Reklama

Gorszy styl, lepsze wyniki. Sevela usprawnia Zagłębie

redakcja

Autor:redakcja

18 października 2020, 12:18 • 4 min czytania 3 komentarze

Są w Ekstraklasie zespoły, które grzeją bardziej niż Zagłębie Lubin. Ale trudno powiedzieć też, że „Miedziowi” nie dodają naszej lidze kolorytu. Weźmy na przykład poprzedni sezon – choć lubinianom jak wszystkim zdarzyło się kilka paździerzy, generalnie odpalaliśmy ich mecze bez większego strachu. Była fajna, ofensywna piłeczka? Zwykle tak. Linia pomocy dawała show, można było popatrzeć na rozwój Białka, po prawej stronie hasał niezmordowany Czerwiński. Efekty wizualne jak najbardziej na plus.

Gorszy styl, lepsze wyniki. Sevela usprawnia Zagłębie

Postronny widz miał więc się z czego cieszyć, zaangażowany kibic niekoniecznie, bo za ładną piłeczkę punktów jeszcze nie dają. A Zagłębiu nad wyraz często zdarzało się tracić punty w spotkaniach, które zdawało się kontrolować albo – co było chyba największym ich problemem – po bardzo dobrym meczu często dostawali w następnej kolejce zaćmienia. Tak, jakby sądzili, że punkty same się zrobią. W efekcie przegrany sezon i miejsce poza pierwszą ósemką.

Sevela naprawia błędy

I mamy wrażenie, że mocno popracował nad tym aspektem Martin Sevela, bo Zagłębie w tym sezonie gra nieco inną piłkę. Już nie zachwyca, ale zdobywa punkty. Wygrywa mecze, po których nie dostałoby wysokich not za styl.

  • 2:1 z Lechem Poznań – Zagłębie ewidentnie słabsze, wygrywa po dwóch stałych fragmentach w końcówce.
  • 1:0 z Wartą Poznań – znów gol wbity w ostatnich minutach.
  • 1:0 z Jagiellonią – a jakże, zwycięstwo po golu z rożnego.
  • 2:0 z Górnikiem – przekonująca wygrana.

W zasadzie tylko ostatni z meczów, gdy Zagłębie sięgało po komplet, był taki, że – cytując klasyka – ręce same składały się do oklasków. Sevela przeczytał Marcina Brosza mniej więcej tak, jak Marek Papszun – też postawił na piłki konsekwentnie grane za linię obrony, z czego zrobiły się akcje bramkowe.

Mówiło się sporo o świetnym starcie Górnika, Raków jest na tapecie w zasadzie od początku sezonu, ale do tej kolejki Zagłębie punktowało w zasadzie identycznie. Może nie zachwycało, ale ile mieliśmy już sezonów, gdy biliśmy lubinianom brawo, a na koniec na nic się to zdawało?

Reklama

Jak gra Zagłębie?

Przede wszystkim bardziej pragmatycznie. Wygląda na to, że duży nacisk położono na stałe fragmenty – z ośmiu goli w lidze, cztery zdobyto właśnie w ten sposób. Dla porównania – w zeszłym sezonie podopieczni Seveli mieli jeden z najniższych współczynników goli ze SFG w całej lidze. Jak wyliczało EkstraStats – strzelili w ten sposób 31% bramek. Siedem po karnych, siedem po rogach, cztery po wolnych.

Do tego Zagłębie wygląda znacznie solidniej w defensywie. Straciło do tej pory cztery bramki, czyli najmniej w lidze. A przecież mierzyło się z Rakowem, który lubi się rozbujać, Lechem, którego też trzeba pochwalić za grę do przodu czy Górnikiem. I tu też duże brawa dla Seveli, bo przecież stracił latem dwa ważne ogniwa. Przede wszystkim Czerwińskiego – czołowego prawego obrońcę ligi. W jego buty świetnie wszedł młodzieżowiec, Kacper Chodyna, którego w zasadzie co tydzień rozpatrujemy pod kątem jedenastki kolejki. Dobre wejście zaliczył też Lorenco Simić – i nie mamy na myśli tylko dwóch bramek, które zdobył. Wie, jak się ustawić, wygrywa zdecydowaną większość pojedynków w powietrzu, rzadko jest spóźniony z interwencją. Póki co – transfer na duży plus.

Problemy?

Ale to nie oznacza, że w Zagłębiu wszystko jest idealnie i po tym dobrym początku możemy oczekiwać, że lubinianie włączą się w walkę o coś więcej. Przede wszystkim – tak jak i przez dużą część zeszłego sezonu, znów nie mają napastnika. Samuel Mraz ma słabe wejście do ligi, ale i tak gra, bo konkuruje przecież z Rokiem Sirkiem. Mraz ma dwa palące problemy. Pierwszy – często jest poza centrum wydarzeń. Gdy Zagłębie przeprowadza groźną akcję, zwykle nie ma przy niej Słowaka. Drugi – ma problem z trzymaniem linii spalonego, co było widoczne zwłaszcza w meczu z Górnikiem. Być może się ogarnie, ale póki co – niewiele na to wskazuje.

Zagłębie musi radzić sobie też bez gościa, który wykręcał najlepsze liczby – Damjana Bohara. Sevela postanowił po jego odejściu nieco przetasować linię pomocy – rolę lewoskrzydłowego ma pełnić Żivec, a po prawej stronie biega Patryk Szysz. Trener Zagłębia dostał do dyspozycji też innego kozaka – do Lubina wrócił Dejan Drażić, już z Górnikiem dał próbkę swoich umiejętności, kwestią czasu jest, aż na stałe zagości w jedenastce.

***

Póki co wszystko w Lubinie idzie dobrze. Ale zbyt długo oglądamy tę ligę, by nie mieć sporej wątpliwości, czy koszmary z poprzednich lat nie powrócą. Ile to już razy Zagłębie zaliczało imponujący okres, by za chwilę – z niewytłumaczalnych powodów – drastycznie obniżyć loty?

Reklama

Dlatego start sezonu należy ocenić pozytywnie, ale też wciąż trzymamy ręce na kołdrze. Najważniejszym zadaniem Seveli jest teraz utrzymanie stabilizacji. Kolejna weryfikacja już dziś – Zagłębie jedzie na Łazienkowską i nie mamy wrażenia, że udaje się tam na ścięcie.

Fot. FotoPyk

Najnowsze

Piłka nożna

Boruc odpowiada TVP, ale nie wiemy co. „Kot bijący się echem w zupełnej dupie”

Szymon Piórek
5
Boruc odpowiada TVP, ale nie wiemy co. „Kot bijący się echem w zupełnej dupie”

Komentarze

3 komentarze

Loading...