Reklama

Hansi Flick znów odpalił bawarski walec. Atletico bez szans z Bayernem

redakcja

Autor:redakcja

21 października 2020, 23:26 • 4 min czytania 14 komentarzy

To, że Atletico specjalizuje się w zakładaniu rywalom kagańca, wie nawet wuja, który na Wigilii mówi, że Nawałka jak był taki był, ale wyniki miał. W tym sezonie Rojiblancos też stracili tylko jedną bramkę. Ale przyjeżdżają na Bayern i wyglądają jak chłopaki z 3A, którym 7B łaskawie pozwoliła ze sobą zagrać, bo młodsi przynieśli piłkę. 

Hansi Flick znów odpalił bawarski walec. Atletico bez szans z Bayernem

Jakieś tam momenty, kiedy Simeone przynajmniej mógł pomarzyć o tym, że przywiezie z Monachium nie tylko podstawkę pod piwo, może i były. Początek Atletico miało taki, że przy odpowiedniej dozie farta mogli strzelić bramkę, a Bayern nie. Również tuż po zmianie stron Joao Felix załadował Neuerowi dość wstydliwy dla bramkarza Bayernu strzał, ale Neuer się wybroni, że był zasłaniany przez przeciwnika na spalonym. Aktywny od początku meczu Carrasco miał stuprocentową okazję przy stanie 2:0 dla Bayernu, kiedy Felix pociągnął od linii środkowej, biegnąc sobie pięknie środkiem i w idealnym momencie wykładając piłkę koledze. Ale Carrasco tyle się zastanawiał, ile Felix pokonywał 35 metrów i już wszyscy, chyba nawet on sam, wiedzieli, że nic z tego nie będzie.

Natomiast chyba nawet najwięksi fani warsztatu Simeone będą musieli przyznać, że jakby zebrać wszystkie szanse Atletico do kupy, nawet te takie średnie, to i tak Bayern by to wygrał. To był mecz z gatunku tych, przy których jakaś zabłąkana bramka, przypadkowy gol, nie miał szansy zrobić różnicy, bo rywal do tego stopnia górował kulturą gry.

Może czasem chwilowo dawał się pobawić zabawkami, ale w każdej chwili mogąc je odebrać.

Atletico machało nożem, Bayern zawsze miał pistolet w kieszeni.

Reklama

Zresztą, o czym my mówimy – Lewandowski dzisiaj za wiele nie zrobił (no, doceniamy świetne dogranie do Comana z 56 minuty), a Muller potrafił z szóstego metra trafić w aut, a i tak Bayern wygrał 4:0.

Zwróćcie uwagę na wszechstronność sposobów, w jakie Bayern strzelał dzisiaj bramki.

1:0: Pozornie bezpieczna sytuacja. Atletico ustawione. Dwie linie przed Kimmichem. I błysk geniuszu: z tej sytuacji, z tego ustawienia, jednym idealnym zagraniem Kimmich wystawia Comana na szósty metr przed bramką Oblaka. Należy tu jeszcze podkreślić, że Kimmich, tuż przed tym zagraniem godnym najlepszych podań Xaviego czy Pirlo, wyłuskał piłkę czyściutkim obunożnym wślizgiem. No to jest synonim wszechstronności.

2:0: błyskawiczna kontra, która, jak się wydaje, już zaczyna spowalniać. Atletico zdążyło wrócić szóstką obrońców. Ale co z tego, skoro Goretzka wbija gwoździa.

3:0: Petarda Tolisso z 30 metra. Wszystko chwilę po zablokowanym stałym fragmencie gry.

Reklama

4:0: Samotny rajd Comana, idealnie wypuszczonego przez Mullera. To w zasadzie niehumanitarne co zrobił z Felipe. Facet zdążył, jako jedyny, wrócić. A ten go w jednej akcji okiwał dwa razy i strzelił do bramki. Podwórko.

Choć to Bayern był dzisiaj zdecydowanie lepszy, choć to Bayern przeważał, choć oddał szesnaście strzałów przy siedmiu Atletico, choć miał 59% posiadania piłki przy 41% Rojiblancos, to, tak, dwie bramki strzelił po kontrach. I, też warto zauważyć, dwie bramki strzelił po tym, jak akcja ofensywna wydawała się łamać. Strzał nie wyszedł, strata, Atletico o krok od przejęcia i ataku – a jednak Bayern odbiera lub robi przechwyt i zadaje sztycha.

Niemożliwi są Bawarczycy, gdy odpalą swój walec. Dzisiaj nie żałowali benzyny, choć i tak wydaje się, że w końcówce zwolnili bieg. Nie żebyśmy oczekiwali, że tak szybko, od finałów Ligi Mistrzów, zaczną się sypać, ale drużyny mają to do siebie, że czasem wpadają w niewytłumaczalne kryzysy. Szczególnie ciężko utrzymać się na samym szczycie formy. Nie jesienią wygrywa się Champions League, ale na pewno na ten moment potwierdzają, że triumfator jest zarazem faworytem edycji. Może ktoś złapie formę, może ktoś będzie w gazie. Ale dzisiaj jest wręcz komicznie wielka różnica między tym, co prezentują giganci hiszpańskiej piłki, a Bayernem.

Tam proch, szukanie tożsamości, tutaj projekt Hansiego Flicka, który ściga się z samym sobą. Cokolwiek się z tym zespołem nie zdarzy, kiedyś będziemy go wspominać wśród wielkich, kapitalnych drużyn, który wspaniale się oglądało. Natomiast to jest moment możliwego podbijania bębenka – jak wysoko w takim umownym rankingu się znajdą.

BAYERN MONACHIUM – ATLETICO MADRYT 4:0 (2:0)

Coman 28, 72, Goretzka 41, Tolisso 66

Fot. NewsPix

Najnowsze

Komentarze

14 komentarzy

Loading...