Reklama

Somsiad, dalej tylko jedno zwycięstwo w Lidze Narodów?

Jakub Białek

Autor:Jakub Białek

13 października 2020, 23:46 • 5 min czytania 6 komentarzy

Jeśli spędziliście wtorkowy wieczór z kadrami Niemiec i Szwajcarii, raczej nie żałujecie. Sześć bramek, zwroty akcji, kawał solidnej, reprezentacyjnej piłki. Jeśli mielibyśmy odnieść to spotkanie do polskiej reprezentacji, mielibyśmy dwie wiadomości. Jak to zwykle bywa – dobrą i złą. Zacznijmy od tej pierwszej – wciąż mamy w Lidze Narodów tyle samo zwycięstw, co „die Mannschaft”. Czyli jedno. Zła jest taka, że Szwajcaria – drużyna, do której powinniśmy równać i która personalnie nie bije nas wcale o głowę – grała z Niemcami jak równy z równym. Odważnie, ofensywnie, zmuszając do błędów.

Somsiad, dalej tylko jedno zwycięstwo w Lidze Narodów?

Nastroje wokół niemieckiej reprezentacji są w ostatnich tygodniach dość ponure. Opiszmy sprawę eufemistycznie – gdyby Joachim Löw startował dziś na prezydenta swojego kraju, nie musiałby zakwalifikować się do drugiej tury wyborów. Krytyka wylewa się z każdej strony. Bastian Schweinsteiger twierdzi wręcz, że z obecną reprezentacją nie można się identyfikować. Zarzutów jest sporo – ciągłe kombinacje taktyczne, brak pomysłu na grę, dyskusyjne wybory personalne. Generalnie – nijakość, w którą od jakiegoś czasu wpada reprezentacja Niemiec. Jeśli komuś wydawało się, że tak gęstej atmosfery jak po mundialu 2018 wokół niemieckiej kadry już nie będzie, nie docenił skali kryzysu, który może nadejść. Obecnie jest znacznie gorzej.

I jeśli mecz ze Szwajcarią miał odmienić te nastroje, to… wyszło średnio.

Choć trzeba przyznać, że Joachim Löw trochę ugiął się pod presją opinii publicznej – już nie zdecydował się na formację 3-5-2, zagrał klasycznie, czyli czwórką z tyłu. Ale ta zmiana wcale nie sprawiła, że Niemcy nagle zaczęły być monolitem w defensywie. Wręcz przeciwnie – nasi sąsiedzi tracili bramki w głupi sposób.

POLSKA OPĘDZLUJE BOŚNIĘ? KURS 1,84 W EWINNER!

Pierwsza? Rzut rożny, Gosens wybija, wydaje się, że z tej akcji nie będzie już żadnego zagrożenia. Ale Freuler zagrywa głową piłkę zwrotną i nagle – w zasadzie z niczego – Gavranović znajduje się na czystej pozycji. Przedłuża więc główkę, a Neuer nie ma nic do powiedzenia. To była ledwie piąta minuta, a przecież już chwilę wcześniej Shaqiri miał setkę po tym, jak w niewytłumaczalny sposób został odpuszczony w polu karnym. Dostał wrzutkę z bocznej strefy, a niemieccy obrońcy zachowywali społeczny dystans na co najmniej dwa metry. Epidemiolodzy mogliby być dumni – zaleceń przestrzegano aż nadto. Wtedy jednak świetną interwencją popisał się Neuer, wybił piłkę na rzut rożny, dalszą część historii już opisaliśmy.

Reklama

Mimo że od początku meczu to Niemcy zdawali się mieć inicjatywę (rany, jakie te ich ataki były powolne!), to Szwajcarzy co rusz stwarzali sobie sytuacje. Bywało też, że podopieczni Löwa wydatnie im w tym pomagali. Jak na przykład Neuer, który ustrzelił głowę Seferovicia, po czym Gavranović stanął z nim oko w oko (niemiecki bramkarz naprawił swój błąd). Ale nie dał rady przy próbie Freulera – konterka Szwajcarów, podanie wzdłuż pola karnego, Neuer wychodzi, ale piłkarz Atalanty IDEALNIE podcina piłkę. Raz, że nad Neuerem (który wyszedł z bramki, więc nie było to szczególnie ciężkie). Dwa, że także nad Rüdigerem, który stanął w bramce, by asekurować swojego bramkarza (to było już znacznie trudniejsze).

Strzał idealny? Oj tak. Ale to samo można powiedzieć o uderzeniu Wernera, który strzelił gola kontaktowego już po dwóch minutach. Rany, świetna to była akcja. Havertz wygrywa przebitkę, piłka pod nogami Wernera, Gnabry ucieka, skupiając na sobie uwagę obrońców. Napastnik Chelsea zobaczył przed sobą sporo wolnego miejsca, więc wbiegł w wolną przestrzeń, a potem puścił świetnego szczura – leciutkiego, lecącego tuż przy słupku, który zaskoczył i obronę, i bramkarza. Kolejny strzał idealny? No cóż, po raz kolejny trzeba stwierdzić, że tak.

POLSKA BĘDZIE WYGRYWAĆ DO PRZERWY? AŻ 2,48 W EWINNER!

Ta bramka wlała sporo wiary w niemiecką drużynę, która do tej pory – mimo sporego posiadania piłki – oddawała głównie strzały z dystansu. Jeszcze przed przerwą toporny strzał z fałsza oddał Gosens – choć nie wyglądało to efektownie, wręcz nieco pokracznie, Sommer musiał się wyciągnąć. Tuż po przerwie mały koncert dał Havertz. Najpierw uciekł dwóm obrońcom i strzelił w słupek. A potem nieco ekwilibrystycznie przeciął wyprowadzanie Szwajcarów od obrony, każdym kolejnym kontaktem z piłką na pełnej szybkości przybliżał się w kierunku bramki, a potem uderzył po długim na 2:2. 

Szwajcarzy, zupełnie jak Niemcy w pierwszej połowie, odpowiedzieli po dwóch minutach. Znowu nie popisała się defensywa „die Mannschaft”. Prostopadła piłka do Seferovicia, ten ma sam na sam, trafia w Neuera. Kimmich nie daje rady wybić, dobitka piętą znów natrafia na niemieckiego bramkarza, ale jest i trzecia próba – z bombą Gavranovicia dyskusji już nie było.

Niemcy cisnęli dalej, aż w końcu bramkę piętą po asyście Wernera zdobył Gnabry. 3:3.

W końcówce – czego można się było spodziewać – Niemcy próbowali iść za ciosem, ale nie były to też jakieś huraganowe ataki. Setek brakowało, najgroźniejszą akcją „somsiada” był strzał Draxlera w boczną siatkę. Większe zagrożenie stworzyli Szwajcarzy – Gavranović zwiódł Rüdigera, miał czystą pozycję do strzału, ale trafił prosto w Neuera. Od będącej pod sporą presją drużyny spodziewaliśmy się nieco więcej. Ale jako postronni widzowie narzekać nie możemy. Był to zajebisty meczyk. Niby z faworyzowanymi Włochami nasza reprezentacja także ugrała punkt, ale mamy wrażenie, że Szwajcarzy mogli schodzić dziś z boiska ze znacznie wyżej podniesionymi czołami.

Reklama

Niemcy – Szwajcaria 3:3

Werner 28′, Havertz 55′, Gnabry 60′ – Gavranović 5′, 57′, Freuler 26′

***

No i swoją drogą, Kto nas słuchał, ten chodzi szczęśliwy. Naprawdę szczęśliwy. Mamy najlepszy dział bukmacherki w galaktyce, do którego serdecznie odsyłamy. Nasza przedmeczowa prognoza okazała się niesamowicie trafna. Dwa trafione typy na mecz Niemcy – Szwajcaria. 

– Remis po kursie 4.65
– Gol przed 20. minutą po kursie 2.10

Ogląda Ekstraklasę jak serial. Zajmuje się polskim piłkarstwem. Wychodzi z założenia, że luźna forma nie musi gryźć się z fachowością. Robi przekrojowe i ponadczasowe wywiady. Lubi jechać w teren, by napisać reportaż. Występuje w Lidze Minus. Jego największym życiowym osiągnięciem jest bycie kumplem Wojtka Kowalczyka. Wciąż uczy się literować wyrazy w Quizach i nie przeszkadza mu, że prowadzący nie zna zasad. Wyraża opinie, czasem durne.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Przed Jagiellonią ostatni wymagający rywal. W piątek poznamy mistrza Polski?

Piotr Rzepecki
2
Przed Jagiellonią ostatni wymagający rywal. W piątek poznamy mistrza Polski?

Komentarze

6 komentarzy

Loading...