Reklama

Superliga powraca, odcinek 2841. Co wielkie kluby wykombinowały tym razem?

redakcja

Autor:redakcja

22 października 2020, 15:26 • 7 min czytania 30 komentarzy

Są pewne rzeczy, wydarzenia, czynności, które wydają się nam ciągnąć w nieskończoność. Nawet, gdy myślimy, że już nadszedł ich kres, powracają i próbują skupić swoją uwagę. Wczoraj znowu można było pomyśleć: “jest, wylazł”, bo Liverpool i Manchester United przypomniały, że oni to by w sumie chcieli tę Superligę. Znowu.

Superliga powraca, odcinek 2841. Co wielkie kluby wykombinowały tym razem?

Nie jest to pomysł nowy, wszak pierwszy raz o rozgrywkach wyłącznie dla gigantów futbolowego świata, mogliśmy usłyszeć pod koniec lat 90. Wówczas to, włoska firma Media Partners, wyszła z inicjatywą utworzenia takowych rozgrywek. Pomysł został jednak ostatecznie storpedowany, głównie z powodu ogromnych zmian, które poczyniła wówczas UEFA. W 1998 zapadła decyzja o reformie Ligi Mistrzów oraz likwidacji Pucharu Zdobywców Pucharów. Były to działania zbawienne w skutkach, lecz – w przeciwieństwie do diamentów – nie były one wieczne.

MANCHESTER UNITED WYGRA Z CHELSEA – KURS 2.50 W TOTALBET!

Problem tkwi w tym, że pomysł utworzenia Superligi ma w sobie gen bohatera kina akcji lat 80. – nie sposób sprawić, by zniknął raz na zawsze. Nawet gdy przejdzie go czołg, okaże się, że w ostatniej chwili wskoczył do kanalizacji.

Teraz ta seria ma swój kolejny epizod, a do utworzenia elitarnej ligi nawołują – cóż za zaskoczenie – przedstawiciele tych klubów, które występują w najbardziej napchanych pieniędzmi rozgrywkach. Liverpool i Manchester United zaprosiły do wspólnego stołu Arsenal, Chelsea, Tottenham oraz Manchester City. Chcą zabrać swoje zabawki od UEFY i przenieść się do stoliczka FIFA. Nie kusi ich jednak re-branding, lecz przede wszystkim rzucone mimochodem sześć miliardów euro.

Wstęp tylko dla grubych ryb

W 1992 roku powstała Premier League, co spowodowało największą rewolucję taktyczno-ekonomiczną we współczesnym futbolu. W żadnej innej lidze nie płaci się takich pieniędzy, żadna inna liga nie jest opakowana i realizowana w taki sposób, jak angielska ekstraklasa. Nic więc dziwnego, że sześć klubów, które urosło na tego rodzaju paszy, jest chętne do dokonania kolejnej rewolucji. Po 28 latach powstać ma… druga Premier League. A konkretnie European Premier League.

Reklama

Jednakże przedstawiciele czołowych angielskich klubów nie mają w sobie aż takich pokładów indolencji i do zabawy chcą zaprosić jeszcze od jedenastu do trzynastu zespołów, pochodzących z Włoch, Francji, Niemiec oraz Hiszpanii.

Nie wiadomo jednak, jakie zespoły miałby od początku uczestniczyć w projekcie. Pewnie Barcelona, Real, Bayern, Juventus, PSG. To jednak tylko domysły. Sky Sports informuje jedynie, że miejsc miałoby być szesnaście bądź osiemnaście, zaś maksymalna liczba drużyn z jednego kraju wynosiłaby pięć. Oznacza to, że ktoś z czwórki Tottenham, Manchester City, Chelsea, Arsenal, pozostałby na lodzie.

LIVERPOOL – SHEFFIELD, BTTS NIE – KURS 1.82 W TOTALBET!

Jest to kwestia o tyle kluczowa, że kluby założycielskie miałyby zagwarantowane miejsce w Superlidze przez następnych… dwadzieścia lat, a przecież w tym czasie w futbolu potrafi zmienić się wszystko. Wystarczy spojrzeć na rynek transferowy lub siłę zespołów. W końcu trudno nam sobie teraz wyobrazić FC Porto wygrywające Ligę Mistrzów. Albo ŁKS stawiający opór Czerwonym Diabłom.

Kilka pozostałych miejsc przypadłoby w udziale tym ekipom, które zajmą czołowe lokaty w swoich krajowych rozgrywkach. Ale nie będzie tak łatwo. Trzeba będzie jeszcze wygrać mini-turniej eliminacyjny. Rzecz jasna nie zakłada on udziału klubów z Ukrainy, Polski lub Irlandii Północnej, lecz zamyka się na najbardziej uznane europejskie ligi. Dla biedaków pozostanie jakaś marna Liga Mistrzów lub Liga Europy, wyglądająca w tym towarzystwie na najbiedniejszą z kościelnych myszy.

Jeszcze jedna liga na waszych dekoderach

Pomysł odkurzony przez Liverpool i Manchester United zakłada likwidację systemu pucharowego, znanego nam doskonale z Champions League. Nie byłoby zatem pięciogodzinnego losowania grup i czarującego mieszania kuleczkami, lecz mecze każdy z każdym. Dodatkowe 34 lub 36 kolejek w napchanym do granic przyzwoitości kalendarzu piłkarskim.

Wygląda to przejrzyście, ale tylko na pierwszy rzut oka. FIFA zakłada bowiem, że jej super-rozgrywki można by połączyć z regularnym sezonem ligowym. European Premier League musiałaby się zatem wcisnąć w środek tygodnia, co oczywiście stanowi jawną konkurencję dla Ligi Mistrzów.

Reklama

Problematyczna staje się też kwestia tabeli, bo o ile krezusi raczej nie wezmą zamachu na dotychczasowe zasady i nie zaczną przyznawać punktów w systemie znanym ze skoków narciarskich, o tyle zajęcie ostatniego miejsca w Superlidze może niektóre zespoły zupełnie nie obchodzić.

Zgodnie z dotychczasowymi ustaleniami, The Reds mogliby przegrać wszystkie 34 mecze przez kilka lat, a i tak pozostaliby w Superlidze, należąc do grona założycielskiego. Spadłby zatem zespół z miejsca teoretycznie bezpiecznego. To nawet nie jest utrzymanie przy zielonym stoliku, ale zabawa dla dużych chłopców, którzy łakną jeszcze więcej pieniędzy. I władzy, władzy, władzy.

LIVERPOOL WYGRA, HANDICAP 0:2. KURS 2.70 W TOTALBET!

Można bowiem spekulować, czy nagłe ożywienie ze strony angielskich klubów, nie wynika przypadkiem z odrzucenia wstępnej wersji Project Big Picture. Manchester United i Liverpool były klubami, które do spółki z siedmioma innymi, miały w zasadzie rządzić Premier League, okrojoną do 18 zespołów. Wszystko z powodu dramatycznej sytuacji, w jakiej znalazły się ekipy English Football League w związku z pandemią koronawirusa. W samej Championship możliwy jest upadek aż sześciu klubów, spowodowany brakiem wpływu z dnia meczowego. W angielskiej drugiej lidze stanowi on około 21% całego budżetu rocznego, a na niższych szczeblach jest jeszcze gorzej.

Wspomniane kluby z Premier League wyszły z inicjatywą przekazania 250 milionów funtów na sezon EFL, lecz za cenę okrojenia ligi do zaledwie osiemnastu drużyn. Spowodowałoby to, że uprzywilejowana dziewiątka miałaby w zasadzie prostą drogę do absolutnej dominacji. Na to Anglicy zgodzić się nie mogli.

Project Big Picture został zatem odrzucony. Przedstawiciele League One, League Two i Championship unieśli się honorem i nie zgodzili się na takie traktowanie. Postąpili bardzo zgodnie, lecz nie wiadomo, czy ceną nie będzie śmierć ich klubów. Albo marginalizowanie rozgrywek Premier League przez najpotężniejsze kluby, bo jeśli Superliga będzie ciągnęła się przez ponad 30 kolejek, to trudno, aby krajowe rozgrywki nadal były dla potentatów tak ważne. Tym bardziej że ich Excel z pewnością nagle nie zacznie alarmująco świecić czerwonymi prostokątami.

Wielka gra

Wspomniane sześć miliardów euro jest jedynie wierzchołkiem góry lodowej, na którą statek FIFY obrał kurs, i na którą płynie z pełną odpowiedzialnością i wyczuwalnym podnieceniem. Kwota, jaką chce przeznaczyć jeden z największych holdingów finansowych na świecie – JP Morgan – to tylko i wyłącznie pakiet startowy. Według brytyjskich mediów inne potężne organizacje już rwą się, aby dołączyć do projektu.

Takie natężenie miliardów, automatycznie uczyniłoby z European Premier League najbardziej prestiżowe rozgrywki na świecie. Liga z miejsca dołączyłaby do angielskiej ekstraklasy w wyścigu o fotel lidera finansjery, zostawiając daleko w tyle nie tylko czołowe dotąd potyczki krajowe, ale przede wszystkim Ligę Mistrzów.

Najważniejszy puchar, o którego zdobyciu śnią mali chłopcy od dziesiątek lat, mógłby właściwie odejść w niepamięć. Dramatycznie ucierpiałaby ranga turnieju, wszak pozbawiony byłby najlepszych ekip Europy. Oczywiście, nadal mógłby przyciągnąć pojedynkami Atalanty z Ajaksem, lecz umówmy się, że trudno oczekiwać, iż starcie to byłoby w stanie przebić kolejny mecz Bayernu z Liverpoolem. Tym bardziej że kluby Superligi miałyby jeszcze więcej pieniędzy. To przyczyniłoby się do rosnącej monopolizacji, a co za tym idzie plejady europejskich gwiazd w szeregach wyróżnionych zespołów.

REMIS UNITED Z CHELSEA. KURS 3.55 W TOTALBET!

Dla maluczkich pozostaną inne puchary i pucharki, które wykupi podrzędna stacja telewizyjna. Giganci rzucą się na Superligę, mogącą osiągnąć rekordowe przychody z praw do transmisji. Wyliczenia JP Morgan, przewidują, że wpompowane sześć miliardów zwróci się w ciągu maksymalnie kilku lat. A to zupełnie niebawem – rzekomy start European Premier League jest planowany na 2022 rok.

Idźcie więc dzisiaj przed ekrany telewizorów, bowiem możliwe, że oglądacie przedostatni mecz Szachtaru z Realem Madryt. Chociaż na starcie nie brzmi to może niewiarygodnie zachęcająco, to pomyślcie, że przez kilkanaście kolejnych lat będziecie skazani na mecze Ukraińców z Rennes albo ósme El Clasico w sezonie. Nic pomiędzy. Trup ponownie wyszedł z szafy, lecz tym razem nabrał dziwnie żywych kolorów.

Choć oczywiście – może to być „jedynie” element wojny o podział praw telewizyjnych i kształt rozgrywek. W najlepszych ligach, ale też w Lidze Mistrzów. Pamiętajmy, że obecne kontrakty zawierane na lata 2021-2024 mają taką długość właśnie z uwagi na planowaną rewolucję Champions League w sezonie 2024/25. Obecne innowacyjne pomysły mogą być po prostu pierwszym rozdaniem tej długiej batalii.

JAN PIEKUTOWSKI

Najnowsze

Komentarze

30 komentarzy

Loading...