Reklama

Real, srebro mundialu i lata stracone przez kontuzje. Fernando Gago skończył karierę

Szymon Janczyk

Autor:Szymon Janczyk

12 listopada 2020, 08:11 • 6 min czytania 2 komentarze

Zima 2007 roku. Real Madryt ma już w składzie Robinho, Emersona, czy Roberto Carlosa, jednak postanawia poszukać w Ameryce Południowej kolejnych gwiazd. W ten sposób „Królewscy” trafili na tercet, który przez lata miał stanowić o ich sile. Gonzalo Higuain, Marcelo oraz Fernando Gago. Wszyscy młodzi, zdolni i z wielkim potencjałem. Jak się później okazało, klub z Madrytu świetnie wyszedł na tym dealu, przynajmniej w dwóch przypadkach. Marcelo nadal gra w Realu, Higuain nie dość, że strzelił 120 bramek, to jeszcze dał na sobie zarobić. A Gago? Gago właśnie przeszedł na emeryturę. Pewnie pograłby nieco dłużej, ale kontuzje nie tyle zahamowały jego karierę, co po prostu ją zdewastowały.

Real, srebro mundialu i lata stracone przez kontuzje. Fernando Gago skończył karierę

– Nie patrzę na to tak, że miałem w swoim życiu cztery poważne kontuzje. Myślę o tym, że z każdej z nich wyszedłem i wróciłem do piłki. Czy ktoś jeszcze tego dokonał? Żeby dawać rady, najpierw musisz dać przykład – mówił 34-latek podczas ogłaszania swojej decyzji. Blisko 14 lat temu był uważany za symbol lepszych czasów dla Realu. To on był najdroższym piłkarzem ze wspomnianego tercetu, a potem szybko wywalczył sobie miejsce w wyjściowym składzie „Królewskich”. Został pełnoprawnym członkiem ekipy, która zdołała w pół roku dogonić i prześcignąć Barcelonę, zgarniając mistrzowski tytuł do Madrytu. Rok później Real ten tytuł obronił, a Gago znów był starterem – choćby w pamiętanym meczu z Blaugraną, wygranym 4:1.

Gago – defensywny pomocnik – był odpowiedzialny za zatrzymanie Leo Messiego i spółki. Messiego, czyli swojego kumpla z czasów juniorskiej kariery. Zawodnik Boki był bliskim znajomym przyszłego zdobywcy Złotej Piłki oraz Sergio Aguero. Ten tercet oglądaliśmy podczas Mistrzostw Świata U-20 w Holandii w 2005 roku, które Albicelestes wygrali, odprawiając z kwitkiem paru innych gigantów.

  • Niemcy
  • Hiszpania
  • Brazylia

Wszyscy znaleźli się na rozkładzie tamtej bandy, na koniec doszła do tego jeszcze silna i groźna na młodzieżowych turniejach Nigeria, którą ten tercet raz jeszcze stuknął w finale – w 2008 roku, podczas Igrzysk Olimpijskich w Pekinie.

Reklama

Koniec końców Gago wyjeżdżał z Ameryki Południowej jako młodzieżowy mistrz świata, dwukrotny mistrz Argentyny, dwukrotny zwycięzca Recopa Sudamerica oraz triumfator Copa Sudamerica. Potężny bagaż doświadczeń, jak na młodego defensywnego pomocnika. Dlatego szybko zaczęto o nim mówić: przyszłość argentyńskiej piłki.

Mógł być następcą Redondo

– On i Fernando Redondo są bardzo, ale to bardzo podobni. Ta sama elegancja na boisku, ten sam 'magic touch’. Gago kopiuje nawet wygląd Redondo, jego zachowania na boisku, choćby tak błahe jak ruchy rąk – opisywał młodego pomocnika „The Guardian”. Porównania do Redondo zaczęły pojawiać się błyskawicznie, także przez transfer do Realu. A jeśli nie do niego, to do innego ex-madrytczyka, Jorge Valdano. Tyle że z Redondo łączył go nie tylko klub z Madrytu, ale i Ramon Madoni, czyli trener, który wychował obie „piątki”. Dlatego Gago mógł z powodzeniem myśleć o zostaniu następcą Cambiasso, Zanettiego, czy Simeone – sztukmistrzem defensywy. Aha, miał także całkiem sympatyczny przegląd pola.

– Dla Gago transfer do Realu był spełnieniem marzenia z dzieciństwa – kontynuował opowieść o piłkarzu Guardian. – Klub z Madrytu 'odwzajemniał to uczucie’, publicznie zabiegając o zawodnika. Real zaoferował mu 14-krotnie wyższą pensję niż ta, którą otrzymywał w Boca, żeby tylko wyrwać go z klubu szybciej. Argentyńczycy chcieli go zatrzymać, bo kibice niezbyt dobrze zareagowali na wieści o odejściu lidera drużyny. 

Wejście, które Gago miał do Realu – dwa mistrzostwa w półtora roku – sugerowało, że ta historia będzie miała happy end. Ale potem zaczęły się kłopoty. Na początku sezonu 2008/2009 Argentyńczyk pierwszy raz wypadł ze składu z powodu kontuzji – rozerwał wiązkę mięśnia. W kolejnych latach problemy tylko się pogłębiały, dokuczały mu urazy mięśniowe, w sezonie 2010/2011 dwa razy skręcił kolano. Skończyło się na tym, że w dwa lata rozegrał ok. 1200 minut w La Lidze. Jeśli chcesz utrzymać się w Madrycie, w zespole, który bije się o wszystko, co da się zgarnąć – to nie wystarczy. Gago trafiał na wypożyczenia do Romy oraz Valencii, jednak kariera zaczęła mu odjeżdżać. Po kolejnym urazie mięśniowym wrócił do Argentyny, do Velez Sarsfield. Miał 27 lat i zaczął się sypać na całego.

Z gabinetu lekarza na mundial

Od 2013 roku Fernando Gago piłkarzem był już tylko w przerwach od wizyt u chirurga. Czy to w Valez, czy w Boca, kontuzje dopadały go regularnie. Sporo mówi się Marco Reusie, niedawno pisaliśmy, że i Dawid Kownacki końskim zdrowiem się nie odznacza, jednak gdy ktoś spojrzy na listę kontuzji pomocnika od 2015 roku, może być w niezłym szoku.

Reklama
  • zerwanie ścięgna Achillesa
  • ponowne zerwanie ścięgna Achillesa
  • zerwane dwa więzadła w prawym kolanie
  • zerwanie ścięgna Achillesa – tym razem w drugiej nodze
  • zerwane więzadło krzyżowe w lewym kolanie

To w zasadzie niesamowite, że przy takim natężeniu Gago nie tylko zdołał grać w piłkę i wracać z zaciśniętym zębami. On zdołał być także ważną postacią Boca Juniors, występować w Copa Libertadores, strzelać bramki, zaliczać asysty. Trafiał do siatki w klasyku z River Plate, dorzucił do swojej gabloty trzy mistrzostwa kraju i Puchar Argentyny. A nawet – to już naprawdę wyczyn – grał regularnie w kadrze narodowej. Dla Albicelestes rozegrał 61 spotkań. Kiedy w 2014 roku odniósł kontuzję, która mogłaby pozbawić go wyjazdu na mundial, eksperci mówili, że byłoby to największe osłabienie zespołu, bo Gago odgrywał kluczową rolę w taktyce Alejandro Sabelli.

– Być może nie jest tak wielką gwiazdą jak Messi, czy Aguero, jednak jego obecność w kadrze jest nieoceniona. To silnik i mózg zespołu, który w odpowiednim momencie rusza z piłką, wspierając ofensywę, albo osłania tyły, gdy do przodu ruszają boczni obrońcy. Świat trochę o nim zapomniał, gdy kontuzje zniszczyły jego karierę. Wygląda na znacznie starszego, ale ma dopiero 28 lat. Mimo że nie spełnił pokładanych w nim nadziei, ma jakość, którą ciężko zastąpić – pisał „Guardian”, gdy Argentyńczyk walczył z czasem, żeby wyrobić się przed startem turnieju w Brazylii.

„Syn powstrzymał mnie przed zakończeniem kariery”

Gago się wyleczył, pojechał na mundial i do ćwierćfinału grał wszystko. Potem zaliczał już wejścia z ławki, w tym ponad półgodzinny występ w finale mistrzostw świata. Do historii przejdzie jednak inny obrazek. 2017 rok, trzy lata po mundialu, pomocnik znów wraca do kadry, mimo że w międzyczasie miał za sobą zerwane więzadła. Wchodzi na murawę w meczu z Peru. Łapie się za nogę. Zerwane więzadło. Lekarze go opatrują, a on chwilę później wstaje i chce wracać na boisko.

Niesamowite. Gdy ogłaszał zawieszenie butów na kołku, wrócił do tamtego meczu. – Kiedy zerwałem więzadło w spotkaniu z Peru chciałem dać sobie spokój. Rzucić piłkę, skończyć karierę. Mój syn przekonał mnie, że nie warto się poddawać, żeby dać sobie jeszcze jedną szansę.

Gago go posłuchał, zdołał jeszcze pograć w Boca, a potem nawet wrócił do Velez. Miał 33 lata na karku i sezon, w którym rozegrał 8 spotkań, zanim znów trafił na stół, a jednak – grał aż znowu uszkodził więzadła. Tym razem musiał już przestać. Przez siedem lat gry w Argentynie zaliczył przynajmniej 1316 dni na L4. Ponad trzy lata i dokładnie 49% czasu, który minął od jego wypożyczenia do Velez. Przypomnijmy raz jeszcze: w międzyczasie zdążył zagrać w finale mundialu.

Niesamowite. Jeśli o kimkolwiek można powiedzieć, że zasłużył na spokojną emeryturę, to na pewno jest to Fernando Gago.

SZYMON JANCZYK

Fot. Newspix

Nie wszystko w futbolu da się wytłumaczyć liczbami, ale spróbować zawsze można. Żeby lepiej zrozumieć boisko zagląda do zaawansowanych danych i szuka ciekawostek za kulisami. Śledzi ruchy transferowe w Polsce, a dobrych historii szuka na całym świecie - od koła podbiegunowego przez Barcelonę aż po Rijad. Od lat śledzi piłkę nożną we Włoszech z nadzieją, że wyprodukuje następcę Andrei Pirlo, oraz zaplecze polskiej Ekstraklasy (tu żadnych nadziei nie odnotowano). Kibic nowoczesnej myśli szkoleniowej i wszystkiego, co popycha nasz futbol w stronę lepszych czasów. Naoczny świadek wszystkich największych sportowych sukcesów w Radomiu (obydwu). W wolnych chwilach odgrywa rolę drzew numer jeden w B Klasie.

Rozwiń

Najnowsze

Komentarze

2 komentarze

Loading...