Reklama

Czy Lucien Favre to człowiek, który może zapewnić Borussii powrót na tron?

redakcja

Autor:redakcja

07 listopada 2020, 13:29 • 8 min czytania 0 komentarzy

Lucien Favre jest postacią niezwykle trudną do oceny. Bardzo niejednoznaczną i złożoną. Dla wielu osób jawi się jako szkoleniowiec-perfekcjonista, dbający o każdy szczegół i wnikliwe analizujący wszystkie detale. Druga część z kolei uważa, że kompletnie nie potrafi zarządzać zasobami ludzkimi, a w sytuacjach kryzysowych przestaje panować nad zespołem. Jego ogromną zaletą jest umiejętne i odważne stawienie na młodych graczy. Dzięki temu, że rozwinął i wciąż rozwija Jadona Sancho czy Giovanniego Reyne, w najbliższych kilku latach władze Borussii nie muszą obawiać się braku przychodów i pustej kasy klubowej. Jeśli dokonując osądu weźmiemy jednak pod uwagę wywalczone trofea, to w tym aspekcie szwajcarski trener wypada zdecydowanie niekorzystnie. Jednym z głównych zarzutów kierowanych w jego stronę jest brak mentalności zwycięzcy.

Czy Lucien Favre to człowiek, który może zapewnić Borussii powrót na tron?

Favre niedawno rozpoczął trzeci sezon w roli pierwszego szkoleniowca BVB. Pod koniec poprzednich rozgrywek w Niemczech dość głośno mówiło się o zwolnieniu Szwajcara. Mimo fali krytyki, jaka na niego spadła, władze Borussii postanowiły zaufać mu jeszcze raz i ponownie powierzyć misję zdetronizowania Bayernu. Pod tym względem również można znaleźć różne opinie. Wielu kibiców klubu z Dortmundu odważnie głosi tezę, że Favre zmarnował największą od lat szansę na mistrzostwo, mimo ogromnego potencjału kadrowego i problemów Bayernu. Można także spotkać się z twierdzeniem, iż z tym składem nie miał szans na dłuższą metę rywalizować z monachijczykami.

Jedno natomiast jest pewne – Lucien Favre od kilku spotkań nie może znaleźć sposobu na pokonanie w bezpośrednim starciu najgroźniejszego ligowego konkurenta. Czy stać go obecnie na nawiązanie walki z Bayernem?

Już dziś częściowo poznamy odpowiedź na to pytanie.

Futbolowy obsesjonista

Szwajcar nie należy do trenerów, którzy działają na tzw. czuja. Jego każdy taktyczny ruch, każde ustawienie personalne na boisku poprzedza wielogodzinna analiza. Użyć wobec niego powiedzenia, że dzieli włos na czworo, byłoby nieprecyzyjnym zabiegiem porównawczym. On dzieli włos na czworo, a powstałe cztery części jeszcze na pół. Jedni piłkarze kupują jego szczegółowość i precyzję w układaniu schematów gry, zwłaszcza w ofensywie. Drudzy postrzegają go jako dziwaka i obsesyjnego maniaka. Favre potrafi do bólu wskazywać danemu piłkarzowi, jak należy poprawnie przyjmować piłkę zewnętrzną częścią stopy albo jak powinna wyglądać prawidłowa postawa ciała podczas biegania. Jest jednym z przykładów, gdy pracoholizm łączy się nutą szaleństwa oraz geniuszu.

Reklama
BAYERN POKONA BORUSSIĘ? KURS: 1,92 W TOTOLOTKU!

Jednak w życiu i futbolu nie da rady wszystkiego zaplanować i przewidzieć. Gdy Borussii mecz wymyka się spod kontroli, Favre często podejmuje zbyt gwałtowne i spontaniczne decyzje. Zupełnie irracjonalne. Zamiast perfekcyjnie realizowanego planu, wkrada się chaos, a sam szkoleniowiec znajduje się jakby poza sferą jakiegokolwiek wpływu na swój zespół i tego, co dziej się tuż przed nim na boisku.

Bardzo ciekawego opisu jego osobowości dokonał swego czasu Dieter Hoeness: – Gdyby wpuścić go samego do supermarketu, umarłby z głodu. Nie potrafiłby wybrać kiełbasy i sera, błąkałby się między półkami.

Brak sukcesów

BVB obecnie gra być może najbardziej atrakcyjny futbol dla oka spośród wszystkich drużyn w lidze niemieckiej, naturalnie z wyłączeniem Bayernu, który – jeśli jest w gazie – nie ma sobie równych w całej Europie. Niektórzy będą polemizować z takim stwierdzeniem, lecz dla przeciętnego obserwatora piłki nożnej ofensywne akcje dortmundczyków są niezwykle widowiskowe. Tylko że futbol nie jest łyżwiarstwem figurowym i za wrażenia artystyczne nikt nie przyznaje trofeum. Od kiedy trenerem został Favre, kibice z Westfalii nie mieli zbyt wielu powodów do celebrowania sukcesów. Klubowe półki z różnego rodzaju statuetkami nie zaczęły uginać się od nowych zdobyczy, a apetyty na mistrzostwo – pierwsze od 2012 roku – były przecież ogromne.

Początek jego pierwszego sezonu był bardzo udany. Pokonał w lidze 3:2 Bayern, a na półmetku rozgrywek Bundesligi w sezonie 2018/19 miał już 9 punktów przewagi nad Bawarczykami. Ostatecznie jego zespół roztrwonił pokaźną zaliczkę przed rundą rewanżową.

Tłumaczono to wtedy brakiem głębi składu i jakościowych zmienników.

Latem 2019 działacze wydali ponad 100 milionów euro na wzmocnienia. Przyszedł między innymi Mats Hummels z Bayernu, Julian Brandt z Leverkusen czy Thorgan Hazard z Moenchengladbach. Był to wyraźny sygnał dla rywali, iż dla Dortmundu liczy się tylko mistrzostwo. Jednak jesienne zmagania mocno rozczarowały. Wysoka porażka 0:4 z Bayernem, który znalazł się wówczas w ogromnym dołku. Domowy remis 3:3 z RB Lipsk, mimo prowadzenia 3:1. A w ostatniej kolejce przed przerwą zimową przytrafiła się frajerska porażka w samej końcówce z Hoffenheim. Favre narzekał głównie na brak klasowej dziewiątki. Musiał z konieczności wystawiać na tej pozycji Mario Goetze lub Paco Alcacera. Odpowiedź władz klubu – sprowadzono Erlinga Haalanda.

Reklama

Wreszcie Szwajcar miał kompletny zespół. Ale znów to Bayern wygrał Bundesligę.

Favre jeszcze w Borussii Moenchengladbach

Puchar Niemiec to też jedno wielkie pasmo niepowodzeń dla szwajcarskiego trenera. Dwa razy odpadł w 1/8 finału z Werderem Brema. Liga Mistrzów? W ciągu dwóch edycji końcowym przystankiem również okazała się runda z najlepszą szesnastką zespołów.

Mając w składzie piłkarzy o tak wysokich umiejętnościach, Lucien Favre mógł, wręcz powinien wyciągnąć więcej z drużyny. Tym bardziej że Bayern podczas dwóch ostatnich sezonów borykał się z wieloma problemami. Eksperci zgodnie powtarzali, że BVB w najbliższych latach okoliczności mogą już przestać tak bardzo sprzyjać. Jego obrońcy słusznie z kolei zwracają uwagę na to, że w kluczowym fragmencie poprzedniego sezonu w Borussii panował istny szpital. Co chwilę ktoś był kontuzjowany. A to wypadł Hummels, a to Emre Can zmuszony był do absencji. Jadon Sancho też nie był w pełni sprawny. Zabrakło także w najważniejszych bataliach kapitana Marco Reusa.

Szwajcar niejednokrotnie musiał decydować się na skrajnie awaryjne rozwiązania personalne. Natomiast wciąż trudno nie odnieść wrażenia, że finalnie szklanka okazała się do połowy pusta.

Bayern, przestań Favre’a prześladować

Jeżeli wnikliwie przeanalizuje się bilans starć Borussii z Bayernem od momentu, gdy szwajcarski szkoleniowiec objął zespół, na pierwszy rzut oka widać, iż nie jest on aż tak skrajnie niekorzystny, jak wielu osobom mogłoby się wydawać. Rok temu BVB wygrało z Bawarczykami w Superpucharze Niemiec, a kilka miesięcy wcześniej w czasie ligowego starcia również okazali się od nich lepsi. Było to ostatnie zwycięstwo BVB w Bundeslidze nad największym konkurentem na drodze do mistrzostwa.

Problem tkwi jednak w ciężarze gatunkowym „der Klassiker” i tym, że od losów tych batalii zazwyczaj zależały ostateczne rozstrzygnięcia w walce o pierwsze miejsce na koniec sezonu. Favre w kluczowych dla układu tabeli meczach kompletnie sobie nie poradził. Zupełnie zatracił swoją wizję trenerską i instynkt. W ostatnich trzech ligowych spotkaniach z Bayernem Borussia pod wodza Szwajcara wyglądała jak zespół z dolnej części stawki niż ekipa aspirująca do zepchnięcia rywali z piedestału. Wiosna 2019 – porażka 5:0. Jesień 2019 – przegrana 4:0. W maju bieżącego roku Favre miał szansę, dzięki ewentualnemu zwycięstwu zbliżyć się na punkt do Bayernu. Jego zespół nie wykorzystał nadarzającej się okazji. Drużyna z Bawarii praktycznie całe spotkanie miała korzystny rezultat pod pełną kontrolą, a BVB kolejny raz zgubiło gdzieś swoją ofensywną tożsamość. Krótko mówiąc – jeden wielki chaos.

BORUSSIA WYGRA Z BAYERNEM? KURS: 3,40 W TOTALBET!

Szwajcarski szkoleniowiec ponownie stracił głowę. W przerwie postanowił zdjąć jednego z najlepszych piłkarzy na boisku – Juliana Brandta, a w jego miejsce dać nie do końca zdrowego i sprawnego Sancho. Skończyło się wygraną 0:1 Bayernu. Zamiast zastopować Bawarczyków, Favre tylko ich napędził. Szanse na tytuł odjechały mu raz jeszcze.

Nawet w ostatnim meczu o Superpuchar Niemiec, który odbył się nieco ponad miesiąc temu, Favre nie był w stanie zgarnąć trofeum. A należy pamiętać, że Bayern ewidentnie grał na zaciągniętym hamulcu ręcznym. Piłkarze z Monachium czuli w nogach trudy rywalizacji co trzy dni. Przy stanie 2:2 Szwajcar dokonał ofensywnego sabotażu. Pewnie nawet on sam do tej pory nie jest w stanie dalej zrozumieć, w jakim celu ściągnął Haalanda, Reusa i Meuniera, a w ich miejsce posłał na plac gry zawodników kompletnie niedoświadczonych. Zagrał „all in”, niczym spłukany i zdesperowany hazardzista? Przecież to kompletnie w nie jego stylu. Efekt? Ponownie przerżnął z Bayernem.

Lepsze jest wrogiem dobrego. Patrząc na serial pt. potyczki Favre z Bayernem, łatwo dojść do wniosku, że 63-letni sternik BVB po prostu za dużo analizuje, cały czas szuka złotego środka, a koniec końców i zwyczajnie przekombinowuje.

„Der Klassiker” okaże się mitem założycielskim sukcesu?

Jeśli Borussia chce w tym sezonie nawiązać równorzędną walkę z podopiecznymi Hansiego Flicka, musi koniecznie postawić się im w nadchodzącym starciu. Problem tkwi przede wszystkim w głowach piłkarzy i trenera. Kolejne niepowodzenie w meczu z bardziej utytułowanym rywalem może jeszcze bardziej pozbawić zawodników wiary w końcowy sukces. Często potrzebny jest zespołowi jakiś pozytywny impuls. Najlepszym przykładem jest przecież sam Bayern. Teraz możemy gdybać, ale kto wie, jakby potoczyły się ich dalsze losy, gdyby rok temu – znajdując się ogromnej zapaści – nie wygrali tak przekonująco z BVB. Czasem jeden mecz potrafi istotnie wpłynąć na cały sezon. Głównie w sferze mentalnej. Borussia pod wodzą Favre’a wciąż czeka na duży pozytywny impuls.

Wprawdzie zespół jest złożony w dużej mierze z bardzo młodych graczy, tylko czy ekipie z Westfalii wypada kolejny sezon marnować taki potencjał kadrowy? Na ich nieszczęście na pewno wpływa fakt, iż rok 2020 absolutnie pod każdym względem należy do monachijczyków. Z drugiej strony w Dortmundzie ambicję są zdecydowanie większe niż wicemistrzostwo Niemiec i 1/8 finału DFB Pokal.

REMIS BORUSSII Z BAYERNEM? KURS: 4,17 W EWINNER!

Aktualnie jedyną osobą, która może być tam w pełni zadowolona, jest klubowa księgowa, gdyż nie musi martwić się o przyszłość finansów Borussii. Zapewne niedługo za setki milionów odejdzie Sancho. BVB dla Haalanda też jest tylko przystankiem w karierze. Władze klubu oraz kibice raczej nie będą marudzić z powodu ogromnego przypływu gotówki, ale na chwilę obecną

Borussia jest wyłącznie faworytem w rywalizacji o Puchar Exela.

Ten sezon jest dla Luciena Favre ostatnią szansą na osiągnięcie jakiegoś znaczącego sukcesu na krajowym podwórku. W samej Borussii alerty alarmowe także powinny wskazywać maksymalny poziom zagrożenia. Taki potencjał, zwłaszcza ofensywny, może w najbliższych latach się nie powtórzyć. Sancho i Haaland to nie są piłkarze, których ściąga się do klubu codziennie, choćby nie wiem jak dobrze rozwinięty był dział skautingu. I po prostu szkoda byłoby, gdyby nie udało się Borussii tego potencjału wykorzystać. Przypieczętować go sukcesem.

Najnowsze

Hiszpania

Media: 60 milionów to za mało. Barcelona odrzuciła ofertę za Raphinhę

Antoni Figlewicz
1
Media: 60 milionów to za mało. Barcelona odrzuciła ofertę za Raphinhę

Niemcy

Niemcy

Prezes Bayeru: Możliwe, że Alonso pewnego dnia będzie trenerem Realu Madryt

Damian Popilowski
1
Prezes Bayeru: Możliwe, że Alonso pewnego dnia będzie trenerem Realu Madryt

Komentarze

0 komentarzy

Loading...