed Euro? Trudno w to uwierzyć. A przecież wcześniej startują eliminacje do kolejnych mistrzostw świata. Trudno o optymizm.

fot. FotoPyk

Za cel obrał sobie sportretowanie wszystkich kultowych zawodników przełomu XX i XXI wieku i z każdym tygodniem jest coraz bliżej wykonania tej monumentalnej misji. Jego twórczość przypadnie do gustu szczególnie tym, którzy preferują obszerniejsze, kompleksowe lektury i nie odstraszają ich liczne dygresje. Wiele materiałów poświęconych angielskiemu i włoskiemu futbolowi, kilka gigantycznych rankingów, a okazjonalnie także opowieści ze świata NBA. Najchętniej snuje te opowiastki, w ramach których wątki czysto sportowe nieustannie plączą się z rozważaniami na temat historii czy rozmaitych kwestii społeczno-politycznych.

Rozwiń

Najnowsze

Piłka nożna

Boruc odpowiada TVP, ale nie wiemy co. „Kot bijący się echem w zupełnej dupie”

Szymon Piórek
6
Boruc odpowiada TVP, ale nie wiemy co. „Kot bijący się echem w zupełnej dupie”

Komentarze

69 komentarzy

Loading...