Reklama

Długo wyglądało, że będzie w łeb, a wygrywamy i nawet nie tracimy gola

Paweł Paczul

Autor:Paweł Paczul

11 listopada 2020, 22:56 • 4 min czytania 51 komentarzy

Wystawić rezerwowy skład na Finlandię, zresztą też w okrojonym zestawieniu – dlaczego nie, rezultat pokazał, że mieliśmy ze dwie klasy przewagi. Wystawić rezerwowy skład na Ukrainę, która podeszła do tematu poważniej i nie grała na przykład Putiwcewem w tyłach – no, poziom trudności miał być tu zupełnie inny. I był. Ale znów wygraliśmy. Czym jak czym, ale wynikami ta reprezentacja w ostatnim czasie naprawdę się broni.

Długo wyglądało, że będzie w łeb, a wygrywamy i nawet nie tracimy gola

Choć – z ręką na sercu – kto przed czterdziestą minutą nie pomyślał: „będzie w ryj”? Jeśli jesteście szczerzy, to większą z was kiwnęła porozumiewawczo głową. Nasza gra w zestawieniu z postawą rywali naprawdę nie wyglądała za specjalnie. Ukraińcy podchodzili wysoko, łapali naszych w pressingu, nie mieli ochoty mówić: o, pan debiutuje, pan rzadko gra, to proszę, śmiało, popykajcie sobie piłką. Nie, gdy tylko mogli, chcieli nam zabrać futbolówkę i to im często wychodziło. Nie potrafiliśmy się przy niej utrzymać, a nasze kolejne ataki były nieśmiałe jak gimnazjalista na pierwszej dyskotece. Piątek z Milikiem próbowali coś tam konstruować, ale kluczowe jest tu formuła „coś tam” – dziecko pokazuje ci rysunek, a ty nie wiesz, czy to smok, czy zestaw AGD.

No, konkretów to nam długo brakowało.

A mieliśmy przecież też masę szczęścia w tyłach, gdy z rzutu karnego Jarmołenko trafił w słupek. Wówczas niestety kolejny błąd w meczu reprezentacji zrobił Bochniewicz, który pokazuje, że zapewne nie dorósł jeszcze do takiego poziomu. Wspomniany Jarmołenko zrobił prosty zwód, ale i tak wyrzucił się ze światła bramki. Trzeba go było więc odprowadzić, wyblokować, a Bochniewicz się podpalił i pojechał wślizgiem. Sędzia wskazał na wapno i mimo że gola z tego nie było, to trudno przecież stopera za całokształt chwalić.

Ukraińcy bardziej przekonywali, próbowali z dystansu, czy to Zinczenko, czy Jaremczuk (raz zresztą też po błędzie Bochniewicza, gdy łatwo go ograł), ale dobrze spisywał się Skorupski. Natomiast znów: można było myśleć – „nie, to musi walnąć, prędzej czy później”.

Ale właśnie. Walnął się ukraiński bramkarz.

Takie mamy czasy: każdy by chciał być Neuerem, ale właściwie nikt nie potrafi i Łunin nie potrafi. Wyszedł do piłki na czterdziestym metrze, chciał wszystko wyjaśnić, ale nic nie wyjaśnił, tylko kopnął tak, że piłka spadła pod nogi Zielińskiego. Ten ją dobrze przyjął, zagrał do Piątka, a napastnik Herthy z dystansu spokojnie zmieścił piłkę w pustej bramce. Kto wie: gdyby Piątek się nie przełamał w Bundeslidze, może szukałby dalszego podania ze strachu, że znów spudłuje. Ale złapał więcej pewności siebie i bez problemu trafił.

Reklama

Nie spodziewaliśmy się takiego obrotu spraw, ale skoro Łunin zabawił się w Świętego Mikołaja, trzeba było z tego prezentu skorzystać i skorzystaliśmy. To był nasz ledwie drugi celny strzał, najpierw sytuacyjnie spróbował Płacheta, ale tak to jest: po nim mecz był już inny. Ukraiński entuzjazm się zmniejszył, Szewczenko zrobił zmiany i mecz doszedł do styku. Owszem, Skorupski na początku drugiej połowy raz czy dwa musiał się sprężyć, szczególnie przy próbie Cyhankowa, który uderzył pod poprzeczkę, ale w gruncie rzeczy nie mieliśmy już tak czarnych myśli.

I akurat to się sprawdziło, bo – proszę państwa – wówczas wszedł cały na biało, on, Jakub Moder. Dwa kontakty z piłką. Tyle potrzebował, żeby ustalić wynik na 2:0. Po wrzutce ze stałego fragmentu gry świetnie piłkę opanował Płacheta, poprawił dośrodkowaniem, Moder głową i po rykoszecie skierował futbolówkę na słupek, ale dobitka była już bezbłędna. Cóż, piłkarz Lecha, a zaraz Brighton, wystąpił z numerem dziewięć i podejrzewamy, że Lewandowski nie wstydziłby się takiego finiszu, bo przecież sytuacja nie była najprostsza.

Po tej próbie mecz spokojnym krokiem zmierzył już do końca. Jeszcze raz odgryzł się Cyhankow, a raczej spróbował, bo mając naprzeciwko tylko Skorupskiego nie trafił w bramkę, ale to byłoby raczej na tyle.

My mieliśmy swój wynik, oni pogodzili się, że swoją szansę przegrali na początku.

Czy ten mecz nas zachwycił? Nie, dajcie spokój, było widać, że gramy czysto towarzysko, nawet nie ma sztucznych punktów jak przy Lidze Narodów. Czy reprezentacja Polski zaprezentowała się jakoś wybitnie? Nie, styl pozostawiał wiele do życzenia, mimo wszystko mieliśmy sporo szczęścia i pewnie gdyby Jarmołenko wykorzystał wspomnianą jedenastkę, to spotkanie potoczyłoby się inaczej. Ale: wygraliśmy. I to wygraliśmy składem, który już na boisku zapewne się nie spotka, tak więc przecież nie ma co oczekiwać cudów. Trzeba – tylko tyle i aż tyle – cieszyć się ze zwycięstwa, które będzie budować pewność siebie tej ekipy.

No i wyciągać wnioski. Bo pewnie dla Bochniewicza drzwi do reprezentacji należy przymknąć, ale Płacheta, Skorupski czy Gumny pokazali, że w głębi składu drzemie naprawdę przyzwoity potencjał. Czyli: dziś cieszymy się z wygranej. A za parę dni sprawdzimy, jak wygląda ta prawdziwsza i podstawowa twarz naszej reprezentacji.

Polska – Ukraina 2:0

Reklama

Piątek 40′ Moder 63′

Fot. Fotopyk

Na Weszło pisze głównie o polskiej piłce, na WeszłoTV opowiada też głównie o polskiej piłce, co może być odebrane jako skrajny masochizm, ale cóż poradzić, że bardziej interesują go występy Dadoka niż Haalanda. Zresztą wydaje się to uczciwsze niż recenzowanie jednocześnie – na przykład - pięciu lig świata, bo jeśli ktoś przekonuje, że jest w stanie kontrolować i rzetelnie się wypowiedzieć na tyle tematów, to okłamuje i odbiorców, i siebie. Ponadto unika nadmiaru statystyk, bo niespecjalnie ciekawi go xG, półprzestrzenie czy rajdy progresywne. Nad tymi ostatnimi będzie się w stanie pochylić, gdy ktoś opowie mu o rajdach degresywnych.

Rozwiń

Najnowsze

EURO 2024

Boniek: Jechanie z nastawieniem, że niczego nie zdziałamy, to strata czasu

Antoni Figlewicz
0
Boniek: Jechanie z nastawieniem, że niczego nie zdziałamy, to strata czasu
Piłka nożna

Boruc odpowiada TVP, ale nie wiemy co. „Kot bijący się echem w zupełnej dupie”

Szymon Piórek
12
Boruc odpowiada TVP, ale nie wiemy co. „Kot bijący się echem w zupełnej dupie”

Komentarze

51 komentarzy

Loading...