Reklama

„Obracam się, a chłopak jest bez zębów”, czyli pseudokibice biją 16-letnich piłkarzy

Kamil Warzocha

Autor:Kamil Warzocha

30 października 2020, 10:34 • 7 min czytania 35 komentarzy

Na peryferiach polskiego futbolu znów stało się coś, co w cywilizowanym świecie dziać się nie powinno. Ostatnio pisaliśmy, że podczas jednego z meczów piłki młodzieżowej ofiarą słownej agresji rodziców padł sędzia. Cóż, teraz był on jedynie obserwatorem, natomiast rodzice przybrali rolę ekipy ratunkowej. Samo zdarzenie zaś nie skończyło się na groźbach, bo na miejscu znaleźli się i oprawcy, i ofiary. Pełno było wyzwisk, krwi i wybitych zębów. Musiała interweniować policja.

„Obracam się, a chłopak jest bez zębów”, czyli pseudokibice biją 16-letnich piłkarzy

Niedziela, mecz juniorów, Nadzieja Bytom kontra LKS Amator Rudziniec. Zwyczajne popołudnie na najniższym szczeblu młodzieżowego futbolu. Chciałoby się rzec: normalka.

Nie tym razem.

Nieczęsto słyszymy, żeby słowne ekscesy kibiców przeradzały się w akty fizyczne, a właśnie do tego doszło w Bytomiu. Incydentem zajmują się teraz organy śledcze. Postanowiliśmy przyjrzeć się tej sprawie i o niedzielnych wydarzeniach porozmawialiśmy z trenerem drużyny gospodarzy oraz mamą jednego z zawodników.

“Wyzywali naszych od “kurw”. Grozili naszemu kapitanowi”

Ci, którzy wypowiadali te groźby i wyzwiska, słowa nie omieszkali dotrzymać. Na stronie LKS-u czytamy: – W 40. minucie meczu, przy wyniku 10-1 dla naszych chłopaków, na boisko wbiegli pseudokibice, dotkliwie bijąc chłopców z Rudzińca. Dwóch z nich trafiło na pogotowie, jeden musiał przejść zabieg chirurgiczny. Mecz został przerwany, na miejsce przyjechała policja i karetki. Sprawcy zdarzenia uciekli, policja wyjaśnia sprawę. […] Cała sytuacja rodzi zasadne pytanie – jak to się stało, że w dobie pandemii na meczu obecni byli „kibice”?!

Reklama

Patrząc na fakt, że to mecz grup młodzieżowych gdzieś na najniższym stopniu piramidy, to wydarzenie zdaje się być czymś zupełnie niecodziennym.

Opowiada mama jednego z zawodników LKS-u: – Już od samego początku sędzia zwracał uwagę, żeby ludzie związani z Nadzieją Bytom nie używali wulgaryzmów w swoich przyśpiewkach. Z biegiem meczu zawodnicy obu zespołów wzajemnie zaostrzali grę. Napięcie rosło, chłopcy zaczęli się wyzywać.

– Potem, bliżej 40. minuty, sędzia zawołał do siebie kapitana LKS- u i jednego z chłopców drużyny przeciwnej. Mieli ze sobą jakieś spięcie, które sędzia chciał rozstrzygnąć. Powiedział kapitanowi, żeby nie dał się sprowokować. Ten nie wytrzymał i w obecności sędziego uderzył pięścią chłopca z Bytomia. Tamten mu oddał – mówi nam mama jednego z zawodników LKS-u.

“Skończyłoby się tylko na czerwonych kartkach, gdyby nie wkroczyli pseudokibice”

Czerwone kartki rozdane, rozganiamy towarzystwo, kończymy spotkanie i mimo napiętej atmosfery w spokoju rozjeżdżamy się do domów. Wizja wręcz idylliczna, prawda? No, niestety nie dla kilku chłopców, którym jakiekolwiek zawody sportowe mogą zbrzydnąć do końca życia. – Nasi odciągnęli swojego, oni swojego. Wtedy na boisku pojawili się pseudokibice. Chcieli dobrać się do kapitana, do którego wcześniej krzyczeli, że “wjebią mu po meczu”. Skoczyli na niego, rzucili na ziemię i zaczęli okładać pięściami. Zaczęłam reagować, podbiegłam i jednego z nich zaczęłam odciągać, krzycząc, że wzywamy policję. Wystraszyli się – opowiada nasza rozmówczyni.

Znamy zatem wątek główny. Ekipa młodzieży z Rudzińca bawiła się piłką, podczas gdy rywale musieli czuć się niczym VVV Venlo w niedawnym starciu z Ajaxem. Co zrozumiałe, pojawiła się irytacja, prowokacyjne gadki i kilka ostrych kopniaków po obu stronach. Kapitan LKS-u nie potrafił tego zdzierżyć, więc mimo ostrzeżeń arbitra sprzedał komuś podbródkowego. Nie spodobało się to kilku jegomościom na trybunach, którzy stwierdzili, że czerwona kartka dla chłopca nie będzie adekwatnym wymiarem kary.

I to nie koniec.

Reklama

Nagle chłopcy mówią mi, że jeden z naszych jest w gorszym stanie. Obracam się, a chłopak jest bez zębów. Miał je wgniecione aż do dziąseł. Zaczęłam krzyczeć, żeby ktoś wezwał pogotowie. W końcu zadzwoniliśmy po karetkę i policję, a trener z Bytomia przybiegł do mnie oburzony, pytając, po co wzywać policję. Trener chyba nie widział, że jeden z chłopców jest cały zakrwawiony.

– Mieliśmy zamieść to pod dywan? 16-letni chłopak będzie przez następny miesiąc jadł papkę, a pozostałe zęby zostaną mu usunięte. Będziemy dążyć do tego, że jego rodzice otrzymali odszkodowanie na 10-15 tysięcy złotych – żali się świadek wydarzeń.

Klub z Bytomia mógł zapewnić lepsze bezpieczeństwo?

Zabezpieczenie zawodów przed wtargnięciem na obiekt kogokolwiek poza ekipą z Rudzińca spoczywało na barkach Nadziei Bytom. Co do tego nie ma żadnych wątpliwości, bo tak nakazują aktualne przepisy. Pytanie zatem, czy strona gospodarzy mogła zrobić coś więcej?

Spytaliśmy bytomski klub o komentarz w tej sprawie. W odpowiedzi dostaliśmy poniższe oświadczenie zarządu:

Ot, kilka tendencyjnych fragmentów, z których wynika, że klub nie bierze odpowiedzialności za zaistniałą sytuację. Co więcej, nasza rozmówczyni dodaje kontekst, który skłania do zadawania nieprzyjemnych pytań.

– Na początku meczu dwójka z grupy pseudokibiców stała obok trenera drużyny przeciwnej. Sędzia zwrócił na to uwagę, bo ci ludzie nie byli wpisani do protokołu. Kazał im opuścić teren boiska i sam przyjął kilka bluzgów. Ci dwaj poszli na trybuny w stronę innej dwójki, z którą potem wbiegli na boisko – opowiada mama zawodnika LKS-u.

“Robienie takiej afery jest nie na miejscu ze strony LKS-u”

Gramy na takim poziomie, na jakim gramy. Nie możemy liczyć na ochronę ze strony policji czy służb porządkowych, bo nikt nie spodziewa się, że takie sytuacje w futbolu młodzieżowym mogą się wydarzyć. Jako trener, który pełni również funkcję kierownika, mam tyle obowiązków, że nawet nie pomyślałem o spisaniu danych kilku przypadkowych przechodniów, którzy weszli na stadion wbrew obowiązującym przepisom. To taka liga, gdzie na mecz przyjeżdża jeden sędzia, chłopcy grają i nigdy nie ma żadnego problemu – mówi trener Nadziei Bytom.

Na najniższych szczeblach piłki młodzieżowej bezpieczeństwo rzeczywiście bywa wartością jedynie iluzoryczną. Są rodzice, trenerzy, zawodnicy, sędziowie i co najwyżej kilkunastu widzów, czasami może nawet więcej. Tyle. Wystarczy przejechać się do najbliższego miasteczka, żeby zobaczyć to na własne oczy.

Trener z Bytomia zaznacza jednak, że – jak to ma w zwyczaju – nie zwracał szczególnej uwagi na kilkuosobowy nadbagaż. Nie tylko na trybunach, ale także w drużynie przeciwnej. – Muszę zaznaczyć, że LKS miał trenera, który nie posiada licencji, był trenerem zastępczym. Dziewczyna jednego z chłopaków była zapisana w protokole jako służba medyczna, a jedna z mam jako kierowniczka. Mogłem im zrobić o to problem, bo widziałem, że do sztabu zostały dołączone dodatkowe osoby nie mające odpowiednich uprawnień, ale po co?

– W podobny sposób myślałem o kilku ludziach, którzy bez zgody i wiedzy klubu przyszli oglądać nasz mecz. Niestety, ale to coś normalnego na tym poziomie. Wiadomo, w jaki sposób dba się o piłkę młodzieżową w naszym kraju – z żalem dodaje trener.

Wpisanie do protokołu osób zastępczych jest w niższych ligach czymś na porządku dziennym. Tym bardziej, że według LKS-u wszystko odbyło się zgodnie z przepisami. – Z różnych ważnych przyczyn trener juniorów nie mógł być w tym dniu obecny na meczu, o czym klub poinformował wcześniej związek piłkarski. Zastępstwo pełniły w tym dniu inne osoby, które zgodnie z przepisami były wpisane do sprawozdania meczowego jako funkcyjne – tłumaczy mama-kierowniczka.

Zemsta za popchnięcie niepełnosprawnego jako patologiczny wymiar sprawiedliwości

Jeden z naszych chłopców nie jest w stanie sprawnie biegać, ma opinię osoby niepełnosprawnej, ale posiada zgodę lekarza i rodziców na grę. Jeden z rywali gości go popchnął, po czym ci pseudokibice zaczęli krzyczeć “nie będą nam bić niepełnosprawnego!”. Można więc powiedzieć, że wbiegli na boisko w obronie naszego zawodnika, ale to oczywiście nie powinno się wydarzyć. Gdyby nie interwencja kilku osób, ta historia mogłaby skończyć się zdecydowanie gorzej – mówi trener Nadziei Bytom.

Ale nawet to nie tłumaczy zachowania ludzi, którzy biją 16-latków. Nawet, jeśli na boisku sypią się iskry, atmosfera jest gęsta, a drużyna przegrywa w ogromnych rozmiarach.

Ktoś powie, że to nieistotny mecz grup młodzieżowych na peryferiach, którego widownia ogranicza się do określonej grupy rodziców i kilku przypadkowych przechodniów, ale… litości. Gdzie my żyjemy? Skoro prześladowanie sędziów uznawane jest za coś niedopuszczalnego, co dopiero myśleć o wyroku pseudokibiców na 16-letnich zawodnikach?

KAMIL WARZOCHA

Fot. Nadzieja Bytom

W Weszło od początku 2021 roku. Filolog z licencjatem i magister dziennikarstwa z rocznika 98’. Niespełniony piłkarz i kibic FC Barcelony, który wzorował się na Lionelu Messim. Gracz komputerowy (Fifa i Counter Strike on the top) oraz stały bywalec na siłowni. W przyszłości napisze książkę fabularną i nakręci film krótkometrażowy. Lubi podróżować i znajdować nowe zajawki, na przykład: teatr komedii, gra na gitarze, planszówki. W pracy najbardziej stawia na wywiady, felietony i historie, które wychodzą poza ramy weekendowej piłkarskiej łupanki. Ogląda przede wszystkim Ekstraklasę, a że mieszka we Wrocławiu (choć pochodzi z Chojnowa), najbliżej mu do dolnośląskiego futbolu. Regularnie pojawia się przed kamerami w programach “Liga Minus” i "Weszlopolscy".

Rozwiń

Najnowsze

Niższe ligi

1 liga

Media: Spore zainteresowanie Carlitosem. Hiszpan może wrócić do Polski

Patryk Fabisiak
4
Media: Spore zainteresowanie Carlitosem. Hiszpan może wrócić do Polski
Niższe ligi

Mata spotkał się z Davidem Alabą. Austriak pozostał z koszulką Tajfunu Ostrów Lubelski

Szymon Piórek
7
Mata spotkał się z Davidem Alabą. Austriak pozostał z koszulką Tajfunu Ostrów Lubelski

Komentarze

35 komentarzy

Loading...