Reklama

Liga Mistrzów jako odskocznia? Nie tym razem, kolego, nie tym razem

redakcja

Autor:redakcja

04 listopada 2020, 21:20 • 4 min czytania 3 komentarze

Do tej pory rozgrywki Ligi Mistrzów były dla kibiców Manchesteru United jak beztroskie ferie w trakcie wymagającego roku szkolnego. Gdy wciąż świeżą raną pozostawał blamaż na własnym stadionie z Tottenhamem, po którym ból tylko lekko uśmierzył komplet oczek przeciwko Newcastle, udało się ograć PSG w Paryżu. Podział punktów z Chelsea? Piękny wieczór w Champions League kilka dni później i wrzucenie piątki RB Lipsk, czyli półfinaliście poprzedniej edycji. W związku z tym fani Czerwonych Diabłów dziś zapewne spodziewali się łatwego zwycięstwa z Basaksehirem, które pozwoliłoby na chwilę zapomnieć o porażce z Arsenalem i 15. miejscu w ligowej tabeli. Ale ferie tym razem zostały odwołane. 

Liga Mistrzów jako odskocznia? Nie tym razem, kolego, nie tym razem

Napisalibyśmy, że tak zarządzili ambitni mistrzowie Turcji, ale to tylko część prawdy. Bo tak jak trzeba chwalić za to spotkanie drużynę prowadzoną przez Okana Buruka, tak w równym, lub nawet większym, stopniu musimy ganić ekipę Manchesteru United. Po pierwsze – za grę obronną godną beniaminka Ekstraklasy. Po drugie – za przejście obok meczu, bo trudno było dostrzec w zespole Ole Gunnara Solskjaera chęć naprawienia błędów defensywy za wszelką cenę.

Przesadzamy z tą obroną? No to popatrzcie na to.

Zdarza się, że widujemy takie obrazki na poważnym poziomie, ale umówmy się – w końcówkach meczów, gdy jakaś drużyna walczy o korzystny wynik tak zaciekle, że zapomina o bożym świecie. Tymczasem Czerwone Diabły w 13. minucie leniwie wyprowadzając atak zakończony prostą stratą, kompletnie zapomniały o tym, że na desancie w ekipie Basaksehiru jest Demba Ba. Senegalczyk nie założył czapki-niewidki, nie musiał tego robić – obrońcy rywali byli tak zakręceni, że jego obecność na boisku po prostu umknęła ich uwadze. Wystarczyło opanować piłkę, ruszyć na bramkę Hendersona i pokonać debiutującego w Lidze Mistrzów golkipera, co zresztą się wydarzyło.

Reklama

Nie był to jednostkowy przypadek, 35-letni Ba mógł się dziś czuć tak, jak podczas swoich najlepszych sezonów, gdy hasał po boiskach Premier League. Gdy za drugim razem urwał się obronie United, znów po długim zagraniu spod bramki Turków, powalił go na murawę Tuanzebe. Trochę zlitował się nad urodzonym w Demokratycznej Republice Konga arbiter i pokazał mu tylko żółtą kartkę. A była też choćby sytuacja, w której Senegalczyk bez trudu odkleił się od asysty rywali w środkowej strefie, ruszał sam na dwóch stoperów i wysuniętego bramkarza, ale nieszczęśliwie poślizgnął się przy próbie lobowania. Dziś chłop przeszedł do historii swojego klubu, bo strzelił dla niego pierwszego gola w Lidze Mistrzów, ale trzeba przyznać, że trudniej ma na co dzień w lidze tureckiej.

Przy drugiej bramce dla Basaksehiru też miał udział, ale trochę mniejszy – po prostu przytomnie przepuścił piłkę do Edina Viscy, który na skrzydle miał tyle wolnego miejsca i czasu, że przed strzeleniem bramki zdążyłby zaparzyć herbatę i poczekać aż ostygnie. Wszystko wzięło się z fatalnej straty Juana Maty na drugiej stronie boiska, którego przycisnął Deniz Turuc.

Lekkim zaskoczeniem był fakt, że jeszcze przed końcem pierwszej połowy Czerwone Diabły strzeliły bramkę kontaktową, bo nie zanosiło się na nią kompletnie. Martial zagłówkował po wrzutce Shawa i można było w przerwie prażyć kukurydzę z myślą o emocjach w drugiej części gry. Sęk w tym, że to wcale nie był moment zwrotny. Piłkarze z Manchesteru byli równie bezradni jak przed przerwą. Błędy w obronie też dalej im się zdarzały – różnica tylko taka, że nie zostały wykorzystane. Nic nie dało wejście na boisko Pogby czy Cavaniego, nic nie dały pozostałe zmiany. Zawiedli i ci, którzy stanowią o sile United, i ci, którzy dziś dostali szansę, by coś Solskjaerowi udowodnić (Donny van de Beek chociażby, który w Premier League jest tylko rezerwowym).

Jeszcze w samej końcówce goście prawie dostali prezent, bo po zamieszaniu w polu karnym Turcy nieomal wbili sobie samobója, ale w ostatniej chwili piłkę z linii bramkowej wybił Alexandru Epureanu. I chyba dobrze się stało, bo fartowny remis nieco zaciemniłby rzeczywisty obraz sytuacji. A ta jest taka, że Manchester United był dziś beznadziejny. Paliwo do baku tych, którzy domagają się zmiany trenera, zostało dolane.

Basaksehir – Manchester United 2-1

Ba 13′, Visca 40′ – Martial 43′

Reklama

Fot. newspix.pl

Najnowsze

Polecane

Probierz: Grając tak jak z Walią, mamy szansę na awans z grupy Euro 2024

Paweł Paczul
0
Probierz: Grając tak jak z Walią, mamy szansę na awans z grupy Euro 2024

Komentarze

3 komentarze

Loading...