Reklama

Kucharski szantażuje Lewandowskiego? „Domagał się milionów za milczenie”

redakcja

Autor:redakcja

08 października 2020, 07:48 • 13 min czytania 57 komentarzy

Prasę po meczu z Finlandią zdominowały oczywiście tematy związane z reprezentacją Polski. Ale nie tylko sportowe, bo w „Super Expressie” przeczytamy o kulisach sprawy Roberta Lewandowskiego i Cezarego Kucharskiego. Czy najlepszy piłkarz Europy jest prześladowany? – Według naszych informacji konflikt między Cezarym Kucharskim a Robertem Lewandowskim trwa od ponad roku. Jak udało nam się ustalić, były agent piłkarza nie przebiera w środkach. Doszło nawet do tego, że miał szantażować kapitana reprezentacji. Domagał się… kilkudziesięciu milionów złotych za milczenie – pisze „SE”. Zapraszamy na przegląd prasy!

Kucharski szantażuje Lewandowskiego? „Domagał się milionów za milczenie”

Przegląd Sportowy

Nie ma co umniejszać, reprezentacja Polski zagrała najlepsze spotkanie za kadencji Jerzego Brzęczka. Obyśmy częściej oglądali tak grających biało-czerwonych.

Pełna dominacja, wysoki pressing, szybkie wyjścia do kontrataków, kreatywna gra w ofensywie – taką reprezentację Polski zobaczyli kibice w środowy wieczór w Gdańsku i taką chcieliby oglądać w kolejnych spotkaniach, już z rywalami mocniejszymi niż mocno rezerwowa Finlandia. Biało-Czerwoni pokazali, że potrafi ą grać w piłkę, a nie tylko ją wybijać, że są w stanie dobrze budować i wykańczać akcje. I choć rywal nie zawiesił poprzeczki wysoko, to i tak trzeba docenić, jak na jego tle piłkarze Brzęczka potrafi li pokazać swoją jakość. Bo przecież Bośnia i Hercegowina (2:1) również wymagającym przeciwnikiem nie była, a we wrześniu nasza reprezentacja przez pierwsze pół godziny męczyła się okrutnie. Wczoraj od pierwszej minuty pokazała, kto tego wieczoru ma rządzić. Król tego wieczoru był jednak jeden. Kamil „TurboGrosik” Grosicki na przerwę schodził z hat trickiem, po raz kolejny pokazał, że niezależnie od problemów w klubie, jest w tej kadrze niezastąpiony. Decyzja Brzęczka, by postawić na skrzydłowego WBA, była absolutnie trafi ona i niezwykle ważna, oby zmieniła choć trochę sytuację Polaka, dla którego ostatnio menedżer Slaven Bilić nie widzi miejsca nawet w meczowej kadrze. W reprezentacji Grosicki nie zawodzi, czego dowodem jego liczby: ma już na koncie 17 goli.

Mateusz Janiak i Łukasz Olkowicz oceniają występ Polaków przeciwko Finlandii. Najwyżej Grosicki, wysoko także Linetty. Na przeciwnym biegunie Bochniewicz i Krychowiak.

Reklama

KAROL LINETTY OCENA: 8 Zaledwie piąty mecz w reprezentacji Jerzego Brzęczka, ale zdecydowanie najlepszy. Przy pressingu naszych piłkarzy dobrze się ustawiał, na czym korzystał i odbierał piłkę. W okolicach pola karnego Finów potrafi ł przyspieszyć grę naszego zespołu, a w drugiej połowie kręcił się tam nawet jako napastnik (strzał na początku).

KAMIL GROSICKI OCENA: 9 Halo! Panie Slaven Bilić, czy pan oglądał ten mecz? Jeśli tak, to już chyba nie będzie pan wysyłał Kamila Grosickiego na trybuny podczas spotkań WBA. Opaska kapitana posłużyła skrzydłowemu, który w pierwszej połowie ustrzelił hat tricka. Opłaciła się gra skrzydłowych na tzw. odwróconych nogach i umieszczenie prawonożnego.

ARKADIUSZ MILIK OCENA: 7 Być może mecze w reprezentacji będą jego jedynymi przynajmniej do końca roku, bo w Napoli poszedł w odstawkę. Przeciwko Finom było widać u niego głód gry, asystował przy pierwszym golu Kamila Grosickiego. Bardzo dobrze poruszał się bez piłki, tworząc miejsce kolegom. Potrafi ł też je sobie znaleźć w strefie pomiędzy pomocnikami i obrońcami gości, odbierając tam podania choćby od Jakuba Modera. No i gol w końcówce.

PAWEŁ BOCHNIEWICZ OCENA: 5 Najgorszy z debiutantów. To od jego błędu rozpoczęła się akcja, po której bramkę zdobyli Finowie. Ta gafa obniża jego notę, ale stoper wciąż zasługuje na kolejne szanse, bo później w ostatniej chwili zablokował jednego z przeciwników i uratował zespół.

GRZEGORZ KRYCHOWIAK OCENA: 5 Nie jest przyzwyczajony do roli rezerwowego, a w takiej zaczął mecz. Po wejściu na boisko jego strata spowodowała kontrę Finów, mógł też zachować się bardziej agresywnie przy golu gości.

Reklama

Piotr Wołosik rozmawia z Michałem Listkiewiczem. Były prezes PZPN mówi m.in. o konflikcie w Armenii, bo wpłynął on na jego pracę jako szefa ormiańskich sędziów.

Dziś szefuje pan ormiańskim sędziom piłkarskim. Konflikt zbrojny między Armenią i Azerbejdżanem w Górskim Karabachu ma wpływ na pańską pracę?

W Armenii nie byłem od lutego, lecz z powodu pandemii. Z Marcinem Szulcem zdalnie współpracujemy. Oglądamy mecze, analizujemy, wysyłamy wnioski, wytyczne, konsultujemy obsadę arbitrów. To znaczy robiliśmy to, ponieważ ze względu na wojnę rozgrywki wstrzymano. Wiadomo, praca przed komputerem jest zupełnie inną bajką niż na miejscu w normalnych realiach.

W swoim twitterowym wpisie wyraził pan solidarność z narodem ormiańskim.

W Armenii spotkałem się z bardzo przychylnym przyjęciem. Wyraziłem solidarność z nimi, przypomniałem bogatą historię, kulturę, związki z Polską, podkreśliłem, że modlimy się, by ten koszmar dobiegł końca. Łatwo zapewne nie będzie, bo ten konflikt tli się od lat. Na moją pracę też miał wpływ, ponieważ każdy młody człowiek na dwa lata musiał iść do wojska i służyć w punkcie zapalnym – Górskim Karabachu. To hamowało rozwój nastoletniego piłkarza lub sędziego. Służba wojskowa jest tam poważna i trudna, nie żaden „wojak Szwejk”… Po niej niektórzy do sportu już nie wracali. Nie pozwalały im urazy psychiczne, traumy, obrażenia poniesione w walkach. Otrzymuję telefony od swoich sędziów, że gdy we wrześniu konflikt zaostrzył się, część z nich sama się zgłosiła do wyjazdu w miejsce walk.

Super Express

Cezary Kucharski szantażuje Roberta Lewandowskiego? „Superak” grzmi o tym już w tytule tekstu, w którym ujawnia kulisy całej sprawy.

Według naszych informacji konflikt między Cezarym Kucharskim a Robertem Lewandowskim trwa od ponad roku. Jak udało nam się ustalić, były agent piłkarza nie przebiera w środkach. Doszło nawet do tego, że miał szantażować kapitana reprezentacji. Domagał się… kilkudziesięciu milionów złotych za milczenie. O co chodzi? Informatorzy „Super Expressu” przekonują, że Kucharski gra materiałami, które według niego mają świadczyć o tym, że Lewandowski oszukuje niemiecką skarbówkę. Były menedżer miał zapewnić piłkarza, że da mu spokój, jeśli otrzyma kilkadziesiąt milionów. Szantaż trwał przez wiele miesięcy. Co na to Kucharski? – Nie komentuję publicznie tej sprawy. Proszę pytać o to Roberta Lewandowskiego – powiedział nam Cezary Kucharski. Mamy nadzieję, że dzisiaj szerzej odniesie się do tej sprawy.

Mecz reprezentacji Polski ogniskiem koronawirusa? „SE” pisze o tym, że kibice, który obejrzeli spotkanie w Gdańsku, byli narażeni na zarażenie COVID-19.

COVID-19 bije w Polsce kolejne rekordy. Wczoraj poinformowano o kolejnych ponad 3 tys. zakażeń, a jedne z ognisk znajdują się w Trójmieście. Sopot jest w strefie czerwonej, a Gdańsk (gdzie został rozegrany mecz) w żółtej. Choć na mecz weszło tylu kibiców, na ile pozwalają przepisy, może władze powinny zareagować bardziej zachowawczo i, zachowując podwójną ostrożność, zagrać bez fanów? Na imprezę masową w żółtej strefie może wejść 25 proc. pojemności i tyle było na stadionie w Gdańsku. Stadion Energa Gdańsk ma 40 tys. pojemności, więc na meczu z Finami mogło zjawić się ok. 10 tys. sympatyków kadry. To tłum, który siłą rzeczy był w pewien sposób narażony na wzajemne zakażanie się i roznoszenie koronawirusa. – Nie było tematu rozegrania meczu bez kibiców. W wydarzeniu, z zachowaniem zasad sanitarnych, weźmie udział 25 proc. kibiców. Czyli zgodnie z obostrzeniami nałożonymi na żółtą strefę – powiedział nam Marcin Tymiński z biura prasowego wojewody pomorskiego.

Sport

Show Kamila Grosickiego w meczu z Finlandią to także temat główny „Sportu”. I w zasadzie ciężko się temu dziwić.

Tymczasem w 18 minucie na listę strzelców ponownie wpisał się Grosicki! „Grosik” otrzymał podanie od Modera i z ostrego kąta huknął pod poprzeczkę i golkiper Finów po raz drugi musiał kapitulować. Dwa szybko zdobyte gole sprawiły, że mecz był dla naszego zespołu ustawiony, co nie znaczy, że biało-czerwoni dalej nie atakowali. Tak było, ale bez efektów. Z drugiej strony fatalny błąd popełnił Jan Bednarek, który stracił piłkę na rzecz Fredrika Jensena. Na szczęście napastnik przeciwnika nie wykorzystał takiego prezentu. W 38 minucie „Grosik” skompletował hat trick. Po akcji Piątka piłkę wyłożył mu… obrońca Fiinów Leo Vaisanen, a ten kropnął tak, że Joronen po raz trzeci musiał wyciągać piłkę z siatki. To była pokazówka w wykonaniu skrzydłowego West Bromwich Albion, a kibice na stadionie skandowali tylko „Kamil Grosicki! Kamil Grosicki!”

W cyklu historycznym „PS” wspomnienie meczu z Włochami. Tego, który Polacy przegrali 1:6, co boleć może do dziś.

Przed meczem w stolicy Włoch na czele tabeli grupy 8 – z 6 punktami na koncie – plasowała się Polska. Ustępowali jej Szkoci i Włosi, którzy potem grali jeszcze między sobą. Korzystny wynik wszystko ustawiłby więc pod biało -czerwonych. W ich obozie atmosfera była więcej niż dobra. – Humory wszystkim dopisywały, a dzień przed meczem na rozruchu byliśmy tak naładowani, że trenerzy musieli nas hamować. Powtarzali tylko: „Starczy już tego biegania” – relacjonuje tamte wydarzenia Stanisław Oślizło. Nazajutrz z tego entuzjazmu i werwy niewiele zostało. Mecz wyznaczony był – zgodnie z włoską tradycją – na 14.45. – Wszyscy czuliśmy się jednak ospali, ociężali, zbyt spokojni. Różne plotki potem krążyły. Zastanawiano się, czy przypadkiem ich kucharz nie dosypał nam czegoś do garnka na uspokojenie. Przecież w trakcie takich spotkań decydują detale; jak jesteś za spokojny, to nie osiągniesz wyniku. Hotelowe menu ostatecznie nie zostało sprawdzone, ale o czym tu mówić? Wtedy Zachód wyprzedzał nas we wszystkim – dodaje były stoper Górnika Zabrze.

Irlandia oraz Bośnia i Hercegowina grają dziś w barażach o wyjazd na EURO. Co słychać w obydwu obozach przed tym spotkaniem?

W czerwcu tego roku doszło do zmiany na stanowisku selekcjonera reprezentacji Irlandii Północnej. Michaela O’Neilla, który z zespołem pracował przez dziewięć lat, a którego świetnie znamy chociażby z Euro 2016, zastąpił Ian Baraclough. W piłkę grał 20 lat i należał do nieustępliwych defensywnych pomocników. Nie dane jednak było Anglikowi zagrać w Premier League. Najwyżej rywalizował na jej zapleczu. Trenerskie sukcesy odnosił w półamatorskiej lidze irlandzkiej, a od 2017 roku prowadził młodzieżową reprezentację Irlandii Północnej. Uznano, że idzie mu całkiem nieźle, dlatego kilka miesięcy temu zastąpił O’Neilla. Debiutował we wrześniu, ale żadnego z dwóch spotkań Ligi Narodów jego drużynie wygrać się nie udało. Irlandia Północna zremisowała 1:1 z Rumunią i przegrała, w dodatku u siebie, aż 1:5 z Norwegią. Bośniacy, w przeciwieństwie do meczu z Polską sprzed miesiąca, zagrają w niemal najsilniejszym składzie. Uchodzą za faworyta dzisiejszej konfrontacji. Tradycyjnie do sukcesu ma ich poprowadzić Edin Dżeko, a do zespołu wrócił – po koronawirusie – Miralem Pjanić, nowy nabytek Barcelony. Właściwie jedynym problemem Duszana Bajevicia jest brak kontuzjowanego Ermina Biczaczkicia, podstawowego obrońcy zespołu narodowego i piłkarza niemieckiego Hoffenheim. Z powodu urazów nie zagrają również Eldar Civić i Miroslav Stevanović, ale ich zastąpić będzie o wiele łatwiej. Cała trójka wymienionych piłkarzy nie weźmie również udziału w dalszej części zgrupowania, a więc w meczach Ligi Narodów przeciwko Holandii i Polsce.

„Sport” przybliża sylwetkę Brighton, nowego klubu Karbownika i Modera. Kto stoi za tym, że dziś jest to klub grający w Premier League?

W 2017 roku Brighton&Hove wrócił do ekstraklasy po 34 latach. Zresztą rok 1983 był dla tego klubu szczególny. Z dość dużym hukiem drużyna spadła z Premier League, ale jednocześnie… zagrała w finale Pucharu Anglii. I to nie z byle kim – z Manchesterem United. Mecz na Wembley trzeba było powtarzać, bo w pierwszym spotkaniu był remis. W drugim „Czerwone diabły” wygrały 4:0, a niesamowite jest to, że dwa mecze Brighton&Hove obejrzało wówczas na żywo 190 tysięcy ludzi. Bardziej współczesna historia „Mew”, to – śmiało można stwierdzić – dwie postaci. Pierwszą z nich jest Dick Knight, który w 1997 roku uratował klub przed totalną degrengoladą. W tym samym roku, ze względu na długi, trzeba było sprzedać… stadion pod zabudowę mieszkaniową i przez następnych 14 lat klub nie miał praktycznie swojego obiektu. Ale Knight wyprostował inne sprawy, a dziś jest honorowym prezesem. W 2009 roku na stanowisku szefa klubu zastąpił go Tony Bloom, który nieco wcześniej zrobił bardzo dużo dla budowy nowego obiektu, która ruszyła w 2008 roku. Ten 50-letni biznesmen to szalenie ciekawa postać. Żyd, który doprowadził m.in. do budowy nowej synagogi w Hove, a jego wielką pasją była… gra w pokera. Przejął rządy w klubie, kiedy ten bił się o utrzymanie w… trzeciej lidze. Awans do ekstraklasy zbiegł się z oddaniem do użytku nowego stadionu. 

Jak wyglądała możliwość transferu Jesusa Jimeneza na Ukrainę? Szachtar i Dynamo sondowały opcję wypożyczenia Hiszpana z Górnika Zabrze.

Przypomnijmy, że chodzić miało o dwa mocne ukraińskie kluby Dynamo Kijów i Szachtar Donieck, które sposobią się do gry w Champions League. Szachtar w grupie B mierzy się z Realem Madryt, Interem i Borussią Moenchengladbach, a Dynamo w grupie G gra z Juventusem, Barceloną oraz Ferencvarosem. Jak się okazuje, było wstępne sondowanie, czy Górnik byłby w stanie puścić swojego kluczowego i najlepszego obecnie piłkarza, ale skończyło się tylko na tym. Tym bardziej, że Ukraińcy nie byli zainteresowani transferem definitywnym, a tylko wypożyczeniem zawodnika z opcją pierwokupu. Takie postawienie sprawy nikogo w Górniku nie mogło zadowolić. Jimenez to dziś czołowy zawodnik w ekstraklasie i jej wyróżniająca się postać, a pięć zdobytych bramek w lidze (plus jedna w Pucharze Polski) mają swoją wartość.

Kiedy do gry na pełnych obrotach wróci czołowy strzelec Podbeskidzia z poprzedniego sezonu, Marko Roginić? Chorwat ciągle zmaga się z urazem.

Koronawirus to nie jedyny zresztą problem natury medycznej, z którym trener Krzysztof Brede musi się zmierzyć. W meczu ze Stalą Mielec szkoleniowiec nie mógł skorzystać z kilku zawodników, a jednym z nich był Marko Roginić. Chorwat, który dopiero wrócił do gry, doznał kolejnego urazu w meczu z Lechią Gdańsk. – Marko doznał pęknięcia paliczka i musi odpocząć ok 5-6 dni – wyjaśnił szkoleniowiec bielskiej drużyny. – Zawodnik przechodzi rehabilitację i na niego czekamy. Mam nadzieję, że do meczu z Wartą Poznań będzie gotowy – podkreślił opiekun „górali”, który zapewnił jednocześnie, że uraz nie jest groźny. – Niektórzy wytrzymują taki ból i mogą z tym grać. Marko dwukrotnie wyszedł i próbował, bo wiedział, że przeciwko Stali Mielec jest nam potrzebny. Ale ból był tak duży, że nie ryzykowaliśmy. Nie chcieliśmy narażać Roginicia, na coś poważniejszego – wyjaśnił trener Podbeskidzia.

Miedź Legnica w najbliższej kolejce zagra z GKS-em Jastrzębie. To wyjątkowy mecz dla Damiana Tronta, byłego piłkarza śląskiego klubu.

Dla pana najbliższy mecz będzie szczególny? Przez siedem lat zakładał pan przecież koszulkę GKS-u 1962 Jastrzębie.

– Nie będę zaprzeczał, dla -mnie to zupełnie inny mecz niż spotkania z pozostałymi przeciwnikami. Skłamałbym, gdybym odpowiedział inaczej na pańskie pytanie. Ale na łagodne traktowanie jastrzębianie w piątek nie mają co liczyć.

To już jest zupełnie inna drużyna niż ta, w której grał pan w poprzednim sezonie?

– Pod względem personalnym mocno się zmieniła, szatnia jest zupełnie inna od tej, kiedy ja odchodziłem z zespołu. Ale styl gry się nie zmienił, w GKS-ie obowiązuje to samo ustawienie, jak w końcówce poprzedniego sezonu, gdy drużynę przejął trener Paweł Ściebura.

Jest pan zaskoczony, by nie powiedzieć wstrząśnięty, że ekipa z Jastrzębia do tej pory nie zdobyła choćby punktu?

– Powiem szczerze, że jestem bardzo zaskoczony tym zerem. To przykre, że do tej pory moi koledzy nie zdobyli punktu, bo oglądałem kilka meczów w ich wykonaniu i uważam, że niektórych nie musieli przegrać. Mają przecież w składzie kilku „jakościowych” graczy.

Jest pan pewien, że w piątek nie zlekceważycie GKS-u 1962 Jastrzębie?

Na pozór może się wydawać, że to łatwy przeciwnik, więc koncentracja może być obniżona. – Już nasz trener zadba o to, byśmy przed meczem nie dopisali sobie punktów. Na pewno będziemy maksymalnie skoncentrowani. Ja już odrzuciłem to, co było wcześniej, teraz na boisku nie będzie żadnych sentymentów. Na pewno nie zlekceważmy GKS-u, bo to nie jest chłopiec do bicia. Ta liga wielokrotnie przecież pokazała, że dopisywanie sobie punktów przed pierwszym gwizdkiem sędziego bywa zgubne.

Gazeta Wyborcza

Rezerwowi dali popis w Gdańsku, czyli relacja „Wyborczej” z meczu z Finami. Tyle od „GW” w temacie piłki nożnej na dziś.

Dla trójki piłkarzy ofensywnych z większym doświadczeniem w kadrze – Grosickiego, Piątka i Arkadiusza Milika – sparing z Finlandią był okazją do zapomnienia kłopotów w klubach. Kilka godzin przed meczem drużyny narodowej Milik dowiedział się, że następne pół roku przesiedzi na trybunach, bo Napoli nie zgłosiło go do rywalizacji w Serie A. Grosicki nie zdążył nacieszyć się awansem do Premier League z West Bromwich Albion, a już stracił miejsce w składzie. O zmianę klubu starał się do ostatniej chwili okna transferowego, ale  się nie udało. Piątek w nowym sezonie Herthy Berlin jest rezerwowym, choć jego sytuacja i tak jest najlepsza z wymienionego tercetu. Było w drużynie Brzęczka kilku graczy niesionych entuzjazmem. W ostatnim dniu okna transferowego Brighton zapłaciło za Modera 11 mln euro i zrobiło z niego najdroższego gracza sprzedanego z ekstraklasy. Przeciw Finom Moder wypadł dobrze. Jest silny, szybki, piłka przy nodze mu nie przeszkadza. Miał asystę przy drugim golu Grosickiego i to także dzięki niemu drużyna Brzęczka zdominowała Finów, którzy przeżywają czas wzlotu. W Gdańsku grali osłabieni, ale niedawno wywalczyli pierwszy awans do finałów mistrzostw Europy.

Fot. Newspix

Najnowsze

Hiszpania

Media: 60 milionów to za mało. Barcelona odrzuciła ofertę za Raphinhę

Antoni Figlewicz
0
Media: 60 milionów to za mało. Barcelona odrzuciła ofertę za Raphinhę

Komentarze

57 komentarzy

Loading...